DAJ CYNK

5 aplikacji na Androida, które nie powinny ci umknąć w tym tygodniu - część 2

Lech Okoń

Aplikacje

Google Play to prawdziwa kopalnia skarbów, jednak znalezienie przydatnych aplikacji czy dobrze wykonanych gier bywa trudne. Stąd pomysł, by podzielić się z Wami naszymi znaleziskami - liczymy też na Wasze pomysły.

Transkrypcja na żywo – bo liczy się komunikacja

Cena: 0 zł - pobierz z Google Play

Transkrypcja na żywo to nowa usługa Google’a mająca na celu ułatwienie komunikacji przede wszystkim osobom niesłyszącym i niedosłyszącym. Aplikacja obsługuje ponad 70 języków, z możliwością szybkiego przełączania się między dwoma z nich. Jak to działa? Program w czasie rzeczywistym przetwarza wypowiedziane kwestie na w czytelny sposób zaprezentowany tekst na ekranie. Tylko tyle i aż tyle, bo robi to zaskakująco skutecznie.

Interfejs programu jest banalnie prosty, choć już w ustawieniach konfiguracyjnych znajdziemy szereg przydatnych funkcji jak sygnalizowanie wibracją, gdy rozmówca po przerwie znów zacznie mówić, wybór motywu i wielkości czcionki czy filtr wulgaryzmów. Kluczowym udogodnieniem jest możliwość wprowadzania odpowiedzi na ekranie za pomocą klawiatury ekranowej, co umożliwia nie tylko nasłuchiwanie, ale i czynny udział w rozmowie. Trochę dziwić może natomiast brak możliwości skopiowania uzyskanej transkrypcji, jednak intencją twórców nie było tworzenie stenogramów, tylko ułatwienie komunikacji.


Wzorowo – wszystkie wzory maturalne zawsze pod ręką

Cena: 0 zł - pobierz z Google Play

Dla niektórych to już tylko wspomnienie, dla innych codzienność – wzory matematyczne, fizyczne, chemiczne… wszystkie te ciągi znaków i liczb, których trzeba nauczyć się na pamięć. Skomplikowanym wzorom, których pamięć nie chciała ogarnąć rękawicę rzucili dwaj mieszkańcy Krakowa – uczeń technikum i student informatyki. 

Efektem ich pracy i pasji jest aplikacja Wzorowo, której zadaniem jest zgromadzenie całej tej niewdzięcznej wiedzy tajemnej. I trzeba przyznać, że choć program jest we wczesnej fazie rozwoju, już teraz przyciąga uwagę swoją czytelnością i logiką. Te najbardziej potrzebne (lub męczące) wzory możemy dodać do ulubionych, a już wkrótce na listę trafią kolejne dziedziny: geografia, elektronika i mechanika.

Rozrastać ma się też baza wzorów matematycznych czy fizycznych, którym póki co jeszcze trochę brakuje do kompletności. Już teraz jednak zachęcamy do zapoznania się z darmowym programem – w końcu nic tak nie zachęci młodych twórców do dalszej pracy, jak kolejne pobrania aplikacji ze sklepu.


Stardew Valley – konsolowa legenda w końcu na Androida

Cena: 37,99 zł - pobierz z Google Play

Chucklefish w końcu zlitował się i przeniósł swoją legendarną już wariację na temat Harvest Moona na urządzenia mobilne. Gra od dłuższego czasu była dostępna jako tytuł przenośny w wersji na Nintendo Switch, a po blisko 3 latach od rynkowej premiery trafiła na iOS. Nieco ponad miesiąc temu natomiast można było zapisać się na wczesny dostęp do gry w wersji dla Androida i… wreszcie tytuł jest dostępny.

Ale o co chodzi? Do czynienia mamy z grą RPG o ponad 50 godzinach wymaganego czasu gry – rzadkość w świecie gier mobilnych. Fabuła jest głównie rolnicza – przywracamy farmę do życia, choć z czasem nasze zadania stają się bardziej rozbudowane, a wizyty w mieście i kontakty ze społecznością, są nie tyle dodatkiem, co kluczowym elementem fabuły.

Tytuł przynosi ogromną porcję satysfakcji, a w przeciwieństwie do zdecydowanej większości gier z wątkiem ekonomicznym nie przywitają nas w nim żadne mikropłatności. Płacimy raz i znikamy z telefonem na długie godziny.


