Świetne gogle, którymi się rozczarowałem - HTC VIVE XR Elite (test)
Gogle do VR i AR ze świetnym procesorem, baterią oraz kamerą z trybem pass-through, Batman Arkham VR, Fallout 4… Co mogło pójść nie tak? HTC VIVE HR Elite mogły być hitem, ale niestety kilka potknięć to uniemożliwiło.

HTC to producent, który w naszym kraju wciąż jest znany przede wszystkim z telefonów. Myślę, że niewiele osób wie, że firma ta ma w swoim portfolio całkiem udane modele gogli do VR-u. Powód? W Polsce VR to wciąż raczej ciekawostka dla bogatych, a nie platforma do zabawy i pracy wymieniana na równi ze smartfonem czy laptopem. HTC VIVE XR Elite również wchodzi do tego grona udanych produktów od tajwańskiego producenta. Tylko że sprzęt ten nie rozwiązuje podstawowego problemu takich produktów: Nie trafi do szerokiego grona odbiorców.
A szkoda. HTC VIVE XR Elite to, jak w sumie trochę sama nazwa wskazuje, sprzęt z wyższej półki, co przekłada się na jakość. Mamy tu bowiem całkiem sympatyczny zestaw, którego sercem, a w zasadzie mózgiem, jest procesor: Qualcomm Snapdragon XR2. Na pokładzie jest też 12 GB pamięci RAM, co pozwala cieszyć się rozrywką w naprawdę płynnej jakości.



Na uwagę zasługuje też sam wyświetlacz, który oferuje rozdzielczość 3840 × 1920 (1920 × 1920 na każde oko) oraz odświeżanie na poziomie 90 Hz. Pole widzenia to 110 stopni, a pamięć wbudowana pomieści dla nas 128 GB danych. W XR Elite znajdują się cztery kamery śledzące i jedna 16-megapikselowa kamera RGB, która umożliwia podgląd w trybie pass-through, czyli możliwość zobaczenia rzeczywistego otoczenia.
Nie tylko gogle
Poza goglami HTC dostarcza też w zestawie dwa kontrolery, które choć nie są zawsze niezbędne (goglami można kierować za pomocą gestów samych dłoni), to usprawniają granie, a w niektórych tytułach są wręcz konieczne. Do tego dochodzi nam także kabel USB i trochę dokumentacji sprzętowej. Wspomnieć należy też o apce VIVE Manager, którą można zainstalować na swoim telefonie. Ciekawostką jest też fakt, że same gogle można nosić bez modułu baterii na tyłach głowy, ale o tym za chwilę.
Wygląd i wykonanie
Jeśli chodzi o wygląd, Vive XR Elite idą ścieżką użytecznego minimalizmu, z którym jest mi osobiście bardziej po drodze niż z goglami w stylu nurka, z gangsterką kietą za plecami. HTC bliskie są zwyczajnym okularom, choć bardziej przywodzą na myśl gogle doktora Browna z Powrotu do Przyszłości (chodzi mi oczywiście o te z roku 1955, a nie 2015). Nie są więc to te strasznych rozmiarów kaski, a sprzęt lekki i poręczny, który nie przysporzy nam grubych mięśni na szyi od dźwigania wielkich ciężarów.
Jeśli 625 g, czyli waga całego zestawu to jednak dla nas za wiele, zawsze można to jeszcze odchudzić. Jest to możliwe dlatego, że te gogle można nosić w dwóch wariantach. Albo z baterią, którą umieszczono na tyłach naszej głowy, albo bez niej, wpinając się do komputera, dzięki czemu waga schodzi nam do raptem 240 gramów. Można wręcz o nich zapomnieć gdyby nie to, że przy wypięciu baterii sprzęt nie jest już tak dobrze zbalansowany i nie jest tak wygodny w noszeniu.
W kwestii kolorów szału nie ma — to po prostu czarne gogle i czarne kontrolery, gdzie niektóre elementy są w nieco innych odcieniach. Przy tych drugich mamy oczywiście opaski materiałowe na ręce, dzięki którym nawet przy gwałtownych ruchach jest mniejsza szansa, że sprzęt upadnie nam na ziemię. Podobną funkcję ma gumka stabilizująca na goglach, którą można oprzeć na naszej głowie.
Całość dość tradycyjnie można dopasować do swojej głowy za pomocą pokrętła na tyle baterii i przez soczewki oraz specjalną nakładkę na przedzie, która odcina nas od otoczenia. I tu zacznę marudzić, bo w moim przypadku ciężko było ten sprzęt dopasować. Nakładka albo wciskała mi się mocno w czoło albo zostawiała prześwity wybijajace mnie z zabawy. Nie raz zdarzyło się też, że przy zdejmowaniu sama nasadka wyczepiła się z mocowania.
