Trwa szaleństwo cyfrowego postarzania twarzy za pomocą FaceApp, a tymczasem Ministerstwo Cyfryzacji ostrzega przed niebezpieczeństwem, jakie wiąże się z użyciem aplikacji i zamierza podjąć wobec niej kroki prawne.
Sieci społecznościowe, zwłaszcza Instagrama i Facebooka, regularnie opanowują mody na łańcuszki i challenge, a profile zalewają posty, w których użytkownicy starają się nadążyć za trendem. Tak samo jest w przypadku trwającego od kilku dni szaleństwa #AgeChallenge i aplikacji FaceApp.
Wszystko zaczęło się od zabawy zainicjowanej przez celebrytów z całego świata na Instagramie, brali w niej udział m.in Drake, Ludacris oraz Terry Crews, później trend opanował Facebooka. Korzystając z FaceApp, użytkownicy przerabiają swoje własne zdjęcia - wykonane aparatem lub udostępnione z galerii - na takie, w których przybywa im kilkudziesięciu lat. Trzeba przyznać, że aplikacja radzi sobie z tym bardzo sprawnie, a otrzymane zdjęcia wyglądają realistycznie.
Zobacz: Eksperci CERT Orange Polska w projekcie SIMARGL. Walka z cyberzagrożeniami w Europie ma być skuteczniejsza
Zobacz: W Polsce powstaje nowy system reagowania na cyberzagrożenia
Pokusa do zabawy jest duża, bo przecież każdy chciałby poznać swoją przyszłość, chociażby w takiej rozrywkowej formie, ale czai się za tym zagrożenie, którego nie należy lekceważyć. FaceApp to aplikacja o wątpliwej reputacji, którą stworzyli deweloperzy z Rosji. Ich prawdziwe intencje nie są do końca jasne, faktem jednak jest, że korzystając z aplikacji, narażamy się na ryzyko utraty poufnych danych. Instalując aplikację, przyznajemy jej uprawnienia do aparatu, pamięci (by można było wysłać zdjęcia z galerii), a także dostęp do sieci i płatności w Google Play. Pozornie jest więc standardowy zestaw dla tego rodzaju programów, jednak wątpliwości jest więcej. Deweloper aplikacji, FaceApp Inc., to część firmy Wireless Lab ulokowanej w Sankt-Petersburgu, która zajmuje się rozwijaniem technologii sieci neuronowych. To wyjaśnia tak duży realizm przerabianych zdjęć.
Zobacz: CERT Polska ostrzega przed fałszywymi SMS-ami InPost i OLX
Zobacz: Baner reklamowy, a pod nim ukryte wideo. Tak oszuści wysysają energię i pakiet danych ze smartfonów z Androidem
Sprawa nie jest zresztą nowa. FaceApp zaistniała po raz pierwszy w 2017 roku, gdy pobrało ją aż 80 milinów użytkowników. Już wtedy pojawiały się wątpliwości, dotyczące niejasnej polityki prywatności rosyjskiego dewelopera. Zakłada ona możliwość udostępniania danych na zewnątrz, a także przechowywania ich przez nieokreślony czas. Ostatnie analizy potwierdziły też, że wszystkie oryginalne zdjęcia, modyfikowane przez FaceApp, wysyłane są na odległe serwery, a nie obrabiane w pamięci smartfonu. Łączna liczba twarzy w bazie aplikacji szacowana jest na około 150 milionów.
Deweloper broni się, że cel takich działań jest tylko jeden - przyspieszenie działania usługi, a wszystkie zdjęcia obrabiane są w chmurze. Później "większość" z fotek jest usuwana. Twórcy aplikacji zapewniają także, że dane użytkowników nie są udostępniane do firm trzecich, ale przeczy temu regulamin usługi. Sprawa dalej budzi więc liczne wątpliwości.
Dosadnie skomentował całą sprawę Maciej Kawecki, dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi w Ministerstwie Cyfryzacji, pisząc na Facebooku:
Czy naprawdę wiedza o tym jak będziemy wyglądać za 50 lat, jest tak cenna, by sprzedawać za nią zasoby do wszystkich naszych danych w telefonie!? I jeszcze do Rosji... Nie nauczyliśmy się doświadczeniem ostatnich wycieków danych z Facebooka. Nie nauczyliśmy się też doświadczeniem afery Cambridge Analytica!
Ministerstwo Cyfryzacji zapowiada już podjęcie kroków prawnych wobec aplikacji. Zainteresowanie aplikacją wyraziły także amerykański senator Chuck Schumer, który wezwał służby specjalne FBI i FTC do wszczęcia postępowania i zbadania, czy FaceApp nie narusza bezpieczeństwa Amerykanów.