DAJ CYNK

Test Lenovo Yoga C930 - piękny laptop w kobiecych rękach

Sylwia

Testy sprzętu

Wyświetlacz

Od ekranu w sprzęcie tej klasy oczekiwałam intensywnych kolorów, solidnej jasności maksymalnej i świetnego trybu dotykowego. Czy dostałam to wszystko? I tak, i nie. Odwzorowanie kolorów jest bardzo dobre. Matryca oferuje bardzo dobre pokrycie barw. Tryb dotykowy również działa bez zarzutów, jednak ekran w tej półce cenowej mógłby być nieco jaśniejszy.

Co prawda bez problemu możemy korzystać z laptopa w jasnym otoczeniu, ale niestety, w przypadku mocno nasłonecznionych pomieszczeń i w słońcu świecącym w ekran, miewałam problemy z widocznością zawartości pulpitu. Jasność na poziomie 300 nitów to niestety trochę za mało. Brakuje mi też polaryzatora. Każdy kto chce, czy to w szkole, czy w pracy, może zerknąć z boku i widzi czym aktualnie się zajmuję. Nie jest to jednak sprzęt czysto biznesowy, więc brak tej funkcji można zrozumieć i wybaczyć.

Matryca jest sztywna, nie ugina się pod dotykiem. To znaczna poprawa w stosunku do Yogi 710 na której pracowałam wcześniej.

Rysik

Rysik to jeden z najbardziej irytujących elementów sprzętu. Aby wyskoczył z obudowy, trzeba go bardzo mocno i głęboko wcisnąć. Podobnie jest przy wkładaniu go na miejsce. Być może jest to sprawa trywialna dla Panów, ale drogie Panie - wyjmowanie pióra będzie wyglądało mniej więcej jak otwieranie puszki z colą bokiem palca, aby nie połamać sobie paznokci. Niby drobiazg, ale bardzo dający w kość. Przyznam szczerze, że kilkukrotnie darowałam sobie korzystanie z pióra po kilku nieudanych próbach wydobycia go bokiem palucha z jego nieszczęsnej „komory”. Rozumiem że producent chciał je dobrze zabezpieczyć, aby nie wyskoczyło po przypadkowym przyciśnięciu sprzętu, ale wszystko ma swoje granice.

Rysik został umieszczony na tylnym panelu, obok zawiasu. Jeżeli jest na swoim miejscu, jest automatycznie ładowany więc o to nie musimy się martwić. Podczas dwóch tygodni użytkowania, nie rozładował się ani razu. Prostopadle do niego mamy przycisk włączania/wyłączania sprzętu i niestety wielokrotnie siłując się z tym nieszczęsnym rysikiem, niechcący usypiałam komputer. Podczas korzystania z tego akcesorium bardziej denerwował mnie chyba tylko kot łażący po klawiaturze, a ten przynajmniej miał powód żeby to robić. W końcu - od tego są koty.

Kończąc narzekanie, muszę uczciwie przyznać, że rysik sprawdza się świetnie przy korzystaniu choćby z Worda. Doceniłam to podczas zajęć na uczelni. Fajnie jest robić notatki na komputerze, bo są przejrzyste i nie gubią się tak jak notatniki papierowe, ale niestety jeżeli trzeba szybko przerysować chociażby jakiś wykres, zaczynają się schody. W takich sytuacjach rysik ratował mnie przed ukradkowym robieniem zdjęć slajdom i późniejszym uzupełnianiem o nie moich notatek. Jest to naprawdę wygodne i pozwala oszczędzić czas.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News