DAJ CYNK

Marshall Major IV | szybki test słuchawek z baterią na 80 godzin grania

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Słuchawki bezprzewodowe z dobrą baterią? To wreszcie możliwe - Marshall Major IV oferują aż 80 godzin pracy na jednym ładowaniu, a do tego zadziorny design i nie najgorszą cenę. Przekonajmy się, jak grają.

Podsumowanie | Ocena końcowa: 9/10

Podejrzewam, że nawet gdyby jedyną zaletą Marshall Major IV był design nawiązujący do legendarnych wzmacniaczy gitarowych, wiele osób chętnie skusiłoby się na ich zakup. Na całe szczęście testowane słuchawki mają do zaoferowania o wiele, wiele więcej. Stylowy design idzie w parze z bardzo dobrą jakością wykonania i wysokim komfortem – w każdym razie jak na słuchawki nauszne. Duża w tym zasługa obsługi z wykorzystaniem uniwersalnego dżojstika, który stał się znakiem rozpoznawczym słuchawek Marshall. Brzmieniowo słuchawki charakteryzują się mocno rozrywkowym brzmieniem z podbitym basem i choć tutejsza sygnatura nie jest może zbyt uniwersalna, to świetnie sprawdzi się w muzyce rozrywkowej z naciskiem na rocka. Główną gwiazdą programu jest jednak akumulator. Czas pracy rzędu 80 godzin to nie tylko przechwałki – te słuchawki naprawdę potrafią tyle grać. Całościowo więc Marshall Major IV to bardzo udana propozycja dla osób, które szukają kompaktowych słuchawek Bluetooth, a nie zależy im na aktywnej redukcji szumu.

Wady

  • Duża siła docisku; mogą uwierać przy dłuższych sesjach
  • Przeciętna izolacja i brak ANC
  • Mało uniwersalne brzmienie
  • Dźwięk rejestrowany przez mikrofon mógłby być bardziej klarowny

Zalety

  • Bardzo długi czas pracy na jednym ładowaniu
  • Wygodna obsługa z pomocą dżojstika
  • Niezła jakość dźwięku
  • Wygodne (jak na słuchawki nauszne)
  • Dobra jakość wykonania
  • Łatwe w transporcie
  • Obsługa ładowania bezprzewodowego

Marshall Major IV

Stylowe słuchawki dla fanów rocka

Rodzina słuchawek Marshall Major jest już z nami na rynku od dobrych kilku lat. Marshall Major IV to jej najnowszy przedstawiciel. Doczekał się on kilka usprawnień względem poprzednich generacji, w tym m.in. składanej konstrukcji, funkcji ładowania bezprzewodowego oraz wydajnego akumulatora, który według  producenta wystarczyć ma nawet na 80 godzin słuchania muzyki. Przy cenach zaczynających się od 529 zł nie są tanie, ale też daleko im pod tym względem do prawdziwego segmentu premium.

Słuchawki pakowane są do niewielkiego kartonowego pudełka. W środku oprócz samego urządzenia znajdziemy dwa przewody: kabel USB-C do ich ładowania oraz audio. Ten ostatni jest częściowo spiralny, a na jego dwóch końcach znajdziemy wtyczki jack 3,5 mm (w tym jedną kątową) i generalnie charakteryzuje się całkiem dobrą jakością.

Marshall Major IV

Wizualnie Marshall Major IV już od pierwszych chwil robią fantastyczne wrażenie. Słuchawki wizualnie nawiązują do wzmacniaczy gitarowych firmy Marshall, które powinien kojarzyć każdy fan muzyki rockowej. Mamy tu więc gumowane wykończenie, imitujące obicie sprzętu scenicznego, czy wspomniany wcześniej  spiralny przewód. Wbrew pozorom ozdobników nie ma dużo – w zasadzie ograniczają się do białego logo marki na kwadratowych muszlach oraz niewielkiego złotego dżojstika. Mimo to słuchawki wyróżniają się z tłumu. Estetyka jest więc mocną stroną Marshall Major IV. Jakość wykonania również stoi na wysokim poziomie. Choć słuchawki wykonane są w większości z tworzywa, jest ono w większości niezłej jakości, a spasowaniu elementów trudno cokolwiek zarzucić.

Słuchawki muszą być też wygodne

Marshall Major IV to konstrukcja nauszna, co ma swoje plusy i minusy. Słuchawki opierają się bezpośrednio na małżowinie, a siła docisku jest dość duża. Przy dłuższych sesjach może to powodować uczucie dyskomfortu. Jest to jednak specyfika takiej, a nie innej budowy. W swojej kategorii Marshall Major IV i tak uważam za wygodne. Dzięki miękkim padom potrafiłem w nich wytrzymać nawet kilka godzin, co w większości słuchawek nausznych zakrawałoby już o torturę. Tutaj nie było z tym najmniejszego problemu, a wręcz powiedziałbym, że są wygodniejsze od niektórych słuchawek wokółusznych. No i nie zsuwają się podczas ruszania głową, co też nie zawsze jest takie oczywiste. Niestety izolacja nadal mogłaby być lepsza – w tramwaju muzyki komfortowo nie posłuchamy. Ale za to możemy je wygodnie nosić na szyi lub spakować do plecaka. Ba, dzięki składanej konstrukcji na upartego da się je wcisnąć nawet do kieszeni kurtki.

