DAJ CYNK
  • Dowcipy i inne zabawne historyjki... :)
Dowcipy i inne zabawne historyjki... :)

Moderator: Moderatorzy

  • Strona 2 z 15
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 15

 #485490  autor: tamara
 29 cze 2011, 08:03
Ewa w raju nie usłuchała zakazu Stwórcy i za namową węża zerwała jabłko z drzewa. Za ten czyn została wraz z Adamem wyrzucona za bramę raju. Na odchodne Ewa usłyszała głos z góry:
- Za ten czyn zapłacisz krwią!
Po kilku dniach Ewa natknęła się na tego samego węża, który ją namówił do zerwania jabłka i mówi:
- Przez Ciebie teraz będę musiała płacić krwią!
- Oj, nie marudź! - mówi wąż. - Wynegocjowałem Ci to w dogodnych miesięcznych ratach.
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Kobieta w kwiecie wieku staje przed lustrem i mówi do męża.
- Ech... przybyło mi zmarszczek, utyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego!
- Wzrok masz dalej dobry!
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Ojciec przegląda dzienniczek szkolny Jasia:
- Co to, znowu jedynka z historii?
- Niestety, historia lubi się powtarzać...
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Po długim seksie młody chłopak wyciąga się na brzuchu, wyciąga papierosa ze spodni i szuka zapalniczki. Nie może znaleźć, więc pyta dziewczynę, czy ma jakąś.
- Może jakaś jest w górnej szufladzie ? odpowiedziała.
Otworzył szufladę w szafce przy łóżku i znalazł pudełko leżące wprost na oprawionej w ramki fotografii jakiegoś mężczyzny.
Oczywiście zmartwił się.
- To twój mąż? - zapytał nerwowo.
- Nie, głupku - odpowiedziała przytulając się do niego.
- Twój chłopak?
- Nie, skąd - odpowiedziała przygryzając jego ucho.
- No to kto? - zapytał zdezorientowany chłopak.
Dziewczyna odpowiedziała spokojnie:
- To ja przed operacją.

Dwie blondynki oglądają skoki narciarskie. Skacze Małysz, ale niestety kiepsko. Dają powtórkę. Nagle jedna mówi:
- Ty, jeszcze raz skacze! Może teraz skoczy dalej...
A druga:
- Głupia jesteś! Przecież widzisz, że wolniej leci...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.56


Matalbin

Za co podziwia się blondynki?
- Za wytrwałość - tyle lat szukają rozumu, i dalej nie mogą go znaleźć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.86


_Aga_12344

Brunetka widzi, jak blondynka zapala świeczkę i wkłada do akwarium.
- Po co to zrobiłaś? - pyta.
- Żeby rybkom nie było ciemno...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.54


nata27

Zdenerwowana blondynka krzyczy do boya hotelowego:
- Pan sobie myśli że jak jestem ze wsi, to może mnie Pan wsadzić do tak małego pokoju?!
- Ależ proszę Pani, jedziemy na razie windą...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.50


czarusek98

Podchodzi blondynka do blondynki i mówi:
- Wydaje mi się, że Panią gdzieś widziałam...
Na to druga:
- Możliwe, bo ja tam często bywam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.71


emo3000

Mąż pyta się żony blondynki:
- Kochanie... Dlaczego masz jedną skarpetkę zieloną a drugą niebieską?
- Nie wiem... A najdziwniejsze jest to, że mam jeszcze jedną taką parę...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.73


simur407

Blondynka, która słabo zna się na komórkach dzwoni do znajomego:
- Cześć Kasia - odbiera znajomy.
- A skąd wiesz że to ja?
- No przecież widzę.
- O Jezu, a ja nie ubrana jestem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.64


pawellukas

Wraca blondynka z salonu piękności i mówi do koleżanki:
- Słuchaj, byłam w salonie piękności...
- I co? Zamknięte było?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.70


gabro111

Blondynka skarży się koleżance:
- Wyobraź sobie, moja siostra urodziła dziecko i nie napisała mi czy dziewczynkę, czy chłopca. Teraz nie wiem, czy jestem ciocią czy wujkiem....

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.77


qeee

Siedzą dwie blondynki przed telewizorem i jedna mówi:
- Patrz, Benedykt VI...
Na to druga:
- A Kubica który?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


9.86



Mineai

Dwie blondynki dostały konie:
- Ty, jak je odróżnimy?
- Ja obetnę swojemu ogon.
Rano oba konie nie mają ogona.
- A co teraz?
- Obetnę swojemu grzywę.
Rano oba konie nie mają grzywy.
- A co teraz?
- Ja biorę czarnego, Ty białego.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.15


Chlebek

Brunetka mówi do Blondynki:
- Słyszałaś? Adam się utopił.
- Tak? I co żyje?!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.70


virgusia85

Dwie blondynki rozwiązują krzyżówkę.
- Prezydent USA na cztery litery...
- Nie wiem.
- W środku "u".
- Nie żartuj...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


1.02


tola-102

Blondynka do chłopaka:
- Bardzo Cię lubię... Mówisz mi takie ładne rzeczy... Że jestem ładna, mądra, kochana, jedyna. Jesteś bardzo miły.
Chłopak:
- I mam tylko jedną wadę... Kłamię...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.26


virgusia85

Chłopak pyta blondynki:
- Idziemy do kina, czy do mnie?
- W kinie już byłam...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


0.60


monia01

Jedna blondynka mówi do drugiej:
- Wiesz, w tym trzęsieniu ziemi zginęło sto osób. Wyobrażasz sobie, sto osób...
Druga odpowiada:
- To straszne. Na stare to będzie milion...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.14


borat

W hotelowym basenie pływa blondynka, ale nagle straciła majtki. No cóż tu zrobić... Wychodzi z basenu i chwyta pierwsza lepszą tabliczkę i wybiega do hotelu. Po drodze zbiera się tłum i blondynka wykrzykuje:
- Nie ma z czego się śmiać.
Spojrzawszy w lustro widzi na tabliczce:
"Tylko dla dorosłych. Głębokość od 2 do 10 metrów".

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.32


Kucyk

Blondynka wpada do mieszkania i woła swojego psa:
- Ciapek, do ręki, do ręki...
Jej mąż patrzy się na nią i mówi:
- Przecież woła się "do nogi".
- Wiem, ale ja nie chcę, żeby podszedł tylko chcę go pokazać Ance, a przecież muszę Ciapka jakoś tam zanieść, no nie?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


3.87


absflg

Jedzie kobieta samochodem. Nagle usłyszała głośny hałas na zewnątrz, zatrzymała się, wychodzi z samochodu i patrzy wkoło. Zobaczyła na ziemi jakąś część, dźwiga ją z trudem próbując dopasować ją gdzie się da. Nie mogąc znaleźć miejsca, z którego odpadła, zataszczyła część na tylne siedzenie i jedzie do mechanika. Po przeglądzie mechanik mówi:
- Samochód w zupełnym porządku, ale ten właz kanalizacyjny trzeba odwieźć na miejsce...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.75


puchatek

Przychodzi 18-letnia blondynka do apteki i mówi:
- Poproszę dowcipne środki antykoncepcyjne.
- Jakie? - pyta sprzedawczyni.
- No dowcipne. Koleżanka mi mówiła, że środki antykoncepcyjne dzieli się na doustne i dowcipne...

Jadą dwie blondynki maluchem. Nagle maluch zgasł. Jedna z nich wysiada i otwiera przednią maskę i mówi:
- Ty silnik nam ukradli.
Na co druga otwiera tylną maskę i mówi:
- Nie martw się, mamy zapasowy z tyłu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.87


Ronnie

Blondynka pisze notatkę podczas wykładu. W pewnym momencie maznęła się długopisem na dłoni i mówi:
- Kurde, znowu to samo. Ma ktoś korektor?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.03


Ronnie

- Stary wyobraź sobie, ta blondynka z parteru wczoraj chciała mi zrobić zdjęcie telefonem.
- I co z tego?
- Ale stacjonarnym!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.91


Werka 0_o

Blondynka grała w "Milionerach".Dostała pytanie : Który z wymienionych ptaków nie zakłada własnego gniazda : a)orzeł b)jaskółka c)szpak d)kukułka.
Blondynka zdecydowanie każe zaznaczyć d)kukułka. Wygrała pieniądze. Spotyka ją koleżanka i mówi:
- Słuchaj, skąd wiedziałaś, że to kukułka?
A blondynka na to:
- Każdy głupi by wiedział, że kukułka mieszka w zegarze.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.93


puchatek

- Wybieram się do Afryki - mówi blondynka:
- Ale tam jest 40 stopni w cieniu.
- Cały czas w cieniu nie będę siedzieć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.91


Luizette

Idzie blondynka do lekarza i mówi mu, że brzuch ją boli. Na to lekarz:
- Powinna Pani jeść więcej jajek...
- Ale ja nie znoszę jajek - odpowiada blondynka.
A lekarz zdziwiony:
- A kto Pani każe je znosić?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.34


nudziasz

Blondynka pokazuje brunetce swoje nowe mieszkanie.
- Urządziłam je według własnej głowy - mówi z dumą.
- Aha, to dlatego jest takie puste.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.83


iwonkaa1255

Przychodzi blondynka do sklepu z środkami owadobójczymi.
- Poproszę 100 kulek na mole.
Na drugi dzień:
- Poproszę 300 kulek na mole.
Na trzeci dzień:
- Poproszę 1000 kulek na mole.
Zdziwiony sprzedawca pyta:
- Po co pani tyle tych kulek na mole?
Blondynka na to:
- A co pan myśli, że jedną kulką łatwo w mola trafić?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.65


iwonkaa1255

Przychodzą dwie blondynki do sklepu. Jedna mówi:
- Poproszę zeszyt w kółka.
Sprzedawca na to:
- Niestety, ale nie ma takich zeszytów. Są tylko w kratkę, w linię lub czyste.
Blondynka odchodzi, na to druga mówi:
- Ale ona głupia, chciała zeszyt w kółka.
- No cóż - mówi sprzedawca. Różni są ludzie. No ale co dla pani?
- Poproszę globus Krakowa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.16


iwonkaa1255

Idą trzy pijane blondynki i widzą księdza. Nie chciały mu się pokazywać w takim stanie, więc ukryły się w trzech workach. Ksiądz ciekawy co znajduje się w workach kopie w jeden i słyszy:
- Miau.
Kopie w drugi i słyszy:
- Hau, hau.
Kopie w trzeci i słyszy:
- Kartofle.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.63



xaderek01

Blondynka jedzie zdenerwowana zygzakiem po ulicy. Zatrzymuje ją drogówka.
- Co pani do cholery wyprawia? - pyta policjant.
- Proszę pana - mówi zdesperowana. Jadę sobie, a tu nagle drzewo mam przed sobą. To skręcam, ale znowu jakieś drzewo, skręcam i cały czas widzę jakieś drzewa.
Facet zagląda do auta kobiety:
- Proszę wyjąć choinkę zapachową, to wszystko będzie w normie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.66


sadzior

Idą dwie blondynki przez ulicę i jedna mówi:
- Patrz, niezłe ciacho.
- Tak, ale on jest już w kimś zakochany.
- Skąd wiesz.
- Bo się z kimś całuje.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.29


iwonkaa1255

Przychodzi blondynka do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, ja mam dwa kręgosłupy.
Lekarz zbadał dziewczynę i oświadcza:
- Droga pani, tampony się wymienia, a nie upycha jeden po drugim.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.81


++ania313++

Zaalarmowana Ochotnicza Straż Pożarna zdjęła z przydrożnego wysokiego drzewa mocno przestraszoną blondynkę. Zapytana przez strażaków jak się tam znalazła, roztrzęsiona mówi:
- Chciałam zatrzymać jakiś samochód, żeby się dostać do miasta... Jechała jakaś grupa kibiców, a ja zapytałam, czy mnie mogą podrzucić...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.06


++ania313++

Dwie blondynki przeglądają kalendarz:
- Zobacz. Jutro jest Maksymiliana. Znamy jakiegoś Maxa?
- Tak, Ibuproma.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.28


pipo

Blondynka pyta brunetkę:
- Gdzie leży Krym?
- Na ciostku.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.42


adriana94

Blondynka pyta koleżanki:
- Słuchaj, czarny to kolor?
- No, tak.
- A biały to kolor?
- No, tak.
- To dlaczego wszyscy śmieją się, że mam biało - czarny telewizor?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.17


iwonkaa1255

Późnym wieczorem policjant zatrzymuje rowerzystkę - blondynkę.
- Jeśli nie świeci pani lampka przy rowerze - poucza, powinna pani zejść i poprowadzić rower.
- Już próbowałam, wtedy też nie świeci.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.11


iwonkaa1255

Na plaży siedzą dwie blondynki. Podchodzi policjant i mówi:
- Dowody proszę.
Na to jedna blondynka:
- Nie umiemy pływać.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.01


iwonkaa1255

Siedzą dwie blondynki w barze. Zamówiły butelkę Coli. Jedna z nich odkręciła butelkę i zaczyna wlewać ją do szklanki odwróconej do góry dnem. Leje, leje i leje, aż w końcu mówi do drugiej blondynki:
- Ej, z tą szklanką jest coś nie tak.
- Jak to? Pokaż.
Druga blondynka robi dokładnie to samo co pierwsza, ale po chwili stwierdza:
- Pewnie że z tą szklanką jest coś nie tak - ona nie ma dna.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor

Idzie blondynka ulicą, widzi przed sobą skórkę od banana i przerażona krzyczy:
- O nie, znowu się przewrócę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.01


wesus

Blondynka dzwoni do warsztatu samochodowego:
- Coś mi spod auta kapie, takie ciemne, gęste...
- To olej.
- OK, no to oleję.

[ Dodano: 2011-06-29, 08:03 ]
Ewa w raju nie usłuchała zakazu Stwórcy i za namową węża zerwała jabłko z drzewa. Za ten czyn została wraz z Adamem wyrzucona za bramę raju. Na odchodne Ewa usłyszała głos z góry:
- Za ten czyn zapłacisz krwią!
Po kilku dniach Ewa natknęła się na tego samego węża, który ją namówił do zerwania jabłka i mówi:
- Przez Ciebie teraz będę musiała płacić krwią!
- Oj, nie marudź! - mówi wąż. - Wynegocjowałem Ci to w dogodnych miesięcznych ratach.
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Kobieta w kwiecie wieku staje przed lustrem i mówi do męża.
- Ech... przybyło mi zmarszczek, utyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego!
- Wzrok masz dalej dobry!
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Ojciec przegląda dzienniczek szkolny Jasia:
- Co to, znowu jedynka z historii?
- Niestety, historia lubi się powtarzać...
→ Wyślij dowcip | Ocena: 5.0 | Oceń!

Po długim seksie młody chłopak wyciąga się na brzuchu, wyciąga papierosa ze spodni i szuka zapalniczki. Nie może znaleźć, więc pyta dziewczynę, czy ma jakąś.
- Może jakaś jest w górnej szufladzie ? odpowiedziała.
Otworzył szufladę w szafce przy łóżku i znalazł pudełko leżące wprost na oprawionej w ramki fotografii jakiegoś mężczyzny.
Oczywiście zmartwił się.
- To twój mąż? - zapytał nerwowo.
- Nie, głupku - odpowiedziała przytulając się do niego.
- Twój chłopak?
- Nie, skąd - odpowiedziała przygryzając jego ucho.
- No to kto? - zapytał zdezorientowany chłopak.
Dziewczyna odpowiedziała spokojnie:
- To ja przed operacją.

Dwie blondynki oglądają skoki narciarskie. Skacze Małysz, ale niestety kiepsko. Dają powtórkę. Nagle jedna mówi:
- Ty, jeszcze raz skacze! Może teraz skoczy dalej...
A druga:
- Głupia jesteś! Przecież widzisz, że wolniej leci...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.56


Matalbin

Za co podziwia się blondynki?
- Za wytrwałość - tyle lat szukają rozumu, i dalej nie mogą go znaleźć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.86


_Aga_12344

Brunetka widzi, jak blondynka zapala świeczkę i wkłada do akwarium.
- Po co to zrobiłaś? - pyta.
- Żeby rybkom nie było ciemno...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.54


nata27

Zdenerwowana blondynka krzyczy do boya hotelowego:
- Pan sobie myśli że jak jestem ze wsi, to może mnie Pan wsadzić do tak małego pokoju?!
- Ależ proszę Pani, jedziemy na razie windą...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.50


czarusek98

Podchodzi blondynka do blondynki i mówi:
- Wydaje mi się, że Panią gdzieś widziałam...
Na to druga:
- Możliwe, bo ja tam często bywam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.71


emo3000

Mąż pyta się żony blondynki:
- Kochanie... Dlaczego masz jedną skarpetkę zieloną a drugą niebieską?
- Nie wiem... A najdziwniejsze jest to, że mam jeszcze jedną taką parę...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.73


simur407

Blondynka, która słabo zna się na komórkach dzwoni do znajomego:
- Cześć Kasia - odbiera znajomy.
- A skąd wiesz że to ja?
- No przecież widzę.
- O Jezu, a ja nie ubrana jestem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.64


pawellukas

Wraca blondynka z salonu piękności i mówi do koleżanki:
- Słuchaj, byłam w salonie piękności...
- I co? Zamknięte było?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.70


gabro111

Blondynka skarży się koleżance:
- Wyobraź sobie, moja siostra urodziła dziecko i nie napisała mi czy dziewczynkę, czy chłopca. Teraz nie wiem, czy jestem ciocią czy wujkiem....