Memoria – gdy standardowa galeria nie wystarcza

Cena: 0 zł - pobierz z Google Play Wersja pro: 7,39 zł - pobierz z Google Play

Umówmy się, systemowa galeria, a już szczególnie Zdjęcia Google’a to niekoniecznie szczyt ergonomii. Z drugiej strony, nie jest to coś, za czego alternatywę skłonny byłem zapłacić. Memoria to nie efekt poszukiwań, lecz bardziej aplikacja znalazła mnie. Zaczyna się prosto – trzy zakładki: moje zdjęcia, moje albumy i moje ulubione. Całe menu jest w języku polskim, nie zabrakło skarbca na zdjęcia i filmy, które chcemy zachować dla siebie, jest kosz, który chroni nas przed pochopnymi decyzjami, szybkie dodawanie do ulubionych czy sortowanie według nazwy, ścieżki, rozmiaru lub daty – możliwe do włączenia globalnie lub dla danej galerii. 

Z ciekawostek, da się nawet wymusić działanie automatycznego obrotu obrazu, gdy ten jest w ustawieniach telefonu wyłączony. Mało tego, każdy element interfejsu może mieć wybrany przez nas kolor, a w menu ustawień da się nawet wkleić własną tapetę. W połączeniu z kilkoma gotowymi tematami kolorystycznymi (w tym specjalny dla ekranów AMOLED) dostajemy prawdziwy raj dla miłośników personalizacji.

Darmowa wersja, jak się okazało, nie ma znacznej części zaawansowanych ustawień, a do tego wyświetla reklamy i już miałem kasować program… gdy zauważyłem ikonę Google Cast w rogu zdjęcia. Ok, jeśli to zadziała, to kupuję. I rzeczywiście, wyświetlanie zdjęć na telewizorze nigdy nie było tak proste. Może brakuje w tym trybie powiększania fotek, ale fakt, że bez szukania aplikacji, prosto z galerii wysyłam obraz na Chromecasta, telewizor sam włącza się i gotowe - to dla mnie bomba. Bez przycięć odtwarzane są też tą metodą filmy nagrane telefonem.


Czyj to numer - wreszcie koniec telefonów od telemarketerów

Cena: 0 zł - pobierz z Google Play

Choćbyśmy nigdzie nie wyrazili zgody na kontakty marketingowe, oni i tak skądś mają nasz numer i uparcie próbują nam wcisnąć coś, czego zupełnie nie potrzebujemy. Czasem to numer stacjonarny, innym razem niepozorny, "niby prywatny" numer komórkowy. Odbieramy nie sprawdzając kto dzwoni i potem już mają pewność, że numer jest w użyciu, a po drugiej stronie słuchawki mają potencjalnego klienta. Nawet jak zablokujemy jedno biuro, nasz numer jest już w obiegu i oferta garnków szybko zmienia się w jakieś badania okresowe czy oferty banków.

Mam zwyczaj sprawdzania w Internecie nieodebranych numerów połączeń, zanim na nie oddzwonię. Gdy jestem przy komputerze, czasem nawet sprawdzam numer jeszcze przed jego odebraniem. Ale jakbym się nie starał, co jakiś czas wpadam w sidła telemarketera. Dobrze jeśli reaguje on na grzeczną odmowę, ale i zdarzają się pijawki żerujące na uprzejmości ofiary, które zabierają nasz czas i... dobre samopoczucie.

Po serii serwisów, które gromadzą opinie na temat numerów, przyszła pora na coś mocniejszego. Aplikacja Czyj to numer ostrzega przed telemarketerem zanim odbierzemy połączenie! Program dostępny jest zarówno wersji dla Androida, jak i na iOS, jest bezpłatny, ma stale aktualizowaną bazę numerów (możemy sami je zgłaszać) i nie gromadzi przy tym informacji na temat naszych połączeń czy lokalizacji, nie trzeba się nawet logować. Ot niewielka nakładka, która działając w tle chroni nasze nerwy. 

Zrobiliśmy apkę za darmo, nic na niej nie zarabiamy (jeszcze nawet płacimy za serwery), niczego też w zamian nie chcemy - jeżeli masz ochotę się nam odwdzięczyć to poleć apkę znajomym - im nas jest więcej tym baza numerów aplikacji jest dokładniejsza, a to oznacza mniej nieznanych i niepotrzebnych telefonów

- informują twórcy polskiej aplikacji


Zobacz: 5 aplikacji na Androida, które nie powinny ci umknąć w tym tygodniu - część 1
Zobacz: Google Play: za darmo aplikacje i gry o wartości 224 zł


Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: AndroidPIT, Google Play, wł

Źródło tekstu: wł