Z racji ograniczonego budżetu moje hobby nie może się rozwijać tak, jakbym chciał (zresztą to "telefoniczne" również), ale mam kilka ciekawych wg. mnie zegarków.
Tak, mam nakręcanego ruskiego Oriona, który działa. Mam też "Vostok Amphibian" - automat, ale zarazem nakręcany - ten niestety zepsuty, naprawa wciąż w planach.
Jest Lorus, cały stalowy, co najważniejsze AUTOMAT (bez nakręcania), mechanizm Seiko, bardzo dokładny, efektowny.
Jest też chronograf Swatch - stalowy z pięknie niebieską tarczą. Wygląda (prawie) jak nowy, choć kupiłem go w Londynie (dlatego mam do niego szczególny sentyment, tak jak do tego miasta) w lipcu 2001.
Mam jeden zegarek Festina (kwadratowy, z małymi tarczkami pokazującymi datę, dzień tygodnia i porę dnia).
Mam też kilka różnych bardziej popularnych modeli, tzn. kwarcowych: jeden Timex i kilka Casio, ale wśród nich G-shock, wave-ceptor (czyli sterowany rsdiowo - to naprawdę działa) i prostszy, dość tani model łączący wskazówki z wyświetlaczem (szczególnie wygodny w codziennym użyciu, w sumie bardzo go lubię).
Było też trochę?/sporo? nietrafionych, które mnie czymś zachwyciły, cenę miały przystępną, ale szybko się zepsuły lub nie lubiłem ich na tyle, żeby zakładać im nową baterię. Leżą gdzieś, za jakiś czas może do któregoś wrócę.
Generalnie chciałbym mieć więcej mechanicznych, szczególnie automatów (czyli nakręcanych ruchem ręki), ale te są najtrudniejsze do zdobycia (tzw. kasa).
Plus żona ma kilka dość ciekawych zegarków ode mnie. Także je lubi, ale woli kwarcowe, bez nakręcania i "całej tej zabawy", więc siłą rzeczy są mniej ciekawe dla zainteresowanych tematem.
Do przestawienia dwa razy w roku jest też kilka zegarów w różnych pomieszczeniach mieszkania. Głównie dlatego określiłem się jako wróg zmiany czasu, która zresztą do niczego nikomu nie jest obecnie potrzebna.