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.77


qeee

Siedzą dwie blondynki przed telewizorem i jedna mówi:
- Patrz, Benedykt VI...
Na to druga:
- A Kubica który?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


9.86



Mineai

Dwie blondynki dostały konie:
- Ty, jak je odróżnimy?
- Ja obetnę swojemu ogon.
Rano oba konie nie mają ogona.
- A co teraz?
- Obetnę swojemu grzywę.
Rano oba konie nie mają grzywy.
- A co teraz?
- Ja biorę czarnego, Ty białego.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.15


Chlebek

Brunetka mówi do Blondynki:
- Słyszałaś? Adam się utopił.
- Tak? I co żyje?!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.70


virgusia85

Dwie blondynki rozwiązują krzyżówkę.
- Prezydent USA na cztery litery...
- Nie wiem.
- W środku "u".
- Nie żartuj...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


1.02


tola-102

Blondynka do chłopaka:
- Bardzo Cię lubię... Mówisz mi takie ładne rzeczy... Że jestem ładna, mądra, kochana, jedyna. Jesteś bardzo miły.
Chłopak:
- I mam tylko jedną wadę... Kłamię...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.26


virgusia85

Chłopak pyta blondynki:
- Idziemy do kina, czy do mnie?
- W kinie już byłam...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


0.60


monia01

Jedna blondynka mówi do drugiej:
- Wiesz, w tym trzęsieniu ziemi zginęło sto osób. Wyobrażasz sobie, sto osób...
Druga odpowiada:
- To straszne. Na stare to będzie milion...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.14


borat

W hotelowym basenie pływa blondynka, ale nagle straciła majtki. No cóż tu zrobić... Wychodzi z basenu i chwyta pierwsza lepszą tabliczkę i wybiega do hotelu. Po drodze zbiera się tłum i blondynka wykrzykuje:
- Nie ma z czego się śmiać.
Spojrzawszy w lustro widzi na tabliczce:
"Tylko dla dorosłych. Głębokość od 2 do 10 metrów".

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.32


Kucyk

Blondynka wpada do mieszkania i woła swojego psa:
- Ciapek, do ręki, do ręki...
Jej mąż patrzy się na nią i mówi:
- Przecież woła się "do nogi".
- Wiem, ale ja nie chcę, żeby podszedł tylko chcę go pokazać Ance, a przecież muszę Ciapka jakoś tam zanieść, no nie?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


3.87


absflg

Jedzie kobieta samochodem. Nagle usłyszała głośny hałas na zewnątrz, zatrzymała się, wychodzi z samochodu i patrzy wkoło. Zobaczyła na ziemi jakąś część, dźwiga ją z trudem próbując dopasować ją gdzie się da. Nie mogąc znaleźć miejsca, z którego odpadła, zataszczyła część na tylne siedzenie i jedzie do mechanika. Po przeglądzie mechanik mówi:
- Samochód w zupełnym porządku, ale ten właz kanalizacyjny trzeba odwieźć na miejsce...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.75


puchatek

Przychodzi 18-letnia blondynka do apteki i mówi:
- Poproszę dowcipne środki antykoncepcyjne.
- Jakie? - pyta sprzedawczyni.
- No dowcipne. Koleżanka mi mówiła, że środki antykoncepcyjne dzieli się na doustne i dowcipne...

Jadą dwie blondynki maluchem. Nagle maluch zgasł. Jedna z nich wysiada i otwiera przednią maskę i mówi:
- Ty silnik nam ukradli.
Na co druga otwiera tylną maskę i mówi:
- Nie martw się, mamy zapasowy z tyłu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.87


Ronnie

Blondynka pisze notatkę podczas wykładu. W pewnym momencie maznęła się długopisem na dłoni i mówi:
- Kurde, znowu to samo. Ma ktoś korektor?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.03


Ronnie

- Stary wyobraź sobie, ta blondynka z parteru wczoraj chciała mi zrobić zdjęcie telefonem.
- I co z tego?
- Ale stacjonarnym!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.91


Werka 0_o

Blondynka grała w "Milionerach".Dostała pytanie : Który z wymienionych ptaków nie zakłada własnego gniazda : a)orzeł b)jaskółka c)szpak d)kukułka.
Blondynka zdecydowanie każe zaznaczyć d)kukułka. Wygrała pieniądze. Spotyka ją koleżanka i mówi:
- Słuchaj, skąd wiedziałaś, że to kukułka?
A blondynka na to:
- Każdy głupi by wiedział, że kukułka mieszka w zegarze.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.93


puchatek

- Wybieram się do Afryki - mówi blondynka:
- Ale tam jest 40 stopni w cieniu.
- Cały czas w cieniu nie będę siedzieć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.91


Luizette

Idzie blondynka do lekarza i mówi mu, że brzuch ją boli. Na to lekarz:
- Powinna Pani jeść więcej jajek...
- Ale ja nie znoszę jajek - odpowiada blondynka.
A lekarz zdziwiony:
- A kto Pani każe je znosić?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.34


nudziasz

Blondynka pokazuje brunetce swoje nowe mieszkanie.
- Urządziłam je według własnej głowy - mówi z dumą.
- Aha, to dlatego jest takie puste.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.83


iwonkaa1255

Przychodzi blondynka do sklepu z środkami owadobójczymi.
- Poproszę 100 kulek na mole.
Na drugi dzień:
- Poproszę 300 kulek na mole.
Na trzeci dzień:
- Poproszę 1000 kulek na mole.
Zdziwiony sprzedawca pyta:
- Po co pani tyle tych kulek na mole?
Blondynka na to:
- A co pan myśli, że jedną kulką łatwo w mola trafić?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.65


iwonkaa1255

Przychodzą dwie blondynki do sklepu. Jedna mówi:
- Poproszę zeszyt w kółka.
Sprzedawca na to:
- Niestety, ale nie ma takich zeszytów. Są tylko w kratkę, w linię lub czyste.
Blondynka odchodzi, na to druga mówi:
- Ale ona głupia, chciała zeszyt w kółka.
- No cóż - mówi sprzedawca. Różni są ludzie. No ale co dla pani?
- Poproszę globus Krakowa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.16


iwonkaa1255

Idą trzy pijane blondynki i widzą księdza. Nie chciały mu się pokazywać w takim stanie, więc ukryły się w trzech workach. Ksiądz ciekawy co znajduje się w workach kopie w jeden i słyszy:
- Miau.
Kopie w drugi i słyszy:
- Hau, hau.
Kopie w trzeci i słyszy:
- Kartofle.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.63



xaderek01

Blondynka jedzie zdenerwowana zygzakiem po ulicy. Zatrzymuje ją drogówka.
- Co pani do cholery wyprawia? - pyta policjant.
- Proszę pana - mówi zdesperowana. Jadę sobie, a tu nagle drzewo mam przed sobą. To skręcam, ale znowu jakieś drzewo, skręcam i cały czas widzę jakieś drzewa.
Facet zagląda do auta kobiety:
- Proszę wyjąć choinkę zapachową, to wszystko będzie w normie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.66


sadzior

Idą dwie blondynki przez ulicę i jedna mówi:
- Patrz, niezłe ciacho.
- Tak, ale on jest już w kimś zakochany.
- Skąd wiesz.
- Bo się z kimś całuje.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.29


iwonkaa1255

Przychodzi blondynka do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, ja mam dwa kręgosłupy.
Lekarz zbadał dziewczynę i oświadcza:
- Droga pani, tampony się wymienia, a nie upycha jeden po drugim.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.81


++ania313++

Zaalarmowana Ochotnicza Straż Pożarna zdjęła z przydrożnego wysokiego drzewa mocno przestraszoną blondynkę. Zapytana przez strażaków jak się tam znalazła, roztrzęsiona mówi:
- Chciałam zatrzymać jakiś samochód, żeby się dostać do miasta... Jechała jakaś grupa kibiców, a ja zapytałam, czy mnie mogą podrzucić...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.06


++ania313++

Dwie blondynki przeglądają kalendarz:
- Zobacz. Jutro jest Maksymiliana. Znamy jakiegoś Maxa?
- Tak, Ibuproma.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.28


pipo

Blondynka pyta brunetkę:
- Gdzie leży Krym?
- Na ciostku.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.42


adriana94

Blondynka pyta koleżanki:
- Słuchaj, czarny to kolor?
- No, tak.
- A biały to kolor?
- No, tak.
- To dlaczego wszyscy śmieją się, że mam biało - czarny telewizor?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.17


iwonkaa1255

Późnym wieczorem policjant zatrzymuje rowerzystkę - blondynkę.
- Jeśli nie świeci pani lampka przy rowerze - poucza, powinna pani zejść i poprowadzić rower.
- Już próbowałam, wtedy też nie świeci.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.11


iwonkaa1255

Na plaży siedzą dwie blondynki. Podchodzi policjant i mówi:
- Dowody proszę.
Na to jedna blondynka:
- Nie umiemy pływać.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.01


iwonkaa1255

Siedzą dwie blondynki w barze. Zamówiły butelkę Coli. Jedna z nich odkręciła butelkę i zaczyna wlewać ją do szklanki odwróconej do góry dnem. Leje, leje i leje, aż w końcu mówi do drugiej blondynki:
- Ej, z tą szklanką jest coś nie tak.
- Jak to? Pokaż.
Druga blondynka robi dokładnie to samo co pierwsza, ale po chwili stwierdza:
- Pewnie że z tą szklanką jest coś nie tak - ona nie ma dna.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor

Idzie blondynka ulicą, widzi przed sobą skórkę od banana i przerażona krzyczy:
- O nie, znowu się przewrócę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.01


wesus

Blondynka dzwoni do warsztatu samochodowego:
- Coś mi spod auta kapie, takie ciemne, gęste...
- To olej.
- OK, no to oleję.

[ Dodano: 2011-06-29, 08:04 ]
Blondynka do męża:
- Kochanie, czy Ty uważasz mnie za idiotkę?
- Nie, ale mogę się mylić.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.87


wesus

Brunetka i blondynka znalazły trzy granaty ręczne i postanowiły, że lepiej będzie, jeśli zabiorą je na posterunek policji.
- A co, jeśli jeden nam wybuchnie, zanim tam dotrzemy? - pyta brunetka.
- Nie martw się - mówi blondynka. Skłamiemy i powiemy, że znalazłyśmy tylko dwa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.53


malinowa_cinka

Spotykają się dwie blondynki. Jedna mówi do drugiej:
- Idziesz na przyjęcie do Ziuty?
- Chyba nie.
- A wiesz jak ona się ucieszy, kiedy my nie przyjdziemy?
- Masz rację! Idziemy!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.30


Gosia51355

Jedzie dłubiąca w nosie blondynka tramwajem obok brunetki. Po chwili brunetka mówi:
- Dlaczego dłubiesz w nosie?
- A co? Tobie też podłubać?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.50


Saagaa

Ekspedientka mówi do blondynki:
- Jaki ser, biały czy żółty?
- A są inne kolory?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.29


online-marza

- Zostałam niedawno matką - chwali się blondynka koleżance.
- Syn?
- Nie.
- A więc córka?
- Skąd wiesz?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.32


online-marza

Blondynka do blondynki:
- Dostałam smsa.
- Ojej, czy to zaraźliwe?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.29


qurva

Rozmawia blondynka z blondynką:
- Wiesz... W nocy budzie mnie moje własne chrapanie.
- To spróbuj spać w innym pokoju.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.27



qurva

Plotkują dwie blondynki:
- Wiesz, o tej brunetce nie można nic złego powiedzieć.
- To pomówmy o kimś innym.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.55


marza109

Rozmawiają dwie blondynki:
- Co tam słychać?
- Nie wiem, dawno tam nie byłam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.81


online-marza

Na środku jeziora w łódce siedzą dwie uśmiechnięte blondynki. W pewnym momencie słychać strzał... Przedziurawiona łódka zaczyna nabierać wody... Zaczynają się topić, więc jedna krzyczy:
- Ratunku! Pomocy!
Nikt jednak nie nadbiega, więc druga proponuje:
- Krzyczmy razem.
A ta pierwsza:
- Razem! Razem!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.38


online-marza

Blondynka do blondynki:
- Czy muchomory są jadalne?
- Tak, tylko zdrap te białe plamki.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.46


online-marza

W pubie. Blondynka pracuje jako kelnerka, podchodzi do klienta i pyta:
- Co podać?
- Dwa piwa. Jedno z sokiem.
- Które z sokiem?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.61


Aleksander98

Dzwoni blondynka do brunetki:
- Cześć, co robisz?
- Rozmawiam z Tobą.
- Aha, to nie przeszkadzam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.14


Ronnie

Rozmawia blondyn z blondynką:
- Wyglądasz dziś czarownicująco.
- To miał być kompleks?
- Nie, chciałem Ci zaimponić.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.94


Ronnie

Mąż dzwoni do biura, w którym pracuje jego żona blondynka:
– Słuchaj – mówi podekscytowany. Wróciłem wcześniej do domu i wyobraź sobie – tragedia! Twoja mama, a moja teściowa weszła na drzewo a konar, na którym stanęła, złamał się i ona zginęła!
Na to blondynka:
– Niemożliwe. A pod drzewem szukaliście?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.86


virgusia85

Do sklepu mięsnego wchodzi blondynka, staje przed ladą i wyraźnie, chcąc sobie coś przypomnieć, pyta sprzedawcę:
- Jak się nazywa taki ptak z czerwonym dziobem?
- Bociek - mówi sprzedawca.
- No, właśnie! - wykrzykuje blondynka. Pół kilograma boćku, proszę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.55


virgusia85

- Dokąd tak się śpieszysz?
- Do sklepu lecę, szalik chcę zwrócić. Kupiłam go wczoraj i wyobraź sobie, że za ciasny.

Blondynka mówi do swojego chłopaka:
- Zaprosiłam Cię na kieliszek wina za moje zdrowie,
a Ty pijesz już drugą butelkę.
- Bo wiesz, jakoś tak marnie wyglądasz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.26


blago

Młody mąż wraca do domu z pracy, patrzy, a jego żona, blondynka płacze.
- Czuję się okropnie - mówi do niego. Prasowałam Twój garnitur i wypaliłam wielką dziurę na tyle spodni.
- Nie przejmuj się tym - pociesza ją mąż. Pamiętasz, mam drugie spodnie do tego garnituru.
- Tak, na szczęście! - mówi żona wycierając łzy. Dzięki temu mogłam naszyć łatę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.66


Olka89

Spotykają się dwie blondynki:
- Hej Andzia, mam nowy telefon i zmieniłam numer.
- O super, puść mi sygnał żebym miała Twój nowy numer.
- Nie ma sprawy, ale puszczę od Marka, bo nie mam nic na koncie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.16


elus

Przychodzi blondynka do sklepu i mówi:
- Poproszę ogórka.
- W całości czy w plasterkach?
- A co ja mam ci**e na żetony?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.98


elus

Policjant zatrzymał blondynkę jadącą motorem w wełnianej czapce i pyta:
- Dlaczego Pani nie ma kasku?
- Bo ja, proszę Pana, zrobiłam wczoraj eksperyment. Z 3 piętra zrzuciłam czapkę i kask. Kask pękł, a czapka nie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.40


Bakusiek

Rozmawiają dwie blondynki i jedna się chwali:
- Pomalowałam sobie paznokcie korektorem.
A druga na to:
- Fajnie, a na jaki kolor?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


9.24


grotki

Dwie blondynki jadą taksówka i jedna mówi do drugiej:
- Czemu ta taksówka nie ma przystanków?
- Linia pośpieszna - odpowiada druga.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.11


Potek8

Wchodzi facet do burdelu i mówi:
- Poproszę loda.
A blondynka odpowiada:
- Dobrze, a o jakim smaku?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.19


goooosia16

Blondynka zaczęła uczęszczać na kurs prawa jazdy. Po części teoretycznej przyszedł czas na praktykę. Blondynka wsiada do "L-ki" i od razu zauważa:
- Chyba są źle ustawione lusterka, bo nie widzę siebie, tylko jakieś samochody.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.60


...TYSIA...

Spotykają się dwie koleżanki: blondynka i brunetka i rozmawiają o babskich sprawach. Nagle brunetka mówi do blondynki:
- Jak ja lubię się przeglądać w lustrze.
A na to druga:
- Ja tam nie lubię, bo papuguje po mnie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.82



wika

Po czym poznać, że blondynka wysłała faks?
- Nakleja na nim znaczek pocztowy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.54


cornela100

Blondynka na przyjęciu urodzinowym:
- A ja jestem ciekawa, jak taka mała mysz obsługuje
cały komputer?
Po przyjęciu siostra mówi do blondynki:
- Ale Ty się wygłupiłaś! No pewnie, że miała dobrego tresera!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.63


AKlebczyk

Stoi blondynka przed automatem do coca coli, kupuje i kupuje - robi się kolejka, w końcu zniecierpliwieni ludzie zadają pytanie:
- Co pani tam tak długo robi?
Na to blondynka odpowiada:
- Przecież ciągle wygrywam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.15


paula9521

Blondynka chwali się swojej koleżance:
- Kupiłam nowe buty.
- I w ogóle Cię nie cisną?
- Tak naprawdę to nie wiem, bo nie mogę ich założyć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.92


iwciamy

Blondynka z chłopakiem ogląda mecz piłki nożnej. Nagle sędzia odgwizduje aut. Blondynka protestuje: - Ale ten sędzia jest głupi, powiedział, że piłka poleciała na aut. Gdzie on tam widzi jakieś auto?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.93


iwciamy

Blondynki grają w brydża.
- Pas.
- Pas.
- Dzwonek.
- To ja pójdę otworzyć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.44


iwciamy

Rozmawiają dwie blondynki:
- Czyj to portret? - pyta jedna, wskazując na portret pięknej kobiety.
- Leonarda da Vinci.
- To on był kobietą?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


9.94


Ronnie

- Dlaczego jesteś tak późno? - zapytał barman spóźnioną blond kelnerkę.
- Szłam sobie do pracy, kiedy wydarzył się straszny wypadek. To było okropne! Człowiek wypadł przez szybę samochodu i leżał na środku ulicy. Wszędzie było pełno krwi. Dobrze, że przechodziłam kurs pierwszej pomocy.
- I co zrobiłaś?
- Usiadłam i włożyłam głowę między kolana, żeby nie zemdleć.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.77


Ronnie

Leży blondynka w rowie, podjeżdża mężczyzna tirem i pyta się:
- Jesteś ranna?
A blondynka na to:
- Nie, jestem dobowa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.56


Ronnie

Idzie blondynka ulicą. Nagle widzi przed sobą wysoki mur. Stanęła. Stoi cierpliwie, stoi, aż w końcu mur się zawalił i blondynka poszła dalej.
Jaki z tego morał?
- Mądry zawsze ustępuje głupszemu.

