Witam wszystkich
Szukam porady, co można zrobić w poniższym przypadku. Przy okazji chcę ostrzec, w jaki sposób moja (do niedawna) ulubiona Nokia potrafi zrobić klienta w balona…
- Kupiłem smartfona - pod koniec stycznia - w ramach przedłużenia abonamentu w T-Mobile.
- Na początku maja, po trzech miesiącach użytkowania, sprzęt się zawiesił i nie dał się uruchomić ponownie. Cóż, to tylko elektronika, w końcu wszystko może się zepsuć.
- Lumię + gwarancję + fakturę zakupu zaniosłem do (autoryzowanego oczywiście) punktu T-Mobile.
- Po tygodniu otrzymałem SMSa, że sprzęt czeka na odbiór.
Do tego momentu wszystko było OK. Schody zaczęły się w momencie odbioru:
Otrzymałem wiele mówiące pismo z serwisu Regenersis o treści “W dostarczonym do naszego serwisu urządzeniu stwierdzono zewnętrzną, nieuprawnioną ingerencję na płycie głównej”. W rozmowie telefonicznej z serwisem dowiedziałem się, że na płycie telefonu są - uwaga - ŚLADY LUTOWANIA! Zdjęcia z naprawy (obydwa) mam, moim zdaniem lut wygląda na fabryczny, ale - zaznaczam - nie znam się na tym.
No ja wszystko rozumiem, ale kto normalny, mając w ręku trzy-miesięczny sprzęt na gwarancji, bawi się lutownicą? Względnie niesie sprzęt do Pana Kazia, który bawi się lutownicą?
W opisanej sytuacji czuję się bezsilny:
- T-Mobile grzecznie zawiadomił mnie, jak głęboko ma klienta, który płaci mu abonament od 13 (trzynastu!) lat, i odesłał mnie na drzewo (tzn do Nokii)
- Kontakt z Nokią jest, jak każdy wie, utrudniony - brak infolinii, brak adresu, pod który można wysłać papierową korespondencję, itp. Jedyna możliwość, to komunikacja przez formularz na stronie.
- Na zgłoszenie formularzem Nokia odpowiedziała, a jakże… Ich odpowiedź można skrócić do trzech słów: “goń się, leszczu”.
A dokładniej:
JA: Proszę Państwa, ja nie kwestionuję stanowiska serwisu, widocznie ślady lutowania tam są, ale oświadczam, że ja nic takiego nie robiłem. Zwłaszcza, że nie mam 13 lat, a to już mój piąty telefon Waszej firmy.
NOKIA: Ale my podtrzymujemy stanowisko serwisu…
JA, w następnej korespondencji: Nie zrozumieliśmy się - NIE KWESTIONUJĘ OPINII SERWISU - ja po prostu nic nie lutowałem, bo musiałbym być idiotą, żeby rozkręcać sprzęt na gwarancji!
NOKIA: Nasze stanowisko przedstawiliśmy już poprzednio…
W tym momencie opadły mi pończochy. Mam udowadniać, że nie jestem koniem?
I tu prośba o kontakt osoby, które spotkały się z podobną sytuacją.
Pozdrawiam
Tomek
PS:
- Wątek umieściłem też na innych forach; co oczywiste - staram się nagłośnić przypadek.
- Opieka Rzecznika Praw Konsumenta mnie nie obejmuje (działalność gospodarcza, nieważne, że prowadzona samodzielnie)
- Zdjęcie elementu (podobno) lutowanego - znajomy elektronik (zawodowy) - po obejrzeniu stwierdził: "Może i było lutowane, owszem. Ale w fabryce".
- Ponadto na drugim zdjęciu widnieje 'wygięty pin anteny'. Jak ktoś rozbierał, mógł wygiąć. Tyle, że to nie ja...
- Poprawka - adres do biura regionalnego Nokii jest - albo wcześniej nie było, albo mi oczy chwastem zarosły.
