DAJ CYNK

Oppo Reno 10x Zoom - test smartfonu z fotograficznym peryskopem

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Aparat

Nazwa Reno 10x Zoom sugeruje szczególne możliwości fotograficzne, a smartfon przedstawiany jest niekiedy jako odpowiedź Oppo na Huawei P30 Pro. 

Z tyłu znajduje się potrójny aparat. Główny wykorzystuje dobrze znaną matrycę Sony IMX586 o rozdzielczości 48 Mpix, która pracuje w układzie Quad Bayer, co w rezultacie daje zdjęcia 12 Mpix. Optyka o ekwiwalencie ogniskowej 26 milimetrów wyróżnia się przysłoną o wartości f/1,7. Całość wspiera optyczna stabilizacja obrazu.

Drugi aparat ma rozdzielczość 8 Mpix oraz optykę o szerokim kącie widzenia 120 stopni i jasności f/2,2.

Nazwa smartfonu nawiązuje do trzeciego aparatu z obiektywem tele. Tu otrzymujemy matrycę 13 Mpix z przysłoną f/3,0. Szczególną cechą jest tu zastosowanie obiektywu peryskopowego, w którym tor optyczny zmienia kąt o 90 stopni dzięki zastosowaniu pryzmatu. To w rezultacie pozwala uzyskać zoom optyczny 5x. 

Aplikacja aparatu nie do końca jednak została dostosowana do faktycznych możliwości aparatu - robiąc zdjęcia, możemy przełączać się za pomocą jednego kliknięcie między powiększeniami 1x, 2x (bezstratne cyfrowe powiększenie uzyskiwane z matrycy), 6x i 10x oraz trybem szerokokątnym. Można oczywiście też ręcznie ustawić wartości pośrednie, kręcąc suwakiem na ekranie lub „szczypiąc” ekran, ale jest to mało precyzyjne. 

Przełączenie się do zoomu optycznego 5x wymaga cierpliwości i zdolności manualnych. Powiększenie 6x, jak i 10x to zoomy hybrydowe. Z  praktycznego punktu widzenia, dla użytkownika wykorzystanie czystego zoomu optycznego staje się nieosiągalne, bo trudno sobie wyobrazić, by za każdym razem celować suwakiem w „uciekającą” wartość 5x. 

Oppo Reno 10x Zoom - test

Suwak zoomu i szczypanie pozwalają ponadto wyjść poza poziom przybliżenia 10x aż do cyfrowego 60x, ale to już czysty marketing, bo przydatność tego rozwiązania jest znikoma. Już po powiększeniu około 15x obraz zaczyna lekko pływać nawet z podparciem, przy wartościach rzędu 40x czy maksymalne 60x utrzymanie stałego kadru i skupienie aparatu na jakimś detalu staje niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Można w ten sposób złapać czasami obiekty bardzo odległe, ale zawsze będą lekko rozmyte. Maksymalny zoom przydaje się właściwie nie po to, by zrobić ładne, ostre zdjęcie, ale by uchwycić dla celów informacyjnych jakiś detal pozostający poza zasięgiem ludzkiego oka - powiedzmy tabliczkę z numerem domu odległego budynku.

Aplikacja aparatu jest przejrzysta i intuicyjna w obsłudze. Główna część interfejsu podzielona została na trzy kategorie - zdjęcie, wideo i portret.  Dodatkowe ustawienia osiągane są po wybraniu ikonki menu w dolnym rogu - wtedy możemy uaktywnić tryb nocny, panoramę, ręczny (do wyboru są takie opcje: czas naświetlania, balans bieli, ostrość i ekspozycja), a także przełączyć się na film poklatkowy, wideo w zwolnionym tempie i włączyć Google Lens.

Na pasku ikon znajdziemy z kolei ustawienie flesza, HDR, przełącznik aparatu szerokokątnego, dodatkowy efekt „olśniewające kolory”, a także zestaw dodatkowych filtrów.  Zgodnie z trendami aparat wykrywa sceny dzięki wspomaganiu sztucznej inteligencji, co wychodzi mu z różnym skutkiem. Na przykład często identyfikował jakąś scenerię jako pomieszczenie, chociaż w rzeczywistości była to wąska uliczka z wysokimi budynkami. Na szczęście jednak ingerencja SI w zdjęcia nie jest wyraźnie zauważalna, szczerze mówiąc czasami trudno dostrzec jakikolwiek wpływ. Może tak ma być...   

Mimo nieco zagmatwanego sposobu przełączania się między trybami zoomu nie sposób nie dostrzec przeogromnych zalet możliwości tak dużego zbliżenia bezstratnego lub o niewielkim stopniu przetworzenia. Aparat pozwala dotrzeć obiektywem w miejsca  niedostępne dla większości smartfonów (nie na tym poziomie jakościowym). Nie zawsze jednak osiągniemy oczekiwane efekty. 

Zdjęcia robione głównym aparatem w dzień są na ogół bardzo dobrej jakości, o ładnych kolorach, nie ma nich efektu przepalenia ani przesadnie przesyconych kolorów. Nieźle wychodzą też zdjęcia makro, jednak zauważyłem pewne problemy ze złapaniem ostrości przy probie fotografowania drobnych obiektów z wykorzystaniem zoomu - o ile można w ten sposób zrobić niezłe zbliżenie wieży kościoła, to już na przykład z pająkiem na pajęczynie będzie trudniej.

Nocne zdjęcia wypadają bardzo nierówno. Są trzy opcje do wyboru: robienie zdjęć w osobnym trybie nocnym, w trybie automatycznym z włączonym rozpoznawaniem scen SI (wtedy aktywowana jest scena „noc”) oraz bez tej funkcji. Jednak nawet w tym ostatnim ustawieniu aparat robi zdjęcia z dłuższym naświetleniem, a różnice między poszczególnymi trybami nie zawsze są widoczne. W pewnych warunkach tryb nocny wyraźnie podbija ISO, w innych mniej, ale zawsze zauważalne jest mocne rozjaśnienie kadru. Nie do końca jest to pożądane, ale w sumie efekt jest niezły. Fotografie robione w zbliżeniu 5x i powyżej są nieco ciemniejsze, ale i tu aparat za każdym razem stara się dłużej naświetlać scenę, więc można liczyć na niezłe efekty. 

Pewne trudności sprawia robienie zdjęć w trybie automatycznym w pomieszczeniach lub w warunkach słabego oświetlenia na zewnątrz, ale nie w nocy. Gdy jest bardzo ciemno, aparat dłużej naświetla obraz w trybie nocnym i wtedy można oczekiwać dobrych rezultatów. Gdy jest tylko szaro lub fotografia robiona jest we wnętrzach, smartfon czasami sobie kompletnie nie radzi - w mniejszym stopniu dotyczy to głównego aparatu, ale szerokokątny i tele w wyższych zoomach mają spore problemy. Zdjęcia często pokazują się nieostre, zaszumione, mają nieciekawe kolory.


Wideo

Przełączając się na tryb wideo, zyskamy możliwość nagrywania filmów o maksymalnej rozdzielczości 4K przy 60 kl./s. Filmy poklatkowe można z kolei rejestrować z rozdzielczością 1080p lub 720p, a w zwolnionym tempie - 720p. Wideo w tym ostatnim trybie nagrywane jest w zwolnieniu od samego początku (nie ma efektu nagłego zwolnienia i przyspieszenia), ale można to zmienić po wejściu do trybu edycji. 

Nagrywając wideo w standardowym trybie, można dwukrotnie przybliżać obraz, korzystając z ikonki 2x, co jednak daje niezbyt przyjemny efekt nagłego przeskoku, można też zoomować do 10x, szczypiąc ekran.  

Jakość nagrań wideo jest na tyle dobra, że można się pokusić o wykorzystanie Reno 10x Zoom do realizacji bardziej ambitnych projektów jako dodatkowy, zastępczy sprzęt.  

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News