Sony Ericsson K700i. Ciężar właściwy
Wiele firm przekonuje nas już od dawna, że telefon komórkowy to nie tylko narzędzie do porozumiewania się, ale coś więcej. Tym razem do tego zacnego grona modelem K700i dołączył Sony Ericsson. Już na pierwszy rzut oka widać, że stylistyka przypomina cyfrowe aparaty fotograficzne (firmy Sony, naturalnie). W środku telefonu znajdziemy jeszcze bogatsze funkcje.
Najpierw jednak przyjrzyjmy się telefonowi. Nie jest duży, choć waży nieco ponad 90 g (93 dokładnie). Jednak wymiary - 99x46,5x19,5 mm - każą go zaliczyć do mniejszych. Choć może bez przesady, do średnich. W każdym razie, trzymając telefon w ręku, wiemy, że ma duży ciężar właściwy.
Kompromisy
Przyjęte proporcje klawiatury i wyświetlacza po raz kolejny uzmysławiają, że nie ma idealnych rozwiązań i zawsze jest coś za coś. I tak K700i zachwycać może wyświetlaczem. Jak na tej wielkości urządzenie, jest naprawdę spory (176x220 pikseli), wykonany w technologii LCD rozróżnia ponad 65 tys. kolorów. Pochwalić go jeszcze można za dobrą głębię, bardzo żywe kolory i dobrą ostrość obrazu. Zganić projektantów należy za to, że nie przewidzieli funkcji regulacji kontrastu. Ale nie wymagajmy wszystkiego naraz - tak czy owak, wyświetlacz ten możemy spokojnie zakwalifikować do lepszych dostępnych obecnie na rynku. Nieco mnie pochwał należy się klawiaturze. Powiem więcej - uważam, że jest kiepska. Po pierwsze, klawisze są zlokalizowane blisko siebie i tak wyprofilowane (wypukłe), że palce nie zatrzymują się na wybranym, ale jeżdżą jak po łysej kobyle. Przez cały czas użytkowania aparatu (kilka tygodni) nie mogłem się do tego rozwiązania przyzwyczaić i za każdym razem pisanie SMS-ów lub wpisywanie numerów telefonów było torturą. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że duży wyświetlacz zepchnął klawisze na drugi plan i poszczególne przyciski nie są wielkie.
Dodatkowo w telefonach Sony Ericssona denerwuje mnie liczba klawiszy funkcyjnych. Myślę, że nie tylko jest ich nieco za dużo, ale oprogramowanie zmusza nas do nieustannego korzystania z każdego z nich. Oto przykłady. Po pierwsze, pięciokierunkowy dżojstick. Wydawać by się mogło, że powinien obsłużyć większość funkcji. Nie ma tak dobrze! Oprócz niego mamy jeszcze dwa praktycznie wybierające poszczególne funkcje menu oraz - co na mój gust jest już całkiem kuriozum - klawisz C (czyli skasuj) i klawisz oznaczony zakręconą strzałeczką, cofający do poprzedniej funkcji (jakby nie można było użyć C< - podobnie jak w wielu innych telefonach). Jeśli nie mamy włączonej opcji automatycznego blokowania klawiatury, nie uaktywnimy telefonu owym uniwersalnym z założenia dżojstkiem. Najpierw musimy wcisnąć jakikolwiek inny klawisz, zlikwidować wygaszasz i dopiero możemy korzystać z funkcji telefonu. Bardzo mnie takie rozwiązanie denerwowało.
Klawiatura, jakby chcąc wynagrodzić wszystkie swoje niedogodności, jest znakomicie podświetlona. Właściwie poza klawiszem z numerem 2 oraz częściowo 1, 3 i 5 wszystkie są oświetlone w całości miłym, białym światłem.
Kolejnym "coś za coś", czyli kompromisem zastosowanym w tym telefonie jest czas czuwania baterii. Osobiście mnie nieco rozczarowała, bo odwykłem od ładowania telefonu co dwa dni, ale z drugiej strony duży i dobry ekran też ma swoje potrzeby. Akurat tę niedogodność jestem w stanie wytwórcom wybaczyć. Inna sprawa, że K700i zasilany jest akumulatorem o pojemności 700 mAh. Z jednej strony, to obecnie też standard, z drugiej - aż się prosi, żeby stosować nieco lepsze ogniwa.
Z niecodziennych pomysłów warto jeszcze wspomnieć o zaślepce na kontakt do ładowarki i słuchawek, mało praktycznej, bo ciągłe jej odginanie jest nieco uciążliwe. A w końcu styki w telefonach nie są tak delikatne, żeby się nagminnie psuły.
Co mówią w marketingu
Fachowcy od marketingu z Sony Ericssona reklamują ten telefon jako pozbawiony... tylnej ścianki. To, co w zwykłym telefonie jest tylną ścianką, nazywają... przednią ścianą aparatu fotograficznego. Nawet jeśli do tego pomysłu podejdziemy z dużą dozą tolerancji, to warto pamiętać, że mówimy o urządzeniu, które przede wszystkim jest telefonem, a funkcja fotografowania stanowi w nim dodatek. Ta marketingowa papka ma jednak inne znaczenie - bez wątpienia określa ona tendencje rozwoju telefonów komórkowych, a na pewno produktów Sony Ericssona.