Rozmawiają dwie blondynki. Jedna mówi:
- Słuchaj, jak się właściwie mówi: Iran czy Irak?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.11


Ronnie

W samolocie odzywa się blondynka i mówi:
- Ci ludzie z powietrza wyglądają jak malutkie mrówki.
Na to facet z tyłu się odzywa:
- Bo to są mrówki - my jeszcze nie lecimy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.84


Ronnie

Blondynka leci do Paryża. Podchodzi stewardesa i mówi:
- Poproszę bilet.
Blondynka daje a stewardesa:
- Pani siedzi w 2 rzędzie a ma pani bilet na 8.
- Ale ja tu zostaję.
Po kilku minutach rozmowy stewardesa idzie do pilota i mówi:
- Idź do tej pani i powiedz jej, żeby usiadła w 8 rzędzie.
Pilot podchodzi do blondynki i szepcze jej coś. Ta szybko pakuje się i przechodzi do 8 rzędu.
Zdziwiona stewardesa pyta pilota:
- Co jej powiedziałeś?
- Że pierwsze siedem rzędów leci do Londynu, a od ósmego - do Paryża.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.71

[ Dodano: 2011-06-29, 08:05 ]
Blondynka z synem na spacerze. Mały chłopiec widząc kota pyta mamy:
- Mamo, to jest kot czy kotka?
Blondynka:
- Pewnie że kot, przecież ma wąsy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.58


Ronnie

Blondynka wypełnia formularz:
- Imię: Anna.
- Nazwisko: Kowalska.
- Urodzona: tak.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.87


Ronnie

Szef pyta blondynki:
- Czy wysłała pani faks do Kowalskiego?
- Tak wysłałam.
- To niech wyśle pani jeszcze do Nowackiego.
- Ale szefie, my nie mamy więcej faksów.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.20


Ronnie

Kurs na prawo jazdy. Blondynka wsiada do samochodu i mówi do instruktora:
- Proszę pana, ja mam dwie nogi a tu są aż trzy pedały...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.85


Ronnie

Przychodzi blondynka ze skórką od banana do sklepu i mówi:
- Poproszę nowy wkład.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.54


Ronnie

Podchodzi blondynka do kiosku i mówi:
- Poproszę bilet za złotówkę.
- Proszę bardzo.
- Ile płacę?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.30


Ronnie

Jedzie blondyna samochodem pod prąd. Policjant ją zatrzymuje i pyta:
- Czy Pani wie gdzie jedzie?
- No tak, jadę na zebranie ale chyba się już skończyło bo widzę, że wszyscy wracają.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.17



Ronnie

Blondynce dzwoni telefon w torebce. Grzebie, grzebie i po chwili niepowodzeń mówi:
- No tak, pewnie zgubiłam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.90


monia01

Mąż pyta się żony blondynki:
- Kochanie, czemu masz jedną skarpetę czerwoną a drugą niebieską?
- Właśnie nie wiem, a na dodatek mam jeszcze jedną taką parę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.53


monia01

Blondynka staje przed bocianim gniazdem i krzyczy:
- Hej bociek, nie chcę już więcej córek.
Chcę mieć syna!
Bocian:
- W porządku... Podaj mi swój adres i wpłać zaliczkę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49


monia01

Dwie blondynki czytają gazetę i jedna mówi do drugiej:
- Wiesz, że w Ameryce co 3 minuty jest potrącana jedna kobieta?
- Biedaczka, ale się na nią uwzięli.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.08


monia01

Jedna blondynka do drugiej:
- Jak spędziłaś Sylwestra?
- Sam zszedł.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.20


monia01

Była sobie brunetka, ruda i blondynka, i lustro prawdy. Kto kłamał - tego lustro wciągało.
Pewnego razu brunetka stanęła przed lustrem prawdy i mówi:
- Myślę... że jestem najładniejsza - wciągnęło ją.
Później ruda stanęła i mówi:
- Myślę, że jestem najmądrzejsza - wciągnęło ją.
Na końcu blondynka:
- Myślę... - wciągnęło ją.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.05


monia01

Blondynka przeglądając nekrologi w gazecie, mówi do męża:
- Napisali, że wymarła cała żeńska część pewnej rodziny.
- Jak to?
- Posłuchaj - "Odeszła nasza ukochana matka, żona, babcia, siostra, ciocia, szwagierka i synowa".

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.75


monia01

Blondynka siedzi z koleżanką w domu. Nagle dzwoni telefon. Dziewczyna rozmawia przez chwilę, a po odłożeniu słuchawki zaczyna histerycznie płakać.
- Co się stało? - pyta koleżanka.
- Zmarł mój ojciec... - ryczy blondynka.
Po chwili znów dzwoni telefon. Po rozmowie blondynka zanosi się płaczem powtórnie.
- Dzwonił mój brat, jego ojciec też nie żyje.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.22


Ronnie

Przychodzi blondynka do sex-shopu:
- Chciałam zwrócić ten wibrator, który u was kupiłam.
- Czemu? Co jest nie tak?
- Powybijał mi wszystkie zęby.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.20


RaV1803

Syn pyta blondynki:
- Mamo, gdzie w tym roku jedziemy na wakacje?
- Nad morze do Czech kochanie.

Dwie blondynki patrzą na księżyc:
- Myślisz że tam jest życie? - Zastanawia się jedna.
- Pewnie, przecież pali się światło.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.16


madzia6594

Blondynka opowiada blondynce kawał:
- W którym miesiącu najczęściej rodzą się dzieci?
- ???
- W dziewiątym - odpowiada pierwsza blondynka.
Blondynce spodobał się kawał. Na drugi dzień zadaje to pytanie koleżance w pracy:
- W którym miesiącu najczęściej rodzą się dzieci?
- ???
- We wrześniu - odpowiada blondynka.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.83


Ronnie

Dwie blondynki chciały zdobyć nagrodę Nobla. Jedna wpadła na genialny pomysł:
- No to może polecimy na Słońce?
Druga odpowiada:
- No coś Ty, głupia? Spalimy się.
- To polecimy w nocy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.53


pawik997

Po starcie samolotu syn blondynki rozpiął pasy w swoim fotelu i zaczął biegać pomiędzy pasażerami. Jeden z nich mówi do blondynki:
- Niech pani zwróci uwagę synowi żeby nie hałasował.
- Jasiu, idź pobiegać na zewnątrz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.21


Karolcia15

Dlaczego blondynka wyrzuca zegarek przez okno?
- Patrzy jak czas leci.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.65


kicunia52000

Dlaczego blondynka nie myje zębów?
- Bo chce mieć zęby pod kolor włosów.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.17


bambo34

Co to jest blondynka w gipsie?
- Pustak.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.59


klauduska13z

Przychodzi blondynka do apteki i pyta:
- Jest test ciążowy?
- Jest - odpowiada farmaceuta.
- A trudny?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.83


kal1133

Blondynka pyta się drugiej blondynki:
- Goniła Cię kiedyś siekiera?
- Nie.
- To dlaczego masz dupę rozdartą na pół?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.54


Kasiorek0110

Blondynka wchodzi do francuskiej restauracji i zamawia ślimaki. Nie wie jednak, jak je jeść. W końcu woła kelnera:
- Czy mógłby mi pan pokazać jak to się je?
Kelner wziął muszelkę i przez otworek wysiorbał zawartość. Zadowolona blondynka podziękowała i zaczęła jeść. Pierwszy poszedł gładko, drugi też, ale trzeci nie chce wyjść. Blondynka ssie, wysysa, i nic. Zagląda w otworek, a tam ślimak krzyczy:
- Ssij maleńka, ssij!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.54



Misiek

Spotykają się dwie blondynki i jedna mówi:
- Ty, słuchaj wiesz, że w tym roku Sylwester wypada w piątek?
A na to druga:
- Kurcze, żeby tylko nie trzynastego.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.75


anonim2521

Blondynka zwierza się:
- Nie wiem co w tamtych czasach kobiety widziały w mężczyznach?
- W tamtych czasach, to znaczy kiedy?
- Zanim wynaleziono pieniądze.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.73


anonim2521

Blondynka zdaje egzamin na prawo jazdy.
- Proszę nam opisać pracę silnika.
- Brrrruuum, bruuum, wrrrryyy...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.04


adula777

Dlaczego blondynka kładzie papryczkę chili na telewizorze?
- Żeby był ostrzejszy obraz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.14


agata9611

Przychodzi blondynka do lekarza i krzyczy:
- Panie doktorze! Pomocy! Trzmiel mnie użądlił.
- Spokojnie zaraz posmarujemy maścią.
- Ale jak go Pan posmaruje, skoro on już poleciał?
- Posmaruję tam gdzie Panią użądlił.
- To było tam w parku na ławce.
- Posmaruję tę część ciała, w którą Cię użądlił!
- Aaa.. To było trzeba tak od razu. To tu w palec.
- A który to konkretnie?
- Skąd mam to wiedzieć. Wszystkie trzmiele wyglądają podobnie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.67


bartas0501

Idą dwie blondynki ulicą i się kłócą:
- Dlaczego odebrałaś mi chłopaka?
Na to drugą:
- Jak dzwonił to odebrałam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.63


monia01

Dwie blondynki siedzą nad morzem. Jedna wkłada palec do wody, oblizuje i mówi:
- Ale słona.
Druga przynosi torebkę z cukrem i wsypuje do wody. Potem pierwsza z nich próbuje wodę ponownie.
- Nadal jest okropnie słona.
- Dziwisz się? Przecież nie zamieszałaś.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.98


monia01

Wychodzi blondynka od lekarza i zastanawia się:
- Wodnik czy panna, wodnik czy panna?
Wraca do lekarza i pyta go:
- Panie doktorze, to był wodnik czy panna?
Lekarz odpowiada:
- Rak, proszę pani, rak.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.89


monika

Przychodzi blondynka do lekarza.
- Proszę się rozebrać - mówi lekarz.
- Gdzie położyć rzeczy?
- Obok moich.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.58


Dawidoo

Dlaczego blondynka nie umie napisać 77?
- Bo nie wie, którą 7 napisać pierwszą.

Rozmawiają trzy blondynki w ciąży:
- Ja będę mieć chłopczyka.
- A ja dziewczynkę.
Nagle dwie blondynki pytają trzeciej:
- A Ty co będziesz mieć?
- Ja będę mieć pieska.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.59


strawberry xdd

Blondynka do swojego chłopaka:
- Słuchaj. Znamy się już bardzo długo. Może przedstawiłbyś mi swoją rodzinę?
- Chciałbym, ale żona z dziećmi wyjechała.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.33


monia01

Blondynka i brunetka oglądają wiadomości i blondynka mówi do brunetki:
- Założę się o 100 dolców, że ten facet nie skoczy z tego budynku.
Brunetka przyjmuje zakład i facet skacze z budynku, po czym brunetka mówi:
- Nie mogę wziąć Twoich pieniędzy, ja już dziś widziałam te wiadomości i wiedziałam, że ten facet skoczy.
Blondynka na to:
- Ja też je już dziś widziałam i myślałam, że drugi raz nie skoczy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.14


monia01

Przychodzi blondynka do banku i prosi o kredyt na miesiąc. Urzędnik pyta się ile chce i jakie ma zabezpieczenie. Blondynka chce 35 tys. złotych na wyjazd na wakacje. W ramach zabezpieczenia zostawi swoje Lamborgini. Urzędnik węsząc dobry interes daje jej kredyt i zabiera samochód. Po miesiącu blondynka wraca oddaje 35 tys. i 14 złotych odsetek. Odbiera samochód. Zdziwiony urzędnik mówi, że sprawdzili ją i okazuje się, że ma konto w ich banku na 3 mln dolarów, więc dlaczego brała kredyt. Na to blondynka odpowiada:
- A gdzie ja bym znalazła płatny parking na miesiąc za 14 złotych?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.10


urman2109

Blondynka rozwiązuje test na patent żeglarza. W pierwszym pytaniu jest rysunek żagla, a pod nim pytanie:
- Ster czy żagiel?
A blondynka napisała:
- Tak, sterczy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.85


natusia2357

Dlaczego blondynka wkłada trawę do kontaktu?
- Bo chce być w kontakcie z przyrodą.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.60


kiklor

Dlaczego blondynka liże zegarek?
- Bo tik tak ma tylko 2 kalorie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.24


armin

Dlaczego blondynki myślą przed lustrem?
- Bo co dwie głowy, to nie jedna.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.55


Gosiek

Dzień zmartwychwstania. Kilka godzin po mszy ksiądz chce już zamykać kościół ale blondynka siedzi w ławce więc ksiądz się jej pyta:
- A Ty siostro czemu nie idziesz do domu? Tek żarliwie się modlisz?
- Czekam na zmartwychwstanie- odpowiada blondynka.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.89


maestro

Blondynka wchodzi do warzywniaka i pyta:
- To takie czerwone, tam w rogu. Co to jest?
- Jabłka - odpowiada sprzedawca.
- To poproszę 2kg, ale proszę każde zapakować osobno.
Zapakował i podał. Po chwili zapytała ponownie:
- Takie miękkie i futrzaste, o tam?
- Kiwi - odbąknął.
- Poproszę 2kg i zapakować każde osobno.
Zapakował i podał ze złością. Po kilku minutach blondynka rzekła:
- Takie czarne, sypkie tu na ladzie?
- To mak, ale nie jest na sprzedaż.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.33



kat3465

Dlaczego blondynka stoi pod drzewem?
- Czeka na autograf od kory.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.22


wiktor1203

Blondynka pisze list do córki, która jest na obozie:
- Włożyłabym Ci trochę pieniędzy, ale właśnie zamknęłam kopertę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.01


RybaBONE

- Co może uderzyć blondynkę, a ta nawet nie będzie o tym wiedziała?
- Myśl.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.62


kamil123

Blondynka kupiła sobie drogie kosmetyki odmładzające. Po jakimś czasie pyta męża:
- Kotku, na ile lat wyglądam?
- Patrząc na Twoją cerę dałbym Ci 18 lat, na figurę - 21, na włosy 23...
- Kochany jesteś!
- Poczekaj, jeszcze nie skończyłem dodawać.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.63


Troczek

Dlaczego jak jest zimno, to blondynki stają w kącie?
- Bo tam jest 90 stopni.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.97


kuba93

Blondynka zaczepia sąsiadkę i mówi:
- Co słychać u pani męża?
- Ależ ja jestem jeszcze panną!
- To pani mąż jest jeszcze kawalerem?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.84


kuba93

Blondynka dyktuje na poczcie treść telegramu:
- Ble, ble, ble...
Pracownica poczty pyta:
- A może dopiszemy jeszcze jedno "ble"?
- Nie... - odpowiada po namyśle blondynka. To by było bez sensu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.61


kuba93

Blondynka z brunetką przygląda się pływającym po stawie kaczkom. Brunetka mówi:
- To są kaczki krzyżówki.
- Żartujesz? - mówi blondynka. Krzyżówki to są w gazecie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.16


kuba93

Mąż zwraca się do blondynki:
- W tym tygodniu już piąty raz byłaś u lekarza. Czy Ciebie nie krępuje to ciągłe rozbieranie się?
- A dlaczego miałoby mnie krępować? Przecież to taki sam mężczyzna, jak wszyscy inni.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.44


kuba93

Do sklepu z częściami samochodowymi przychodzi blondynka i pyta:
- Ile kosztuje rura wydechowa do golfa?
- Sto pięćdziesiąt złotych.
- A zderzak?
- Trzysta.
- A kierunkowskazy?
- Trzysta pięćdziesiąt.
- Wezmę tylko kierunkowskazy. Gdybym chciała kupić wszystko co mi mąż kazał, nie zostałoby mi nic na kosmetyki.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.12
Pytanie retoryczne:
- Czy zając na gwiazdkę to trafiony prezent?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.53


