Klikałbyś ją jak szalony. ASUS ROG Azeroth – test
Wydawałoby się, że w kontekście gamingowych klawiatur mechanicznych nie da się już wiele zmienić. Tymczasem model ASUS ROG Azoth utwierdził mnie w przekonaniu, że wciąż da się podnosić poprzeczkę i wyznaczać nowe standardy.
Przetestowałem w swoim życiu wiele klawiatur gamingowych. Jedne podobały mi się bardziej, inne mniej. Jednak od dawna żyłem z przekonaniem, że to jedna z tych kategorii sprzętów, gdzie ciężko o przełom czy rewolucję. W końcu trudno wymyślić koło na nowo, a jednak klawiatura to po prostu klawiatura (tak, wiem jak głupio to brzmi, ale wiecie, o co chodzi). Może być lepiej wykonana, może mieć lepsze przełączniki, może oferować kilka ciekawych funkcji czy dodatków, ale nadal ta podstawowa funkcjonalność się nie zmienia.
Moje podejście trochę się zmieniło, gdy na testy dostałem nową klawiaturę ASUS ROG Azoth. Uprzedzam, że nie jest ona rewolucyjna. Nie sprawia, że pisanie czy granie jest łatwiejsze. Nie spowoduje, że staniecie się lepsi w CS:GO czy Valoranta. Jednak jest to model, który wysoko stawia poprzeczkę swoim rywalom. Nie zmienia tego, czym jest klawiatura, ale jednocześnie jest nowym wyznacznikiem wysokiego standardu. To model, który – co już teraz mogę przyznać – mnie zachwycił i to pod wieloma względami. Czym dokładnie, dowiecie się w dalszej części tego tekstu.
Specyfikacja ASUS ROG Azoth
ASUS ROG Azoth to klawiatura w formacie 75%, więc nie ma tutaj sekcji numerycznej, a jednocześnie jest to model jeszcze mniejszy niż tradycyjne konstrukcje TKL (tenkeyless). Dzięki temu zajmuje naprawdę niewiele miejsca na biurku, co z kolei pozwala na wykonywanie bardziej zamaszystych ruchów myszką. Docenią to przede wszystkim miłośnicy strzelanek, którzy lubują się w niskich czułościach gryzonia.
Jest to też model bezprzewodowy, więc poza momentami ładowania, możecie zapomnieć o przewodach walających się po blacie. Nie jest to może tak duży gamechanger, jak w przypadku myszki, ale znacząco ułatwia korzystanie z klawiatury. Do wyboru mamy łączność Bluetooth, radiową 2,4 GHz (w zestawie znajduje się odbiornik na USB), w razie potrzeby można urządzenie podłączyć też za pomocą tradycyjnego kabla USB-C, który również znajduje się w pudełku z klawiaturą.
Jeśli chodzi o przełączniki, to mamy tutaj ROG NX. W sprzedaży dostępne są warianty z przełącznikami czerwonymi, brązowymi oraz niebieskimi. Na testy otrzymaliśmy pierwsze z nich. Warto wspomnieć, że są to przełączniki typu hot-swap, co oznacza, że można je łatwo wymienić i to bez wyłączania klawiatury. W zestawie znajdują się nawet trzy zapasowe egzemplarze. Poza tym są one fabrycznie nasmarowane, dzięki czemu mają działać płynniej i ciszej. A jeśli to za mało, to w zestawie jest też smar Krytox GPL-205-GD0, aby z czasem smarowanie poprawić. Natomiast nad przełącznikami znajdują się standardowe nakładki typu PBT double-shot.
Warto wspomnieć jeszcze o ekranie OLED, który pozwala na wyświetlanie zarówno zdjęć, animowanych elementów, jak i wybranych informacji na temat parametrów komputera. Nie zapominam też o podświetleniu RGB LED, które jest w pełni konfigurowalne czy też dwóch parach nóżek, które pozwalają wybrać trzy różne kąty nachylenia. Z obowiązku wspomnę też o N-Key Rollover czy częstotliwości raportowania na poziomie 1000 Hz, chociaż to już dzisiaj standard. No i zapomniałbym jeszcze o silikonowych elementach montażowych oraz wygłuszających piankach wewnątrz obudowy, które dodatkowo mają wyciszać klawiaturę.
Cena? W Polsce jeszcze nie jest dokładnie znana, ale w USA klawiatura kosztuje 250 dolarów, co daje prawie 1100 zł. Po doliczeniu podatku wychodzi około 1350-1400 zł, więc cholernie drogo. Czy warto wydawać aż tyle na klawiaturę? Pewnie nie, bo to jednak kupa kasy, ale nie oznacza to, że ASUS ROG Azoth nie jest tego warta.
