Wiem, że smartfon idealny nie istnieje. Mogę za to wybrać smartfon perfekcyjny dla siebie… i właśnie to zrobiłam. Odzyskałam dziecięcą radość z fotografowania i znalazłam świetne narzędzie do pracy.
Bez owijania w bawełnę: chodzi o Xiaomi 13 z aparatem Leica. To model łączący wysoką wydajność sztandarowego modelu z innowacyjnym aparatem w skromnej, zgrabnej obudowie. Dlaczego właśnie ten model? Oto 4 główne powody.
Xiaomi 13 jest już dość duży do wygodnego oglądania filmów, a zarazem dość mały, by nosić go w kieszeni lub torebce. Przyznam, że ostatnio przychylniej patrzę na smartfony z dużym ekranem. W czasie, gdy COVID-19 ograniczał moje wyjścia z domu, doceniłam możliwość wygodnego oglądania dokumentów i wykładów w różnych zakątkach mieszkania. Łącznie z kuchnią, bo Xiaomi 13 ma certyfikat IP68 i w razie potrzeby mogę go zwyczajnie umyć.
Xiaomi 13 mierzy 152,8 x 71,5 x 7,98 mm, a jego waga to 189 g. Ku mojemu zaskoczeniu, mieści się w moich torebkach. Wydaje mi się, że ten model balansuje na granicy – jeszcze jest poręczny, ale już można na nim zażywać rozrywki bez poczucia straty. Przy tym nie mam problemu z trzymaniem go jedną ręką, mimo że Xiaomi nie stara się zwęzić ani zaokrąglić bryły. Szczytem fikuśności jest tu szkło 2,5D na tyle telefonu.
Xiaomi 13 to już prawie szczyt rankingu komponentów i ogromny zapas mocy. Wysoką wydajność zapewnia oczywiście Snapdragon 8 Gen. 2, a więc najlepsze, co Qualcomm ma do zaoferowania. Do tego Xiaomi 13 ma pamięć operacyjną LPDDR5X wielkości 8 GB i 256 GB UFS 4.0 na dane.
Ekran Xiaomi 13 to techniczne cudeńko. Używając najnowszego Xiaomi patrzę na ekran E6 AMOLED o przekątnej 6,36 cala i rozdzielczości 2400 x 1080 px. Częstotliwość odświeżania może sięgnąć 120 Hz i oczywiście jest synchronizowana z układem graficznym dzięki wsparciu Adaptive Sync. Granie na tym ekranie to czysta przyjemność także dzięki doskonałemu próbkowaniu dotyku z częstotliwością 240 Hz.
Ekran ten pozwala mi cieszyć się też materiałami Dolby Vision, HDR10 i HDR10+, jest więc perfekcyjny do oglądania materiałów z różnych usług VoD – nawet tych najbardziej wymagających. Jasność ekranu w szczycie może dojść do 1900 nitów i mam do dyspozycji pełną paletę barw DCI-P3. Mogę też bez obaw obrabiać zdjęcia na tym ekranie i nie będzie żadnych niespodzianek po publikacji w sieci.
Lubię robić zdjęcia – jak większość użytkowników smartfonów. Tylko często mam ochotę poprawiać po telefonie. Bardzo zależy mi na realistycznych barwach, jeśli oczywiście robię zdjęcie w kolorze. Ważny jest dla mnie brak szumu, a do balansu bieli podchodzę niemal pedantycznie. Tym bardziej cieszy mnie możliwość robienia zdjęć w trybie Leica Authentic, w którym się szczerze zakochałam. Żeby nie było – czasem warto przełączyć się na Leica Vibrant. Robię to przy ładnej pogodzie i gdy robię zdjęcia roślin. Zmiana profilu kolorów jest zresztą bardzo łatwa. Wystarczą dwa dotknięcia ekranu i po sprawie.
Xiaomi obiecuje, że moje zdjęcia będą jak dzieła sztuki. Mam tu do dyspozycji bardzo interesujący aparat, opracowany z pomocą firmy Leica: Leica Vario-Summicron 1:1.8-2.2/15-75 ASPH. Pod tą nazwą kryje się system trzech aparatów, które wspólnie dają zakres odpowiadający ogniskowym od 15 do 75 mm (dodatkowo mamy zoom cyfrowy do 30x):
Zestaw uzupełnia przedni aparat 32 MPix z obiektywem f/2,0 i kątem widzenia 89,6°.
