Witam!
Najpierw krótkie naświetlenie sprawy. Mniej więcej w połowie zeszłego roku mój telefon zassał z sieci nowy rom do telefonu. Krótko mówiąc kosztowała mnie ta przyjemność troszkę ponad 1200zł (za same połączenie internetowe). Oczywiście reklamowałem fakturę, ale ponieważ nie mogłem udowodnić, że nie zrobiłem tego świadomie (mimo że nie używam od początku przygody z sieciami komórkowymi w Orange - 11 lat - dostępu do internetu przez sieć komórkową), Orange zaproponował mi włączenie na okres 10 miesięcy usługi Orange Free Premium (10x110 zł) - pomijając kwestię tego, że jest to mi potrzebne jak... (nieważne co), to ostatecznie muszę i tak całą prawie wartość faktury zapłacić (ponad 1100 zł). Niezadowolony z takiego rozwiązania zwróciłem się z prośbą o obniżenie tego kosmicznego abonamentu do choćby Orange Free 39 (czy jakoś tak) na wypadek gdyby znów telefon zawiódł. Po następnym miesiącu oczekiwania dostałem odpowiedź odmowną, więc po niedługim namyśle (czy sprzedać telefon na pokrycie rachunku itd), zadzwoniłem na infolinię i poinformowałem, że zgadzam się na warunki wyznaczone przez Orange. Specjalnie zapytałem się czy wymagana jest zgoda na papierze (bo tak sugerowało pierwsze pismo które otrzymałem z Orange) i usłyszałem, że nie, więc spokojnie czekałem co będzie dalej. Rozmowa ta odbyła się 10.08.2011. Czas sobie mijał a na moim koncie usługa się nie pojawiała, w końcu Orange przypomniało sobie o mnie 09.12.2011 i wysłało sms-a, że jeśli nie ureguluję zaległej faktury to wyłączą mi telefony (a mam 3 numery na koncie). Oczywiście zadzwoniłem zaraz na infolinię i przedstawiłem sprawę, usłyszałem że muszę pójść do BOKu i złożyć pismo wyjaśniające sytuację. Tak też 10.12.2011 zrobiłem myśląc, że sprawa się wyjaśni. Jakież było moje zdziwienie, kiedy 13.12.2011 Orange wyłączył mi wszystkie telefony - mogłem tylko odbierać połączenia. Pomijając już chorą praktykę wyłączania wszystkich telefonów posiadanych przez właściciela (podczas gdy zaległość jest tylko na 1 numerze), okazuje się, że operator ma 30 dni roboczych na rozpatrzenie każdej reklamacji. W trakcie wielu rozmów z mniej lub bardzie kompetentnymi pracownikami firmy (rozłączanych rozmów, nie trafiających do celu przekierowań rozmów, zgubionych emaili itd itp) dowiedziałem się, że moja zgoda na warunki nie została "wprowadzona do systemu" jeśli tak to można nazwać. I oczywiście moje pismo wyjaśniające z 10.12.2011 też zginęło (faks z BOK, mam potwierdzenie wysłania z pieczątką firmy), dopiero to samo pismo zeskanowane w domu i załączone do maila jakoś do Orange dotarło. Co nie zmienia faktu, że z winy Orange nadal miałem wszystkie 3 telefony wyłączone (cała rodzina bez możliwości kontaktu, musiałem kupić karty POP bo telefony są z simlockiem, doładowywać je i informować rodzinę/znajomych o tymczasowej zmianie numeru). Łącznie kosztowało mnie to następne 200-300 zł i masę nerwów, nie miałem też telefonów w święta. Na początku stycznia dostałem jeszcze dodatkowo informację, że nie zapłaciłem faktury za następny miesiąc (w którym miałem wyłączone telefony). Ciśnienie mi strzeliło i napisałem następną reklamację (tym razem wysłaną poleconym) w której poinformowałem, że faktury nie zapłacę i że jeśli nie włączą mi telefonów to potraktuję to jako zerwanie umowy. Magicznie kilka dni później telefony się włączyły (ok, może nie magicznie, minęło 30 dni roboczych które mieli na rozpatrzenie mojej reklamacji z grudnia 2011) a wkrótce potem dostałem pismo informujące mnie o rozpatrzeniu mojej reklamacji. W skrócie, faktura grudniowa została anulowana i zostałem poinformowany o włączeniu usługi Orange Free Premium na następne 10 miesięcy.
Minął następny miesiąc a usługa nie została nadal aktywowana (nie ma jej ani na następnej fakturze, ani w usługach aktywnych na moim koncie dostępnym przez www). Jednym słowem totalny burdel. Nie zamierzam się prosić o aktywowanie usługi, jeśli nie dodadzą mi jej do faktury to będę bardzo zadowolony - zastanawiam się tylko co będzie za 10 miesięcy, czy nawet za 3 jak sobie przypomną o jej włączeniu. W maju tego roku kończy mi się umowa z Orange na ten numer i zdecydowanie nie chcę z firmą już współpracować - po niemal 12 latach robią takie numery, że wstyd patrzeć. Ciekaw jestem co zrobią jak rozwiążę w maju umowę na usługi (oficjalny termin wygaśnięcia umowy), czy będą chcieli abym płacił za nieistniejący numer telefonu...
A ostatecznie moje pytanie brzmi: Czy działania Orange można potraktować jako zerwanie umowy o świadczenie usług? I czy dałoby się to obronić w sądzie gdyby sprawa tam trafiła?
