Jest szansa na tańsze połączenia telefoniczne. Urząd Komunikacji Elektronicznej zakwestionował ceny operatora narodowego.
Nie możemy uznać kosztów przedstawionych przez Telekomunikację Polską za wiarygodne – stwierdził UKE w komunikacie.
Jesteśmy zaskoczeni i oburzeni decyzją urzędu – odpowiada TP.
Sprawa dotyczy sprawozdań z rachunkowości regulacyjnej i wyników kalkulacji kosztów narodowego operatora. Na podstawie tych danych TP określa ceny dla firm, które chcą skorzystać z jej infrastruktury, aby samemu świadczyć usługi telekomunikacyjne. Stawki żądane przez TP są jednak tak wysokie, że operatorom alternatywnym nie opłaca się wchodzić do interesu.
W zeszłym roku UKE (wtedy jeszcze jako URTiP) zlecił firmie audytorskiej Ernst&Young sprawdzenie prawidłowości wyliczeń TP. Po zapoznaniu się z wynikami badania, UKE nie zostawił na operatorze suchej nitki. Wypomniał, że TP nie przedstawiła dokumentów, uzasadniających swoją kalkulację. Uznał również, że ustalając koszty, operator nie stosował wytycznych UKE.
TP czuje się skrzywdzona. W swoim oświadczeniu odpiera część zarzutów i zapewnia, że uwzględniła wszelkie uwagi audytora dotyczące metody kalkulacji kosztów. Firma ma o co walczyć, bo UKE chce sam opracować stawki. Posłuży się przy tym cenami obowiązującymi w krajach Unii Europejskiej. A te są dużo niższe.
Najlepiej widać różnice na przykładzie cen za uwolnienie pętli lokalnej. Teraz, żeby skorzystać z oferty innego operatora, muszą jednocześnie płacić Telekomunikacji). Firma, która chciałaby bezpośrednio świadczyć usługę połączeń stacjonarnych, musi zapłacić polskiemu monopoliście dwa razy więcej niż wynosi unijna średnia.
Konsultacje nad kilkoma projektami, które zostaną przdstawione w przyszłym tygodniu, potrwają około 2 tygodni. Potem UKE wyda decyzję określającą cennik narodowego operatora. Wówczas do boju, teoretycznie w kwietniu, może ruszyć konkurencja. Podchodzi ona jednak sceptycznie do pomyślnego dla niej rozwiązania problemu z TP. Tak samo sądzą niezależni analitycy.
Źródło tekstu: Gazeta Prawna
