DAJ CYNK

Tym razem arbitraż w Londynie

WitekT

Wydarzenia

Sąd Arbitrażu Międzynarodowego w Londynie rozstrzygnął w części jeden z licznych sporów, jakie toczą między sobą Elektrim i francuskie Vivendi.

Sąd Arbitrażu Międzynarodowego w Londynie rozstrzygnął w części jeden z licznych sporów, jakie toczą między sobą Elektrim i francuskie Vivendi.

Wygrana w Londynie gwarantuje Elektrimowi Telekomunikacja kontrolę nad spornymi udziałami PTC, niezależnie od tego, jakie będzie rozstrzygnięcie konfliktu dotyczącego znaczenia orzeczenia wiedeńskiego - powiedział mecenas Wojciech Kozłowski, prawnik kontrolowanego przez Vivendi Elektrimu Telekomunikacji.

Vivendi przegrało arbitraż w Londynie w dwóch punktach, od których zaczął się cały spór, czyli o uznanie trzeciej umowy inwestycyjnej jako obowiązującej w całości oraz o to, że Francuzi musieli ubiegać się w Polsce o zgody administracyjne na transakcje przewidziane w tej umowie. Wyrok potwierdza, że Vivendi od 7. maja 2003 roku nie wywiązuje się z umowy i nie respektuje praw Elektrimu - mówi Ewa Bojar, rzecznik Elektrimu.

Konflikt, którym zajmował się londyński sąd, dotyczył tego, czy weszła w życie tzw. trzecia umowa inwestycyjna między firmami z 2001 roku. Pozwala ona Elektrimowi m.in. na obsadzanie stanowisk w firmach, które posiadały wówczas udziały PTC. Zobowiązuje też Vivendi do wystąpienia do polskich władz o zgodę na posiadanie 51% udziałów m.in. w Elektrimie Telekomunikacji. W umowie znajdują się dodatkowo zapisy, że strony są świadome skutków toczącego się w Wiedniu postępowania arbitrażowego. Deutsche Telekom, współwłaściciel PTC, kwestionował w wiedeńskim postępowaniu arbitrażowym prawo Elektrimu do wniesienia udziałów PTC do ET.

W trzeciej umowie inwestycyjnej jest zapis, że Elektrim jest zobowiązany utrzymywać udziały w PTC jako powiernik Elektrimu Telekomunikacji i niezależnie od ewentualnego rozstrzygnięcia arbitrażu w Wiedniu musi postępować tak, by właśnie ET ostatecznie korzystało z inwestycji w PTC - powiedział Kozłowski.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: Rzeczpospolita