Sprzęt ten kontroluje wyrafinowane oprogramowanie z funkcjami, które są dostępne tylko tu. Ogromną pomocą jest stabilizacja obrazu HyperOIS, opracowana wspólnie z firmą Leica. Wykorzystuje ona „przerwę” między rejestrowaniem dwóch klatek, by skorygować położenie soczewek. Ten proces odbywa się nawet 7 razy na sekundę! I to widać, szczególnie na zdjęciach robionych w pośpiechu. Nawet gdy spodziewam się smug i braku ostrości, bo robię zdjęcie w ruchu, obraz wygląda idealnie.
Jeszcze jeden czynnik ma na to wpływ. Sztuczna inteligencja Xiaomi ProFocus śledzi i przechwytuje ruch. Mogę więc spokojnie fotografować sport i szybkie zwierzęta. Z drugiej strony mogę zostawić aparat na parapecie na godzinę lub dwie i rejestrować ślady zostawione przez gwiazdy albo fajerwerki w trybie długiej ekspozycji. Zdjęcie poniżej zrobiłam smartfonem zostawionym na parapecie, korzystając ze świetnej widoczności Urana (zostawił zielonkawą linię) i pełni Księżyca.
Jeśli chcę uchwycić nastrój, sięgam po czarno-białe filtry. To pierwsza rzecz, jakiej szukam w opcjach aplikacji aparatu. Tu trafiłam w dziesiątkę, bo Leica i Xiaomi przygotowali kilka ślicznych, wysublimowanych stylów fotografowania. Mój ulubiony nazywa się H-400. Zdjęcia nim zrobione przypominają mi moje pierwsze kroki w ciemni.
Poniższe zdjęcie zrobiłam z filtrem Leica BW HC, czyli z wysokim kontrastem. Różnice między filtrami są subtelne, ale ten pozwolił mi wyciągnąć więcej z owoców, które spędziły całą zimę na gałązce. Mimo że zdjęcie robiłam przy ostrym, porannym słońcu, doskonale widziałam różnice między filtrami na ekranie Xiaomi 13.
Oczywiście nie ograniczałam się do zdjęć czarno-białych – to by było marnowanie świetnej roboty, jaką zrobili inżynierowie Leica i Xiaomi.
Zachwycił mnie też wybór trybów portretowych. Aplikacja symuluje cztery rodzaje obiektywów, każdy z innymi efektami działania. Jest tu mój ulubiony wirujący bokeh, a także czarno-biały efekt obiektywu 35 mm – jednej z moich ulubionych ogniskowych. Nie zabrakło klasycznego 75 mm do portretów, który wykorzystuje pełnię mocy teleobiektywu. Kolekcję zamyka 90 mm soft-focus (nieostrość), którym można zrobić romantyczny, lekko zamglony portret każdemu modelowi i modelce.
W tym procesie pomaga Xiaomi ProFocus. Sztuczna inteligencja analizuje to, na co skierowałam aparat i wybiera najlepszy punkt do ustawienia ostrości. Na pierwszym planie będą więc twarze ludzi i oczy zwierząt… a razem z nimi można uchwycić emocje.
Xiaomi 13 to smartfon, który wyjątkowo dobrze spełnia moje wymagania. Uważam, że to świetny model dla osoby, która wymaga czegoś więcej od aparatu i potrzebuje wysokiej wydajności. Przy tym ma kapitalny rozmiar i jeszcze lepszy ekran. W podróży można go szybko doładować ładowarką 67 W (do 100% ładuje się w 38 minut), choć zwykle energii wystarcza na długie sesje fotograficzne. Nie dziwię się, że Steve McCurry zgodził się zostać ambasadorem Xiaomi, choć on pewnie wybrałby Xiaomi 13 Pro – model większy, wyposażony w calową matrycę aparatu głównego. Ja jednak wolę coś mniejszego.
Tekst powstał przy współpracy z Xiaomi Polska, ale zawiera prawdziwe opinie autorki.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne