DAJ CYNK

Test ASUS Zenfone 6 - obrotowy aparat do zdjęć selfie i… szpiegowskich

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Wygląd i obudowa

ASUS Zenfone 6 pod względem wzornictwa nie odbiega znacząco od innych smartfonów z wyższej półki, z jednym tylko wyjątkiem, czyli obrotowym aparatem. Duży, podłużny ekran okolony niewielkimi ramkami, metalowe obramowanie na krawędziach, zaokrąglona bryła - nie ma tu żadnych niespodzianek, a całość może się podobać. 

Tył smartfonu to zaokrąglone na krawędziach szkło 3D Gorlla Glass. Testowana przeze mnie czarna wersja Midnight Black ożywiona jest niebieskim akcentem - logotypem producent i drobnymi napisami - jest tam też czytnik linii papilarnych, jednak przede wszystkim uwagę przyciąga obrotowy moduł aparatu. Jak podaje producent, został wykonany z płynnego metalu i zasilany jest silnikiem krokowym.

Rozwiązanie to ma swoje niewątpliwe zalety, które omówię przy okazji aparatu, ale dość szybko ujawniają się też wady. Po pierwsze aparat trochę za bardzo odstaje od obudowy, co trochę psuje wygląd całości. Po drugie pod wpływem wstrząsów moduł porusza się. W zależności od intensywności drgań albo tylko klekocze jak stary diesel, albo - co gorsza - odchyla się o jakieś 45 stopni, co wzbudza ekran i wyświetla komunikat ostrzegawczy.

Oczywiście, żeby spowodować takie objawy, trzeba się postarać, więc nie dzieje się to cały czas, a na co dzień prawie w ogóle, jednak trzeba mieć świadomość, że czasem moduł żyje swoim własnym życiem. Producent najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę, bo nawet dodał specjalną ikonę „schowaj aparat” na pasku szybkiego dostępu.

Szklany tył Zenfone’a 6 lśni ładnie, ale szybko pokrywa się odciskami palców i smugami, jednak nie rzucają się one bardzo w oczy - zobaczy je właściciel pod światło, ale już osoba postronna niekoniecznie.

Ergonomia obudowy jest niemal wzorcowa. Smartfon dobrze leży w dłoni, a mimo sporych rozmiarów i wagi (190 g), nie ma problemów z obsługą. Przyciski są optymalnie rozmieszczone - wszystkie znalazły się w zasięgu kciuka na prawej krawędzi. Wyjątek stanowi „inteligenty klawisz”, umieszczony na samej górze prawej krawędzi.  W domyślnym ustawieniu otwiera on Asystenta Google, niestety także przy zablokowanym ekranie, czego nie można zmienić.  W rezultacie smartfon cały czas odblokowuje się w kieszeni czy torbie. Lepiej więc zmienić domyślny tryb na spersonalizowany - tam już  można określić, jak ma się zachowywać klawisz i na szczęście można zadecydować, czy funkcja ma działać po wyłączeniu ekranu.

Ekran

Wyświetlacz w Zenfone’ie 6 to jedna z jego najmocniejszych stron. Jest to matryca IPS o rozdzielczości Full HD+ (2340 x 1080) i przekątnej 6,4 cala. Ramki są niewielkie - wyświetlacz zajmuje 92% przedniego panelu, całość więc wygląda bardzo efektownie.


Można narzekać, że gęstość to zaledwie 403 ppi, ale byłoby to zwykłym czepianiem się. Ostrość jest dobra, świetne wrażenie robi też kolorystyka - wyświetlacz zapewnia 96% pokrycia przestrzeni barwnej NTSC, obsługuje też standard HDR10. Subiektywnie rzecz biorąc, kolory są bardzo ładne, biel czysta, czerń też niezła. W ustawieniach ekranu można  w razie potrzeby zmienić temperaturę kolorów, a także ustawić odcień i nasycenie - w tym ostatnim przypadku na maksimum efekt przypomina wręcz lekkie przesycenie znane z niektórych AMOLED-ów.  

W ustawieniach wyświetlacza znalazł się też filtr światła niebieskiego, a także opcja zmiany interfejsu na ciemny. 

Deklarowana jasność wyświetlacza to 600 cd/m2 - nasze testy potwierdziły tę wartość, przy czym maksymalny poziom osiągany jest także w trybie ręcznym, a w trybie automatycznym nie ma dodatkowego przyrostu jasności. Co jednak dość dziwne, już niewielkie ściemnienie ekranu do poziomu około 75% powoduje nieproporcjonalny spadek poziomu luminacji do około 200 cd/m2. W efekcie, w trybie automatycznej jasności czasami ekran staje się zbyt ciemny i trudno rozczytać go w pełnym słońcu.

Wyświetlacz chroniony jest przez szkło Gorilla Glass najnowszej, szóstej generacji, które po ponad dwóch tygodniach testów sprawdziło się wzorowo - mimo że smartfon noszony był razem z kluczami i innymi tego typu przedmiotami, nie powstała na nim ani jedna rysa.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News