Wygląd i wykonanie
Klawiaturę ASUS ROG Azoth określiłbym mianem zgrabnej. Jest mała, minimalistyczna i do bólu prosta, a tak przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Gdy przyjrzymy się jej bliżej, to widać ten gamingowy rodowód. Na spodzie zobaczymy paski z charakterystycznym logo serii Republic of Gamers, a na tylnej krawędzi niewielkie wytłoczenia. Nie można też zapominać o podświetleniu RGB LED, które przecież jednoznacznie kojarzone jest ze sprzętami dla graczy. Czasami ten jeden element wystarczy, aby na opakowaniu produktu pojawił się dopisek „for gamers”. Jednak w ogólnym rozrachunku testowana klawiatura ma styl, który bardzo sobie cenię. Nie jest przaśna czy jarmarczna. Wiem, że tego słowa nadużywam, ale można wręcz powiedzieć, że jest elegancka. W skrócie – może się podobać.
Jakość wykonania również stoi ma bardzo wysokim poziomie. Firma ASUS przyłożyła dużą wagę do zastosowanych materiałów, stąd między innymi obecność aluminium oraz jakościowych tworzyw sztucznych. Widać to też po masie samego urządzenia, która bez kabla dobija do wartości prawie 1,2 kg. Częściowo odpowiada za to wbudowany akumulator, ale też nie jest on na tyle duży, aby na tyle znacząco zwiększał wagę urządzenia.
Z kolei wymiary 326 × 136 × 40 mm powodują, że wciąż pozostaje dużo miejsca na biurku. Już o tym wspominałem, ale warto powtórzyć to jeszcze raz – to szczególne istotne dla osób, które lubią grać przy niskich czułościach myszy, a przez to muszą wykonywać dłuższe pociągnięcia ręką. Przy pełnowymiarowej klawiaturze jest to trudniejsze, szczególnie gdy miejsca na blacie jest niewiele. Poza tym producent zdecydował się na podwójne nóżki, co pozwala ustawić trzy kąty nachylenia klawiatury (na płasko, mały kąt i większy kąt).
Jeśli chodzi o umiejscowienie poszczególnych elementów, to na tylnej krawędzi klawiatury, po lewej stronie znajduje się złącze USB-C, które służy do ładowania oraz podłączenia ASUS ROG Azoth do komputera. Z kolei po prawej stronie znalazło się miejsce na przełącznik trybów łączności (radiowy, kablowy i Bluetooth) oraz niewielki schowek na odbiornik 2,4 GHz, który mocowany jest magnetycznie.
Poza tym, w prawym górnym rogu mamy niewielki ekran OLED, a obok niego niewielką dźwignię. Można ją wychylać do góry, do dołu, a także wcisnąć. To, jaki efekt wywoła każda z tych akcji, zależy od ustawień w dedykowanym programie. Natomiast z boku dźwigienki znajduje się jeszcze jeden przycisk, którym przełączamy się między poszczególnymi trybami. W ten sposób możemy łatwo zmienić podświetlenie RGB, jasność podświetlenia, jasność ekranu OLED, zmieniać głośność w systemie operacyjnym czy też sterować multimediami. Proste, a skuteczne.
Przełączniki mechaniczne
Przełączniki mechaniczne w klawiaturze ASUS ROG Azoth zasługują na całkowicie osobny akapit. Producent zastosował tutaj swoje własne, autorskie rozwiązanie, znane jako ASUS ROG NX. Do wyboru są trzy wersje – czerwona, niebieska oraz brązowa. Trochę ubolewam, że na testy otrzymałem akurat wariant z ROG NX Red, bo jestem fanem Brownów niemal w każdej wersji, ale nie ma co narzekać.
Ich charakterystyka jest podobna do najpopularniejszych przełączników na rynku, czyli niemieckich Cherry MX. Przede wszystkim są to przełączniki liniowe, więc nie mają po drodze kliknięcia. Z danych producenta wynika, że aktywacja odbywa się już po pokonaniu dystansu 1,8 mm i chociaż początkowa siła nacisku to 40 gf, to finalnie do pełnego wciśnięcia potrzeba 55 gf. To czuć, bo przełączniki są trochę cięższe od wspominanych Cherry MX w wersji czerwonej. Nie jest to jednak żadna wada. Powiedziałbym wręcz, że to zaleta, bo nie aktywują się tak łatwo, ale pamiętajcie, że oceniam je również przez pryzmat pisania, a nie tylko grania. Przełączniki niebieskie oraz brązowe wymagają odpowiednio większej siły nacisku, mają późniejszą aktywację oraz charakterystyczne kliknięcie.
