DAJ CYNK

Prawo Telekomunikacyjne paraliżuje pracę prokuratorów

WitekT

Wydarzenia

Prokuratorzy alarmują: Jeden artykuł nowego prawa telekomunikacyjnego paraliżuje najpoważniejsze śledztwa. Gdyby obecne przepisy obowiązywały wcześniej, nie udałoby się zebrać dowodów w sprawach mafii paliwowych, największych gangów handlujących narkotykami czy łódzkich "łowców skór".

Prokuratorzy alarmują: Jeden artykuł nowego prawa telekomunikacyjnego paraliżuje najpoważniejsze śledztwa. Gdyby obecne przepisy obowiązywały wcześniej, nie udałoby się zebrać dowodów w sprawach mafii paliwowych, największych gangów handlujących narkotykami czy łódzkich "łowców skór".

Łódzcy prokuratorzy właśnie dostali od jednego z operatorów sieci komórkowej odmowę wydania wykazu połączeń telefonicznych kolejnych osób zamieszanych w sprawę handlu zwłokami w łódzkim pogotowiu. Powód? Prokuratura żądała billingów starszych niż 12 miesięcy. A artykuł 165 pkt 1 uchwalonego rok temu nowego Prawa Telekomunikacyjnego nakazuje operatorom zniszczyć wykazy połączeń po roku od przeprowadzenia przez abonenta rozmowy.

Jak to możliwe, że uchwalono przepis, który tak poważnie utrudnia pracę organom ścigania? Jacek Łosik, dyrektor departamentu telekomunikacji w Ministerstwie Transportu i Budownictwa: Roczny okres przechowywania danych i obowiązek ich późniejszego niszczenia wynika z dyrektywy unijnej. Jestem trochę zdziwiony sygnałami o paraliżowaniu śledztw. Projekt ustawy telekomunikacyjnej był uzgadniany w innych resortach i żaden nie zgłosił zastrzeżeń.

Poseł PO Tadeusz Jarmuziewicz (w poprzedniej i obecnej kadencji w sejmowej komisji infrastruktury) wielokrotnie publicznie krytykował niedoróbki ustawy. Widocznie mamy do czynienia z kolejną. Choć faktycznie dziwi mnie brak zastrzeżeń do projektu np. z Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie każdy poseł musi znać metody prowadzenia prokuratorskich śledztw. Głosowaliśmy w dobrej wierze, nie mając pojęcia o skutkach tego ograniczenia - powiedział. Więcej można przeczytać w portalu gazeta.pl.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: Gazeta Wyborcza