Wyświetlacz w Huawei Mate 40 Pro to jednostka OLED o przekątnej 6,76” i nietypowej rozdzielczości 1344x2772. Może się ona pochwalić obsługą standardu HDR10, odświeżaniem na poziomie 90 Hz oraz zakrzywionymi krawędziami, które nawet dziś są czymś, co mocno wyróżnia telefon na tle konkurencji.
Jak przystało na nowoczesnego flagowca, tutejszy ekran może się pochwalić bardzo dobrymi parametrami. Jak przystało na matrycę OLED, mamy tu do czynienia z perfekcyjną czernią i nieskończonym kontrastem. Wrażenie robi natomiast jasność maksymalna – nasze pomiary wykazały, że w trybie automatycznym osiąga blisko 740 nitów. Jak łatwo się domyślić, czytelność na zewnątrz nie stanowi w takiej sytuacji najmniejszego problemu. Rozpraszać mogą jedynie refleksy i niewielkie przekłamania obrazu w pobliżu krawędzi, ale taki trochę urok zakrzywionych wyświetlaczy.
Wyświetlane kolory prezentują się bardzo dobrze. W zależności od wybranego profilu możemy się cieszyć albo żywymi, mocno nasyconymi odcieniami, albo nieco przygaszonymi, ale za to bardzo bliskimi poprawnej kalibracji w ramach palety sRGB (maksymalny błąd ΔE na poziomie 3,93).
Sercem Huawei Mate 40 Pro jest procesor HiSilicon Kirin 9000 5G. To ośmiordzeniowa jednostka, na którą składa się pojedynczy rdzeń Cortex-A77 o taktowaniu 3,13 GHz, trzy Cortexy-A77 o taktowaniu 2,54 GHz oraz cztery Cortexy-A55 o taktowaniu 2,05 GHz, a także układ graficzny Mali-G78 MP24; wszystko wykonane w litografii 5 nm. Całość uzupełnia 8 GB RAM oraz 256GB pamięci UFS 3.1.
Stwierdzenie, że taka konfiguracja zapewnia wysoką wydajność, byłoby gigantycznym niedopowiedzeniem. W momencie premiery Kirin 9000 był najwydajniejszym układem mobilnym na rynku (w każdym razie dostępnym dla smartfonów z Androidem), a i po prawie pół roku od premiery idzie w testach benchmarkowych łeb w łeb z tegorocznymi flagowcami innych producentów. Wszystko działa w związku z tym szybko i responsywnie, wliczając w to nawet najbardziej wymagające gry na Androida, które z powodzeniem wykorzystują potencjał wyświetlacza 90 Hz. To znaczy, o ile zainstalujemy je z zewnętrznych źródeł, bo w sklepie AppGallery zbyt wielu ich nie znajdziemy.
Z wysoką wydajnością wiąże się jednak wysoka temperatura. Podczas testów obudowa urządzenia w najgorętszym punkcie potrafiła nagrzać się do 51,5 stopni Celsjusza. Jak łatwo się domyślić, trzymanie tak gorącego telefonu do przyjemnych nie należy, a i wydajność spada wydajność potrafi spaść o blisko 40 procent ze względu na throttling termiczny. Tak w każdym razie wygląda to w przypadku trybu wysokiej wydajności, w którym przeprowadzaliśmy testy. W przypadku ustawień domyślnych temperatura obudowy utrzymuje się w rozsądnych granicach, ale wydajność przy ciągły obciążeniu przycinana jest jeszcze bardziej agresywnie.
O bezpieczeństwo naszego telefonu i przechowywanych na nim danych dba optyczny skaner linii papilarnych pod wyświetlaczem oraz funkcja rozpoznawania twarzy. Jedno i drugie robi dobrą robotę.
Czytnik odcisków palców jest szybki i niezawodny. Działa na wyłączonym ekranie, raczej nie miewa problemu z rozpoznawaniem użytkownika – ogólnie działa tak, jak powinien. Co najwyżej mógłby być umieszczony odrobinę niżej, ale to już kwestia preferencji.
Znacznie ciekawsza jest funkcja rozpoznawania twarzy, wykorzystująca przedni aparat oraz zamontowany obok sensor ToF. W przeciwieństwie do większości smartfonów z Androidem mamy więc do czynienia z rozwiązaniem sprzętowym, zapewniającym nie tylko wygodę, ale także przyzwoity poziom bezpieczeństwa. Rozpoznawanie twarzy działa równie sprawnie, jeśli nie sprawniej niż skaner odcisków palców i nie stwarzało w toku testów większych problemów – w każdym razie dopóki nie trzeba było wyjść gdzieś w maseczce.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne