DAJ CYNK

Google Chrome zaleje Cię reklamami. Wyjaśniamy

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Aplikacje

Google Chrome uniemożliwi blokowanie reklam. Tłumaczę

Jeśli zapowiedzi się spełnią, to już w styczniu 2022 roku rozszerzenia Google Chrome ulegną istotnej zmianie, a konsekwencje mogą być naprawdę bolesne.

Rozszerzenia do przeglądarki Google Chrome nie wyłaniają się z próżni. Są oparte na predefiniowanym zestawie instrukcji, zwanym manifestem, który ściśle definiuje, w jaki sposób i na jakich zasadach wtyczki mogą funkcjonować. Obecny standard, Manifest V2, obowiązuje od 2012 roku i sądząc po tym, jak niewielu w ogóle wie o jego istnieniu, sprawdza się nieźle. Ale Google chce zmian.

Taką zmianą ma być Manifest V3. Wprowadzony po raz pierwszy w Chrome 88 Beta, a ostatecznie datowany na styczeń 2022 r., by po upływie 12 miesięcy całkowicie wyprzeć poprzednika. Oficjalnie nowość ma zapewnić lepszą wydajność przy równoczesnym zwiększeniu bezpieczeństwa. Są jednak liczne wątpliwości. 

Adblokery mają przechlapane

Żeby je zrozumieć, trzeba wprowadzić trochę pojęć technicznych, ale spróbujmy. Interakcja ze stroną internetową czy aplikacją webową może zostać zilustrowana jako seria żądań, w której dane są wymieniane między adresem IP, czyli klientem, a aplikacją właśnie. Co jednak najistotniejsze, dzisiejsze rozszerzenia mogą takie żądania przechwytywać i niemal do woli modyfikować, z czego pełnymi garściami czerpią chociażby popularne blokery reklam.

Manifest V3 tymczasem ogranicza sposoby interakcji do tych z góry narzuconych, w dodatku bez możliwości przechwycenia żądania i dostępu do jego zawartości. Wyklucza więc działania proaktywne, uniemożliwiając adblokerom szybkie wyłączenie nowych typów reklam. A takich kruczków jest więcej. Znacznie więcej.

Drugim, nie mniej kontrowersyjnym pomysłem są ograniczenia dla skryptów. Po pierwsze, kod nie może być hostowany zdalnie, a po drugie – musi mieć postać tzw. Service Workera. Tutaj można byłoby zacząć tłumaczyć, czym ów standard jest i o co chodzi z uniezależnieniem skryptów od kontekstu strony, ale zasadniczy problem jest prozaiczny.

Każdy Service Worker ma określoną datę ważności, stąd jeśli rozszerzenie nie będzie działać przez cały czas, jego funkcjonalność zmniejszy się. Idąc tym tropem, jeszcze w połączeniu z wycięciem zawartości zdalnej, zamyka się furtka do tworzenia dodatków o głębszym ekosystemie, na przykład korzystających z uczenia maszynowego.

Programiści biją na alarm

Nietrudno dostrzec pewien paradoks. W teorii witryny mają być szybsze, bo wyeliminowane zostanie wielopoziomowe przetwarzanie żądań, i bezpieczniejsze, gdyż maleje ryzyko podrzucenia szkodliwego kodu. Ale czy na pewno, skoro równocześnie zarzucą nas reklamami i trackerami

Nic dziwnego, że twórcy najpopularniejszych blokerów reklam biją na alarm. Swoje oświadczenia, krytyczne wobec Manifestu V3, wydali już m.in. AdGuard, uBlock Origin, NoScript czy TrackMeNot. Mało tego, w stół uderzyła także amerykańska organizacja non-profit Electronic Frontier Foundation, statutowo walcząca o wolności obywatelskie w świecie cyfrowym. Google jednakowoż nabrał wody w usta i póki co milczy.

Z kampusu w Mountain View wiemy tylko tyle, że prace idą zgodnie z harmonogramem. Jeśli tak, od 17 stycznia 2022 r. zaczną pojawiać się w Chrome Web Store wyłącznie rozszerzenia zgodne z Manifestem V3, a po styczniu roku 2023 wszystkie starsze rozwiązania przestaną działać. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (Premio Stock)

Źródło tekstu: 4PDA, EFF, oprac. własne