DAJ CYNK

Test telefonu Cat B100

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Kilka dni później analogiczna sytuacja. Tym razem moja partnerka zadała identyczne pytanie, po czym telefon wystrzelił w górę na kilka metrów, lądując na parkowej ścieżce wyłożonej kostką brukową. Dwa razy. Efekt bardziej spektakularny w postaci lekkiego odprysku lakieru na metalowym boku obudowy. Oczywiście obudowę B100 można zniszczyć. Ciskając nią na siłę o ziemię lub traktując młotkiem w końcu odpuści. Ale podczas codziennego użytkowania przypadkowe upadki z różnych wysokości i na różne powierzchnie nie są mu straszne. Jako bonus najmniej miarodajny, ale chyba najefektowniejszy test odporności. W rolach głównych CAT B100 Skoda Felicia:



Kolejną kwestią jest wodoodporność. Akurat sprawdzenie tej cechy przyszło mi łatwiej, ponieważ przed rzucaniem telefonem miałem lekkie opory, w końcu to mój pierwszy raz kiedy w taki sposób znęcam się nad sprzętem. Sprawdziłem więc wszystkie zaślepki i telefon plusnął w akwarium. Później przyszła pora na sprawdzenie jakości połączeń, oczywiście pod prysznicem. Niestety, tak jak w normalnych warunkach druga strona często nie najlepiej mnie słyszała, tutaj było jeszcze gorzej i konwersacja nie była zbyt komfortowa. Dalej było topienie telefonu w różnych warunkach, jak np. w piwie lub zlewie z tłustą wodą i płynem do naczyń, co starałem się uwieczniać na filmach, ale... było to dość banalne i nie byłem zadowolony z efektów. Podobnie testując odporność telefonu na szok termiczny, kiedy wrzucałem go do zamrażarki na kilkanaście minut, miedzy karkówkę, a schab bez kości. Z pomocą przyszedł starszy kolega po fachu - redaktor Lech Okoń: - A może go zamrozić?

Napaliłem się na ten pomysł i zaraz wróciłem ze sklepu z pudełkiem lodów. Po pochłonięciu 700 kalorii śmietankowo-czekoladowo-zielonej zawartości opłukałem pudełko, wrzuciłem do niego CAT-a, zalałem wodą i wrzuciłem z powrotem obok schabu do temperatury ok -30 stopni, więc niższej niż wspominane przez producenta -18 stopni. Po ok 1,5 godziny wyjąłem piękną kostkę lodu. Co ciekawe, na obudowie mrugała biała dioda, co jak się później okazało, sygnalizowało odebranie wiadomości e-mail, pomimo bardzo niesprzyjających warunków otoczenia. Za to już pierwszy plus. Kolejna część testu - połączenie testowe. Wybrałem numer i po chwili pojawił się charakterystyczny bit z nieziemskim głosem Nate Dogg'a - "There's she goes..." Co prawda bardzo stłumiony, ale jednak. Kostka lodu wykazywała typowo telefoniczną reakcję. To co było dalej, czyli proces wyciągania telefonu z lodowej tafli znajdziecie poniżej. Poza przymarzniętą klawiaturą i bardzo grubą warstwą lodu w zagłębieniu głośnika wszystko działało bez zarzutów.

W kwestii odporności zapewnienia producenta sprawdzają się. B100 wzorowo opiera się kontaktom z cieczami i bardzo ciężko jest go uszkodzić mechanicznie, nie robiąc tego w celowy sposób. Zgubiony w śniegu też będzie działać po odmrożeniu. Jedyną rzeczą, która upora sobie z CAT-em jest kąpiel w żwirze lub zwykłym piasku. Kosztem lepszej odporności na upadki, plastikową powierzchnię ekranu bardzo łatwo zarysować. Niestety pomimo wielu prób niestety nie udało mi się wywołać reklamowanej przez producenta mgły solnej, więc nie wiem jak telefon na nią zareaguje.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News