Dlaczego warto kupić słuchawki OnePlus Nord Buds? Bo mogą odmienić Twoje życie. Może to pierwszy krok na drodze do lepszego 2023 roku?
Zbliża się koniec roku, więc najwyższa pora znaleźć dla siebie nowe postanowienie, które z pełnym entuzjazmem zaczniemy realizować od stycznia. Jeśli chodzi o mnie, mam w planach nadrobić zaległości czytelnicze, których przez ostatnich parę lat uzbierało się… cóż, „trochę”. Dodatkowo, jeśli pozwolą na to czas i obowiązki, chciałbym wrócić do regularnych wizyt na siłowni.
Wiecie, nic oryginalnego. Zupełna klasyka. No ale nie chodzi o to, żeby być oryginalnym. Chodzi o to, żeby coś zmienić w swoim życiu. No i nawet zrobiłem już pierwszy krok w tym kierunku: zaopatrzyłem się w słuchawki OnePlus Nord Buds.
Zaraz, zaraz, ale co mają słuchawki do postanowień noworocznych? Wbrew pozorom całkiem sporo. W końcu w tej walce, która – nie oszukujmy się – bardzo często skazana jest na porażkę najpóźniej w okolicach wiosny, każda pomoc jest na wagę złota. Każda. Nawet w formie czegoś tak niepozornego, jak nowe słuchawki.
Biorąc pod uwagę, że kolekcja audiobooków już czeka na dysku, z pewnością okażą się przydatne do nadrabiania zaległości czytelniczych. No i to zawsze jedna potencjalna wymówka mniej, kiedy człowiekowi nie chce się ćwiczyć. Ba, jeśli połączyć jedno z drugim, to wciągająca książka w słuchawkach może się okazać niezłym pretekstem, żeby iść pobiegać.
Wiadomo, nie rozmawiamy tu o magicznej różdżce, dzięki której nasze postanowienia spełnią się same. No ale porządne słuchawki na pewno nie zaszkodzą, a wręcz przeciwnie – mogą się okazać spory wsparciem. Zresztą wybór na OnePlus Nord Buds padł nieprzypadkowo. To bardzo zmyślne słuchawki, które mają wszystko, czego oczekiwałbym od sprzętu, będącego codziennym partnerem w codziennej walce o „nowego ja”.
OnePlus Nord Buds to słuchawki TWS, czyli klasyczne „pchełki” w wersji bez kabli. Jest to w ostatnim czasie bardzo popularna kategoria sprzętu, w związku z czym możemy wybierać spośród całej masy produktów, które bardzo często nie różnią się niczym poza logo na obudowie. Nordy jednak już na pierwszy rzut oka podchodzą do tematu nieco inaczej.
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się eleganckie, minimalistyczne etui, w którym znajdziecie dwie zaskakująco małe słuchawki. Matowy plastik, ostre linie, subtelne akcenty stylistyczne – OnePlus Nord Buds trudno pomylić z innymi TWS-ami na rynku, co bez wątpienia jest ich mocnym atutem. Jeśli jesteście znudzeni błyszczącymi „mydelniczkami” oferowanymi przez innych producentów, z pewnością docenicie tutejszy design. Kiedy samemu zobaczyłem je po raz pierwszy, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony i myślę, że też będziecie.
Ale to nie walory estetyczne uważam tutaj za najważniejsze. To, co podoba mi się w Nordach najbardziej, to to, że są po prostu małe. Mniejsze pchełki łatwiej dopasowują się do kształtu ucha, nie wystają i nie wypadną tak łatwo, jak popularne konstrukcje z podłużnymi wypustkami. No i nie wyglądamy w nich jak kosmita.
Dla mnie to po prostu ważne – być może nawet ważniejsze od samej jakości dźwięku. Mówimy w końcu o słuchawkach, w których planuję spędzać po kilka godzin dziennie. W tramwaju. Na siłowni. Podczas porannego biegania po osiedlu. W żadnym z tych scenariuszy nie będę rozpaczał, jeśli chórki w „Hallelujah” Leonarda Cohena zaczną się ze sobą zlewać. Co innego, jeśli co dwie minuty będę musiał poprawiać słuchawkę w uchu – takie coś po prostu wkurza.
Podobnie irytujące są sytuacje, kiedy muzykę lub audiobooka zagłuszają mi dźwięki otoczenia. OnePlus Nord Buds rozwiązują ten problem, wykorzystując stare, sprawdzone rozwiązanie: silikonowe tipsy. Prosty trik, który jednocześnie izoluje nas od zewnętrznych hałasów, jak i korzystnie wpływa na jakość dźwięku, poprawiając reprodukcję niskich tonów. No i – nie wiedzieć czemu – bynajmniej nie jest w przypadku słuchawek bezprzewodowych standardem.
Plusem Nordów jest też czas pracy na jednym ładowaniu. Nawet 7 godzin ciągłego słuchania i 30 godzin po uwzględnieniu etui ładującego wystarczy nawet na bardzo długie sesje. I bardzo dobrze, bo niewiele jest rzeczy bardziej irytujących, niż konieczność szukania ładowarki w połowie rozdziału. Słuchawki spełniają też normę IP55, co oznacza, że są odporne na zachlapania.
Takie drobiazgi sprawiają, że OnePlus Nord Buds to słuchawki, z których po prostu przyjemnie się korzysta. Nie zmęczą mnie podczas słuchania długiego rozdziału „Kapitularza Diuną” Franka Herberta ani nie będą uwierały podczas treningu na siłowni. Mówiąc krótko, usuwają przeszkody stojące między mną a moim noworocznym postanowieniem.
Być może brzmi to jak błahostka, ale jak już wspomniałem, każda pomoc jest mile widziana. No a przecież to nie jest tak, że omawiane słuchawki przydają się tylko do tego celu. Nadal można po prostu posłuchać na nich muzyki w drodze do pracy czy porozmawiać podczas wideokonferencji. No a postawmy sprawę jasno: może nie jest to sprzęt audiofilski, ale w swojej cenie gra naprawdę dobrze. Mogą się też pochwalić obsługą technologii Dolby Atmos.
No a nie wspomniałem przecież jeszcze o być może największej zalecie OnePlus Nord Buds, a jest nią cena. Słuchawki można znaleźć w sklepach już za 229 zł. Nie wydaje mi się, by była to wygórowana kwota za sprzęt, który ma szansę stać się naszym codziennym kompanem na drodze ku „nowemu ja”.
Zresztą nawet jeśli uważacie, że Wasze życie jest idealne i nie ma sensu bawić się w noworoczne postanowienia, dobre słuchawki zawsze warto mieć pod ręką. Jeśli szukacie modelu, który nie zrujnuje domowego budżetu, a jednocześnie sprawdzi się w każdej sytuacji, OnePlus Nord Buds mogą okazać się doskonałym wyborem.
Sprawdź cenę słuchawek OnePlus Nord Buds
Materiał reklamowy na zlecenie OnePlus
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne