Naukowcy wiedzą, jak udoskonalić „mikrofalówkę” do sztucznego słońca
Fuzja jądrowa może rozwiązać największe problemy naszego świata. Łączące się ze sobą atomy uwalniają masę czystej energii, która sprawiłaby, że paliwa kopalne staną się zbędne, a nawet OZE przestanie mieć rację bytu. Jest tylko jeden problem: to nie działa.

A przynajmniej nie działa tak, jakbyśmy tego chcieli. Oczywiście, potrafimy łączyć ze sobą atomy. I owszem: powstaje wtedy masa energii. Problem w tym, że zasilanie tego procesu zużywa jej znacznie więcej, niż produkuje. Tym samym mamy ujemny bilans energetyczny, co sprawia, że jak na razie wszystkie reaktory fuzyjne mogą służyć jedynie do badań naukowych, a nie do zasilania świata.
Jak działa tokamak
Dlatego też naukowcy opracowują różne rodzaje takich reaktorów, licząc, że któraś z metod przyniesie w końcu upragniony rezultat pod postacią czystej energii. Jednym z nich jest tokamak, który kształtem przypomina pączka z dziurką. Jeśli zaś chodzi o zasadę działania, to przypomina nieco mikrofalówkę.



W dużym skrócie generuje on fale elektromagnetyczne, które podgrzewają plazmę uwięzioną w polu elektromagnetycznym, a dzięki tej energii zachodzi w nim fuzja jądrowa. W efekcie mamy… duże straty energetyczne, ponieważ ta mikrofalówka więcej energii traci, niż zyskuje.
Zmniejszenie strat w tokamaku
Skoro podstawy mamy omówione, to możemy przejść do sedna. Otóż część ze strat energii wynika z tego, że nie wszystkie powstaje w tokamaku fale elektromagnetyczne podgrzewają plazmę. Mimo to ich powstawanie wiąże się wysokimi stratami energetycznymi. Naukowcy z Princeton Plasma Physics Laboratory odkryli, że jeśli ekran elektromagnetyczny mający blokować promieniowanie zostanie pochylony pod kątem 5° względem emitera, to ten przestanie emitować zbędne fale.
Tym samym efektywność podgrzewania plazmy zauważalnie wzrośnie. Wciąż jednak nie oznacza to, że cały proces będzie energetycznie dodatni. Jest to jednak kolejny krok w dobrym kierunku.