Do twierdzenia marketingowców podchodzę z rezerwą między innymi dlatego, że zastosowany w K700i aparat nie jest niczym specjalnym. Przede wszystkim jest to urządzenie klasy VGA - matryca więc ma tylko 0,3 mln pikseli. Uważni czytelnicy wiedzą już zapewne, że w obecnie oferowanych telefonach to jest absolutne minimum i rynek czeka już na produkty z lepszymi aparatami. Na pocieszenie dodać można jedynie, że w K700i mamy nie najgorszy (jak na tę klasę, naturalnie) obiektyw, bo wyposażony w aż trzy soczewki. To powoduje, że zdjęcia nie mają podstawowych wad optycznych, zauważalnych na fotografiach wykonywanych prostymi aparatami, zwłaszcza pierwszymi fotokomórkami.
Fotografując, możemy ustawić niemal dwukrotnie większy rozmiar zdjęcia niż zwykł robić aparat klasy VGA, czyli aż 1280x960 pikseli. Niestety, to wcale nie oznacza, że uzyskamy tak duże zdjęcie. Będziemy mieli powiększone piksele zdjęcia formatu 640x480. Jednym słowem, otrzymamy tylko okropną namiastkę fotografii (to taki efekt, jakby w komputerze znacznie powiększyć małe zdjęcie).
Aparat starano się ulepszyć, dodając źródło światła. Nie ma mowy o czymś takim, jak lampa błyskowa. Natomiast tuż obok obiektywu dodano białą diodę, ale podobnie jak aparat jest ona tylko dodatkowym bajerem, bo może nieco oświetlić zamek w drzwiach, gdy po ciemku nie możemy do niego trafić z kluczem, a nie obiekt, który chcemy sfotografować. Na dodatek jej częste używanie bardzo skraca czas pracy baterii. Na szczęście, dioda się sama wyłącza po zrobieniu zdjęcia. Jeśli jednak zapiszemy je lub wyślemy i aparat przejdzie w tryb gotowości, dioda włącza się ponownie. Wyłączyć ją możemy (podobnie zresztą, jak włączyć) tylko ręcznie, wybierając odpowiednią opcję w menu.
Tryb nocny fotografii, dodawanie ramek, zdjęcia czarno-białe, wykonane w sepii czy negatywie to tylko dodatki dla zabawy. Znacznie ciekawsza jest dodatkowa funkcja robienia panoramy. Do jednej możemy wykonać trzy zdjęcia, które specjalny program sklei w długą i płaską całość. Telefon pozwala również na nagrywanie klipów wideo. Jak zwykle przy tego typu "produkcjach", trzeba pamiętać o skromnej jakości. Warto podkreślić, że w trakcie kręcenia możemy zmienić ustawienia zoomu oraz parametrów naświetlania. A to już dużo.
Zostań Chopinem
K700i to urządzenie ze wszech miar przychylne muzyce. Możemy ją sobie nagrać, wgrać lub stworzyć. Komponowanie w tym wypadku ma niewiele wspólnego z prawdziwym, bo możemy wybierać jedynie dowolne składanki z kilku dźwięków, ale dzięki temu każdy może poczuć się jak Chopin. Pod warunkiem jednak, że ulubioną muzykę, zdjęcia i filmy zmieści w 32 MB pamięci tego telefonu.
Z nowości koniecznie trzeba wspomnieć o radiu. W Sony Ericssonie zastosowano je bodaj po raz pierwszy i chyba nikt nie będzie tego żałować. No może poza tymi, którym zbyt szybko wyczerpie się bateria. Radia można słuchać, korzystając z dołączonych do zestawu słuchawek - niestety, przewodowych. Ich cechą charakterystyczną jest to, że nieustannie się plączą. Szkoda, że producent, który zajmuje się również wyrobem znakomitych zestawów słuchawkowych w technologii Bluetooth, nie pomyślał o dołączeniu do telefonu prostej słuchawki. Klienci na pewno byliby szczęśliwi.
Zabawka dla bogaczy
Słuchawka zapewne podniosłaby nieco cenę K700i, ale ta na pewno nie będzie niska. Przez cały czas testów zastanawiałem się, dla jakich klientów przeznaczył go producent. W to, że bogatych, to nie wątpiłem ani przez chwilę, ale czy telefon będą kupować młodzi, czy starzy, uczniowie, urzędnicy czy biznesmeni? Za tym ostatnim wariantem przemawiać może liczba funkcji przewidzianych dla biznesu, możliwość połączeń z różnymi urządzeniami na różne sposoby. Z drugiej jednak strony, funkcje fotograficzno-rozrywkowe są mocno rozbudowane... Choć swoją drogą - czy biznes nie potrzebuje też nieco rozrywki?