Zacznijmy od początku. Sąd powołał się w swoim wyroku na treść art. 483 § 1 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym: "Można zastrzec w umowie, że naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego nastąpi przez zapłatę określonej sumy (kara umowna)". Skoro, jak uznał sąd, świadczenie abonenta ma charakter pieniężny (płaci przecież abonament w pieniądzu), to zgodnie z Kodeksem cywilnym zastrzeżenie kary umownej przez operatora na wypadek niewykonania takiego zobowiązania jest niedopuszczalne. I tu sąd ma oczywiście rację. Ale... Zapomniał o istnieniu art. 57 ust. 6 Prawa telekomunikacyjnego, który stanowi o tym, że: "w przypadku zawarcia umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych, w tym o zapewnienie przyłączenia do publicznej sieci telekomunikacyjnej, związanego z ulgą przyznaną abonentowi, wysokość roszczenia z tytułu jednostronnego rozwiązania umowy przez abonenta lub przez dostawcę usług z winy abonenta przed upływem terminu, na jaki umowa została zawarta, nie może przekroczyć wartości ulgi przyznanej abonentowi pomniejszonej o proporcjonalną jej wartość za okres od dnia zawarcia umowy do dnia jej rozwiązania. Roszczenie nie przysługuje w przypadku rozwiązania przez konsumenta umowy przed rozpoczęciem świadczenia usług, chyba że przedmiotem ulgi jest telekomunikacyjne urządzenie końcowe".
Wg mnie zatem sąd poszedł trochę "na skróty".
[ Dodano: 2013-12-28, 22:54 ]
Niepłacenie rachunków stanowi bowiem podstawę do jednostronnego rozwiązania umowy przez dostawcę usług z winy abonenta, co uprawnia go do żądania świadczenia pieniężnego obliczanego w sposób wskazany w powołanym przepisie. Inną kwestią pozostaje natomiast rzetelność ustalania ulgi udzielanej przez operatora. Wystarczy w cenniku napisać, że koszt aktywacji numeru to przykładowo 1000 złotych, jedynie "promocyjnie" obniżony do np. 50 złotych i już się robi ulga w kwocie 950 złotych. Analogicznie rzecz się ma z cenami niektórych telefonów, nieprzystającymi w żaden sposób do ich rynkowej wartości. Na takie praktyki powinien zwrócić szczególną uwagę UOKiK. Podsumowując: nie ma się z czego cieszyć, bo nie wierzę w utrzymanie się tego orzeczenia w instancji odwoławczej.