Messi10Barca

Złapał wilk zająca.
- Proszę wilku, nie zabijaj mnie. Zrobię, co zechcesz.
- To zrób mi loda.
- Nie umiem...
- Rób loda.
- Kiedy nie umiem...
- To rób tak jak umiesz.
- Chrup, chrup, chrup...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.53


puchatek

Poszedł zajączek pod krzaczek zrobić kupę. Złapał go leśniczy i krzyczy:
- Co Ty sobie myślisz? Zabrudzasz las, a postawiliśmy tyle latryn.
Na to zajączek:
- Proszę się nie gniewać, ale ostatnio gdy poszedłem do latryny, złapał mnie niedźwiedź i spytał czy linieję. Gdy odpowiedziałem, że nie, to sobie mną dupę wytarł.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.58


urban3232

- Chcesz w pysk? - pyta groźnie zajączek napotkanego na drodze lisa.
- Daj mi spokój.
- Chcesz w pysk? - zaczepia zajączek wilka.
- Daj mi spokój.
- Chcesz w pysk?
- No, daj!
- To idź tam za róg, ja tam przed chwilą dostałem...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.08


blago

Spotkał się zając z niedźwiedziem. Niedźwiedź:
- Te, zając, chcesz zobaczyć helikopter?
- No pewnie!
- To zamknij oczy!
Zając zamknął oczy, niedźwiedź zakręcił mu uszy, puścił je, a zając poleciał, po czym z hukiem spadł w krzaki. Niedźwiedź tylko zarżał głośno i poszedł dalej. Kilka dni później spotykają się znów. Zając mówi:
- Te, niedźwiedź, chcesz zobaczyć helikopter?
Na co niedźwiedź, macając swoje małe uszy:
- No, chcę...
- To zamknij oczy!
Niedźwiedź zamknął oczy, a zając jak go nie zdzieli ogromnym kijem przez łeb. Niedźwiedź padł, a zając uciekając krzyczy:
- No i jakiego ch**a tak blisko śmigieł stajesz?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.07


blago

Idzie sobie puszysty, malutki zajączek wzdłuż ruczaju. Patrzy, a w trawce coś się błyszczy. Podchodzi pluszaczek bliżej - złota rybka.
- Wpuść mnie do rzeczki, zajączku, bo umrę tu - prosi rybka.
- Nie, nie wpuszczę - droczy się zajączek.
- Wpuść, a spełnię Twoje życzenie.
- Ok - mówi zajączek i wpuszcza rybkę do wody.
- A życzenie? - pyta radośnie rybeczka.
- Zdychaj, szmato!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.71


joke_r

Przychodzi zajączek do sklepu misia i pyta:
- Jest marchewka w marmoladzie?
- Nie ma.
Powtarza się to przez kilka dni. W końcu miś uciera marchewkę i wkłada do marmolady.
Przychodzi zajączek do sklepu i pyta:
- Jest marchewka w marmoladzie?
- Jest.
- I kto Ci to teraz kupi?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.22


Ronnie

Zajączek zamówił ciasteczko i herbatkę. Przynieśli mu zamówienie, ale ponieważ miał potrzebę, poszedł do WC. Gdy wrócił zobaczył, że ktoś zjadł mu ciastko.
- Kto zjadł moje ciasteczko?
Od stołu wstał niedźwiedź
- Ja, bo co?
- A czemu nie wypiłeś herbatki?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.19


Ronnie

Niedźwiedź złapał zajączka. Zajączek krzyczy, wrzeszczy:
- Jak mnie zaraz nie wypuścisz i nie przeprosisz to, to...
- To co?!
- To trudno...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.31


monia01

Mały zajączek pyta mamy:
- Ludzi przynoszą bociany, a skąd ja się wziąłem?
- Ciebie wyciągnął magik z cylindra, kiedy jeszcze pracowałam w cyrku.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.36



Kasiorek0110

Przychodzi zajączek do apteki misia:
- Poproszę 500 prezerwatyw.
Misiu bardzo zdziwiony wyjmuje spod lady wszystkie opakowania gumek, wynosi karton z zaplecza, liczy, liczy i stwierdza:
- Przykro mi zajączku, ale mam tylko 499.
Na to zajączek lekko wnerwiony:
- No dobra misiu, niech będzie, ale powiem ci, żeś mi lekko weekend spier****ł!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.68


monia01

Zając mówi do niedźwiedzia:
- Chodź idziemy na imprezkę, tylko proszę Cię nie bij mnie jak ostatnio.
Niedźwiedź na to:
- Dobra.
Rano zając budzi się z ponadrywanymi uszami, zęby bolą jak diabli, palce u rąk połamane i mówi:
- Misiek, no kurna, miałeś mnie nie bić.
Miś na to:
- Zając Ty lepiej mnie nie wkur***aj. Nawaliłeś się, zacząłeś mnie wyzywać - ja nic. Potem doczepiłeś się do mojej samicy, że to dziwka i puszcza się z każdym - to mnie koledzy powstrzymali, ale mówię żeś kumpel, obiecałem i w ogóle... Potem najeżdżałeś na moją matkę - to dobrze żeś upadł, bo bym Ci łeb urwał. No nic, jakoś mi się udało Cię nie bić....
Ale jak żeś wlazł do domu, nasrałeś do łóżka wsadziłeś w to trzy zapałki i powiedziałeś, że jeżyk śpi z nami - to nie wytrzymałem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.50


monia01

Wchodzi wkurzony zając do baru i pyta:
- Kto pomalował mój rower na zielono?
Cisza. Nagle wstaje niedźwiedź i mówi:
- Ja, a co?
Na to wystraszony zając:
- A nic, chciałem tylko zapytać jak długo farba schnie?!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.76


monia01

Przychodzi zajączek do sklepu i pyta:
- Są niebieskie trampki w rozmiarze 38?
- Są.
- To poproszę różowe w rozmiarze 42.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.73


monia01

Zły niedźwiedź chodził po lesie i tylko czekał, aby komuś przyłożyć. Zobaczył zająca:
- Te zając, czemu chodzisz bez czapki?
I łup go.
Idzie dalej zobaczył wilka.
- Wiesz co, mam ochotę komuś przyłożyć.
- No to idziemy do zająca.
- On już dostał, głupio tak jakoś...
- Pretekst zawsze się znajdzie. Poprosisz go o papierosa. Jak da z filtrem to powiesz, że chciałeś bez filtra. Jak da bez filtra to powiesz, że chciałeś z filtrem.
Poszli do zająca.
- Cześć zajączku. Poczęstujesz mnie papierosem?
- Chcesz z filtrem czy bez filtra?
- Zając Ty znowu bez czapki chodzisz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


8.63


monia01

Idzie zając z video przez las, spotyka niedźwiedzia. Ten się pyta:
- Zając, a skąd masz video?
- A, dostałem od lisicy.
- E, jak to od lisicy? Przecież ona taka chytra.
- No tak, zaprosiła mnie na kolację, postawiła winko, potem się rozebrała, zgasiła światło i mówi:
- Bierz, co mam najlepszego.
No to wziąłem video i poszedłem. Niedźwiedź się śmieje rozbawiony:
- Och, głupiutki zajączku, trzeba było mnie zawołać, wzięlibyśmy lodówkę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.50


cesarz3

Idzie zając lasem i wrzeszczy:
- Przeleciałem lwicę!
Spotyka wilka:
- Zając, zamknij pysk. Chcesz żeby lew usłyszał? Poza tym i tak Ci nikt nie uwierzy.
Zając wzruszył ramionami i drze się dalej:
- Przeleciałem lwicę! Przeleciałem lwicę!
Spotyka niedźwiedzia:
- Zając zamknij się, bo lew usłyszy i wszyscy będziemy mieli przerąbane, jak się wkurzy! A i tak nikt Ci nie uwierzy.
Zając idzie dalej i drze się:
- Przeleciałem lwicę! Przeleciałem lwicę! Przeleciałem lwi...
Nagle zobaczył lwa. Ten wkurzony ruszył za zającem, goni go, goni. Zając wskoczył w wydrążony stary pień. Lew skoczył za nim, ale utknął. Utknął tak, że tylko tyłek mu wystaje - łeb jest w środku. Zając stanął, podszedł z tyłu do lwa, rozejrzał się w koło, rozpina rozporek i mówi:
- W to, to już nikt mi nie uwierzy!

 #485493  autor: Niebo
 29 cze 2011, 08:37
Bardzo śmieszne jest to u góry. A w szczególności przy przewijaniu (nie, spokojnie,
klawisz end posiadam...)

 #485775  autor: tamara
 30 cze 2011, 08:01
Facet do sprzedawcy:
- Chciałem zamówić dla żony tort urodzinowy.
- Ile świeczek?
- 26, jak zwykle.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.34


Ronnie

Rozmawia dwóch kumpli w knajpie:
- Wiesz co... - mówi jeden. Dzisiaj okropnie się pokłóciłem z żoną.
- A co powiedziałeś? I co było dalej? - pyta zaciekawiony kumpel.
- Nic - odpowiada.
- A do kogo należało ostatnie zdanie?
- No zawsze do mnie należy ostatnie zdanie.
- No i co powiedziałeś?
- Dobrze kochanie, kup sobie tę kieckę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.12


Ronnie

Rzecz dzieje się na Księżycu. Amerykanie wysiedli z lądownika i powoli rozkręcają imprezę. Rozpalili grilla, wyciągnęli piwo, puścili muzyczkę - wiadomo. Wtem Armstrong odzywa się do współtowarzyszy wyprawy:
- Wiecie chłopaki, niby jest nieźle, jest piwo, są panienki, ale jakoś k..wa nie czuję atmosfery...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.19


Ronnie

Siedzi dwóch Etiopczyków. Jednemu się odbiło, a drugi na to:
- Ej, weź nie szpanuj.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


Ronnie

Kowalski przychodzi do biura rzeczy znalezionych i pyta:
- Czy nikt nie przyniósł mojego parasola, który zostawiłem w autobusie?
- Proszę go bliżej opisać - mówi przyjmujący zgłoszenie.
- Był czerwony, miał brudne siedzenia i trąbił na zakrętach.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.11


Ronnie

- Czy pamiętasz, że dzisiaj w nocy uciekamy przed Twoimi rodzicami? - pyta chłopak dziewczyny.
- Tak, mama nawet pomogła mi się spakować.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.31



iwciamy

Przychodzą dwie zebry do fotografa i chcą sobie zrobić zdjęcie. Fotograf pyta:
- Kolorowe?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.20


Ronnie

Pewien przewodnik w Górach Skalistych w USA miał bardzo złą sławę. Co zabierał jakąś grupę turystów na wyprawę, zawsze ktoś ginął. W końcu zainteresowała się tym policja. W śledztwie wyszło na jaw, że zły przewodnik jest patologicznym mordercą. Sąd orzekł karę śmierci. W dniu wykonania wyroku posadzono go na krześle elektrycznym. Włączono prąd, ale po dziesięciu minutach okazało się, że delikwent wciąż żyje i z tajemniczym uśmiechem stwierdza:
- Przecież wszyscy wiedzą, że jestem złym przewodnikiem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.15


Ronnie

Wnuczka pyta babcię:
- Babuniu, powiedz mi szczerze, czy Ty wierzysz w horoskopy?
- Ależ skąd dziecko! My, Lwy, jesteśmy w tym miesiącu bardzo nieufne.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.18


Ronnie

Chińczyk kupił szwajcarski zegarek, który po kilku dniach stanął. Ze środka wypadła zdechła mrówka.
- To już koniec - myśli Chińczyk. - Maszynista zmarł.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:02 ]
W parku bandyta zatrzymuje gościa:
- Pieniądze albo życie!
- Nie mam ani grosza! Przed chwilą napadli na mnie i wszystko mi zabrali.
- To nie mógł pan wołać o pomoc? Byłem w pobliżu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.25


Ronnie

Przyjaciele na bezludnej wyspie:
- Wiesz, miałem dzisiaj cudowny sen. Jechałem zatłoczonym autobusem, który utknął w strasznym korku...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.23


Ronnie

Spotyka się dwóch starych, dobrych kolegów i pierwszy pyta się drugiego:
- No i co? Ożeniłeś się w końcu?
- Nie.
- No to na co czekasz?
- Na autobus.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.31


Ronnie

W sądzie.
- Niech oskarżony powie jak doszło do tego, że wszedł Pan w posiadanie złotego zegarka.
- To przez moje zamiłowanie do towarzystwa. Idę sobie ulicą, zegarek też idzie... No to dalej poszliśmy już razem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


W dyskotece chłopak pyta dziewczyny stojącej przy ścianie:
- Masz wolny następny taniec?
- Tak...
On na to z uśmiechem:
- To potrzymasz mi colę?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.27


Ronnie

Holenderka skarży się przez telefon przyjacielowi:
- Jestem w depresji...
- Może pojedziemy do Belgii, tam jest wyżej?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.08


Ronnie

Anemik z anemiczką wybrali się na spacer po parku. W pewnej chwili anemik proponuje:
- A może byśmy tak weszli w te krzaczki?
- Po co?
- Wejdziemy, to zobaczysz.
Weszli, a po chwili rozlegają się stamtąd słabe krzyki anemiczki:
- Na pomoc, na pomoc...
- Nie krzycz głupia, może sam dam radę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.16


Ronnie

Rozmawia dwóch kolegów:
- Wiesz, zostałem ojcem.
- Gratulacje, a jak żona?
- No właśnie. Nie wiem jak jej powiedzieć.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:02 ]
Starsza pani prosi chłopaka o pomoc:
- Czy mógłbyś mi pomóc przejść na drugą stronę? W moim wieku taka przeprawa może być niebezpieczna.
- Oczywiście - mówi uczynny młodzieniec. Pewnie mieszka pani po drugiej stronie ulicy?
- Nie, zaparkowałam tam motor.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.22


Ronnie

- Szukasz końca? - pyta jeden z pensjonariuszy szpitala psychiatrycznego drugiego pacjenta, widząc jak ten rozplątuje sznurek.
- Tak!
- To nie znajdziesz, bo go uciąłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.24



Ronnie

Do łazienki niespodziewanie wchodzi hydraulik. Siedząca w wannie dziewczyna stara się dłońmi zakryć swą nagość. Hydraulik patrzy na nią i flegmatycznie mówi:
- Co się pani boi? Hydraulika nie widziała, czy co?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.10


Ronnie

Sklep mięsny:
- Dzień dobry, poproszę 1,5 kilo kaszanki dla psa. Tylko, żeby nie była taka słona jak wczoraj.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.33


Ronnie

Jedzie facet swoim nowym porsche ponad 200km\h i za zakrętem uderza w jadącą z naprzeciwka furmankę. Rozbija furę w drobny mak, konie ledwo żyją a woźnicy urwało nogi. Kierowca wysiada, bierze z bagażnika siekierkę i po kolei dobija męczące się konie. Staje, rozgląda się i zatrzymuje wzrok na woźnicy. Woźnica, przykrywając kikuty kocem, mówi:
- Patrz pan, nawet mnie nie drasnęło.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.35


Ronnie

Pan domu uprzedza gości:
- Tylko błagam, niech państwo nie siadają na tej kanapie! Jest pełna pluskiew!
- Jeśli jest pełna pluskiew, to dlaczego jej pan nie wyrzuci?
- Próbowałem, ale te cholery przynoszą ją z powrotem!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.32


Ronnie

Na granicy amerykańsko-meksykańskiej strażnicy zatrzymują skośnookiego uciekiniera.
- Dlaczego uciekasz do Ameryki?
- Bo ja bardzo kocham Koreańską Republikę Ludową!
- Co to za gadka? Przecież złapaliśmy Cię na granicy z USA, a nie z Koreą!
- Bo miłość do Koreańskiej Republiki Ludowej nie zna granic!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.14


Ronnie

Bal inwalidów. Chłopak z dziewczyną na wózkach kręcą się od pewnego czasu w jedną stronę. Nagle panienka zwraca się do chłopca:
- Słuchaj, może zmienimy kierunek rotacji?
- A dlaczego?
- Bo gwint mi się kończy!

[ Dodano: 2011-06-30, 08:03 ]
Wnuczek zabrał babcię na przejażdżkę motocyklem. Co jakiś czas sygnalizuje ręką zamiar skrętu.
- Trzymaj jak należy tę kierownicę - zdenerwowała się wreszcie babcia. Jak zacznie padać, to Ci powiem.

80-letnia babcia wybrała się na randkę z 90-letnim staruszkiem. Po randce córka pyta ją:
- Mamusiu, jak było na randce?
- No masz, córeczko, dobrze było, tylko musiałam mu dać trzy razy po twarzy.
- Dlaczego? Czyżby się do Ciebie dobierał?
- Nie! Myślałam, że umarł.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.29


Ronnie

Drink Sputnik
- Produkty - wódka, Sprite
- Jak zrobić? Bierzesz pół na pół wódkę ze Sprite'm, wypijasz połowę - dolewasz wódki, wypijasz połowę - dolewasz wódki... Czynności te powtarzasz, aż do usłyszenia wyraźnych sygnałów z kosmosu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.19


Ronnie

Dom wariatów po remoncie - w jednym z pokoi ściany pomalowane na czerwono. Poranny obchód stwierdza, iż ściany są doszczętnie zniszczone, pogryzione i podrapane. Trzeba przeprowadzić nowy remont.
Tym razem ściany pomalowano na zielono. Poranny obchód zauważa, iż wszyscy wariaci siedzą i wpatrują się z uwielbieniem w te zielone ściany. Lekarz zainteresowany takim zachowaniem pyta:
- Dlaczego siedzicie i tak się wpatrujecie w te ściany?
- Czekamy, aż dojrzeją.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.26


Ronnie

Grupa handlowców przyjechała do fabryki środków antykoncepcyjnych. Zwiedzających oprowadza dyrektor fabryki, którego otacza spora grupka dzieci. Ktoś pyta:
- Czy to pańskie dzieci? To nie najlepsza reklama pańskiego zakładu.
- To nie reklama, ani antyreklama. To reklamacje!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.23


Ronnie

Przesłuchanie świadka w sądzie:
- Na jakiej podstawie świadek utrzymuje, że oskarżony był pijany?
- Bo wykrzykiwał, że nie boi się żony.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.34


Ronnie

Pogrzeb w USA. Ktoś prosi rabina, żeby wygłosił kilka słów o zmarłym. Rabin na to:
- Ja tu jestem nowy, sami coś o nim opowiedzcie.
Cisza. Mijają minuty. W końcu ktoś mówi:
- Jego brat był gorszy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.17


Ronnie

- Co oskarżony ma na swoja obronę? - pyta się sędzia.
- Wysoki sądzie. Z domu rodzinnego wyniosłem dużo, nie powiem. Ze szkoły też sporo. A z pracy, to tylko te głupie pięć ton cementu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.15


Ronnie

Przychodzi facet z babką do knajpy i zostawiają w szatni ubrania. Szatniarz odbierając rzeczy pyta:
- Na jeden numerek?
- Nie, na kawę.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:03 ]
Przy kiosku:
- Poproszę jedno pudełko zapałek!
- Panie, czego pan tak krzyczy? Przecież głucha nie jestem! Z filtrem czy bez?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.38


paula9521

Salowa pyta pacjenta:
- Czy życzy sobie pan kaczkę?
- Tak - odpowiada pacjent. Najlepiej z frytkami.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.26



Ronnie

Podczas przeprowadzki:
- Coś ciężka ta szafa! A gdzie Jurek? Przecież miał nam pomagać wnosić meble.
- Jurek jest w szafie - trzyma wieszaki.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.63


Ronnie

Idzie dwóch ludożerców, ojciec z synem, brzegiem morza i zobaczyli kobietę. Syn na to:
- Tato, zobacz, może ją zjemy?
- Eee tam... Stara i żylasta. Idą więc dalej, a tu pojawiła się młoda dziewczyna.
- Tato, zobacz, może tą zjemy?
- Nie synku... Tą zabierzemy do domu, a zjemy mamę!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.45


Ronnie

Przychodzi facet do lokalu, a przy wejściu stoi "bramkarz", który go pyta:
- Masz jakiś nóż?
- Nie, nie mam.
- A jakieś ostre narzędzie?
- Też nie posiadam.
- A może pistolet?
- Nie! Gdzie tam!
- A może chociaż kastet?
- Nie! Nie! Nic z tych rzeczy.
Bramkarz spojrzał na niego z politowaniem, rozbił butelkę:
- No to masz!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.28


Zyta

Na pustyni wyczerpany turysta pyta Beduina:
- Jak dojść do Kairu?
- Cały czas prosto, a w czwartek w prawo.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.38


Ronnie

Podczas spaceru nieśmiały chłopak pyta dziewczynę:
- Chcesz ze mną chodzić?
- A co, sam się boisz?!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.43


Ronnie

Syn pisze list do matki:
- "Droga Mamo! Urodził mi się syn. Żona nie miała pokarmu, wzięła mamkę - Murzynkę, więc synek zrobił się czarny''.
Matka odpisuje:
- "Drogi Synu! Gdy Ty się urodziłeś, również nie miałam mleka w piersiach. Wychowałeś się na krowim, ale rogi Ci wyrosły dopiero teraz''.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.59


Ronnie

Przychodzi facet do sklepu i pyta:
- Czy jest kiełbacha?
- Nie, jest tylko trzonowy Mozarta.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


Ronnie

Spotyka się kilku przyjaciół po latach. Jeden z nich pyta:
- A co tam się dzieje z Marianem?
- A Marian wyjechał do Afryki. Żyje z orangutanem.
- Co Ty? Z samcem?
- Nie, Marian jest normalnym facetem. On żyje z samicą.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.01


Ronnie

Na plaży. Facet wychodzi z wody i widzi, że gdzieś mu się zapodziały slipki. Bierze materac i zasłania się nim od tyłu. Od przodu zasłania się wiaderkiem. Idzie sobie plażą zadowolony, a na przeciwko niego idzie młoda dziewczyna i mówi:
- Ja wiem co pan myśli.
- Tak?
- Że to wiaderko ma dno.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:04 ]
Ksiądz zwraca uwagę grabarzowi, który kopie dół na grób:
- Tyle razy mówiłem, a pan wciąż kopie takie głębokie doły!
- Niech się ksiądz nie boi, jeszcze mi żaden nieboszczyk nie uciekł.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


qbiaczka

Ciocia zwraca się do siostrzeńca:
- Podstaw rączkę Zygmusiu, nasypię Ci orzeszków.
- Proszę raczej dać tatusiowi.
- Tak bardzo kochasz tatusia?
- Nie o to chodzi. Tatuś ma większą rękę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49


virgusia85

- Gdzie się tak spieszysz?
- Lecę do domu na obiad. Wiesz, od niedawna prowadzimy jarską kuchnię i jadamy na surowo.
- To przecież obiad Ci nie wystygnie.
- Nie wystygnie, ale zwiędnie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.27


virgusia85

- Kaziu, chodźmy do domu, bo już siódma!
- E, głupi jesteś. Jak wrócę do domu o siódmej, to dostanę lanie, że przyszedłem tak późno, a jak wrócę o dziesiątej, to rodzice będą się cieszyć, że nie zginąłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.56


goooosia16

Stu Beduinów ucieka przez pustynię przed Murzynem. Europejski turysta ze zdziwieniem pyta:
- Dlaczego uciekacie? Was jest setka, a on jeden.
- A wiadomo komu przyłoży?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49
Dwaj biznesmeni przypadkowo spotykają się nad brzegiem morza. Mocząc nogi, rozmawiają coraz bardziej poufale.
- Widzisz tę brunetkę tam pod parasolem? - pyta w pewnym momencie pierwszy. To moja żona. A ta druga obok to moja kochanka!
- Stary! - mówi drugi. U mnie - odwrotnie!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.75


virgusia85

- Tato, Ty jesteś globalistą czy antyglobalistą?
- Globalistą.
- A co to znaczy?
- To znaczy, że globalnie rzecz ujmując, gówno mnie to wszystko obchodzi.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.44


virgusia85

- Marysiu, kto tam kaszle w sieni?
- Proszę pani, to jakiś kaszel nieznajomy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.26


virgusia85

- Czy mógłbyś poradzić mi coś na ospałość?
- Owszem. Stań na głowie, nogami do góry, a w tej pozycji na pewno nie zaśniesz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.92


mati111

Znajomi pytają fabrykanta:
- Twój syn ożenił się z miłości, czy dla pieniędzy?
Fabrykant zastanawia się chwilę, a w końcu mówi:
- Z miłości dla pieniędzy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.39


Ada1119

Siedzi Zenek na trumience,
trzyma fiuta w lewej ręce.
Co tam robisz rozbójniku?
Nic, ja robię tylko siku.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.74


paula9521

Na izbę przyjęć zgłasza się dziewczyna.
- Czy ma pani piżamę?
- Nie, żółtaczkę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.07


paula9521

- Halo, pogotowie? Mój mąż ma 83 stopnie gorączki!
- Najpierw niech pani wezwie straż pożarną.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:04 ]
Król Artur szykował się na krucjatę i zawołał jednego ze swoich podwładnych i powiedział:
- Tu jest klucz do pasa cnoty mojej żony. Jeśli nie wrócę wciągu 10 lat, możesz go użyć.
Jego wysokość minął drewniany most i ruszył przed siebie zakurzona drogą. Zatrzymał się, zawrócił konia i ostatni raz spojrzał na zamek. Nagle zobaczył biegnącego w jego stronę podwładnego, który krzyczał:
- Stop, najjaśniejszy panie! Całe szczęście udało mi się jeszcze zdążyć! To zły klucz!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.56


Pato

Na kursie instruktor pyta kandydata na kierowcę:
- Czy ma pan dobry wzrok? Proszę odczytać numer auta, które stoi przed panem.
- Jakiego auta? - pyta egzaminowany.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


blago

Trzy wampiry wchodzą do baru. Pierwszy z nich siada, a barman pyta:
- Czego sobie życzysz?
- Setę krwi!
Drugi wampir siada, barman pyta:
- A co dla Ciebie?
- Dwie kolejki!
Trzeci siada, barman pyta:
- No dobra, a czego Ty sobie życzysz?
- Poproszę gorącą filiżankę wody.
Barman poszedł po wszystkie napoje, wraca po chwili, rozstawia je i dając, lekko zdziwiony, trzeciemu wampirowi filiżankę, mówi:
- Masz, Twoja woda. Dlaczego nie zamówiłeś żadnego drinka?
- No cóż - wyciąga z kieszeni zużyty tampon - ja robię herbatę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.91


virgusia85

Spotyka się dwóch bezdomnych:
- A gdzie Ty mieszkasz? – pyta pierwszy.
- Nigdzie – odpowiada drugi.
- A, to witam sąsiada!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.58


elus

Idzie chwiejnym krokiem pijany murzyn i opiera się o drzewo. Podchodzi do niego biały:
- I co murzyn, naj***łeś się?!
- O tak.
- I pewnie chciałbyś do domu.
- Do domu? O tak chciałbym do domu.
- To daj podsadzę Cię.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.52


Izia

- Co Ci się stało w głowę?
- Kupiłem sobie nowy bumerang. A stary wyrzuciłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.33


elus

Facet przeczytał ogłoszenie o sprzedaży trzypokojowego mieszkania w ekskluzywnej dzielnicy na przedmieściu. Ponieważ akurat poszukiwał czegoś podobnego, więc postanowił zobaczyć mieszkanie. Znalazł adres, dzwoni, otwiera mu właściciel:
- Ja w sprawie mieszkania. Mógłbym popatrzeć?
- Jasne.
Właściciel oprowadza go po pokojach. Boazerie, kafelki, skórzane fotele, parkiety z hebanowego drewna, lampy kryształowe - słowem luksus. Mieszkanie bardzo mu się spodobało. Chciał jeszcze obejrzeć ubikację, podchodzi do drzwi, ciągnie za klamkę, ale drzwi nie chcą się otworzyć. Właściciel mówi:
- Tu jest kontakt. Zapali Pan światło to drzwi się automatycznie otworzą.
Klient zapalił, drzwi się otworzyły - wszedł do ubikacji i przy okazji załatwił, co trzeba. Chce wyjść, ale drzwi znowu nie chcą się otworzyć. Wali w drzwi, szarpie za klamkę nic.
- Zapomniał Pan spuścić po sobie wodę - słyszy w końcu głos właściciela.
Spuścił wodę, drzwi automatycznie się otworzyły a facet zdziwiony pyta właściciela:
- Takie piękne mieszkanie, luksus, pełna automatyka... Dlaczego chce Pan je sprzedać?
- No wie Pan jak to u nas jest. Raz wody nie ma, raz prądu.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.81



virgusia85

W okienku kobieta sprzedaje bilety do kina i jak często nieraz bywa, różnego rodzaju słodycze. Mężczyzna kupuje bilet:
- A może orzeszki pan kupi? - pyta bileterka.
- Nie, dziękuję.
- A paluszki?
- Też dziękuję.
- Chociaż dropsy niech pan weźmie.
Zdenerwowany mężczyzna:
- Nie chcę. Już mówiłem!
Zdegustowany natręctwem bileterki odchodzi od kasy, a wściekła bileterka wystawia głowę przez okienko i woła:
- A mordercą jest szofer, sknerusie!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.11


adusia2_10

- Moja mama jeździ jak burza.
- Tak szybko?
- Nie, ale często wali w drzewa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.66


kubulas00

Bzyka się brat z siostrą, która nagle mówi:
- Och! Braciszku jesteś lepszy od ojca.
A brat na to:
- Wiem, mama mi mówiła.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.54


RAKU_CIACHU

Pewne plemię afrykańskie nawiedziła okrutna susza. Padając z pragnienia udali się do plemiennego szamana z prośba o pomoc. Szaman ów wyszedł z lepianki i patrząc po tłumie współplemieńców pyta:
- Kto ma wodę?
Nikt się nie zgłasza to powtarza:
- Kto ma trochę wody?
Nieśmiale zgłasza się jeden z członków plemienia i podając bukłak wody mówi:
- Ja mam jeszcze trochę.
Szaman niewiele myśląc wylał wodę do miseczki, ściągnął koszulę i zaczął ją prać. Mieszkańcy wioski patrzyli ze zgrozą. Wyjął koszulę z wody, wykręcił i wodę wylał w krzaki. Znowu pyta:
- Kto ma jeszcze jakąś wodę?
Kolejny osobnik podając mu bukłak mówi:
- Mnie zostało jeszcze pół.
Szaman wziął wodę, wlał do miski i wypłukał koszulę. Wodę wylał, a koszulę powiesił na sznurku.
Kiedy mieszkańcy wioski chcieli się na niego rzucić zaczęły napływać ciężkie chmury i rozpadał się deszcz.
Szaman na to:
- Zawsze, ku***a, pada, jak pranie zrobię.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.53


mati111

Idzie facet przez pustynię i bardzo chce mu się pić. Nagle patrzy - jakaś budka. Podchodzi do niej uradowany i szepcze:
- Wody, wody.
- Niestety, mamy tylko krawaty.
- Po co mi na pustyni krawat - myśli sobie.
Idzie dalej. Nagle patrzy, jakiś budynek. Podchodzi bliżej, patrzy - bar. Idzie do niego uradowany i szepcze:
- Wody, wody.
- Przykro mi, ale bez krawatów nie przyjmujemy.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:04 ]
Późny wieczór, dyskoteka. Na środku parkietu tańczy przytulona para.
- Dobrze tańczysz.
- Ty też.
- Ładne masz ciało.
- Ty też.
- Jestem Jacek.
- Ja też.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.97


iwciamy

Żona prosi Małysza:
- Adaś, skocz na pocztę...
- Eee, za blisko. Niech Schmidt skoczy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.40


iwciamy

Przychodzi Małysz do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, boli mnie.
- Gdzie?
- Tu, pod skrzydłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.08


macho

Kolega do kolegi:
- Czy dostałeś ode mnie list?
- Jaki list? Ten, w którym przypomniałeś mi o oddaniu 200 złotych?
- Tak, chodzi o ten list.
- Nie, jeszcze nie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.61


virgusia85

Dziadek z wnuczkiem, już dobrze wyrośniętym, spacerują alejką parkową. Dziadek siada na ławce, a wnuczek na jego kolanach:
- Choć raz usiadłeś mi na kolanach, dryblasie - cieszy się dziadek.
- Bo ławka świeżo malowana - mówi wnuczek.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.00


virgusia85

Na ławeczce w parku siedzi trzech starszych panów. Gdy nagle rozmowa zeszła na temat ich możliwości seksualnych, zaległa cisza. Po chwili, wzdychając, odzywa się pierwszy:
- Ja to zaledwie raz na trzy miesiące mogę.
Drugi, patrząc na pierwszego zazdrośnie, mówi:
- Ja to tylko raz na pół roku mogę.
Na to trzeci:
- A ja kiedy zechcę.
- A bierzesz coś? - pyta ze zdziwieniem drugi.
- Nie, nie biorę.
- Coś podobnego! A jak często Ci się chce?
- No, na przykład w zeszłym roku to mi się w ogóle nie chciało.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.45


iwciamy

Przed kasą w banku staje mężczyzna i zaczyna nerwowo szukać czegoś po kieszeniach.
- Czy pan dokonuje wpłatę czy wypłatę?
- Ani jedno, ani drugie. Szukam rewolweru.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.50


iwciamy

Ciotka ma dwóch siostrzeńców-bliźniaków, jednak zaprosiła do siebie tylko jednego. Gdy już przyjechał, ciotka pyta go:
- W jaki sposób zdecydowaliście, który do mnie przyjedzie?
- Ciągnęliśmy losy.
- I Ty wygrałeś?
- Niestety, nie.

Stoi mąż nad grobem małżonki i monologuje:
- Kochanie, wiem, że niewiele miłych słów powiedziałem Ci w czasie naszego pożycia. Wybacz, zrozumiałem to po czasie. Dziś więc powiem Ci, że Ty w gruncie rzeczy jesteś cudowną kobietą...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.13


blago

Dawno, dawno temu, w pewnej wiosce w Indiach pewien mężczyzna obwieścił, że będzie kupował małpy płacąc po $10 za sztukę. Wieśniacy, widząc, że małp dookoła jest pod dostatkiem, wyruszyli do lasu, aby je łapać. Mężczyzna kupił tysiące małp po $10, ale kiedy ich populacja zaczęła się zmniejszać, wieśniacy zaprzestali starań. Mężczyzna zatem ogłosił, że zapłaci za małpę po $20. To sprawiło, że wieśniacy wzmogli starania i znowu zaczęli łapać małpy. Wkrótce populacja małp jednak spadła jeszcze bardziej i ludzie zaczęli wracać do swoich gospodarstw. Stawka została podniesiona do $25, ale małp zrobiło się tak mało, że problemem było w ogóle zobaczyć jakaś małpę, a co dopiero ją złapać. Mężczyzna zatem ogłosił, że kupi małpy po $50 za sztukę!
Ponieważ jednak musiał udać się do miasta w ważnych interesach, jego asystent pozostał w wiosce, aby prowadzić skup w jego imieniu.
Pod jego nieobecność asystent zaproponował wieśniakom:
- Popatrzcie na tę ogromną klatkę i te wszystkie małpy,które skupił. Sprzedam je wam po $25, a gdy mężczyzna wróci z miasta, odsprzedacie mu je po $50 .
Wieśniacy wydobyli swoje oszczędności i wykupili wszystkie małpy.
I nigdy więcej nie zobaczyli już ani owego mężczyzny ani jego asystenta - tylko same małpy.
Witajcie na Wall Street!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.48


blago

Klient skarży się na infolinii operatora komórkowego:
- Nie docierają do mnie wiadomości!
- To może spróbuje pan jeszcze raz przeczytać?

