DAJ CYNK

Warszawski iSpot zwolnił część pracowników. Miał powód

Piotr Urbaniak

Wydarzenia

warszawa-ispot-serwis-zwolnienia-oszustwo

iSpot, autoryzowany reseller Apple w Polsce, zwolnił część obsady warszawskiego serwisu. Firma zasłania się komunałami, ale z ustaleń Telepolis.pl wynika, że za kulisami dochodziło do licznych nadużyć. 

Apple, jak doskonale wiadomo, nie ma w Polsce oficjalnej sieci sklepów czy serwisów, ale korzysta z tzw. sprzedawców autoryzowanych. Ci, w zamian za zapewnienie zgodności z brand bookiem i procedurami producenta, otrzymują wsparcie w działaniach reklamowych czy priorytetowe dostawy. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych podmiotów tego typu jest tytułowy iSpot, funkcjonujący nieprzerwanie już od ponad półtorej dekady, choć sieci tej właśnie powinęła się noga.

O ruchach kadrowych w iSpocie dowiadujemy się z opublikowanego na Twitterze mailingu. Spółka nie pisze wprawdzie, co dokładnie było przyczyną zawirowań i jak duża jest ich skala, ale informuje o przeprowadzeniu wewnętrznego audytu. Wskutek tego, jak oświadczono, doszło do wypowiedzenia umów dla części zespołu. 

W iSpot nie ma i nigdy nie będzie przyzwolenia na działania niezgodne z Apple Compliance, procedurami producenta oraz iSpot, czy szeroko pojęte działania wbrew etyce zawodowej. Wszelkie tego typu czynności zawsze będą niosły za sobą konsekwencje

– czytamy we wiadomości sygnowanej przez iSpot.

Według doniesień portalu iMagazine, sprawa jest na tyle poważna, że do Polski jedzie teraz grupa audytowa z Cupertino, a dotyczyć ma grupy kilku pracowników. Ci, nadużywając uprawnień, podmieniali ponoć części oraz uszkodzone telefony.

Na tym etapie nie wiadomo dokładnie, czy poszkodowani zostali jacyś klienci, czy może przekręt dotknął wyłącznie pracodawcę i jego dostawców. Niestety wydaje się, że część użytkowników jednak dostała po kieszeni, przepłacając za wymianę sprzętu, podczas gdy ten można było spokojnie naprawić.

Podmień, napraw i sprzedaj

Taką wersję wydarzeń potwierdza również nasz rozmówca, pracownik jednego z warszawskich salonów iSpot, odpowiedzialny m.in. za przyjmowanie zleceń i wydawanie naprawionego sprzętu. 

– Jak telefon był zrobiony, a nie że przyszła odmowa, to nie zdarzyło mi się, by klient zgłaszał cokolwiek podejrzanego – mówi w rozmowie z Telepolis.pl. – Ale kumaci [w firmie – przyp. red.] wiedzieli do kogo odezwać się po tani sprzęt – dodaje.

I wnioskuje, że oszustwo polegało najprawdopodobniej na oznaczeniu telefonów lekko uszkodzonych jako nienaprawialne i podmienianiu ich na faktyczny złom, by ostatecznie nadmiarowe urządzenie odświeżyć i sprzedać na boku. Podobnie jeśli chodzi o oryginalne części, którym, jak twierdzi informator, przypisywano na przykład status uszkodzonych w transporcie.

Z tego wynikałoby, że w końcowym rozrachunku klient otrzymywał sprzęt pełnowartościowy, jednak niekoniecznie w optymalnej dla siebie cenie. Płacił bowiem za wymianę, która nie była konieczna. Chyba że naprawa odbywała się w ramach gwarancji, to wtedy tracił producent. Tak czy siak, ktoś musiał przedsiębiorczość serwisantów wziąć na barki.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (travellifestyle)

Źródło tekstu: Twitter, iMagazine, własne