DAJ CYNK

Test telefonu Meizu M6T. To dobrze wyglądający smartfon, który kryje w sobie kilka niespodzianek

Marian Szutiak (msnet)

Testy sprzętu

Wygląd zewnętrzny, jakość wykonania i ergonomia

Meizu M6T ma prosty, estetyczny wygląd, bez żadnych udziwnień. Cała obudowa to jeden kawałek odpowiednio wyprofilowanego poliwęglanu, które na środku tylnego panelu delikatnie wygina się pod wpływem nacisku i na ogół nie wydaje przy tym żadnych dźwięków, na przykład skrzypienia. Zastosowany materiał w czarnej wersji kolorystycznej jest matowy, a za wadę można uznać łatwe zbieranie odcisków palców i innych zabrudzeń. Nie zmienia to jednak faktu, że smartfon bardzo dobrze leży w dłoni i nie wyślizguje się z niej bez powodu (chyba że używamy rękawiczek).

Ekran ma przekątną 5,7 cala i zajmuje około 75,4% przedniej powierzchni urządzenia. Jego obsługa jedną ręką jest trudna, choć nie niemożliwa. Trybu obsługi jedną ręką nie udało mi się tu znaleźć. Powierzchnia pod wyświetlaczem jest pusta, natomiast na górze znajduje się dioda powiadomień, otwór głośnika słuchawki, czujniki (zbliżania i oświetlenia) oraz obiektyw przedniego aparatu fotograficznego. Po przeciwnej stronie, idąc od góry, napotkamy lampę błyskową LED, lekko wystający moduł fotograficzny z dwoma obiektywami oraz okrągły, dla odmiany lekko zagłębiony czytnik linii papilarnych. Ostatni element wyposażenia, jak na urządzenie o niezbyt wygórowanej cenie, działa zaskakująco sprawnie i nie zmusza nas do szczególnie długiego czekania.

Meizu M6T ma umieszczony centralnie na dole port microUSB, z którego dwóch stron znajdują się rozłożone symetrycznie otwory, pod którymi kryje się mikrofon (po lewej stronie) i głośnik (po prawej). Na górze znajdziemy gniazdo audio Jack 3,5 mm. Przyciski głośności oraz przycisk zasilania zostały umieszczone na prawym boku smartfonu, natomiast wysuwana tacka na karty (2 x nanoSIM lub nanoSIM + microSD) znajduje się na lewym boku.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News