Zabójcza może być również wymiana aparatu i negocjowanie podpisania aneksu do starej umowy przez telefon.Przez 2 dni rozmawiałam z konsultantem,że zamawiam nowy aparat Sony Ericsson k770I, ale zachowuję ofertę "taniej w soboty i niedziele" i zwiększam ilość minut do sieci ERA.W związku z nieszczęśliwym usytułowaniem klawisza do nawiązywania połączeń telefonicznych blisko klawisza do internetu miałam stale włączony nieświadomie internet.W punkcie obsługi klienta poprosiłam o wyłączenie internetu,a przy okazji spytałam
o kwotę do zapłaty za nowo rozpoczęty okres rozliczeniowy.Pani z wdziękiem odrzekła, że jedynie trochę ponad 200 zł.Napisałam reklamację w temacie samoistnego włączania się internetu.Nic więcej nie można było sprawdzić.Po dwóch tygodniach ze zdumieniem odczytałam SMSa z Ery ,że faktura do zapłaty wystawiona jest na kwotę powyżej 800 zł.Jakim cudem? Korzystałam z telefonu jak do tej pory przez ponad 4 lata.Dobiegłam do punktu, w którym zgłaszałam pierwszą reklamację i okazało się,że moja oferta "taniej w soboty i niedziele" nie została włączona.Podobno obowiązek ten spoczywał na mnie.Mój konsultant o tym wogóle nie wspomniał.Sam wyłączył przy rozwiazaniu starej umowy, a włączyć pewnie zapomniał.
Era ma od września duże problemy z systemem i takich reklamacji mają na pęczki.
Tylko dziwne,że system powoduje bałagan z korzyścią dla operatora.
W oczekiwaniu na odpowiedź na pierwszą reklamacje ,napisałam drugą.
Konsultant pozostaje anonimowy,nie spytałam o nazwisko podczas rozmowy ,na aneksie nie jest wymieniony,w punkcie takie informacje są niedostępne.Dlaczego Punkt Obsługi klienta nie może sprawdzić w trakcie rozliczeniowego okresu co generuje takie olbrzymie kwoty.Czekając na fakturę kwota może urosnąć do niebotycznych rozmiarów.
pozdrawiam