[ Dodano: 2011-06-30, 08:05 ]
Syn wrócił do domu z samymi dwójami na świadectwie. Ponieważ ojciec przez cały rok suszył mu głowę o oceny i czepiał się nauki, syn bał się jak diabli pokazać świadectwo. Ojciec jednak, zamiast rzucać gromy i lać paskiem, zaprosił syna na fotel. Syn usiadł niepewnie. Ojciec wyjął papierosy:
- Zapal synu...
- Tata, no co Ty, ja nie palę...
- Pal synu!
Zapalili. Po chwili ojciec otworzył barek i wyjął szkocką.
- Napij się synu...
- Tata, daj spokój, ja nie piję...
- Pij, jak ojciec daje!
Napili się. Ojciec wyjął zza tapczanu Playboya.
- Masz, oglądaj...
- No nie, tata, nie wygłupiaj się...
- Oglądaj!
Siedzą, popijają, czas płynie leniwie. Syn już całkiem się wyluzował, sięgnął sam po papieroska, lekko szumi mu w głowie. Przerzuca kartki Playboya, zaciąga się z widoczną przyjemnością i wreszcie rzuca od niechcenia znad kolejnej rozkładówki:
- Kurna... tata... I kto to wszystko dupczy? No kto to wszystko dupczy?!
- Prymusi, synu, prymusi...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.44


wesus

- Kupiłem komputer u Was, ale on umarł.
- A gwarancja jaka była?
- Dożywotnia.
- No to jak umarł, to i gwarancja się skończyła.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.29


wesus

Na przyjęciu u któregoś z Radziwiłłów zdarzyło się, że któryś z panów
braci zapomniał zabrać z domu łyżki. Widząc zakłopotanie gościa, gospodarz zakrzyknął gromkim głosem:
- Kiep, kto nie zje swojej zupy!
Biedny szlachciura odkroił piętkę chleba, wydrążył z miękiszu, po czym tak zaimprowizowaną łyżką zjadł zupę. Następnie podniósł się i pogryzając powoli ową piętkę zakrzyknął:
- Kiep, kto nie zje swojej łyżki!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.26


Rasmeros

Para zakochanych spaceruje po parku:
- Kochany, pocałuj mnie jak Romeo piękną Julię.
- To znaczy?
- Hmm... a może przytul jak Abelard swą Heloizę.
- Czyli jak?
- Jak? Srak. Czytałeś ku**a coś w ogóle?
- Tak. Naszą Szkapę. Ugryźć Cię w dupę?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.54


pipo

- Słuchaj, gdzie się daje mleko?
- A wiesz co... Wsadź je do piwnicy.

Dzień dobry, co Pan robi?
- A nic... Naprawiam auto.
- A co wysiadło?
- Żona z samochodu i dzieciaki, a tak po za tym, to nic.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49


Zabawny

Pewien gość chciał zaszpanować przed dziewczyną, że zna angielski. Tak więc poszedł do dziewczyny do domu. Siedzą sobie. W końcu on zbiera się na odwagę i mówi jej:
- I love You.
Na to panna:
- I love You too.
A na to gościu lekko zaskoczony odpowiada:
- I love You three.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.23


qurva

Idzie murzyn prze pasy:
- Pojawiam się i znikam, pojawiam się i znikam...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.29


Ronnie

Narzeczona pyta swojego wybranka:
- Co powiedział Ci mój ojciec, kiedy poprosiłeś go o moją rękę?
- Niewiele. Rzucił mi się na szyję i zaczął wrzeszczeć:
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.34


Ronnie

Skłodowska była kobietą niespotykanie wytrwałą, o czym świadczy zatruwanie się radem przez pięć lat.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.09


Ronnie

– Tatusiu, czy Ty wiesz, że mama jest lepszym kierowcą od Ciebie?
– Chyba żartujesz?
– Uwierz mi. Sam mówiłeś, że przy zaciągniętym hamulcu ręcznym samochód nie ruszy z miejsca. A mama wczoraj przejechała prawie 15 kilometrów!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.32


Ronnie

Rozmawia w szkole dwóch kolegów:
- Wiesz, wypróbowałem efekt Axe. Naprawdę działa! - chwali się jeden.
- A co zrobiłeś?
- Psiknąłem mojej siostrze w twarz, a ona się na mnie rzuciła.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.47


Ronnie

Mechanik powiedział mi:
- Nie mogłem naprawić hamulców, więc podkręciłem klakson.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


Ronnie

- Co tam słychać?
- Nie wiem. Dawno tam nie byłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.07


Ronnie

- Co robisz, jak masz pieniądze?
- W zasadzie, to nie pamiętam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.19



...TYSIA...

Na spowiedzi:
- Proszę księdza, opowiedziałam dowcip antypaństwowy, zgrzeszyłam.
Ksiądz milczy, więc spowiadająca kontynuuje:
- Opowiedziałam brzydki dowcip o Bierucie.
Ksiądz nadal milczy.
- Czy ksiądz mnie słyszy?!
- Słyszę, słyszę, ale czekam.
- Przepraszam, na co ksiądz czeka?
- Właśnie na ten dowcip.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.45


iwciamy

Cytat z Koła fortuny:
- "A teraz Magda odsłoni cztery litery..."

[ Dodano: 2011-06-30, 08:05 ]
Dwóch narkomanów gotuje kompot w wielkim garze. To jeden zamiesza chochlą, to drugi... Nagle jeden pyta:
- Ty, a co by było, jakbym ja sobie ten cały gar naraz zapodał?
- Weź przestań. Poszłaby Ci krew z uszu, z oczu, a na twarzy pojawiłyby Ci się krwawe ślady.
- Taki mocny towar?
- Nie, tak bym Ci tą chochlą wpie***lił.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.64


puchatek

W filharmonii. Facet podchodzi do kontrabasisty i pyta:
- Proszę mi powiedzieć, dlaczego pan trzyma rękę w jednym miejscu, a pana kolega, też kontrabasista, przebiera palcami po całym gryfie?
- Bo on dopiero szuka, a ja już znalazłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.19


puchatek

Przyjechał wnuczek do dziadka, u którego od dawna nie był.
- Dziadku a gdzie macie psa, taki był fajny?
- A jechali czterej pancerni i pies polecioł...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.03


puchatek

Stoi facet w sklepie odzieżowym i pali papierosa. Ekspedientka krzyczy:
- Proszę nie palić w sklepie.
- Jak to, przecież jest napisane - palta.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49


puchatek

Był sobie pan Kowalski, który chwalił się, że wszystkich zna i jego wszyscy znają. Faktycznie, gdy przechodził ulicą każdy mu się kłaniał i go pozdrawiał. W końcu jeden ze znajomych mówi:
- Słuchaj, przecież to nie możliwe żebyś wszystkich znał.
- A założysz się? Jutro przylatuje Papież i zobaczysz, że wyjdę razem z nim z samolotu.
Kolega się zgodził i się założyli. Na drugi dzień przyleciał Papież. Na lotnisku tłumy, drzwi się otwierają a w drzwiach stoi Papież z Kowalskim. Kolega stoi zaskoczony, a ktoś z boku go puka i pyta:
- Nie wie pan, kto to jest ten, co stoi obok Kowalskiego?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.43


macho

Rozmawia dwóch katów:
- Widziałeś moją żonę?
- Nie, a jak wygląda?
- Taka krótko ścięta...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor

Zorro u kochanki.
- Co będzie jak przyjdzie mój mąż - pyta kochanka.
- Nic mój mustang stoi na dole, jak ktoś zapuka to wyskoczę przez okno i tyle.
Nagle słychać pukanie. Zorro wyskoczył przez oko. Kobieta otwiera, a tam koń:
- Jakby co, to jestem na dole.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.48


puchatek

Mówi kochanka do faceta, z którym właśnie współżyła:
- Możesz czuć się u mnie, jak u siebie w domu.
- Tak? To skocz mi po piwo.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.33


puchatek

Rodzice z dzieckiem byli u lekarza. W przychodni panował straszny bałagan i tłok. Po wyjściu żona z przerażeniem krzyczy:
- To nie nasze dziecko.
- Cicho, zobacz jaki fajny wózek.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.45


puchatek

W księgarni:
- Chciałbym dostać jakąś klasyczną powieść.
- Mamy nowe wydanie "W pustyni i w puszczy".
- To poproszę "W puszczy".

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.34


Ronnie

Pewien wiejski chłopak był tak małomówny, że jego dziewczyna po pięciu latach zalotów, doszła do wniosku, że nigdy Jej się nie oświadczy i że będzie musiała wziąć inicjatywę w swoje ręce.
Pewnego dnia, kiedy siedzieli sami w ogrodzie powiedziała do Niego:
- John, pobierzemy się? Pobierzemy się John?
- Tak.
Znowu długa cisza, w końcu dziewczyna powiedziała:
- Powiedz coś John, dlaczego nic nie mówisz?
- Obawiam się, że i tak za dużo powiedziałem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.38


Kaskrin

Chłopak mówi do swej dziewczyny:
- Ale będziemy mieli super sobotni wieczór. Mam trzy bilety do kina.
- Po co nam trzy bilety? - pyta dziewczyna.
- No, dla Twojego taty, mamy i młodszej siostry.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.49


Ronnie

Dziadku, dziadku, a kiedy pierwszy raz się kochałeś?
- Na wojnie, wnusiu...
- A jak, a z kim?
- Jak to z kim... Na wojnie się nie wybiera...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.21


Ronnie

- Karolu, po tym, co zaszło między nami ostatniej nocy, chyba powinniśmy jakoś zacieśnić nasze stosunki...
- W porządku. Przybij piątkę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.16


Ronnie

Marynarz krzyczy z pokładu odcumowującego statku do żegnającej go narzeczonej:
- Dolaros falsifikatos.
Odpowiedź niewiasty:
- Syfilis autentikos.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.19


iwciamy

Przyleciało dwóch kosmitów na łąkę i patrzą - zwierze w łaty. Spoglądają do atlasu: "Krowa pije wodę, daje mleko". Wzięli ją nad strumień, jeden wsadził jej łeb do wody, a drugi nadstawia miskę od tyłu. Po chwili wylatuje krowi placek. Wtedy ten z miską mówi:
- Podnieś jej łeb wyżej, bo muł z dna bierze.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.46



iwciamy

- Kim jest twój ojciec?
- W zasadzie to nie wiem, czasami myślę, że jest ślusarzem, a czasami, że księgowym.
- Jak to?
- No, bo wieczorami nóż ostrzy, a rano pieniądze liczy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.74


gabro111

- Co Ci się stało w oko?
- Dostałam śrubokrętem od Kowalskiej.
- Przez przypadek?
- Nie, przez dziurkę od klucza.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.52


macho

Siedzą pedały w jacuzzi. Nagle na powierzchni wody pojawia się prezerwatywa. Jeden z pedałów krzyczy:
- Panowie, przyznać się kto pierdnął.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.33


Zabawny

Pewien facet miał 50-centymetrowy interes. Stwierdził, że z tak dużym nie będzie chciała go żadna dziewczyna, więc musiał się z tym uporać. Poszedł do czarownicy, a ta powiedziała mu, że ma iść do lasu, tam na środku lasu będzie kamień i na nim będzie siedziała żaba. Miał zadać jej takie pytanie, na które żabka odpowie "nie" i wtedy interes skróci się o 10 cm. Poszedł więc i pyta żabkę:
- Żabko, dasz mi buzi?
Żabka na to:
- Nie.
Ubyło 10 cm. Facet już wraca, ale stwierdził, że 40 cm to jeszcze za dużo, więc znów pyta:
- Żabko, dasz mi buzi?
- Nie.
Teraz facet wraca z 30 cm. Pomyślał jednak, że 20 cm w zupełności wystarczy. Idzie więc jeszcze raz i pyta:
- Żabko, dasz mi buzi?
A żabka na to:
- Nie, nie i jeszcze raz nie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.54


online-marza

Facet zatelefonował do firmy zajmującej się usuwaniem niedźwiedzi z ogrodu. Po pół godzinie dzwonek do drzwi. Otwiera, a tam niewielki staruszek z dubeltówką i małym pieskiem.
- Proszę pokazać mi miejsce akcji - mówi staruszek.
Facet prowadzi go do ogrodu i pokazuje niedźwiedzia siedzącego wysoko na drzewie. Na to staruszek mówi:
- Plan jest taki: ja wejdę na drzewo i mocno nim potrząsnę. Wtedy niedźwiedź spadnie. Fafik - ten pies specjalnie tresowany - dopadnie niedźwiedzia, chwyci go mocno zębami i niedźwiedź jest nasz.
- A dubeltówka? Po co panu dubeltówka? - pyta właściciel ogrodu.
Staruszek wręcza mu dubeltówkę i mówi:
- Gdybym przypadkiem spadł pierwszy, musisz pan natychmiast zastrzelić Fafika.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:06 ]
- Wyobraź sobie, wczoraj na imprezie postanowiliśmy najarać kota.
- I co on na to?
- Nic, siedział z nami, palił, śmiał się, dyskutował...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.50


puchatek

Jedzie na koniu gościńcem Zbyszko z Bogdańca. Nagle przed sobą widzi stojącego na poboczu starca. Zbyszko podjeżdża do niego, zatrzymuje się, zaczyna mu się przyglądać i mówi:
- Człowieku... Ktoś Ci wyłupił oczy?
Starzec nie reaguje, więc Zbyszko dalej go ogląda i mówi:
- Człowieku... Ktoś Ci wyrwał język?
Starzec nadal nic. Zbyszko dalej mu się przygląda i mówi:
- Człowieku.. Ktoś Cię torturował? Jesteś cały we krwi.
Starzec nadal nic. No więc Zbyszko w końcu go pyta:
- Człowieku... Kto Ci to wszystko uczynił?
Na to starzec podnosi rękę i kreśli nią na piersiach znak krzyża. A Zbyszko na to:
- Człowieku... Nie pie**ol. Pogotowie ?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.94


puchatek

Wchodzi do marynarskiej knajpy 90-letnia babcia z papugą na ramieniu i mówi:
- Kto zgadnie co to za zwierzę będzie mógł kochać się ze mną całą noc.
Cisza. Nagle z końca sali odzywa się zapijaczony głos:
- Aligator.
Na to babcia:
- Skłonna jestem uznać

Ojciec do syna:
- Milcz jak mówię, kto tu jest ojcem ja czy Ty?
- Obaj tato, obaj...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.72


Ronnie

Dziewczyna mówi do chłopca:
- Mam różowe majteczki.
- To pokaż.
- Dobra, tylko nie patrz.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.59


Ronnie

Klient zwraca się do pracownika PZU:
- Chciałbym się ubezpieczyć na życie.
- Ma pan auto?
- Nie.
- A motocykl?
- Nie.
- Wybaczy pan, ale pieszych nie ubezpieczamy - za duże ryzyko.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.38


puchatek

Rozmawiają dwa korniki:
- Zapraszam Cię na obiad.
- A co będzie?
- Szwedzki stół.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.70


puchatek

Niewidomemu w nocy zachciało się pić.
Wchodzi do kuchni i macając wszystkie kuchenne przedmioty chce znaleźć kubek. Nagle natyka się na tarkę, tak ją dokładnie maca opuszkami palców i zaczyna się głośno śmiać i mówi:
- Takich głupot to już dawno nie czytałem...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.23


puchatek

W nocy w koszarach zomowców słychać straszne jęki. Po błyskawicznym śledztwie wykryto w toalecie zomowca, który usiłował sobie wcisnąć do tyłka bułkę z kiełbasą.
- Człowieku, co Ty robisz? - pyta się dowódca.
- A co ja poradzę, że dentysta wyrwał mi ząb i kazał jeść drugą stroną…

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.03


puchatek

Podczas przyjęcia pani domu nalewając gościom
alkohol nieustannie omija kieliszek jednego z gości. Wreszcie ten nie wytrzymuje i pyta:
- A dlaczego mi pani nie nalewa?
- To pan nie jest abstynentem?
- Nie, ja jestem impotentem.
- No właśnie, mąż mi mówił, że panu to nie warto dawać...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.18


puchatek

Polak przyleciał do USA. Idąc ulica Nowego Jorku
widzi mężczyzn stojących w długiej kolejce.
Podchodzi i pyta:
- Po co stoi ta kolejka?
- Stoimy, bo skupują spermę. Płacą 5 dolarów za jeden wytrysk.
Polak idzie dalej. Na sąsiedniej ulicy zauważa drugą, jeszcze dłuższą kolejkę złożoną z samych mężczyzn. Podchodzi na jej koniec i pyta:
- Co to, tutaj też spermę skupują?
- Tak.
- A po ile za wytrysk?
- 10 dolarów!
- To i ja stanę.
Nagle za Polakiem staje jakaś kobieta.
- Po co tu pani stoi? Przecież tu skupują spermę.
Ponieważ kobieta nie odzywa się, kontynuuje:
- Co, też ma pani spermę?
Kobieta nie otwierając ust:
- Mhm...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.48


puchatek

Idzie facet ulicą i widzi drugiego, który klęczy nad otwartym szambem i grzebie w płynnych nieczystościach:
- Panie, co tam tak szukasz?
- A bo marynarka mi tam wpadła.
- Przecież nie będziesz jej pan nosił?
- Pewnie, że nie, ale w kieszeni miałem drugie śniadanie.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.37


puchatek

Wchodzi facet do warzywniaka i pyta:
- Jest piorek?
Ekspedientka chce poprawić gościa i mówi:
- Chyba szczypiorek.
Na to facet:
- Jak szczy, to poczekam.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.80



dorian

W ramach programu resocjalizacji młody dresiarz, zamiast trafić do poprawczaka zostaje skierowany do pracy w firmie transportowej. Dostaje półciężarówkę i ma przewieść towar na południe kraju. Rusza w drogę. Tuż przed północą szef firmy odbiera telefon.
- Szefie, spóźnię się, bo potraciłem jakąś świnię.
- Daj spokój, po prostu ściągnij truchło na pobocze i jedź dalej.
- Ale ona jest jeszcze żywa.
- To ją dobij, z tyłu w aucie jest strzelba.
Po godzinie znów dzwoni telefon.
- Szefie, dobiłem świnię skopałem truchło na pobocze, ale nie mogę wyciągnąć roweru z pod auta.
- Jakiego roweru? - krzyczy szef.
- No tego, którym ta pijana świnia jechała do wsi.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.42


puchatek

Pieści chłopak dziewczynę:
- Kochanie, czy Ty masz piersi?
- Głupie pytanie, oczywiście że mam.
- To czemu nie nosisz?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.60


puchatek

Facet w roboczym ubraniu, ubrudzony cementem w salonie samochodowym:
- A ile kosztuje Bentley GT coupe?
- 250 tys. euro.
- A na kredyt? Na rok?
- 25 tys. euro miesięcznie.
- Dużo... A na dwa lata?
- 12500 euro miesięcznie.
- Kurcze, też niemało.
- To może miałby pan ochotę na tańszy samochód?
- Ochotę bym miał, ale płyta nam się przewróciła na taki.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.40


puchatek

Do kasy w hipermarkecie podchodzi para z dwoma wózkami wyładowanymi po brzegi. Wykładają zakupy na taśmę, kasjerka skanuje, pakują. Kasjerka zauważyła, że między zakupami nie ma papieru toaletowego, postanowiła więc zażartować:
- No, wszystko państwo wzięliście, ale o papierze toaletowym, to zapomnieliście.
Na co mężczyzna niemal miotając iskry z oczu:
- A po jaką cholerę, jak paragon będzie miał z 50 metrów?