3K: Kamery, kontrolery, kiepska regulacja
Same gogle mają 4 kamerki śledzące i jedną kamerę RGB, która umożliwia podgląd w trybie pass-through, czyli podglądu rzeczywistego otoczenia. Jak dobrze? Można spokojnie wyjść ze swojej strefy zabawy bez większych obaw jeśli chodzi o zwykłe chodzenie po domu, bo przez gogle będziemy widzieć wszystko jak na dłoni. O ile uda nam się dobrze dostosować soczewki.
W założeniu mamy tu możliwość stopniowania ostrości na poziomie od 0 do 6 oraz szerokość rozstawu. Niestety u mnie nigdy nie było idealnie. Co gorsza, czasem nawet drobne poprawki w ułożeniu gogli na głowie kończyły się komunikatem o zmianie rozstawu gogli. Efektem zaś były drobne rozmycia.
Kontrolery jakie są, każdy widzi. Nie ma w nich żadnej rewolucji, bo też być takiej nie musi. Są wygodne, pewnie trzymają się w ręce, a każdy przycisk jest w zasięgu palców. Każdy ma też niewielką obręcz, która może nas uchronić na przykład przed przypadkowymi uderzeniami jeśli zbyt zaangażujemy się w walkę ze średniowiecznym rycerzem. Całość obudowy kontrolerów jest oczywiście z plastiku.
Konfiguracja — poradź sobie Steam
Jeśli te okulary trafiły do Ciebie przypadkiem, to konfiguracja jest pierwszym odsiewem, przy którym można sprawdzić, czy nie lepiej byłoby je wystawić na sprzedaż. Łączność z siecią WiFi nie powinna być dużą przeszkodą, a przy okazji będzie treningiem umiejętności sterowania kontrolerami po wirtualnej klawiaturze jeśli Twój Internet wymaga hasła.
Ale na przykład już sparowanie z apką Vive Manager, gdzie jest między innymi opcja połączenia telefonu z goglami, wymaga sprawnego żonglowania sprzętami albo drugiej osoby, która poda nam odpowiednie dane. Co ciekawe, to właśnie ta apka jest wskazywana jako program, który może pomóc nam w konfiguracji sprzętu. Zajrzałem tam z ciekawości, ale nie czułem, że było to dla mnie jakoś wielce pomocne. Na szczęście jest to rzecz opcjonalna i konfigurację samych gogli można przejść i bez tego.
Wydaje się, że teraz już będzie dobrze, prawda? No cóż, spróbujcie uruchomić jedną z gier ze Steama. Niespodzianka! Kontrolery w ogóle nie reagują, mimo że poza grą wszystko jest w porządku. Dopiero wyszukanie informacji w sieci daje wskazówkę, że konieczna będzie dodatkowa konfiguracja. Od zwiastunów przyszłości oczekuję jednak niepozostawiania ludzi z teraźniejszości na lodzie, ale poprowadzenia ich za rękę w tę wspólną podróż ku lepszemu jutru. Tymczasem w tym przypadku musimy sami wpaść na to jak to zrobić lub szukać wsparcia u innych użytkowników.
Okazuje się, że w przypadku Vive XR Elite w Steamie pod każdą grę trzeba samemu przygotować ustawienie kontrolerów. HTC cierpi tu przez zbyt dużą różnorodność modeli. Trzeba się nauczyć przez to przeklikać, a niestety jest to dość nieintuicyjne i mocno odbiera przyjemność zabawy, bo zamiast grać, musimy najpierw zrozumieć jak to ogarnąć. Tyle dobrego, że przy niektórych tytułach można skorzystać z już gotowych układów przygotowanych przez graczy.
Wieloryb, Mona Lisa i pusta szafa
Czas wejść do Narn… wirtualnej rzeczywistości. Na dzień dobry wita nas lokum startowe, które jest okrągłym, sporym pomieszczeniem z różnymi strefami. Za oknami widać chmury, wśród których co jakiś czas nurza się latający wieloryb (bez skrzydeł). Wśród stref znajdziemy między innymi miejsce do pracy przy biurku, obraz Mona Lisy, pustą szafkę (?), która odsłania się, gdy się do niej zbliżymy, opcję połączenia z ekranem naszego telefonu oraz główne centrum zarządzania.
Tu jednak zaczyna się kłopot, bo nie wszystkie rzeczy są dostępne na dzień dobry (część jest dostępna wyłącznie przy połączeniu z Internetem). Gry w zasadzie można włączyć w ramach biblioteki (oczywiście najpierw trzeba je pobrać), ale jest też dedykowana aplikacja VIVE PORT, w której jesteśmy zachęcani do korzystania z gier. Pełni ona rolę swoistego centrum rozrywki. Szczerze? Nie do końca rozumiem, po co ten podział, bo moim zdaniem wprowadza więcej zamieszania niż pożytku. Do tego zgadnijcie, co się dzieje, gdy chcemy pograć w gry ze Steama? Tak, trafiamy do jeszcze innego pomieszczenia.