Marshall Major IV

Słuchawki połączymy z telefonem, komputerem lub dowolnym innym źródłem za pomocą łączności Bluetooth 5.0 lub odłączanego przewodu jack 3,5 mm. Podejrzewam, że większość osób zdecyduje się na to pierwsze rozwiązanie. Połączenie jest wtedy stabilne. Jednocześnie możemy korzystać wtedy z dwóch źródeł.

Obsługa słuchawek odbywa się w całości z wykorzystaniem niewielkiego dżojstika umieszczonego na prawej muszli. Możemy z jego pomocą zmieniać głośność i sterować odtwarzaniem. Pełni także funkcję przycisku zasilania. Rozwiązanie to jest genialne w swojej prostocie: szalenie intuicyjne i nieporównywalnie bardziej responsywne od popularnego w ostatnich latach sterowania gestami. Za sam ten pomysł projektantom Marshalla należą się duże brawa.


Te słuchawki dobrze grają - powitajcie basowego potwora

No dobra, ale pozostaje najważniejsze – jak to gra? Ku mojemu zaskoczeniu, naprawdę dobrze! Nie będę kłamał – podchodziłem do Marshall Major IV bez wygórowanych oczekiwań. Spodziewałem się rozrywkowego brzmienia z naciskiem na skraje pasma, które będzie stanowiło jedynie dodatek do stylowego designu. No i w zasadzie dokładnie to dostałem, tylko jakościowo w lepszym wydaniu, niż zakładałem.

Jeśli chodzi o charakter słuchawek, główny nacisk położono na bas. Jest go dużo, czasem może nawet zbyt dużo i ma pewną tendencję, by rozlewać się na niższą średnicę. Jest jednak przyjemny w odbiorze i ma fajne „kopnięcie”, które świetnie sprawdza się w muzyce rozrywkowej. Średnica jest wycofana, ale za to klarowna. Gitary mają ładny drajw, choć części wokali i instrumentów, zwłaszcza w spokojniejszych aranżacjach, może brakować ciepła. Wreszcie wysokie tony są podkreślone i agresywne, ale nie na tyle, by stało się to męczące. Całe brzmienie jest zaskakująco spójne i świetnie pasuje do muzyki rozrywkowej, szczególnie do rocka (logo „Marshall” zobowiązuje). Nie są może szczególnie uniwersalne, ale nie muszą być – to co mają robić, robią dobrze i potrafią pokazać pazur.

Marshall Major IV

Co ciekawe, w przypadku połączenia przewodowego potrafią zagrać jeszcze lepiej, ale tylko pod warunkiem, że sparujemy je z odpowiednim źródłem. W duecie z FiiO E10K Marshall Major IV nadal były słuchawkami basowymi, ale nieco ciemniejszymi. Wysokie tony nie był aż tak wyeksponowane, dzięki czemu brzmienie stało się bardziej zrównoważone. Zniknął chłód z wokali, przybyło detali i kontroli. Zmiany może nie były duże, ale zdecydowanie na plus. Z drugiej strony w przypadku połączenia z telefonem (w tym przypadku Samsungiem Galaxy A72) we znaki dał się regres w porównaniu z połączeniem Bluetooth. Dla większości użytkowników łączność bezprzewodowa będzie w związku z tym bezpieczniejszym wyborem.

Wbudowany mikrofon spełnia swoją rolę, tj. rejestruje dochodzące do niego dźwięki i stara się ich za bardzo nie zniekształcać. Głos na nagraniach jest wyraźny, ale brakuje mu klarowności. Może to sprawiać problem podczas rozmowy w hałaśliwym otoczeniu. Generalnie jest więc OK, ale na pewno widzę tutaj pole do poprawy.


80 godzin na baterii? To nie żart!

Akumulator to as w rękawie nowych Marshalli. Producent deklaruje, że słuchawki mają nam pozwolić nawet na 80 godzin słuchania muzyki i bynajmniej nie są to tylko puste przechwałki. W naszym przypadku po ponad 65 godzinach odtwarzania muzyki przy maksymalnej głośności słuchawki nadal miały spory zapas energii. Jeśli w związku z tym szukamy słuchawek, których nie będzie trzeba zbyt często podłączać do gniazdka, to trudno trafić lepiej. Ma to jednak swoje gorsze strony – czas ładowania również do krótkich nie należy. Producent deklaruje, że na naładowanie akumulatora od 0 do 100 procent potrzeba 3 godzin. Z naszych obserwacji wynika, że może to zająć nawet trochę dłużej. Co ciekawe, słuchawki mogą się pochwalić możliwością ładowania bezprzewodowego.

Tak naprawdę jedyne, czego Marshall Major IV nie mają, to funkcja aktywnej redukcji szumów (ANC). Pod każdym innym względem słuchawki wypadają fantastycznie i choć osobiście uważam, że mogłyby być te 100 zł tańsze, to nawet w swojej obecnej cenie stanowią bardzo udaną propozycję. Oczywiście propozycję dla osób, które wiedzą, czego szukają, czyli kompaktowych słuchawek z potężnym akumulatorem i iście rockowym charakterem.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne