DAJ CYNK

Test telefonu Huawei P20

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Testy sprzętu

Szósty rok z rzędu testuję flagowego Huaweia z serii P. Co roku nowy model potrafi mnie zaskoczyć czymś nowym. Co ciekawego znalazłem w modelu P20?



To już szósty rok z rzędu kiedy w moje ręce trafia flagowiec Huaweia z serii P. Tym razem w trochę innej pozycji. Do tej pory co roku byłem w mniejszości, stawiając te smartfony wyżej od konkurencji. Huaweie co prawda przegrywały wydajnością, dźwiękiem, momentami ekranem, ale broniły się aparatem i szeroko pojętym "user experience". W tym roku już nie jestem po stronie hipsterów. Cały świat od momentu premiery zachwyca się serią P20. Czy podzielam ich entuzjazm i Huawei P20 jest równie dobry co P20 Pro i tak dobry jak się o nim mówi? Sprawdźmy to.

Zestaw i specyfikacja



Białe, w tym roku klasycznie otwierane pudełko kryje w sobie smartfon, kabel USB, ładowarkę sieciową, kluczyk do otwarcia gniazda kart, słuchawki z wtyczką USB typu C i przejściówkę z portu USB typu C na gniazdo Jack 3,5mm. Do tego oczywiście standardowy pakiet instrukcji. Zestaw standardowy i jak zwykle - nie obrazilibyśmy się za obecność prostego pokrowca lub ściereczki do wycierania błyszczącej obudowy.



Specyfikacja:

  • obudowa o wymiarach 149,1 x 79,8 x 7,7 mm i masie 165 gramów - aluminiowa ramka, szkło na przednim i tylnym panelu, testowany egzemplarz był w kolorze Pink Gold
  • ekran LPTS o przekątnej 5,8 cala i rozdzielczości 1080 x 2240 pikseli, z wcięciem w górnej części,
  • układ Kirin 970 z 8-rdzeniowym procesorem taktowanym zegarem 2,4 GHz, układ graficzny Mali-G72 MP12,
  • 4 GB pamięci RAM, 128 GB pamięci wbudowanej, brak gniazda na karty pamięci,
  • łączność LTE, NFC, Bluetooth 4.2, GPS, GLONASS, GALILEO, port USB typu C (3.1), czytnik linii papilarnych umieszczony pod ekranem,
  • podwójny aparat - 12 Mpix (f/1.8, 27mm, 1/2.3", 1.55?m, OIS) + 20 Mpix (f/1.6, 27mm), optyka Leica, 2-krotny bezstratny zoom, hybrydowy autofocus (laser+detekcja fazy), dwukolorowa dioda doświetlająca; nagrywanie filmów w rozdzielczości: 2160p@30fps, 1080p@30/60fps, 720p@960fps; przedni aparat o rozdzielczości 24 MPix (F/2.0),
  • Android 8.1 z nakładką Emotion UI,
  • litowo-polimerowy akumulator o pojemności 3400 mAh.



<-P> Wygląd i obudowa + porównanie z P10

Cały mobilny świat zachwyca się wyglądam serii P20, a ja po raz pierwszy od pięciu lat stoję po przeciwnej stronie. Osoby czytające test P20 Lite wiedzą, że nazwałem go ogrem, bo jak Shrek ma warstwy. Na całe szczęście Lite był czarnym ogrem, na którym warstwy nie rzucały się zbyt mocno w oczy. Nawet w dzień. W przypadku "dużego" P20 już tak dobrze to nie wygląda. To zupełne przeciwieństwo tego, co prezentowały modele P9 i P10. Tam mieliśmy do czynienia z jedną bryłą aluminium, z której wykonany był korpus i tylny panel. Tutaj mamy metalowy korpus, przedzielony od tafli szkła warstwą plastiku. Z obu stron. Nikt nie przekona mnie, że to krok do przodu w stosunku do poprzednich lat. Na domiar złego poszczególne warstwy rzucają się mocno w oczy w jasnych wersjach kolorystycznych. Moja była różowa, co dodatkowo potęgowało efekt. Co prawda ten odcień różu jest naprawdę ładny i dobrze się prezentuje. O wiele gorzej wygląda tutaj korpus w kolorze "błyszczącego srebra iPhone'a X', co strasznie kontrastuje z czarnym przednim panelem.

Uff...musiałem to z siebie wyrzucić. Teraz patrząc bardziej obiektywnie. Obudowa, jak brzydka by nie była, jest bardzo dobrze wykonana. Metal na korpusie jest gruby, poszczególne warstwy bardzo dobrze do siebie pasują i nie znajdziemy tu żadnych ponadprogramowych szczelin. Nie można mieć zaufania do szkła na tylnym panelu. Nie tylko łatwo je potłuc, co miałem już okazję w przypadku serii P20 zobaczyć, ale również bardzo łato się rysuje. Folia lub pokrowiec są tutaj pozycją obowiązkową.

Rozmieszczenie elementów nie jest żadnym zaskoczeniem.



Na prawym boku znajdziemy przycisk blokady i przyciski regulacji głośności. Przycisk blokady ma gładką powierzchnię. A szkoda, bo chropowaty w modelach P10 był dużo lepszym rozwiązaniem.



Na lewym boku znajdziemy gniazdo kart SIM, a na dolnej krawędzi port USB typu C wraz z głośnikiem zewnętrznym. No i oczywiście wspomnienie gniazda Jack 3,5 mm, którego zabrakło.

Z tyłu, obok logo producenta i firmy Leica mamy podwójny, wystający aparat, podwójną diodę doświetlającą i czujniki autofocusu. Z przodu z kolei czytnik linii papilarnych pod ekranem, a w jego górnej części wcięcie z umieszczonym po środku niewielki głośnikiem rozmów, malutką diodą doświetlającą, przednim aparatem oraz czujnikami oświetlenia i zbliżeniowym. Czy wystający aparat w jakiś sposób przeszkadza na co dzień? W zasadzie poza tym, że smartfon krzywo układał się do zdjęć nie widzę żadnych wad tego rozwiązania. Nie zauważyłem też żeby wystający element wykazywał tendencje do rysowania się.

A tak wygląda Huawei P20 na tle ubiegłorocznego modelu P10:



<-P> Wyświetlacz i interfejs



Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić po wyjęciu Huweia P20 z pudełka jest zdjęcie folii z ekranu. Efekt? Porównywalny z umyciem okien po zimie. Robi się jasno i przejrzyście. Poprawia się jasność ekranu, nasycenie kolorów i czytelność. A przy okazji powierzchnia staje się dużo mniej podatna na pokrywanie się odciskami palców.

Sam ekran jest naprawdę dobrej jakości. Nie ma tu mowy o żadnej pikselozie, obraz ma ładnie nasycone barwy, jest jasny i czytelny praktycznie w każdych warunkach. Co prawda nie każdemu może pasować dosyć zimna kolorystyka. Dla mnie to zalety, a pozostałe osoby zawsze mogą to zmienić z poziomu Ustawień.



Wcięcie... od kilku miesięcy naczelny obiekt hejtów w świecie smartfonów. Oczywiście kwestia gustu, ale na co dzień ten element nie tylko w niczym nie przeszkadza, ale też można go zwyczajnie nie zauważać. Na Huaweia P20 przesiadłem się z Mate'a 10 Pro, a następnie Samsunga Galaxy A6+ i kompletnie nie zauważyłem przejścia z ekranu bez wcięcia, na ten z wcięciem i z powrotem. Oczywiście wcięcie można w Ustawieniach wygasić.

Zmiany w interfejsie Emotion UI początkowo były bardzo kosmetyczne. Najwięcej z nich znajdziemy w Ustawieniach, który jest teraz bardzo mało. Przynajmniej na pierwszym poziomie Menu. Na tyle, że prawie wszystkie mieszczą się na jednym ekranie. Więcej szczegółów znajdziemy na kolejnych poziomach. To duże ułatwienie dla osób, które nie są biegłe w obsłudze smartfonu, ale w zamian trzeba się sporo naklikać.



Bardzo dużą zmianę wizualną przyniosła aktualizacja, która pojawiła się w zasadzie pod sam koniec testów. Wprowadziła dużo bardzo miłych dla oka animacji. Przejścia między oknami, minimalizowanie aplikacji, zamykanie kart w przeglądarce... Wszystko jest teraz okraszone bardzo efektownymi i płynnymi przejściami. Nie ma już tak, że okno zwyczajnie znika, widzimy jak przesuwa się np. w bok ekranu żeby tam zniknąć. Wszystko to wygląda bardzo ładnie, ale nie chciałbym zobaczyć jak takie animacje "próbują" działać na smartfonie z niższej półki.

Delikatnie muszę ponarzekać na motywy. Fakt, jest ich nadal dużo i w przeciwieństwie do Samsunga są darmowe, ale już od mniej więcej dwóch lat są to cały czas te same motywy. Dla mnie, jako osoby używającej sporo smartfonów Huaweia, dostępne tematy zdążyły się już mocno opatrzeć. Zdecydowanie przydałoby się poszerzenie bazy o nowe motywy.

<-P> Łączność



Od strony czysto telefonicznej nie można P20 kompletnie nic zarzucić. Sama aplikacja Telefonu przeszła jedynie kosmetyczne zmiany w stosunku do poprzednich edycji Emotion UI i nadal oferuje intuicyjny podział na dialer z listą połączeń, listę kontaktów i Ulubione, czyli najczęściej używane kontakty. Z każdej z zakładek możemy w prosty sposób zablokować dany numer lub kontakt, a do dyspozycji mamy również kilka dodatkowych, konfigurowalnych filtrów. Jakość prowadzonych rozmów stoi na bardzo wysokim poziomie - 9/10, a nawet i 9 z małym plusem. Sprzyja temu silny i stabilny zasięg sieci komórkowej.



Wiadomości to niestety mordęga z klawiaturą Swift Key. O ile jeszcze podczas testów P20 Lite korzystałem z niej cały czas, tak po szybkiej przesiadce na P20 po kilku dniach wróciłem do Gboarda. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie kwestia przyzwyczajenia. Wiele osób chwali Swift Key-a i nie można klawiaturze wiele zarzucić. Jest bardzo konfigurowalna, ma sporo motywów oraz oferuje ciekawą funkcje w postaci mapy cieplnej klawiszy, która pokazuje z jaką precyzją trafiamy w poszczególne przyciski. Autokorekta działa sprawnie, ale potrzebuje co najmniej kilku dni na do nauczenia się naszych nawyków. U mnie to zazwyczaj kwestia tygodnia. Gboard radzi sobie z tym nieco sprawniej.



Dostępne typy łączności to jeden wielki pozytyw. Parowanie i wymiana informacji z innymi urządzeniami przez Bluetooth lub NFC, Internet po Wi-Fi lub sieci komórkowej, tworzenie hot-spotu, nawigacja i szybkie wyszukiwanie pozycji, błyskawiczne odblokowanie ekranu odciskiem palca... wszystko to działa i ani razu nie miałem najmniejszych problemów z korzystaniem z tych funkcji.

<-P> Wydajność i kultura pracy



Huawei P20 oferuje ten sam układ co P20 Pro i ubiegłoroczny Mate 10 Pro. Nie można mu zupełnie nic zarzucić w kwestii wydajności. Film w rozdzielczości 4K, praca wielozadaniowa, przeglądarka z kilkunastoma otwartymi kartami, wymagające gry i animacje systemowe, edycja zdjęć i filmów - podczas codziennego użytkowania nie jest łatwo wyprowadzić P20 z równowagi i doprowadzić go do zacinania się. Trzeba naprawdę postarać się, np. przeskakując pomiędzy wymagającymi aplikacjami.

Tylko raz udało mi się skutecznie zamęczyć P20 i niestety nie wyszedłem na tym dobrze. Korzystałem ze smartfonu podczas premiery innego smartfonu. Ciągłe serie zdjęć, ciągła konwersacja za pomocą dwóch komunikatorów, przesyłanie dużych ilości danych + praca jako hot-spot i po ok 3 godzinach pracy pod maksymalnym obciążeniem i przy ogromnym upale, P20 odmówił posłuszeństwa. Miał problemy z łączeniem się z Internetem, otwarciem map i gdyby nie to, że miałem ze sobą drugi smartfon (szczęśliwie Huaweia P10), to miałbym duże problemy z powrotem do domu (Uber, bilety, nawigacja...). Co prawda po ok 30 minutach wszystko wróciło do normy i sytuacja więcej się już nie powtórzyła.

Benchmarki pokazują, że Kirin 970 ustępuje konstrukcjom konkurencji, szczególnie Snapdragonowi 835. Podobnie jak w poprzednich lata, flagowiec z serii P zdecydowanie nie jest smartfonem dla miłośników cyferek.



<-P> Muzyka



Nie pierwszy raz próbowałem przekonać się do smartfonu pozbawionego Jacka 3,5mm i po raz kolejny ten pomysł bardzo szybko upadł. Korzystanie z przejściówki nie jest na co dzień żadną przeszkodą. Trzymam ją podpiętą na stałe do słuchawek i w zasadzie jej nie zauważam. Ale już kiedy dopadła mnie chęć słuchania muzyki i jednocześnie pilna potrzeba naładowania smartfonu - zaczęły się schody. Tak - są słuchawki bezprzewodowe. Tak - posiadam słuchawki bezprzewodowe. Tak - wolę słuchawki na kablu. Dlatego też brak standardowego gniazda słuchawkowego pozostaje wadą.



Przejdźmy teraz do dźwięku, bo tego po niezbyt urodziwym na tym polu P20 Lite bałem się najbardziej. Na szczęście niesłusznie. Huawei P20 z odtwarzaniem muzyki radzi sobie bardzo dobrze. Jak na Huaweia. Do poziomu LG G7, V30 lub Samsunga Galaxy S9+ cały czas wyraźnie brakuje. Ale dźwięk jest głośny i naprawdę dobrej jakości. Delikatnie może brakować tonów niskich i miłośnicy mięsistego, głębokiego basu będą musieli zaopatrzyć się w odpowiednio ciepło grające słuchawki. Reszta jest bez zastrzeżeń. Przyjemny środek, miłe dla ucha tony niskie. Zdecydowanie miłośnicy większości gatunków muzycznych znajdą tu coś dla siebie. Duży plus należy się też za bardzo rozbudowany equalizer wraz z ustawieniami dźwięku Dolby Atmos. To pozwala ładnie dopasować dźwięk do własnych preferencji.



Głośnik zewnętrzny mamy jeden i kompletnie nie rozumiem umieszczania na dolnej krawędzi podwójnego "grilla" sugerującego obecność głośników stereo. Nie zadowoli on audiofilów, miłośnicy autobusowych dyskotek też mogą być zawiedzeni. Dźwięk w zupełności wystarcza do odtworzenia dzwonka lub budzika i na tym powinniśmy poprzestać.

<-P> Aparat



Przez trzy ostatnie lata po zakończeniu testów flagowca z serii P dochodzę do wniosku, że zdjęcia jak na smartfon są genialne i ciężko o coś lepszego. Mija rok, przyjeżdża kolejny model i bije ubiegłoroczny model na głowę. Ale po kolei.

Tradycyjnie na początek popatrzmy w aplikację, która doczekała się liftingu. Teraz najważniejsze tryby znajdziemy na przesuwanej belce w dolnej części okna. Dzięki temu łatwo przejdziemy z automatu na tryb ręczny lub zdjęć nocnych. Cała aplikacja nadal jest bardzo intuicyjna i prosta w obsłudze. Brakuje mi tu jednak możliwości włączenia lub wyłączenia sztucznej inteligencji z poziomu głównego okna aplikacji, jak ma to miejsce w LG G7. Tu stosowną opcję znajdziemy dopiero po wejściu w Ustawienia.



To właśnie wspomniana AI stanowi o głównej sile aparatu. Sztuczna inteligencja automatycznie dopasowuje scenerie do fotografowanego kadru i odpowiednio podbija kontrast lub nasycenie wybranych barw. Nie zawsze działa to idealnie, bo wybierana jest tylko jedna sceneria i jeśli np. mamy w kadrze zieloną łąkę i błękit nieba, to AI skupi się albo na łące, albo na niebie.

W kwestii jakości zdjęć to właśnie AI potrafi być największym problemem. Skupiając się na jednym, najważniejszym wg niej elemencie często po macoszemu traktuje inne, co prowadzi do brzydkich rozmyć i nieostrych elementów. Jeśli chodzi o pozostałe aspekty zdjęć , to zwykły szary człowiek nigdy nie powie, że te zdjęcia wykonał smartfon. Mamy tu bardzo ostre kadry, z mocno nasyconymi kolorami, wysokim kontrastem i przede wszystkim jasnym obrazem. Autofocus działa bardzo sprawnie, zarówno z bliskiej odległości, jak i przy szerszych kadrach lub zbliżeniach przy użyciu zoomu optycznego. Oczywiście o bezstratnym, 2-krotnym zoomie optycznym też nie można tutaj zapominać.



Osobny fragment należy się trybowi nocnemu. W końcu możliwe jest wykonywanie zdjęć nocnych z dłuższym czasem naświetlania bez użycia statywu. To prawdziwa rewolucja w dziedzinie mobilnej fotografii. Przy zdjęciach robionych z ręki czas naświetlania to zazwyczaj 4-5 sekund i tyle w zupełności wystarcza do wykonania dobrego, ostrego zdjęcia. Jeśli jednak użyjemy statywu, co smartfon zaskakująco idealnie rozpoznaje sam bez naszej ingerencji, to czas naświetlania automatycznie zwiększa się nawet do 30 sekund. Co prawda w bezpośrednim porównaniu z Huaweiem P10 , P20 dużo mocniej akcentuje rozbłyski np. latarni tworząc sporą poświatę wokół nich, ale jednocześnie rejestruje dużo więcej szczegółów, które są wyraźnie ostrzejsze, jaśniejsze i zwyczajnie lepiej widoczne.