Najpierw krótkie naświetlenie sprawy. Mniej więcej w połowie zeszłego roku mój telefon zassał z sieci nowy rom do telefonu. Krótko mówiąc kosztowała mnie ta przyjemność troszkę ponad 1200zł (za same połączenie internetowe). Oczywiście reklamowałem fakturę, ale ponieważ nie mogłem udowodnić, że nie zrobiłem tego świadomie (mimo że nie używam od początku przygody z sieciami komórkowymi w Orange - 11 lat - dostępu do internetu przez sieć komórkową), Orange zaproponował mi włączenie na okres 10 miesięcy usługi Orange Free Premium (10x110 zł) - pomijając kwestię tego, że jest to mi potrzebne jak... (nieważne co), to ostatecznie muszę i tak całą prawie wartość faktury zapłacić (ponad 1100 zł). Niezadowolony z takiego rozwiązania zwróciłem się z prośbą o obniżenie tego kosmicznego abonamentu do choćby Orange Free 39 (czy jakoś tak) na wypadek gdyby znów telefon zawiódł. Po następnym miesiącu oczekiwania dostałem odpowiedź odmowną, więc po niedługim namyśle (czy sprzedać telefon na pokrycie rachunku itd), zadzwoniłem na infolinię i poinformowałem, że zgadzam się na warunki wyznaczone przez Orange. Specjalnie zapytałem się czy wymagana jest zgoda na papierze (bo tak sugerowało pierwsze pismo które otrzymałem z Orange) i usłyszałem, że nie, więc spokojnie czekałem co będzie dalej. Rozmowa ta odbyła się 10.08.2011. Czas sobie mijał a na moim koncie usługa się nie pojawiała, w końcu Orange przypomniało sobie o mnie 09.12.2011 i wysłało sms-a, że jeśli nie ureguluję zaległej faktury to wyłączą mi telefony (a mam 3 numery na koncie). Oczywiście zadzwoniłem zaraz na infolinię i przedstawiłem sprawę, usłyszałem że muszę pójść do BOKu i złożyć pismo wyjaśniające sytuację. Tak też 10.12.2011 zrobiłem myśląc, że sprawa się wyjaśni. Jakież było moje zdziwienie, kiedy 13.12.2011 Orange wyłączył mi wszystkie telefony - mogłem tylko odbierać połączenia. Pomijając już chorą praktykę wyłączania wszystkich telefonów posiadanych przez właściciela (podczas gdy zaległość jest tylko na 1 numerze), okazuje się, że operator ma 30 dni roboczych na rozpatrzenie każdej reklamacji. W trakcie wielu rozmów z mniej lub bardzie kompetentnymi pracownikami firmy (rozłączanych rozmów, nie trafiających do celu przekierowań rozmów, zgubionych emaili itd itp) dowiedziałem się, że moja zgoda na warunki nie została "wprowadzona do systemu" jeśli tak to można nazwać. I oczywiście moje pismo wyjaśniające z 10.12.2011 też zginęło (faks z BOK, mam potwierdzenie wysłania z pieczątką firmy), dopiero to samo pismo zeskanowane w domu i załączone do maila jakoś do Orange dotarło. Co nie zmienia faktu, że z winy Orange nadal miałem wszystkie 3 telefony wyłączone (cała rodzina bez możliwości kontaktu, musiałem kupić karty POP bo telefony są z simlockiem, doładowywać je i informować rodzinę/znajomych o tymczasowej zmianie numeru). Łącznie kosztowało mnie to następne 200-300 zł i masę nerwów, nie miałem też telefonów w święta. Na początku stycznia dostałem jeszcze dodatkowo informację, że nie zapłaciłem faktury za następny miesiąc (w którym miałem wyłączone telefony). Ciśnienie mi strzeliło i napisałem następną reklamację (tym razem wysłaną poleconym) w której poinformowałem, że faktury nie zapłacę i że jeśli nie włączą mi telefonów to potraktuję to jako zerwanie umowy. Magicznie kilka dni później telefony się włączyły (ok, może nie magicznie, minęło 30 dni roboczych które mieli na rozpatrzenie mojej reklamacji z grudnia 2011) a wkrótce potem dostałem pismo informujące mnie o rozpatrzeniu mojej reklamacji. W skrócie, faktura grudniowa została anulowana i zostałem poinformowany o włączeniu usługi Orange Free Premium na następne 10 miesięcy.
Minął następny miesiąc a usługa nie została nadal aktywowana (nie ma jej ani na następnej fakturze, ani w usługach aktywnych na moim koncie dostępnym przez www). Jednym słowem totalny burdel. Nie zamierzam się prosić o aktywowanie usługi, jeśli nie dodadzą mi jej do faktury to będę bardzo zadowolony - zastanawiam się tylko co będzie za 10 miesięcy, czy nawet za 3 jak sobie przypomną o jej włączeniu. W maju tego roku kończy mi się umowa z Orange na ten numer i zdecydowanie nie chcę z firmą już współpracować - po niemal 12 latach robią takie numery, że wstyd patrzeć. Ciekaw jestem co zrobią jak rozwiążę w maju umowę na usługi (oficjalny termin wygaśnięcia umowy), czy będą chcieli abym płacił za nieistniejący numer telefonu...
A ostatecznie moje pytanie brzmi: Czy działania Orange można potraktować jako zerwanie umowy o świadczenie usług? I czy dałoby się to obronić w sądzie gdyby sprawa tam trafiła?