Według ogólnego poglądu przełączniki czerwone są najlepsze do grania, niebieskie do pisania, a brązowe są kompromisem między tymi rozwiązaniami (właśnie dlatego najbardziej je lubię). Oczywiście dla każdego pewnie będzie to wyglądało inaczej, ale uogólniając można się z tymi założeniami zgodzić. Przede wszystkim ROG NX Red są przełącznikami najlżejszymi i najszybszymi, co właśnie predysponuje je do gamingu. Szybko wracają do pierwotniej pozycji, więc błyskawicznie można je ponownie aktywować (nie od dzisiaj wiadomo, że czasami trzeba dany przycisk zaspamować).
To, co zasługuje na uznanie, to wyciszenie przełączników. ASUS zastosował tutaj kilka rozwiązań, dzięki którym korzystanie z klawiatury jest dużo przyjemniejsze dla uszu. Po pierwsze, to instalacja na silikonowych uszczelkach z trzema warstwami pianek tłumiących. Po drugie, stabilizatory przełączników są fabrycznie nasmarowane, dzięki czemu działają płynniej i ciszej, a w zestawie jest jeszcze zapasowy smar. Może się wydawać, że to chwyt marketingowy, ale różnica jest zauważalna, chociaż dokładniejsze byłoby stwierdzenie „słyszalna”. Czerwone przełączniki już z powodu swojej charakterystyki są cichsze od niebieskich czy brązowych, ale tutaj są naprawdę dużo przyjemniejsze dla ucha. Nie są całkowicie niesłyszalne, bo to pewnie jest niemożliwe, ale różnica jest duża. Mam w domu własną klawiaturę z przełącznikami Cherry MX Red i jest ona zdecydowanie głośniejsza.
Dużą zaletą zastosowanych przełączników jest też możliwość ich wymiany i to dość prosto, w domowych warunkach. W pudełku z klawiaturą znajduje się ściągacz do przełączników, który umożliwia ich szybki demontaż. Co ciekawe, wymiany można dokonać niejako w locie, bez wyłączania klawiatury, chociaż producent jednak zaleca wyłączenie, aby uniknąć ewentualnego zwarcia. Poza tym mamy tutaj też otwieracz do przełączników oraz zestaw do samodzielnego smarowania, który składa się na: smar Krytox GLP-205-GD0, szczoteczkę oraz specjalną stację do smarowania. Dzięki temu cały proces jest dość prosty, chociaż wymaga wprawy.
Jeśli chodzi o nakładki na klawisze, to nie wyróżniają się one niczym nadzwyczajnym. To raczej standardowa konstrukcja typu double-shot PBT. Technika dwuwarstwowego formowania sprawia, że symbole na klawiszach nie zaczną się z czasem ścierać, a jednocześnie przyjemnie przebija się przez nie podświetlenie RGB LED. Są też łatwe do ściągnięcia, chociaż radziłbym używać do tego specjalnych szczypiec, które znajdują się w zestawie. Ręcznie można połamać sobie paznokcie.
Oprogramowanie i ekran OLED
Do tej pory pisałem o klawiaturze praktycznie w samych superlatywach, bo też był ku temu powód. Jednak przyszedł czas na łyżkę dziegciu w beczce miodu. Co prawda niemal wszystkimi ustawieniami klawiatury da się sterować za pomocą niewielkiej dźwigienki koło ekranu OLED, to jednak niektóre funkcje są dostępne dopiero po zainstalowaniu dedykowanego oprogramowania. Tym jest niestety Armoury Crate. Sam w sobie program nie jest zły. Oferuje wszystko, czego można od niego oczekiwać, włącznie z programowaniem makr, ustawianiem animacji na wyświetlaczu, programowaniem przycisków czy zmianą podświetlenia. Możemy w nim też ustawić, co dokładnie ma się na ekranie wyświetlać. Może to być właśnie jakaś animacja, zdjęcie, ale też mogą to być informacje, np. data i godzina, aktualne zużycie procesora czy temperatura karty graficznej. W przypadku wybrania kilku są one rotowane niczym slajdy zdjęć.
Natomiast problem polega na tym wszystko, co Armoury Crate potrafi dodatkowo. Musicie wiedzieć, że jest to prawdziwy kombajn. Oprogramowanie służy do zarządzania niemal wszystkimi sprzętami ASUSA, w tym również kartami graficznymi czy płytami głównymi, włącznie z aktualizacją sterowników oraz firmware’u. Jest tam nawet wyszukiwarka gier na dysku, połączona z launcherem, centrum wiadomości oraz zakładka z aktualnymi promocjami na gry oraz sprzęty. Poza tym wystarczy chwila nieuwagi, aby Armoury Crate zainstalowało nam kilka dodatkowych programów ASUSA, które są już całkowicie zbędne.
