Intel pozbywa się działu robotyki. Nowy CEO ma inną wizję
Konserwatywne podejście może pomóc wrócić na szczyt lub całkowicie pogrzebać firmę. Najnowsze decyzje budzą jednak wątpliwości ekspertów.

Intel ogłosił dzisiaj wydzielenie swojego działu robotyki RealSense, który od teraz będzie działać niezależnie. Mowa o specjalistach w tworzeniu kamer i sensorów. Decyzja ta wpisuje się w strategię nowego dyrektora generalnego, Lip-Bu Tana, mającą na celu uproszczenie struktury firmy i skoncentrowanie się na kluczowym obszarze działalności, jakim jest produkcja CPU i GPU.
Elon Musk wyraźnie stawia na roboty, a Intel się z nich wycofuje
Decyzja o pozbyciu się tej części biznesu może jednak budzić kontrowersje w kontekście rosnącego zainteresowania humanoidalnymi robotami. Analitycy z Morgan Stanley szacują, że wartość globalnego rynku tego typu maszyn sięgnie 5 bilionów dolarów do 2050 roku.



Elon Musk wielokrotnie zapowiadał, że Tesla planuje przekształcić się z producenta samochodów w lidera w dziedzinie robotyki. Dla porównania, Intel wybiera wąską specjalizację (gdzie na dodatek zmaga się z problemami), porzucając potencjalnie lukratywny obszar.
Roboty wydają się naturalnym następstwem, zwłaszcza patrząc na szybki rozwój sztucznej inteligencji. Pat Gelsinger, poprzedni CEO w Intelu, niejednokrotnie ubolewał, że firma zbyt późno wprowadziła na rynek produkty do pracy z AI, co uniemożliwiło rywalizację z NVIDIĄ.
Warto również przypomnieć, że Lip-Bu Tana cały czas kontynuuje zwolnienia i rozważa zamknięcie jednej z fabryk z Izraelu. Chociaż to daje tymczasowe oszczędności, to z czasem może jeszcze bardziej zmniejszyć konkurencyjność rozwiązań Niebieskich na rynku procesorów konsumenckich i serwerowych, kart graficznych oraz produkcji półprzewodników.
Nieoficjalne doniesienia wskazują, że Intel może zepchnąć litografię 18A na dalszy plan - przynajmniej dla klientów zewnętrznych. Początkowo planowano, że technologia ta pozwoli konkurować z TSMC. Obecnie jednak firma zamierza skupić się na nowszym procesie produkcji 14A. Jedynie czas pokaże czy wybory aktualnego dyrektora generalnego były słuszne.