Telefon, który nagle się zapalił w szkole Mayde Creek Junior High (Teksas, USA) spowodował ewakuację całego budynku, a 10 uczniów trafiło do szpitala z powodu nawdychania się dymu.
O tym, że akumulator litowo-jonowy może się zapalić i wywołać mniejszy lub większy pożar, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Takie wypadki zdarzały się już wielokrotnie i dotyczyły różnych modeli smartfonów. Tym razem jednak sytuacja była na tyle poważna, że zdecydowano się na ewakuację szkoły, w której miał miejsce incydent, a 10 uczniów zostało poszkodowanych na tyle, że musieli trafić do szpitala.
Zobacz: Telefon komórkowy przyczynił się do pożaru domu
Zobacz: Do wybuchowych smartfonów dołączyła Nokia 3.1 - w Finlandii
Wydarzenie miało miejsce w szkole Mayde Creek Junior High w Teksasie (USA), 14 lutego tego roku. Marka i model telefonu nie zostały podane, jednak samo zdarzenie jest opisywano jako eksplozja baterii telefonu. Są też głosy, że groźna sytuacja została wywołana przez samych uczniów, którzy celowo rozbijali swoje telefony, aż jeden z nich się zapalił. Tych rewelacji nie potwierdza jednak miejscowa straż pożarna.
- Wszędzie był dym. Ludzie wskakiwali na stoły, krzyczeli, śmiali się, krzyczeli.
- powiedział jeden z uczniów
Choć nie jest jasna przyczyna zapalenia się telefonu, znamy jego skutki. Incydent spowodował całkowitą ewakuację szkoły, a 10 uczniów trafiło do szpitala z powodu wdychania toksycznego dymu. Jak podają amerykańskie media, nic poważnego się nikomu nie stało i wszyscy jeszcze tego samego dnia wrócili do swoich domów. Pierwotnie podawano jednak, że 12 uczniów doznało obrażeń rąk i twarzy.
Zobacz: Samolot musiał awaryjnie lądować bo... telefon wpadł pomiędzy siedzenia
Zobacz: 2000 iPhone'ów za darmo. Trafiły do pasażerów statku ogarniętego epidemią koronawirusa
Źródło tekstu: click2houston.com