Samo pomieszczenie startowe też lekko rozczarowuje. Na dłuższą metę jest niestety dość nudne. A skoro o Mecie mowa - na niektórych lokacjach startowych w przypadku Questa 2 miałem ochotę po prostu siedzieć, patrzeć i słuchać tego, co mnie otacza. W HTC Vive XR Elite niestety takiego szału dla mnie nie ma.
Granie bez komputera
No dobrze, a jak wygląda sama rozrywka? Gogle od HTC dają popis swoich możliwości. Każdy tytuł, który odpalałem, dobrze oddawał wrażenia z rozgrywki. Oczywiście, żeby nacieszyć się każdym z nich, trzeba je najpierw pobrać, więc przyda Wam się dobre łącze internetowe lub sporo cierpliwości w oczekiwaniu na pobranie. Ale warto czekać.
Pierwszy tytuł, który sprawdziłem, to Glimpse — kameralna opowieść interaktywna o dwójce zagubionych istot, które mówią głosem sławnych aktorów takich jak Lucy Boynton i Taron Egerton. To trójwymiarowe kino, w którym uczestniczymy w przejmującej opowieści. Dzięki goglom od HTC można było zawiesić na chwilę zdrowy rozsądek na kołek i dać się pochłonąć tej baśni o początku i końcu miłości. Choć sama fabuła nie wymaga od nas wielkiej aktywności i w zasadzie całość możemy obserwować z pozycji siedzącej, to jednak dobre poprowadzenie opowieści oraz współpraca ze sprzętem potrafi zrobić magię.
Tytułem wartym przetestowania na Vive XR Elite jest też Maestro: The Masterclass. Wykorzystujemy tu bowiem nie tylko kontroler, ale i gesty dłoni, więc jest okazja sprawdzić, jak gogle radzą sobie i z tym elementem. Moment, gdy nasz pokój zamienia się w salę koncertową może i nie wyrzuca z kapci, ale daje frajdę. Do tego dyrygowanie ogromną orkiestrą i chórem jest niezwykle atrakcyjnym wyzwaniem. Aby mu sprostać, poza refleksem niezbędne jest dobre działania kontrolera i systemu rozpoznawania gestów, z czym HTC radzi sobie w tym przypadku bez zarzutu.
I am Batman!
Ale te tytuły to tylko przedsmak pełnych możliwości, które oferują te gogle. Vive XR Elite pozwala odpalić także dużo bardziej wymagające gry. I o ile w tych pierwszych grach możemy spokojnie korzystać jedynie z samych gogli, bez konieczności podpięcia się pod komputer, to przy bardziej wydajnych produkcjach nadal musimy posiłkować się wsparciem ze strony komputera. W moim przypadku był to Gigabyte Aorus z procesorem i7-10875H, 16 GB RAM-u i kartą graficzną GeForce RTX 2070 Max-Q Design.
Gogle od HTC nie wnoszą więc tej oczekiwanej od lat rewolucji, bo choć można na nich grać bez kabla, to jednak nie zawsze. Z pewnością warto docenić starania Tajwańczyków, że sporo można zrobić bez dodatkowego komputera, ale żeby wykorzystać pełnię możliwości musimy wydać de facto wciąż mniej więcej dwa razy więcej, niż kosztują same gogle (no chyba że mamy już w domu odpowiedni laptop lub pecet).
W co można pograć na takich goglach przy połączeniu z komputerem? Możliwości jest sporo, zwłaszcza przy wpięciu się do konta na Steamie, choć tu trzeba być gotowym na przeprawę z kontrolerami. Ja postanowiłem odwiedzić Gotham City w stroju człowieka-nietoperza. Batman Arkham VR to jeden z tytułów, które nie dość, że niosą za sobą świetną opowieść, to jeszcze stanowią pole do popisu dla takich gogli.
Świetnie oddają to chociażby lustrzane odbicia, w których dobrze oddawane są nasze ruchy jako słynnego “gacka”. Natomiast scena “przejścia” do słynnej jaskini pod rezydencją Wayne’ów sprawiła, że podświadomie ciało drgnęło lekko w momencie niespodziewanego zjazdu windą. Do tego samo Gotham jest polem do graficznej uczty. Choć sam styl jasno daje nam znaki, że to wciąż gra, to jednak jest to jeden z tych tytułów, w których można uznać, że może jeszcze coś z tego VR-u będzie. Miasto jest oczywiście pełne mroku, który jest rozświetlany przez uliczne neony, stare lampy i światła pojazdów. Batman Arkham VR od początku zasnute jest mgłą tajemnicy, a przedzieranie się przez nią na HTC Vive XR Elite sprawia mnóstwo frajdy.