[ Dodano: 2011-06-30, 08:06 ]
Dwaj niewidomi siedzą na ławce w parku. W pewnym momencie jeden kicha, na co drugi:
- Mnie też otwórz piwo!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.48


virgusia85

Jasnowidz zdaje na prawo jazdy. Egzaminator wskazuje:
- Teraz skręcimy w prawo.
A jasnowidz na to:
- Przecież wiem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.30


seba30932

Sherlock Holmes wybrał się z Dr Watsonem do lasu. W pewnym momencie w nocy, Holmes budzi Watsona i pyta:
- Drogi Watsonie, czy śpisz?
- Nie...
- A co widzisz nad sobą, drogi Watsonie?
- Widzę miliony gwiazd, drogi Sherlocku.
- I co Ci to mówi, drogi Watsonie?
- Zależy jak na to spojrzeć: z astronomicznego punktu widzenia mówi mi to, że są miliony galaktyk z miliardami gwiazd. Z astrologicznego punktu widzenia widzę, ze wchodzimy w znak Byka. Z meteorologicznego punktu widzenia mówi mi to, że jest szansa na dobrą pogodę jutro. Z futurystycznego punktu widzenia sądzą, że kiedyś ludzie będą latać do gwiazd... A cóż Tobie to mówi drogi Sherlocku?
- Mnie to mówi, drogi Watsonie, że ktoś nam zapier...ił namiot!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.00


ola56112

Ogłoszenie:
- Zaginęła mi żona... Ten, który ją odnajdzie, dostanie w ryj!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.57


andrzej0214

Miłośnicy pędnych elementów rowerowych, łączcie się!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.85


andrzej0214

Skandal! Goździkową przymknęli! Dokąd teraz po zioło?!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.07


virgusia85

Kat do skazanego:
- Jakie jest pańskie ostatnie życzenie?
- Chciałbym się napić szampana, ale pod jednym warunkiem... Wybiorę sobie rocznik.
- Zgoda. Jaki to rocznik?
- 2038.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.54


puchatek

Trwa ostra imprezka na Księżycu. W pewnej chwili ktoś mówi:
- Wiesz co, Armstrong. Niby wszystko się zgadza...
Rozpaliliśmy grilla, jest wódeczka, są kobitki, a jakoś atmosfery nie ma.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.30


virgusia85

- Cześć, tato. Wróciłem.
Ojciec siedzi przed komputerem i nie odrywając wzroku od monitora pyta:
- A gdzie byłeś, synku?
- W wojsku, tato.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.50



virgusia85

Letniczka kupuje u rolnika mleko.
- A starczy Wam litr?
- Dziękuję, starczy.
- Bo jakby mało było, to mogę jeszcze dolać wody.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.01


borat

Przychodzi facet do jasnowidza i ten mówi:
- Straszne... Pańska żona umrze dokładnie za dwa dni.
- Wiem, wiem. Ale czy mnie złapią?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.43


borat

Przychodzi dziewczyna do chłopaka i mówi:
- Mam dla Ciebie złą i dobrą wiadomość, którą wolisz jako pierwszą?
- Dobrą.
- Przez osiem miesięcy nie będę miała okresu...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.51


Macieg

Idzie dwóch pedałów przez las i jednemu nagle zachciało się kupę, więc skoczył za potrzeba w krzaki. Krzyczy:
- O wszyscy Święci!
Przybiega drugi pedał:
- Co Ci się stało?
- Poroniłem! Tu widać rączki i nóżki...
- Ty debilu, przecież nasrałeś na żabę...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.04


virgusia85

Dresiarze to najtroskliwsi ludzie jakich znam. Zawsze jak przechodzę obok nich to pytają czy mam jakiś problem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.82


wredzia

- Czemu jesteś taki przygnębiony?
- Przed chwilą dzwonił facet i mówił, że jeśli nie zostawię jego żony w spokoju to mnie zabije.
- To zostaw ją w spokoju.
- Ale facet się nie przedstawił i nie wiem, którą mam zostawić.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.53


wredzia

W zakładzie psychiatrycznym po korytarzu przechadza się jegomość z budzikiem na sznurku. Widzący to wszystko lekarz zwraca się do pacjenta ciągnącego na sznurku budzik:
- Napoleon, co robicie z tym zegarkiem?
- Uczę go chodzić panie doktorze.

[ Dodano: 2011-06-30, 08:07 ]
Sędzia:
- Oskarżony! Za chwilę odczytany zostanie wyrok. Jak się Pan czuje?
- Hmm... Jakby to powiedzieć... Podobnie jak panna młoda przed nocą poślubną. Już się domyślam co będzie, tylko jeszcze nie wiem jak długi...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.46


puchatek

Ćpunek spotyka kumpla ćpunka, który niesie motykę.
- Ty, gdzie idziesz?
- A... Walczyć z chwastami...
- Jakimi chwastami?
- A zasiałem marychę na polu, a tu wyrosły pomidory, ogórki, sałata... E, nie Twoja sprawa.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.83


puchatek

Na ławce w parku siedzi dres i zajada cukierek za cukierkiem. Siedzący po przeciwnej stronie alejki starszy jegomość mówi:
- Młodzieńcze, wiesz, że jak będziesz jadł tyle słodyczy, to bardzo szybko powypadają Ci zęby?
Dres popatrzył na gościa i odpowiedział:
- Mój dziadek dożył 105 lat i miał wszystkie zęby.
- Tak? A też jadł tyle cukierków?
- Nie... On się po prostu nie wpie***ał w nie swoje sprawy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.38


michalsadlak

Młody, utalentowany piłkarz pyta szefa klubu:
- Ile będzie wynosić moja pensja?
- Najpierw 10000 miesięcznie plus premia, a potem zobaczymy.
- Dobrze, to zobaczymy się później.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.24


michalsadlak

- Nazwał Pan Kowalskiego wredną pluskwą. Jesteśmy jego sekundantami i przynosimy Panu wyzwanie na pojedynek. Jaką broń Pan wybiera?
- Środek owadobójczy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.27


michalsadlak

- Wiesz... Jak w tym roku pojedziemy do Hiszpanii, to bierzemy ze sobą telewizor.
- A co... Tam nie ma telewizorów?
- Są, ale w nich gadają tylko po Hiszpańsku.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.13


virgusia85

- Poproszę coś do czytania.
- Coś lekkiego?
- Niekoniecznie... Mam samochód przed księgarnią.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.22


virgusia85

- Wczoraj przez pomyłkę użyłam do budyniu płatków mydlanych zamiast owsianych.
- I co na to mąż?
- Strasznie się pienił.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.34


virgusia85

Sprzedawca mówi do kupującego:
- Chciałbym mieć dwudziestu takich klientów jak Pan.
- No co Pan! Przecież ja ciągle biorę na kredyt i prawie nigdy nie spłacam!
- Dlatego mówię, że chciałbym mieć dwudziestu takich klientów. A mam dwustu!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.51



virgusia85

Kierowca zatłoczonego autobusu ostro hamuje. Pasażerowie przewracają się, walą głowami w szyby i oparcia. Jeden z nich wykrzykuje:
- Panie, świnie Pan wieziesz, czy co?
Na to kierowca:
- A co, ktoś się w ryj uderzył?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.61


virgusia85

Koleś postanowił się ożenić. Rozmawia z matką:
- Mamo, zakochałem się i będę się żenił. Ona też mnie kocha i będzie nam wspaniale.
- No dobrze, ale muszę ją poznać.
- To ją przyprowadzę, ale też dwie inne koleżanki, a Ty zgadniesz, która jest moją wybranką, co?
- Niech tak będzie - orzekła mama.
Następnego dnia syn przyprowadza trzy dziewczyny. Siadają na kanapie, naprzeciw nich staje mama kolesia, przypatruje się im chwilę i mówi:
- To ta pośrodku.
- Skąd wiedziałaś?
- Bo już mnie wkurza!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.57


Kedzior1456

Idą dwa ziarenka przez pustynię. Jeden do drugiego mówi:
- Patrz stary ile tu wiary...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.09


puchatek

- Wczoraj napadł mnie bandyta z nożem i krzyczał: "Pieniądze albo śmierć!"
- I co zrobiłeś?
- A co miałem zrobić? Śmierdziałem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.31


puchatek

Poniedziałek, siódma rano. W tramwaju ścisk. Nagle wśród stłoczonych ludzi ktoś woła:
- Czy jest tu lekarz?!
- Jestem! - krzyczy pasażer z daleka i przeciska się przez tłum.
Gdy lekarz dochodzi do wołającego, ten pyta:
- Choroba gardła na 6 liter...?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.86


virgusia85

- Co będziesz dzisiaj robił?
- Nic.
- Jak to? Przecież już wczoraj nic nie robiłeś?
- No właśnie... I jeszcze nie skończyłem.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.57


puchatek

Na ulicy gość przygląda się facetowi, który strasznie się kuli, trzyma się za krocze ze strasznym grymasem na twarzy.
- Panie co Panu jest?
- Wczoraj mi nie chciał stanąć, to dziś nie dam mu się wylać.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.56


Agata 456

Dziadek pyta wnuczka:
- Co robiliście na matematyce?
- Szukaliśmy wspólnego mianownika.
- Coś podobnego... Kiedy ja byłem w szkole, też szukałem wspólnego mianownika. Że też nikt go do tej pory nie znalazł...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.56


Agata 456

Przy straganie z owocami:
- Czy sprzedaje Pan towar bez opakowania?
- Tak.
- To poproszę mi zważyć trzy banany bez skórki.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.60


dysia94

Sposób spędzania czasu przez emerytów w różnych krajach:
- USA - butelka whiskey i cały dzień na rybach.
- Francja - butelka wina i cały dzień na dziewczynkach.
- Polska - butelka moczu i cały dzień w przychodni.

Próba generalna orkiestry symfonicznej. Wchodzi dyrygent:
- Koleżanki i koledzy, zaczynamy od części drugiej, opus pierwszy.... A gdzie pierwszy skrzypek?
- Jakby tu powiedzieć... Poszedł do toalety, pewnie się onanizuje.
- Dobrze, idźcie po niego, niech tu natychmiast wraca!
- Pan tu jest dyrektorem, niech Pan idzie po niego.
Dyrygent idzie do toalety. Rzeczywiście - pierwszy skrzypek stoi w kącie i się onanizuje.
Dyrygent:
- I to ma być pierwszy skrzypek? Dłoń swobodna, łokieć wyżej...

[ Dodano: 2011-06-30, 08:07 ]
- Co pan uprawia?
- Jogę.
- A ile hektarów?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.20


ciastek69

Po rynku krąży mężczyzna z białym niedźwiedziem. Ktoś z przechodniów pyta go:
- Czego Pan tu szuka?
- Tego cwaniaka, co mi chomika sprzedał.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.75


monisiaa30

- Dziadku, czy to prawda, że masz trzy pary okularów? - pyta wnuk.
- Tak. Jedne do czytania, drugie do wyjścia na ulicę, a trzecie, gdy szukam pierwszych i drugich.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.57


simur407

Na dyskotece wiejskiej, mieszczanin podchodzi do dziewczyny:
- Zatańczysz?
- Nie chulom.
Podchodzi do drugiej:
- Zatańczysz?
- Nie chulom.
Zrezygnowany podchodzi do trzeciej i się pyta:
- Zachulosz?
- Z wieśniakami nie tańczę.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


7.93


puchatek

Ojciec strofuje syna:
- Wziąłbyś się za jakąś robotę, a nie tylko bąki zbijać! Ja w Twoim wieku po całych nocach rozładowywałem wagony...
Z kuchni matka dorzuca:
- Taa... Dopóki Cię nie złapali...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.83


puchatek

- Panie doktorze, mój interes tak bardzo mi zmalał. Co robić?
- Owinąć w gazetę wyborczą - ona wszystko wyolbrzymia.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.43


puchatek

Uczy się John polskiego języka i nadziwić się nie może:
- Jak to jest - jest ten murarz, ten ślusarz, ten kominiarz, i nagle ta picer...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.98


puchatek

Siedzą dwa downy w pokoju i nagle zgasło światło. Jeden mówi:
- To chyba korki...
- To na co czekasz? Idź mu otwórz...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.84


puchatek

Rozmawia dwóch facetów:
- Wiesz, wczoraj na ulicy jakiś palant nazwał mnie gejem...
- A Ty co?
- Jak to co? Pudrem po oczach i torebką po głowie...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


6.55



puchatek

Dwa chomiki uprawiają seks...
- Oj boli - jęczy jeden.
- Cierp w milczeniu - odpowiada drugi. Bądź mężczyzną!

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.40


puchatek

Dwa kompletnie głupie elfy zabłądziły w lesie. Jeden mówi:
- Strzel, może ktoś nas usłyszy.
Jego towarzysz nie namyślając się wiele, strzelił raz, dwa, trzy, cztery razy... Elfy nasłuchują... Nic.
- Strzelaj jeszcze - mówi ten pomysłowy.
- Nie mogę. Strzały mi się skończyły.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


4.96


puchatek

Czy są czarne prezerwatywy?
- Czarne? A po cóż Panu akurat czarne prezerwatywy?
- Bo umarł mój przyjaciel, i chciałbym jego żonie złożyć kondolencje...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.84


puchatek

Po długim rejsie marynarz wrócił do domu i spędził upojną noc z żoną. Rano do sypialni zagląda jego mały synek i szybko cofa głowę.
- Nie bój się Krzysiu. Przecież jestem Twoim ojcem...
- Tak, tak... Wszyscy tak mówią...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.64


puchatek

Dziewczyna zwraca się do swego chłopaka - marynarza:
- Czy to prawda, że marynarz ma w każdym porcie narzeczoną?
- Nie wiem. Nie byłem jeszcze we wszystkich portach.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.30


puchatek

W trakcie ćwiczeń ratowania załogi okrętu podwodnego, pod wodę schodzi nurek. Po pół godzinie z powierzchni dostaje rozkaz: Natychmiast wracaj na statek. Facet szybko się wynurza, wciągają go na pokład. Nurek pyta:
- Co się stało?
- Toniemy... Odpowiada kapitan.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.18


puchatek

Spotyka się dwóch gejów:
- Co słychać?
- A wiesz... Zwolnili mnie z roboty.
- Gdzie pracowałeś?
- W banku spermy.
- A za co Cię wywalili?
- Piłem w pracy.

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.35


puchatek

Koło prostytutki zatrzymuje się samochód. Kierowca pyta:
- Ile za loda?
- 600 rubli.
- Ale ja mam tylko 100. Ale czekaj, może dorzucę swoją komórkę?
Dziewczyna się zgodziła... Po wszystkim gość daje 100 rubli. Dziewczyna przypomina:
- A komórka?
- A tak... Notuj: 0 - 60...

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.83


puchatek

Budzi się Stefan rano. Obmacuje dłonią pościel z prawej strony - pusto. Obmacuje z lewej - też pusto. Podnosi kołdrę, zagląda pod nią i mówi:
- I co tak stoisz? Czekasz na kogoś?

Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor Śmieszne Dowcipy, Kawały, Dobry Humor


5.89


puchatek

Na bal przebierańców przychodzi piękna, młoda dziewczyna, cała naga i pomalowana na biało. Faceci się zaślinili, ale żaden nie miał odwagi zapytać, za co koleżanka się przebrała. Po kilku kolejkach, jeden najbardziej rozhuśtany koleś podchodzi i grzecznie pyta:
- Ty lala, a tak właściwie to za co jesteś przebrana?
Na co ona rozchyla nogi i mówi:
- Za dziurę w zębie...

Gwiazda filmowa zgłasza na komisariacie kradzież:
- Co Pani skradziono?
- Naszyjnik z pereł.
- Jak wyglądał?
- Jak prawdziwy...

 #485916  autor: SoftPhone
 30 cze 2011, 18:43
Dwaj panowie rozmawiają przy kieliszku.
– Ech, życie jest ciężkie... – wzdycha jeden z nich. – Miałem wszystko o czym człowiek może marzyć: cichy dom, pieniądze, dziewczynę...
– I co się stało?!
– Żona wróciła z wczasów tydzień wcześniej...

- Kiedy chłopiec zmienia się w mężczyznę?
- Kiedy przestaje obgryzać paznokcie, a zaczyna drapać się po jajach?
- Nie! Kiedy zaczyna rozumieć, że po drapaniu się po jajach nie należy obgryzać paznokci...

- Jaka jest różnica między dwulatkiem a dorosłym facetem?
- Dwulatka można zostawić samego z nianią.