Szukam porady, co można zrobić w poniższym przypadku. Przy okazji chcę ostrzec, w jaki sposób moja (do niedawna) ulubiona Nokia potrafi zrobić klienta w balona…
- Kupiłem smartfona - pod koniec stycznia - w ramach przedłużenia abonamentu w T-Mobile.
- Na początku maja, po trzech miesiącach użytkowania, sprzęt się zawiesił i nie dał się uruchomić ponownie. Cóż, to tylko elektronika, w końcu wszystko może się zepsuć.
- Lumię + gwarancję + fakturę zakupu zaniosłem do (autoryzowanego oczywiście) punktu T-Mobile.
- Po tygodniu otrzymałem SMSa, że sprzęt czeka na odbiór.
Do tego momentu wszystko było OK. Schody zaczęły się w momencie odbioru:
Otrzymałem wiele mówiące pismo z serwisu Regenersis o treści “W dostarczonym do naszego serwisu urządzeniu stwierdzono zewnętrzną, nieuprawnioną ingerencję na płycie głównej”. W rozmowie telefonicznej z serwisem dowiedziałem się, że na płycie telefonu są - uwaga - ŚLADY LUTOWANIA! Zdjęcia z naprawy (obydwa) mam, moim zdaniem lut wygląda na fabryczny, ale - zaznaczam - nie znam się na tym.
No ja wszystko rozumiem, ale kto normalny, mając w ręku trzy-miesięczny sprzęt na gwarancji, bawi się lutownicą? Względnie niesie sprzęt do Pana Kazia, który bawi się lutownicą?
W opisanej sytuacji czuję się bezsilny:
- T-Mobile grzecznie zawiadomił mnie, jak głęboko ma klienta, który płaci mu abonament od 13 (trzynastu!) lat, i odesłał mnie na drzewo (tzn do Nokii)
- Kontakt z Nokią jest, jak każdy wie, utrudniony - brak infolinii, brak adresu, pod który można wysłać papierową korespondencję, itp. Jedyna możliwość, to komunikacja przez formularz na stronie.
- Na zgłoszenie formularzem Nokia odpowiedziała, a jakże… Ich odpowiedź można skrócić do trzech słów: “goń się, leszczu”.
A dokładniej:
JA: Proszę Państwa, ja nie kwestionuję stanowiska serwisu, widocznie ślady lutowania tam są, ale oświadczam, że ja nic takiego nie robiłem. Zwłaszcza, że nie mam 13 lat, a to już mój piąty telefon Waszej firmy.
NOKIA: Ale my podtrzymujemy stanowisko serwisu…
JA, w następnej korespondencji: Nie zrozumieliśmy się - NIE KWESTIONUJĘ OPINII SERWISU - ja po prostu nic nie lutowałem, bo musiałbym być idiotą, żeby rozkręcać sprzęt na gwarancji!
NOKIA: Nasze stanowisko przedstawiliśmy już poprzednio…
W tym momencie opadły mi pończochy. Mam udowadniać, że nie jestem koniem?
I tu prośba o kontakt osoby, które spotkały się z podobną sytuacją.
Pozdrawiam
Tomek
PS:
- Wątek umieściłem też na innych forach; co oczywiste - staram się nagłośnić przypadek.
- Opieka Rzecznika Praw Konsumenta mnie nie obejmuje (działalność gospodarcza, nieważne, że prowadzona samodzielnie)
- Zdjęcie elementu (podobno) lutowanego - znajomy elektronik (zawodowy) - po obejrzeniu stwierdził: "Może i było lutowane, owszem. Ale w fabryce".
- Ponadto na drugim zdjęciu widnieje 'wygięty pin anteny'. Jak ktoś rozbierał, mógł wygiąć. Tyle, że to nie ja...
- Poprawka - adres do biura regionalnego Nokii jest - albo wcześniej nie było, albo mi oczy chwastem zarosły.