DAJ CYNK

Test telefonu HTC S730

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Witajcie w innej bajce - tak można w skrócie opisać pierwsze spotkanie z menu, które znalazło się w testowanym telefonie. Tu wszystko wygląda inaczej, inaczej jest obsługiwane i wszystkiego trzeba uczyć się na nowo. Mimo, że Windows Mobile "Standard", a wcześniej "for Smartphones" jest już od lat na rynku, mało kto dłużej miał z nim do czynienia i górą zawsze były bardziej multimedialnie ukierunkowane smartfony z Symbianem. Podobnie było w moim przypadku. Kilkugodzinna zabawa wypożyczonym telefonem nijak ma się do dwóch tygodni, na jakie firma HTC zgodziła się wypożyczyć telefon do testu.

Witajcie w innej bajce - tak można w skrócie opisać pierwsze spotkanie z menu, które znalazło się w testowanym telefonie. Tu wszystko wygląda inaczej, inaczej jest obsługiwane i wszystkiego trzeba uczyć się na nowo. Mimo, że Windows Mobile "Standard", a wcześniej "for Smartphones" jest już od lat na rynku, mało kto dłużej miał z nim do czynienia i górą zawsze były bardziej multimedialnie ukierunkowane smartfony z Symbianem. Podobnie było w moim przypadku. Kilkugodzinna zabawa wypożyczonym telefonem nijak ma się do dwóch tygodni, na jakie firma HTC zgodziła się wypożyczyć telefon do testu.



Menu wygląda niemal identycznie jak to znane z "dotykowej" wersji mobilnego Windowsa. Na oprawie graficznej właściwie kończą się jednak podobieństwa. To niezależny system i mimo obycia z Windows Mobile Professional, naukę trzeba było rozpocząć niemal od podstaw. Nie należy jednak się obawiać - Windows Mobile Standard daje się lubić i oferuje w wielu kwestiach więcej niż Symbian OS, czy na przekór nazwie Windows Mobile Professional.

Forma

Telefon jest o wiele mniejszy niż mogłoby się to wydawać na podstawie zdjęć. To bardzo pozytywne wrażenie psuje nieco grubość telefonu, która jest efektem rozsuwanej konstrukcji aparatu. Telefon wydaje się obły, ale wrażenie ogólne jest bardzo pozytywne. Urządzenie jest następcą dostępnego na rynku telefonu HTC S710, znanego w Polsce jako SPV E650. Względem poprzednika, telefon posiada dwukrotnie szybciej taktowany procesor, moduł HSDPA i nową obudowę. Gabarytowo telefony są niemal identyczne. Obudowa utrzymana jest w kolorze połyskującego ołowiu. To ciemne srebrzenie wygląda dość atrakcyjnie. Otrzymany przeze mnie egzemplarz posiadał ślad upadku w postaci wgłębienia między dwiema rozsuwalnymi częściami obudowy. Upadek nie wywołał widocznego z zewnątrz starcia srebrzeń, dopiero dokładne przyjrzenie się wgłębieniu pokazało drobne, czarne prześwity. Nie należy spodziewać się więc szybkiego zużycia obudowy telefonu, a już na pewno lakier nie będzie odchodził płatowo, jak ma to miejsce w modelach opartych na platformie HTC Wizard.



Prawie 2/3 przedniego panelu zajmuje wielki ekran o przekątnej 2,4 cala i rozdzielczości QVGA (320x240 pikseli), radzący sobie z paletą 65 tys. kolorów. Wyświetlany obraz jest bardzo czytelny, charakteryzuje się dobrym kontrastem i soczystymi kolorami. Nieco słabiej sprawa wygląda w ostrym słońcu, gdzie czytelność jest słabsza niż np. w Nokiach. Już przy pierwszym zetknięciu z telefonem zauważyłem niepokojący defekt, występujący podczas rozsuwania obudowy. Obraz faluje podczas tej operacji w centralnej jego części, co jest efektem występujących naprężeń. Ten sam efekt można uzyskać naciskając tył rozsuniętej obudowy. Samoistnemu rozsuwaniu się telefonu zapobiegają dość skutecznie sprężyny, stabilizujące obudowę w pozycji zamkniętej i skrajnego otwarcia. To właśnie owe sprężyny zdają się też być winowajcami dwóch miejsc startego czarnego lakieru za ekranem.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News