Ma to swoje plusy, jak możliwość synchronizacji oświetlenia RGB dzięki systemowi Aura Sync, ale powoduje też, że sam program jest zwyczajnie ciężki. Po włączeniu Menedżera Zadań naszym oczom wyświetla się kilka różnych procesów, które zużywają pamięć RAM oraz procesor. Nie są to może ogromne wartości i nie wpływają na wydajność, ale dużo bardziej preferowałbym coś lżejszego. Natomiast rozumiem podejście ASUSA, który jednym programem chce dać użytkownikom miejsce do zarządzania wszystkimi sprzętami. Ma to sens, ale tylko w przypadku, gdy tych urządzeń jest rzeczywiście kilka. Jeśli korzystamy tylko z klawiatury, to robi się lekki śmietnik. Poza tym oprogramowanie potrafi się zawiesić lub nie zmienić danego ustawienia (np. wyświetlanej treści na ekranie OLED). Dzieje się to sporadycznie, ale jednak dzieje.
Podsumowanie
ASUS ROG Azoth nie jest rewolucją. Nie sprawia, że na gamingowe klawiatury zaczniemy patrzeć inaczej. Natomiast jest to model, który wysoko stawia poprzeczkę rywalom. Pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie, że wyznacza nowe standardy dla modeli z najwyższej półki. Dzieje się tak nie dlatego, że zmienia zasady gry lub oferuje coś zupełnie nowego. Nie, to po prostu klawiatura, która została dobrze przemyślana i dopracowana. W każdym aspekcie, nie boję się tego słowa, jest albo genialna, albo przynajmniej bardzo dobra. No może poza oprogramowaniem, ale to też zależy od miejsca siedzenia. Dla fana ASUSA jeden program do zarządzania wszystkim sprzętami będzie dużym plusem.
Największą zaletą ASUS ROG Azoth jest dla mnie to, jak przyjemnie się na niej pisze. Zastosowane uszczelki oraz pianki, w połączeniu z nasmarowanymi stabilizatorami, sprawiają, że wciskanie przycisków jest bardzo lekkie i płynne. Przełączniki nie generują przy tym nadmiernego hałasu, a wydawany przez nie dźwięk jest przytłumiony, a przez to dużo przyjemniejszy dla naszego narządu słuchu.
Jednak przede wszystkim jest to jedna z pierwszych, fabrycznych klawiatur, która może konkurować z tzw. rozwiązaniami customowymi, tworzonymi dla największych pasjonatów i najbardziej wymagających graczy. Świadczy o tym między innymi bardzo bogaty zestaw akcesoriów, w tym komplet elementów do wymiany oraz smarowania przełączników. To nie jest coś, co znajdziecie w co drugiej klawiaturze. Poza tym jest to model bezprzewodowy, co tylko jest kolejną zaletą. Na dodatek bateria wystarczy na mniej więcej 2 tygodnie pracy, chociaż to zależy od ustawień ekranu OLED oraz podświetlenia. Z kolei ładowanie to kwestia kilku godzin, ale w tym czasie z klawiatury można nadal korzystać, więc nie jest to żadna wada.
ASUS ROG Azoth to sprzęt, który bardzo polubiłem. Na co dzień korzystam z nie najgorszej klawiatury mechanicznej innego producenta i chociaż nigdy nie narzekałem, to chyba zacznę. Testowany model pokazał mi, że da się lepiej i to dużo lepiej. Z klawiaturą będę rozstawał się z dużym żalem, a przesiadka na wcześniejszy model, prawdopodobnie będzie bolesna. Nawet zastanawiałem się, czy ROG Azoth sobie nie kupić. Jednak cena 250 dolarów skutecznie mnie do tego zniechęciła. W Polsce może to oznaczać nawet 1400 zł. Zdecydowanie za dużo, jak dla mnie, ale też rozumiem częściowo, skąd taka kwota się wzięła. Nie zmienia to mojego zdania, że to po prostu świetny sprzęt. Drogi, ale genialny.
Ocena: 9/10
Wady:
- Oprogramowanie Armoury Crate
- Kosmiczna cena
Zalety:
- Niewielkie gabaryty (75%)
- Wysoka jakość wykonania
- Bezprzewodowa praca (2,4 GHz lub Bluetooth)
- Nasmarowanie przełączniki mechaniczne ROG NX
- Silikonowa uszczelka i trzywarstwowa pianka tłumiąca dźwięk
- Cicha praca
- Funkcjonalny ekran OLED
- Długi czas pracy na baterii
- Wymienialne przełączniki (hot-swap)
- Bogaty zestaw akcesoriów
Klawiaturę na testy udostępniła firma ASUS.