DAJ CYNK

Apple: Epic to sabotażysta, nie ofiara

Henryk Tur

Rozrywka

Apple zaczyna chyba tracić cierpliwość do Epic. W najnowszym, liczącym sobie 37 stron wyjaśnieniu dla sądu, możemy znaleźć przemyślenia firmy z Cupertino na tematy producenta Fortnite. Nie są one miłe.

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Kolejna odsłona walki Apple z Epic Games to ponownie ruch tej pierwszej firmy. Do sądu wpłynął dokument, w którym wskazuje ona na to, że - mówiąc ogólnie - przez rozpętanie afery Epic chciał zarobić więcej, ale przez to sam sobie zaszkodził. Apple podkreśla, że za utratę dochodów odpowiada producent Fortnite, który "nie jest ofiarą, a sabotażystą". Te mocne słowa znajdują rozwinięcie w dalszej części tekstu, gdzie Apple twierdzi, że Epic "traktuje swoich klientów jak zakładników, dzięki którym zwiększa swoje dochody". Zauważa też, że producent mógł zakończyć takie postępowanie, jednak nie skorzystał z tej szansy.

Epic sam wzniecił pożar, dolał do niego benzyny, a następnie wyzywa do jego ugaszenia sąd, chociaż może to zrobić samodzielnie - wystarczy, że dopasuje swoje przepisy do warunków współpracy z Apple, które przez lata przynosiły mu profity.

Zobacz: Apple kontratakuje - oskarża Epic Games o złamanie warunków umowy

Ponadto Apple złośliwie wbija szpilę oponentowi i zauważa, że Epic oddał sprawę do sądu tylko po to, aby zwrócić uwagę na swoją markę, która mocno traci na popularności. Czy ma rację? Apple uzasadnia, że od października 2019 do czerwca 2020 roku zainteresowanie Fortnite spadło o 70%. I dlatego Epic wszczął całą sprawę, aby marka znowu znalazła się na pierwszych stronach gazet. Na tym nie koniec - Apple zarzuca także Epicowi, że gdyby chciał, można było załatwić sprawę polubownie, bez upubliczniania jej. Zdaniem prawników firmy, oddając sprawę do sądu Epic chciał zwrócić na siebie uwagę i postawić w roli pokrzywdzonej ofiary.

Biorąc pod uwagę, że 28 września ma się odbyć pierwsza rozprawa sądowa pomiędzy Apple a Epic Games, mamy całkiem przyjemną rozgrzewkę przed większymi bitwami w tej wojnie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News