Nie uciszą prawicy. Telegram nie będzie mieszać się w wybory, pomimo prośby Francji

Pavel Durov, założyciel i szef platformy komunikacyjnej Telegram, ogłosił w niedzielę, że zdecydowanie odrzucił żądanie jednego z zachodnioeuropejskich rządów, by „uciszyć” konserwatywne głosy w Rumunii podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. Durov poinformował o tym na swoim oficjalnym kanale Telegrama, podkreślając, że nie zgodził się na żadne ograniczenia wolności rumuńskich użytkowników ani blokowanie politycznych kanałów.

Lech Okoń (LuiN)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Nie uciszą prawicy. Telegram nie będzie mieszać się w wybory, pomimo prośby Francji

Rosyjski magnat powiedział nie

Według Durova, prośba wpłynęła do Telegramu tuż przed kluczowym dniem wyborczym w Rumunii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rząd z Europy Zachodniej… zwrócił się do nas, byśmy wyciszyli konserwatywne głosy w Rumunii przed dzisiejszymi wyborami prezydenckimi. Stanowczo odmówiłem. Telegram nie będzie ograniczać wolności rumuńskich użytkowników ani blokować ich politycznych kanałów

– napisał Durov, dołączając do wpisu emotikon bagietki, co może sugerować, że chodziło o Francję

Oświadczenie Durova pojawiło się w kontekście rosnących nacisków na platformy społecznościowe i komunikacyjne w Europie, zwłaszcza w okresach wyborczych, gdy rządy coraz częściej apelują o walkę z dezinformacją i ekstremizmem politycznym. Telegram, znany z liberalnej polityki moderacji treści i silnego nacisku na prywatność użytkowników, wielokrotnie był krytykowany przez władze różnych krajów za umożliwianie swobodnej wymiany poglądów, także tych kontrowersyjnych czy radykalnych.

Warto przypomnieć, że sam Durov w sierpniu ubiegłego roku został zatrzymany na lotnisku pod Paryżem i objęty formalnym śledztwem, a następnie zakazem opuszczania Francji. Do Dubaju, gdzie obecnie mieszka i prowadzi działalność, powrócił dopiero w marcu tego roku.

Telegram, mający ponad 900 milionów użytkowników na całym świecie, od lat stawia na wolność słowa i niechętnie ulega politycznym naciskom. Durov wielokrotnie deklarował, że platforma nie będzie narzędziem cenzury i nie zamierza ograniczać dostępu do legalnych treści, nawet jeśli są one niewygodne dla poszczególnych rządów.

Chociaż Durov pochodzi z Rosji, nie utożsamia się z tym krajem i w wiadomości przesłanej do Telepolis.pl prosi, by określać go jako obywatela Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Francji.