DAJ CYNK

Streżyńska: TP przespała kluczowy moment rozwoju

WitekT

Wydarzenia

Sprzedaż, cały czas sprzedaż (jest największym problemem Orange - przyp.red.). Ona jest problemem wszystkich operatorów, od kiedy popyt oklapł. Z jakiejś przyczyny, chyba tkwiącej w wolnym rozwoju szybkiej sieci, TP wciąż dojada resztki po kablówkach. I pozwala, by mniej wymagających klientów przechwytywali operatorzy komórkowi - mówi w wywiadzie dla serwisu wyborcza.biz Anna Streżyńska, była prezes UKE.

Sprzedaż, cały czas sprzedaż (jest największym problemem Orange - przyp.red.). Ona jest problemem wszystkich operatorów, od kiedy popyt oklapł. Z jakiejś przyczyny, chyba tkwiącej w wolnym rozwoju szybkiej sieci, TP wciąż dojada resztki po kablówkach. I pozwala, by mniej wymagających klientów przechwytywali operatorzy komórkowi - mówi w wywiadzie dla serwisu wyborcza.biz Anna Streżyńska, była prezes UKE.

Przyczyn jest kilka. Mamy kryzys i ludzie oszczędzają na usługach telekomunikacyjnych. Ale moim zdaniem jądro problemu tkwi głębiej. Tej spółce po prostu było za dobrze. Od prywatyzacji aż do 2006 roku, czyli mojego przyjścia do UKE, przez ten cały czas miała nad sobą rozłożony ochronny parasol państwa. Nie musiała się wysilać i mobilizować. Aż nagle odkryła, że czasy się zmieniły. Bo przyszedł regulator i popsuł zabawę. Ale zamiast wykorzystać regulację jako okazję do przebudowania swojego dość kulawo funkcjonującego biznesu, zaczęła kopać się z regulatorem. I publicznie manifestować strajk inwestycyjny pod hasłem: "Nie inwestujemy z winy regulatora, bo pogarsza nam warunki inwestowania" - mówi Streżyńska.

Maciej Witucki, prezes telekomu, w tamtym czasie mówił, że ogranicza inwestycje, bo nie opłaca się budować linii, które potem trzeba udostępniać innym operatorom po cenach narzuconych przez UKE, a o 30% niższych niż koszty. Zdaniem Streżyńskiej, powinni się rozwijać, ścigać się z innymi operatorami i szukać okazji do robienia nowego biznesu tam, gdzie regulacja nie sięga. Zamiast tego, przez trzy lata woleli skupić wszystkie siły na wojnie z UKE oraz szukać usprawiedliwienia dla swej bezczynności.

I niestety, przespali kluczowy moment rozwoju rynku, który w tym czasie bardzo się zmienił. Nic nie robiąc, pozwolili, by wygrali alternatywni operatorzy. By komórki stały się substytutem źle funkcjonujących telefonów stacjonarnych. By liczba aktywnych linii spadła im z 11 do 7 mln. By wyparowało im pół biznesu! Wtedy mogli zwijać na szpulkę zbędne już sieci i sprzedawać je na złom. Co się zresztą zdarzało - mówi Streżyńska.

O tym, jak Francuzi wspierali porozumienie UKE-TP, jak dwaj premierzy nie ingerowali w podział telekomu, szerzej można przeczytać w wywiadzie dla stronach wyborcza.biz.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: wyborcza.biz