DAJ CYNK

Amerykańscy celnicy zajrzą do telefonu i komputera

LuiN

Wydarzenia

Amerykański Sąd Apelacyjny orzekł, że kontrola danych zapisanych w pamięci komputera oraz na innych nośnikach cyfrowych, nie różni się od rewizji bagażu. Decyzja sędziego ułatwi amerykańskim służbom granicznym kontrolę wwożonych i wywożonych informacji - pisze Gazeta Wyborcza.

Amerykański Sąd Apelacyjny orzekł, że kontrola danych zapisanych w pamięci komputera oraz na innych nośnikach cyfrowych, nie różni się od rewizji bagażu. Decyzja sędziego ułatwi amerykańskim służbom granicznym kontrolę wwożonych i wywożonych informacji - pisze Gazeta Wyborcza.

Decyzja sądu związana jest z trwającym od niemal trzech lat procesem Michaela Arnolda. Na dysku komputera należącego do oskarżonego znaleziono zdjęcia sklasyfikowane jako pornografia dziecięca. Podstawową linią obrony oskarżonego było twierdzenie, że tego typu forma rewizji łamie amerykańskie prawo.

Wraz z odrzuceniem przez Sąd Apelacyjny Czwartego Okręgu argumentacji Michaela Arnolda, otworzona została droga do swobodnego prowadzenia kontroli danych zapisanych na nośnikach przenoszonych przez granicę.

Według amerykańskiego urzędu celnego, tak dokładne rewizje będą wykonywane tylko w uzasadnionych sytuacjach, urząd nie podał jednak kryteriów klasyfikowania tych "sytuacji". Nie zdziwmy się więc, gdy na lotnisku w USA sprawdzony zostanie nasz laptop, pendrive, karta pamięci z aparatu cyfrowego i telefonu komórkowego, a być może nawet i odtwarzacz muzyczny.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: Gazeta Wyborcza