Filmy to niestety cały czas płaszczyzna, w której Huawei musi się mocno podszkolić w stosunku do silnej konkurencji. Ich jakość jest kompletnie nieadekwatna do jakości zdjęć. Nagrania charakteryzują się mocno widocznym ziarnem, niskim poziomem szczegółów i potężnym drganiem kadru. Jedynie w rozdzielczości fullHD i prędkości 30 klatek na sekundę da się to w miarę opanować. Momentami też dało się zauważyć dosyć wolne łapanie ostrości, jeśli już zdarzyło się ją zgubić. Pochwalić trzeba za to nagrania w zwolnionym tempie. Co prawda to tylko rozdzielczość 720p, ale samo spowolnienie obrazu prezentuje się bardzo efektownie. Musimy tylko pamiętać żeby pilnować ręcznego wskazywania punktu pomiaru ostrości na ekranie. W przeciwnym wypadku nagrania prawie zawsze są mocno rozmazane i nieostre.

Film w zwolnionym tempie możecie zobaczyć poniżej:



Poniżej najlepsze ujęcia, jakie udało się uchwycić Huaweiem P20. Pełna galeria jak zwykle znajduje się na końcu tekstu.



<-P> Akumulator



Litowo-polimerowe akumulatory zawsze stanowiły o sile smartfonów Huaweia. Nie inaczej jest w tym przypadku. Dziennie, przy 20-30 minutach rozmów, 40-50 SMS-ach, ok godzinie Internetu i gier, stałym maksymalnym podświetleniu ekranu, synchronizacją poczty, dwóch komunikatorów i pogody oraz ok. 2 godzinach muzyki na słuchawkach musiałem ładować smartfon co drugi dzień. Zazwyczaj w okolicach godziny 17-19, więc z powodzeniem możemy tutaj mówić o dwóch dniach pracy.

Warto też podkreślić możliwość szybkiego ładowania akumulatora. Do naładowania go do ok. 60% potrzeba zaledwie 30 minut. Ładowanie do pełna to niecałe 1,5 godziny.

<-P> Podsumowanie



Huawei P20 zafundował mi prawdziwy rolllercoaster. Nowa edycja flagowca z serii P kolejny rok z rzędu oferuje genialne wrażenia z użytkowania. Wszystko to jest zasługą bardzo dobrych, głównie kosmetycznych zmian w interfejsie Emotion UI, ładnego ekranu, poprawionego i bardzo dobrego dźwięku na słuchawkach, wydajnego akumulatora i przede wszystkim genialnego aparatu. W końcu mamy możliwość robienia ładnych zdjęć nocnych bez konieczności używania statywu, a do tego dochodzi zazwyczaj dobrze (choć czasem kapryśnie) działająca sztuczna inteligencja. Teraz tylko inżynierowie Huweia i Leiki muszą skupić się na poprawie jakości filmów, bo to cały czas zostaje piętą achillesową smartfonu.

Niestety pierwszy raz w mojej 6-letniej historii z serią P patrzenie na smartfon nie sprawiało mi przyjemności. Huawei P20 jest Fiatem Multiplą w świecie smartfonów. Jest to na szczęście czysto subiektywna opinia, bo jak możecie przeczytać w wielu recenzjach - moje zdanie jest tutaj w zdecydowanej mniejszości. To mnie bardzo cieszy, bo pierwszy raz nie muszę samotnie przekonywać innych do serii P.

Huaweia P20 zdecydowanie polecam każdemu. Szczególnie, że jego cena to obecnie ok 2600 zł. To bardzo dobra cena w stosunku do szerokich możliwości smartfonu. Bądźmy szczerzy, P20 to w końcu flagowiec. Osobiście jednak z nadzieją będę czekać na tegorocznego Mate'a. Oby był ładniejszy :)

Ocena końcowa: 9/10 (mocno subiektywnie, za obudowę dałbym 8,99)

Wady:
  • brak gniazda Jack 3,5mm,
  • brak gniazda kart pamięci,
  • brak radia FM,
  • "warstwy" obudowy,
  • jakość filmów mocno odbiega od jakości zdjęć,
  • nie jestem fanem tak mocno uproszczonych Ustawień.