Komisja Europejska przedstawiła w środę
długo oczekiwany projekt rozporządzenia, które ma doprowadzić do
spadku cen połączeń przez telefon komórkowy za granicą nawet o 70
proc. Propozycja jest jednak o wiele łagodniejsza dla operatorów,
niż wynikało z zapowiedzi KE sprzed kilku miesięcy.
Komisja od ponad roku próbuje skłonić operatorów telefonii
komórkowej do obniżenia opłat za roaming. Komisarz ds.
społeczeństwa informacyjnego i mediów Viviane Reding podkreśla, że
ich wysokość nie ma żadnego uzasadnienia w rzeczywistych kosztach
połączeń.
W Unii Europejskiej średnia cena za połączenie z wykorzystaniem
roamingu wynosi 1,15 euro - zdaniem KE co najmniej pięć razy tyle,
ile wynosi rzeczywisty koszt takiej usługi. Za połączenia odebrane
za granicą, których koszt wynosi faktycznie ok. 10 eurocentów za
minutę, operatorzy pobierają nawet 500-procentową marżę. W efekcie
rocznie rynek roamingu wart jest w UE 8,5 mld euro i stanowi 15
proc. zysków operatorów. Zdaniem Komisji Europejskiej to stanowczo
za dużo.
Ponieważ dotychczasowe apele nie przyniosły spodziewanych
rezultatów, KE chce zmusić operatorów do obniżenia opłat,
ustalając dopuszczalną wysokość cen na hurtowym rynku połączeń, w
rozliczeniach między operatorami. By być pewnym, że zmianę odczują
użytkownicy komórek, KE proponuje także maksymalny poziom stawek
detalicznych, z uwzględnieniem 30-procentowej marży.
Wysokość stawek będzie zależała od używanego przez operatorów
zmieniającego się wskaźnika "mobile termination rate", czyli
"stawki za zakończenie połączenia". Gdyby zastosować dzisiejsze
propozycje, np. Polak na wakacjach we Francji dzwoniąc ze swojej
polskiej komórki do domu zapłaciłby maksymalnie 49 eurocentów za
minutę, za połączenie lokalne we Francji 33 eurocenty, a za
połączenie odebrane - 16,5 eurocenta (plus podatki).
Dla porównania - obecnie średnia stawka za minutę odebranego za
granicą połączenia wynosi u polskich operatorów 55 eurocentów.
KE liczy, że zmiany nastąpią już przed przyszłorocznymi
wakacjami, kiedy rozporządzenie wejdzie w życie. Czy tak się
stanie, zależy od Parlamentu Europejskiego i krajów członkowskich,
które będą teraz musiały uzgodnić ostateczny kształt rozporządzenia.
KE proponuje, by maksymalne stawki detaliczne zaczęły obowiązywać
po półrocznym okresie przejściowym, czyli w najlepszym razie zimą
2007/08. Tylko limity opłat za połączenia odebrane i cen hurtowych
zaczną obowiązywać od razu.
Na skutek nacisków lobby operatorów komórkowych propozycja nie
idzie na tyle daleko, by zlikwidować opłaty za połączenia odebrane
za granicą, co Viviane Reding zapowiadała w marcu. Niektórzy
eurodeputowani mają pretensje do KE, że złagodziła propozycję.
"Niestety została ona tak zmodyfikowana, że od dobrej woli
operatorów będzie zależało, czy konsumenci odczują obniżenie o
połowę stawek hurtowych. Parlament Europejski uważnie
przeanalizuje, czy jest to najlepsze podejście, czy też może
należy zmusić operatorów, by postawili interesy konsumentów na
pierwszym miejscu, przed swoimi zyskami" - powiedziała liberalna
eurodeputowana z Danii Karin Riis-Jorgensen.
KE broni się, twierdząc, że propozycja jest wyważonym
kompromisem, który "nie może zaszkodzić europejskim operatorom".
Przyznaje, że ogłaszane z pompą w marcu plany były tylko elementem
gry obliczonej na skłonienie operatorów do ustępstw.
Projekt do ostatniej chwili budził emocje w gronie samych
komisarzy, z których część miała za złe komisarz Reding propozycję
daleko idącej ingerencji na rynku, ze szkodą dla operatorów. Nie
wiadomo, czy rozporządzenie nie zostanie jeszcze bardziej
złagodzone przez rządy państw członkowskich.
Operatorzy zaciekle bronią wpływów z roamingu i twierdzą, że
utracone zyski - ok. 5 mld euro rocznie - będą musieli
zrekompensować sobie podwyżką cen usług krajowych. Komisarz Reding
zachowuje spokój: "Na rynkach krajowych jest duża konkurencja,
więc żadna z firm nie może sobie pozwolić na taki krok, bo straci
klientów".
Rozporządzenie nie dotyczy takich usług jak przesyłanie krótkich
wiadomości tekstowych i multimedialnych (SMS, MMS) oraz przesyłu
danych.
Źródło tekstu: PAP