Nie mogłem też ominąć Fallouta 4 w wersji VR. Nie była to długa zabawa - ledwie opuściłem kryptę 111, ale to wystarczyło. Przy mojej niechęci do wszelkiego rodzaju robactwa było to doświadczenie niezwykle ohydne, co tu trzeba traktować jako wielki komplement. Atak przerośniętych karaluchów, much i innego paskudztwa czuć niemal namacalnie i aż człowiek żałuje, że nie ma też kontrolerów na nogach, żeby to dziadostwo ubić.
W obu przypadkach fajną robotę robiło też drganie kontrolerów w kluczowych momentach i płynna rozgrywka. Nie dało się odczuć, by sprzęt spowolnił choćby na moment. Do tego warto docenić czas pracy na baterii, który przy graniu w Batmana wyniósł u mnie około półtorej godziny. Wystarczająco, żeby móc się już trochę pobawić.
Dźwięk, gesty, łączność
W każdym z obu tytułów nie bez znaczenia jest dźwięk. Gogle od HTC mają wbudowane dwa głośniki. Jakość dźwięku jest poprawna, aczkolwiek nie ma co spodziewać się tu warunków kina domowego. Owszem można dorzucić tu dodatkowe słuchawki, np. po Bluetooth, ale to znów oznacza dodatkowy koszt.
Na plus oceniam za to sterowanie gestami. Samo menu jak i część aplikacji umożliwia korzystanie z gogli jedynie za pomocą samych dłoni. Nie ma tu chirurgicznej precyzji ale dla moich potrzeb gogle radziły sobie z tym dobrze. Oczywiście warunkiem jest dobre oświetlenie w pomieszczeniu, w którym korzystamy z gogli.
Pod kątem łączności mamy do dyspozycji 2 gniazda USB typu C 3.1. Do tego podobne wejście ma każdy z kontrolerów, co ułatwia kwestię wykorzystania ładowarki, choć tej w samym zestawie nie znajdziemy, jest tylko kabel USB-C (i to dość krótki, na granie z laptopa za mały, więc czeka nas kolejny koszt). Same gogle posiadają także Bluetooth i Wi-Fi 6E. Całość posiada również 2 lata gwarancji ze strony producenta.
Podsumowanie
Nie bez powodu HTC Vive XR Elite były wskazywane na targach CES 2023 jako jedne z ciekawszych prezentowanych produktów. Ja także byłem dość zadowolony z tego jak ten sprzęt się sprawuje. Jednak w tym wszystkim ciężko ukryć towarzyszące temu wszystkiemu rozczarowanie. To naprawdę dobre gogle, które mogły być jednak lepsze. Albo tańsze. Cena w największych sieciach sklepowych jest na poziomie 6 300 złotych, czyli z dobry tysiąc złotych więcej niż średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw z lipca 2023.
Oczywiście, to nie jest tak, że za tę kwotę dostajemy wydmuszkę. Możliwość korzystania z VR i AR, wydajny procesor, mała waga, niewielkie rozmiary, to wszystko ma duże znaczenie. Uważam, że każdy maniak zabawy czy nawet pracy w wirtualnej rzeczywistości powinien ten sprzęt rozważyć jako jedną z opcji, zwłaszcza ze względu na wysokie możliwości.
Musimy się jednak liczyć z faktem, że samo urządzenie nie jest idealne. Moim zdaniem poprawie powinno ulec mocowanie osłony na oczy jak i samo jej wykonanie. Zostając jeszcze w tej okolicy, przynajmniej w moim przypadku soczewki wymagały, żebym to ja się do nich dostosował, a nie one do mnie.
Problematyczne jest też ustawienie kontrolerów pod gry ze Steama. Choć najgorszy jest pierwszy raz, to jednak brakuje tu dobrego poprowadzenia użytkownika przez cały proces. Do tego mało ciekawy pokój startowy i kilka różnych przestrzeni do wykonywania podobnych opcji.
Ale jeśli jesteśmy w stanie przebrnąć przez te trudności, przymknąć na nie oko lub po prostu nie mają dla nas takiego znaczenia, otrzymujemy w zamian jedne z ciekawszych gogli do wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości. Tylko co z tego, jeśli kupią je tylko wybrani?
Ocena: 7/10
Wady:
- Nakładka przysłaniająca oczy
- Kłopotliwe ustawienie soczewek…
- … i kontrolerów przy grach na Steamie
- “Pulpit” startowy mógłby być lepiej przemyślany
- Zbyt wysoka cena za to, co otrzymujemy
Zalety:
- Lekka i elegancka konstrukcja
- Wydajność
- Bateria
- Sterowanie
- Jakość wyświetlanego obrazu
- Możliwość korzystania z VR i AR