Witam. Od roku posiadam Orange LTE z routerem Huawei użytkowany jako internet domowy przez WiFi. Są w domu 3 osoby posiadające laptopy i telefony. Na początku 30 GB wystarczało bez problemu na normalne i swobodne użytkowanie. W połowie roku, w połowie miesiąca transfer nagle zwolnił, tak że nie dało się praktycznie używać. Zadzwoniłem na infolinię i powiedzieli, że przekroczyłem limit. Zwaliło mnie niemal z nóg, bo wiedziałem, że to niemożliwe. Jakoś się pozbierałem i pytam faceta, kiedy i ile konkretnie. Zawiesił rozmowę i po paru minutach odzywa się i mówi, że 30 poprzedniego miesiąca o godzinie 9:10 wykorzystałem 14 GB. Mówię mu, że o tej porze nie było nikogo w domu, bo byliśmy w pracy. On na to, że o tej godzinie transfer się zakończył, a rozpocząć się mógł dużo wcześniej, tylko że on nie ma dostępu do informacji kiedy konkretnie, i że jeżeli to nie domownicy zużyli, to pewnie ktoś się włamał do sieci i zużył. Na routerze nie mogłem porównać, bo zeruje się samoczynnie pierwszego dnia miesiąca, a okres rozliczeniowy kończy się 25, więc tego okresu już nie uwzględnił. Prawie uwierzyłem, że ktoś się włamał do sieci, bo zostawiłem oryginalne cyfrowe hasło. Teraz jednak hasło zmieniłem na bardzo mocne, zainstalowałem na telefonie aplikację do routera i kontrolowałem kiedy tylko moglem (w dzień i w nocy) kto wchodzi do sieci i jakie jest zużycie danych na bieżąco. Założyłem sobie też konto w tzw "strefie klienta", gdzie teoretycznie można kontrolować zużycie na bieżąco online. Tutaj też codziennie zaglądałem. Dane były początkowo bardzo nieaktualne, czasem nawet sprzed 2 tygodni, ale wyczaiłem, że po zresetowaniu (wylogowaniu i zalogowaniu) modemu/routera się aktualizują. Potem coś poprawili i aktualizowały się już bez resetowania.
Przez kilka miesięcy było wszystko OK. Zużycie w systemie operatora zgadzało się idealnie ze wskazaniami routera. Jednak życie nie jest tak piękne. W minioną sobotę sprawdziłem rano przez wyjściem do roboty. Wszystko jest dobrze, zużycie na przyzwoitym poziomie. Wracam z roboty, od niechcenia zaglądam w "strefę klienta" i poderwało mnie na równe nogi. Tego dnia o godzinie powiedzmy 9:09 jak byk stoi prawie 14 GB zużycia. Poprzednia pozycja parę minut wcześniej kilkadziesiąt mega, a następna również ze 20 minut później też parę mega. Patrzę na wskazania routera, w ogóle nie zarejestrował takiego transferu, może kilkaset mega, zgodnie ze średnią. Mówię sobie "no to mam was cwaniaczki". Dzwonię na infolinię i pytam o moje aktualne zużycie limitu. Znowu to samo. Koleżka zawiesza rozmowę, po paru minutach odzywa się i potwierdza to, co już wiem. Pytam go kiedy konkretnie miał miejsce ten kolosalny transfer (w jakim przedziale czasowym). Tym razem dowiaduję się dla odmiany, że transfer zaczął się o tej 9:09 (godzina z wykazu), a kiedy się skończył to on już nie ma dostępu do takich danych (czyli odwrotnie niż poprzednim razem). Pytam dalej, co oznaczają pozycje obok, bo na logikę powinno być tak, że transfer rozpoczął się powiedzmy o godzinie 9:09 a zakończył o godzinie wskazanej w następnej pozycji na wykazie, czyli 20 minut później lub rozpoczął się o godzinie wskazanej przez poprzednią niż kwestionowana pozycję w wykazie, a o niej właśnie się zakończył. Konsultant "wyprowadził mnie z błędu". Oznajmił uczonym tonem, że każda pozycja w wykazie oznacza rozpoczęcie transmisji przez kolejne urządzenie w sieci, kolejny komputer lub telefon w sieci, a godzina zakończenia nie jest znana. Złożyłem reklamację i czekam. Mają 2 tygodnie na rozpatrzenie, a ja nie mam już limitu i mogę zapomnieć o internecie na święta, przecież nie dokupię dodatkowych pakietów, które mi proponują, po 10 zł za 512 MB.
Pytanie moje jest takie: czy ktoś się zetknął z podobną sytuacją? Może ktoś wie jaka jest zasada rozliczania transferu w LTE Orange o jak to się ma do opisywanych pozycji na wykazie.
Pozdrawiam.
Przez kilka miesięcy było wszystko OK. Zużycie w systemie operatora zgadzało się idealnie ze wskazaniami routera. Jednak życie nie jest tak piękne. W minioną sobotę sprawdziłem rano przez wyjściem do roboty. Wszystko jest dobrze, zużycie na przyzwoitym poziomie. Wracam z roboty, od niechcenia zaglądam w "strefę klienta" i poderwało mnie na równe nogi. Tego dnia o godzinie powiedzmy 9:09 jak byk stoi prawie 14 GB zużycia. Poprzednia pozycja parę minut wcześniej kilkadziesiąt mega, a następna również ze 20 minut później też parę mega. Patrzę na wskazania routera, w ogóle nie zarejestrował takiego transferu, może kilkaset mega, zgodnie ze średnią. Mówię sobie "no to mam was cwaniaczki". Dzwonię na infolinię i pytam o moje aktualne zużycie limitu. Znowu to samo. Koleżka zawiesza rozmowę, po paru minutach odzywa się i potwierdza to, co już wiem. Pytam go kiedy konkretnie miał miejsce ten kolosalny transfer (w jakim przedziale czasowym). Tym razem dowiaduję się dla odmiany, że transfer zaczął się o tej 9:09 (godzina z wykazu), a kiedy się skończył to on już nie ma dostępu do takich danych (czyli odwrotnie niż poprzednim razem). Pytam dalej, co oznaczają pozycje obok, bo na logikę powinno być tak, że transfer rozpoczął się powiedzmy o godzinie 9:09 a zakończył o godzinie wskazanej w następnej pozycji na wykazie, czyli 20 minut później lub rozpoczął się o godzinie wskazanej przez poprzednią niż kwestionowana pozycję w wykazie, a o niej właśnie się zakończył. Konsultant "wyprowadził mnie z błędu". Oznajmił uczonym tonem, że każda pozycja w wykazie oznacza rozpoczęcie transmisji przez kolejne urządzenie w sieci, kolejny komputer lub telefon w sieci, a godzina zakończenia nie jest znana. Złożyłem reklamację i czekam. Mają 2 tygodnie na rozpatrzenie, a ja nie mam już limitu i mogę zapomnieć o internecie na święta, przecież nie dokupię dodatkowych pakietów, które mi proponują, po 10 zł za 512 MB.
Pytanie moje jest takie: czy ktoś się zetknął z podobną sytuacją? Może ktoś wie jaka jest zasada rozliczania transferu w LTE Orange o jak to się ma do opisywanych pozycji na wykazie.
Pozdrawiam.