Kowalski miał w bloku zbirów, co to mu nigdy przejść obok spokojnie nie dawały. W najlepszym razie się nasłuchał mięsa, w najgorszym razie oberwał. Za którymś razem nie wytrzymał i zwrócił się do znajomego. A on na to:
- Słuchaj, stary. Masz posturę. Ty się zapisz na karate i zobaczysz, za trzy miesiące żaden ci nie podskoczy. A póki co ich unikaj.
Kowalski zrobił jak mu znajomy radził, przez trzy miesiące unikał drabów i chodził na karate. W końcu któregoś dnia stwierdził, że teraz już się z nimi rozprawi, i poszedł na spotkanie z nimi.
Nazajutrz znajomy widzi Kowalskiego całego poobijanego.
- Stary, co ci się stało?
- Znowu te dranie z mojego bloku.
- No ale karate...
- Tak, ale to na nic. Zaatakowali mnie, zanim zdążyłem założyć kimono.

Mężczyźni są najsilniejszymi stworzeniami na świecie. Mogą przetrwać niezliczoną ilość czasu mając do dyspozycji tylko piwo i baterie do pilota.

Młody chłopak pierze dżinsy i mruczy:
- Nikomu nie można ufać, nikomu...
Na moment przerywa pranie:
- Nawet sobie - kontynuuje wściekły - Przecież tylko pierdnąć chciałem.

Przez dość długi czas pracowałam w kinie. Przewijało się przez nie mnóstwo klientów, bardziej lub mniej piekielnych. Niektórzy co dociekliwsi postanawiali zasięgać informacji telefonicznie.
Tak było i tym razem. Gdy odebrałam słuchawkę, usłyszałam znerwicowany, kobiecy głos.
[k - kobieta] Od ilu lat wpuszczacie na „Piłę 3D”?
[ j – ja ] Od osiemnastu.
[k] Ale czy ktoś sprawdza legitymacje?
[j] Tak, są sprawdzane przy kasie.
[k] Bo mój syn właśnie poszedł do kina z kolegami, oni mają po czternaście lat, proszę ich nie wpuszczać na ten film!
[j] ...dobrze, nie wpuszczę.
[k] Ale na pewno te legitymacje są sprawdzane?
[j] Tak, na pewno.
[k] Bo wie pani, bo oni są tak na czarno ubrani i mają długie włosy, i ich jest trzech, i oni mają po czternaście lat! Proszę ich nie wpuszczać! Dziękuję!

Niestety, nie przyszli.

Robię zakupy po majowym weekendzie (2.05- pn, 3.05- wt, 4.05-śr czyli jak wiadomo wyprzedaż tego, co zostało z mięsa i wędliny). Przede mną parę osób w kolejce. Sprzedawczyni wyraźnie tłumaczy, że WSZYSTKIE mięsa i wędliny są przecenione, ponieważ są z poniedziałkowej dostawy czyli leżą 2 dni. Wtedy wywiązał się taki dialog między sprzedawczynią [S] a panią z kolejki [P]:

[P]: Mięso i wędliny to stare są. A te kurczaki to dzisiejsze?
[S]: (po uspokojeniu śmiechu) Kurczaki tak, bo na zapleczu mamy kurnik i dzisiaj rano bite były.
[P] Tyle robię tu zakupy i nie wiedziałam...
[S] A ja tu od niedawna pracuję i wiem, że drób to też mięso.

Klientka bardzo szybko się zdematerializowała :)

Kłótnia w przychodni. Pacjentka, mająca wykupiony przez firmę pakiet badań, upiera się zrobić wszystkie, także oznaczenie antygenu PSA (standardowy miernik aktywności raka prostaty). Prostatę raczej sami faceci mają, ale do pani to nie dociera... Ma pakiet i żąda wszystkich badań. :-)
Współczuję recepcjonistce...

Klient: Zaginęła mi komórka, chciałbym abyście ja zablokowali....
BOK: To musi Pan wysłać do nas fax, że Panu ukradli...
Klient: Ale ja nie ma faxu...
BOK: To bez różnicy jakim faxem nam Pan to wyśle...
Klient: Ale skąd ja wezmę ten fax...
BOK: Już panu mówiłam. To bez różnicy jakim faxem nam Pan to wyśle...

Klient: Czy to z Panią rozmawiałem przed chwila?
BOK: Nie. Tu w infolini siedzi sporo osób...
Klient: A to w takim razie nie ma sensu, żebym Pani wszystko jeszcze raz tłumaczył.

Klient: Dzień dobry chciałbym zlokalizować gdzie teraz jest moja żona, bo dzwoniłem do niej i mówiła, że jest w Szczecinie, a miałem wrażenie, że pojechała jednak gdzie indziej, gdzieś w rejony Władysławowa.
BOK: Ale my nie jestesmy w stanie zlokalizować pańskiej żony...
Klient: Pani ja bezczelnie kryje! Jak nie możecie jej zlokalizować jak ja do niej przed chwila dzwoniłem i ja zlokalizowałem?

Klient: Dzień dobry chciałem się dowiedzieć ile kosztuje rozmowa do Zakopanego.
BOK: W szczycie 1,75.
Klient: Niee, nie, mnie chodzi o dolne miasto.

Klient: Dzień dobry chciałem się dowiedzieć ile kosztuje rozmowa w sieci.
BOK: 1 zł
Klient: Ciekawe, to się oszukujecie, mnie teraz wyświetliło 0:33

Klient: Witam, ja dzwonię, bo właśnie jestem poza zasięgiem sieci, i chciałbym się dowiedzieć czy państwo mogą mnie połączyć.

Klient: Dzień dobry. Przeczytałem właśnie w gazecie, że Państwo mogą mnie podsłuchiwać nawet jak ma wyłączony telefon. Czy to prawda?

KLIENT: To tyknęło i nie odpowiada !!!!!!!!! po 15 minutach rozmowy doszedłem do tego, iż ten pan dostał sms"a)

KLIENT: Proszę pani ja własne wróciłem do domu, nikogo tu u mnie nie było, a tu okazało się, że dzwoni mój kolega, że ja niby do niego dzwoniłem... a przecież telefon był w domu...
* na pewno proszę pana nikogo w domu nie było? może dziecko?
* nie, nie proszę pani, nawet myszki... czy to możliwe, żeby telefony same do siebie dzwoniły...?
* fizycznie, nie proszę pana...
* no to może metafizycznie...?
* może... ale tego niestety nie jesteśmy w stanie sprawdzić, bardzo mi przykro...

KLIENT: Jak wyjadę na HAWAJE to ten telefon będzie działać?
* tak
* a ten z domu?
* przepraszam czy pan chce zabrać tel. stacjonarny?
* a który lepiej działa ?

KLIENT: panie mam problem !
* nie mogę wejść w moja sekretarkę

KLIENT: proszę moje saldo przelać na bank polski..." nr konta - podaje...
* jakie saldo?
* komórkowe proszę pana, komórkowe...

KLIENT: dzień dobry, chciałbym rozmawiać z identyfikacja
* z identyfikacja...
* no! z tymi od pieniędzy!"

KLIENTKA: "proszę pani a jak się wysyła tego EMILA na komputer?"

KLIENT: "przepraszam ale ile naszczekałem do wczoraj?" (pyt. o bieżący rachunek??)

KLIENTKA: "proszę pani, ja byłam wczoraj na grzybach i pies mi zablokował telefon i on teraz pisze, że trzeba PUK wpisać..." (kurczę, inteligentny ten pies, trzy razy PIN musiał błędnie wpisać...!)

KLIENT: "ja tu mam taki aparat na kartę, tego no ........., i on mi już nie działa... nawet dodzwonić się nie można"
KONSULTANTKA: "a kiedy pan go ostatni raz zasilał kartę??"
KLIENT: "jakieś pół roku temu..."
KONSULTANTKA: "a widzi pan, .......... to przynajmniej raz na trzy miesiące trzeba zasilać, żeby móc rozmawiać..."
KLIENT: "aaaa... telefonik chce papu?"
KONSULTANTKA: "... tak... trzeba dokarmiać go co jakiś czas."

KLIENT: czemu nie mam tej jadaczki w poczcie na powitanie?

KLIENT: chciałbym uaktywnić krycie numeru...

KLIENT: PROSZę PANI, WŁAŚNIE MI SKRADZIONO KOMÓRKĘ, CZY JEST SZANSA, ŻE SIE ONA ODNAJDZIE?...

KONSULTANTKA: w tej taryfie będzie miał pan szczyt od siódmej do dwudziestej...
KLIENT: to chyba po viagrze!

Reguły spokojnej pracy w biurze

1) Jeżeli to dzwoni, odłóż słuchawkę z boku.
2) Jeżeli to brzęczy, zawołaj technika.
3) Jeżeli to gwiżdże, zignoruj to.
4) Jeżeli to jest przyjaciel, zrób sobie przerwę.
5) Jeżeli to jest szef, wyglądaj na zajętego.
6) Jeżeli to jest ważne, zanotuj.
7) Jeżeli to jest pisane ręcznie, przepisz na komputerze.
8) Jeżeli to jest napisane na komputerze, wydrukuj to.
9) Jeżeli to jest wydrukowane, powpinaj to do segregatorów.
I najważniejsza z reguł:
10) Jeżeli to jest piątek, ZAPOMNIJ O TYM!

Wraca informatyk do domu, patrzy,a żona naga w łóżku z obcym Chłopem. A oczy u nich jakieś takie chytre. Rzuca się do kompa...faktycznie: zmienili hasło.

- Tatusiu kto to jest szef?
- Jest to taki człowiek, który przychodzi do pracy późno, jeśli ty przyszedłeś wcześnie, a przychodzi wcześniej jeśli ty się spóźniłeś.

Na ogólnopolskiej naradzie dyrektorów wytworni papierosów jeden z nich zwraca się do sąsiada:
- Proszę mi zdradzić, jak wam się udaje robić takie dobre "Klubowe"? Wszyscy klienci o nie pytają ...
-To żadna tajemnica. Do codziennej produkcji zużywamy dwa wagony siana i jeden wagon tytoniu.
- Aaaaaaa! Więc wy dajecie do nich tytoń?!

[ Dodano: 2011-06-30, 19:02 ]
Nowy manager zatrudnił się w dużej międzynarodowej firmie.
Pierwszego dnia wykręcił wewnętrzny do swojej sekretarki i drze się:
- Przynieś mi kur** tej kawy szybko!
Z drugiej strony odezwał się gniewny męski głos:
- Wybrałeś zły numer! Wiesz z kim rozmawiasz?!
- Nie!
- Z Dyrektorem Naczelnym, ty idioto!!
- A wiesz, z kim ty k*** rozmawiasz?!
- Nie !
- I dobrze!!

Leży sobie facet na plaży. Nagle podchodzą do niego nieznajome ekstra kobiety w strojach bikini i jedna mówi:
- Jak puścisz baka, to ściągamy staniki.
Gość zdziwiony troszkę, niemniej baka puścił. Dziewczyny zgodnie z umową ściągnęły staniki. Pojawiła się następna propozycja:
- Jak jeszcze raz puścisz bąka, to ściągamy majtki.
Gość : prrrruuuuuukkk.
- A teraz jak puścisz serie baków, to będziemy twoje....
No to gościu: prrruk, prrrruuuuuuk, brrrrruk, pruk, pierrrrrd i nagle
słyszy:
- Kowalski, k**wa, nie dość, ze śpicie na zebraniu, to jeszcze pierdzicie!

Szef pyta sekretarki:
- Czy wysłała pani fax do Kowalskiego?
- Tak wysłałam.
- To niech wyśle pani jeszcze do Nowackiego.
- Ale szefie, my nie mamy więcej faxów

Na budowie słychać okrzyk:
- Franek, podaj kur*a tę cegłę!
Przechodzący ksiądz zwraca uwagę:
- Może tak delikatniej...
- Dobra. Franek, podaj kur*a tę cegiełkę!

W restauracji zawiany klient przegląda kartę dan. W końcu przywołuje kelnerkę:
- Poproszę tego inwalidę.
- Jakiego inwalidę? - pyta zdziwiona kelnerka.
- No, tu przecież jest napisane "tatar z jednym jajem"

Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista staje przed robotnikami i mówi:
- Panowie rozpoczynamy i pamiętajcie: budujemy solidnie, bez fuszerki, bez wynoszenia na lewo materiałów. Budujemy najlepiej jak umiemy, bo budujemy dla siebie.
- A co to będzie? - pyta się jeden z robotników.
- Miejska Izba Wytrzeźwień.

Przychodzi bezrobotny robotnik na budowę szukać pracy. Idzie do majstra, a ten pyta:
- Co może pan robić?
- Mogę kopać - odpowiada bezrobotny.
- A co jeszcze może pan robić?
- Mogę nie kopać...

Do oddziału banku w trakcie remontu wchodzi zdenerwowany klient i od drzwi już krzyczy na dysponenta:
- Co to jest, co to ma znaczyć?!
Pracownik banku nie wie co jest grane, jednak grzecznie podpytuje:
- W czym mogę pomóc?
- Co to za remonty i malowanie? Po jaką cholerę pomalowano cały budynek?
Pracownik:
- Dzięki temu nasza placówka wygląda ładniej, schludniej, aby nasi klienci czuli się lepiej.
Klient:
- Może i tak, tylko tam przy bankomacie miałem zapisany na ścianie numer PIN i za cholerę nie mogę teraz wypłacić!

Giełda. Pokój z mnóstwem komputerów i stadem ganiających się ludzi w czerwonych szelkach. Z każdej strony słychać okrzyki:
- Podnieś do dwóch!!!
- Kupuj!
- Kupuj wszystko!
- Opuść dziesięć i sprzedawaj!
- Cztery w dół!
- Puszczaj!
Jeden makler zamyślony patrzy w okno i nagle mówi melancholijnie:
- Śnieg spadł...
Chwila ciszy, zaskoczenie na sali, nagle jeden z maklerów krzyczy do zamyślonego kolegi:
- To sprzedawaj człowieku!!!

Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że przecież wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi dzień (lub dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmiękczę szefowe serce, gdy zrobię coś tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No, bo przecież przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać. Samo życie... Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku żyrandola, złapałem go mocno i wiszę! Wchodzi kolega z biurka obok - i rozdziawia gębę patrząc na mnie (drewniany wzrok ma koleś, czy co?).

- Ciiiii - szepczę konspiracyjnie. Rżnę psychola, bo chcę kilka dni wolnego. Gram żarówkę, rozumiesz?
Kilka sekund później wchodzi szef. Już od progu huczy basem, co ja tam robię u góry.
- Ja jestem żarówka! - wypuszczałem.
- No co ty? Pogrzało cię! Weź lepiej kilka dni wolnego, niech Ci główka odpocznie! Wdzięcznie sfrunąłem na podłogę i zaczynam się pakować.

Kątem oka widzę, że kolega też zaczyna się pakować! Szef zainteresowany pyta go:
- A pan dokąd?
Kolega odpowiada:
- No do domu... Przecież po ciemku nie będę pracował

Szalejący kryzys ekonomiczny.
Dzwoni bankier do bankiera:
- Cześć stary, jak sypiasz?
- Jak niemowlę.
- Żartujesz?
- Nie. Wczoraj cala noc płakałem i dwa razy się zesrał*m

Do agencji reklamowej wpada facet z wielkimi planszami, rzuca na stół tysiące projektów;
Pani z agencji szyderczym głosem:
- I co? Pewnie ma być na jutro?
Facet:
- Jakbym kur*a chciał na jutro, to bym przyszedł jutro.

Dzwoni pracownik do szefa i mówi, że nie może iść do pracy. A szef na to:
- A dlaczego!?
Pracownik odpowiada:
- Bo mam chore oczy.
- To ma pan zapalenie spojówek? - pyta szef.
- Nie, po prostu nie widzę się dziś w pracy

W dworcowej restauracji kelner potrząsa za ramie klienta.
- Proszę pana, zamykamy!
- Dobrze, tylko nie trzaskajcie drzwiami.

Rzemieślnik-elektryk pyta się praktykanta:
- Czy naprawiłeś już dzwonek do drzwi w mieszkaniu Nowaków?
- Byłam tam już sześć razy. Dzwonię i dzwonię a tam nikt nie otwiera.

-Dlaczego Pan nic nie robi? - strofuje szef pracownika.
-Przecież szef zawsze powtarza, że "co masz zrobić jutro, zrób dziś", a jutro zaczyna się weekend.

Koledzy w biurze opowiadają o swoich uzdolnionych znajomych:
- Jeden z moich kumpli jest fantastycznym mechanikiem. Zbudował sobie samochód składający się z części Audi, Mercedesa, BMW i Fiata.
- To ciekawe i co z tego wyszło?
- 5 lat, bez zawieszenia.

Kierownik wydziału staje przed tokarką i załamuje ręce, patrząc na tokarza.
-Tyle razy wam mówiłem, że w pracy pić nie wolno. Wczoraj gdy był pan trzeźwy byłem taki szczęśliwy.
-Wczoraj panie kierowniku, pan był szczęśliwy, a dzisiaj moja kolej...

Przychodzi facet do pracy i pyta się:
- Mogę u pana pracować?
- Może pan a zna pan angielski?
- A po co mi angielski na polskiej budowie w Polsce?
- Pokaże panu po co.
Idą na budowę i facet woła:
- Łom dej!
- Co dej!?
- Łom dej!
- Gdzie dej!?
- Tu dej!
- OK!

Dyrektor wchodzi do hali produkcyjnej i spotyka nowego pracownika.
-Czy majster nie przydzielił panu żadnej konkretnej pracy?
-Przydzielił panie dyrektorze! Jeżeli coś się zdarzy, mam go obudzić.

 #489234  autor: DabGor
 14 lip 2011, 16:42
Ja z żoną zupełnie niespodziewaliśmy się dziecka, gdy nagle... BUM! Jedno uderzyło w przednią szybę.


Siedzi sroka na gałęzi. Patrzy, idzie krowa. Sroka w szoku obserwuje jak krowa zaczyna się wspinać na drzewo. W końcu przysiadła na gałęzi obok sroki.
- Krowa, co ty tu robisz?!
- Przyszłam sobie wisienek pojeść.
- Ale to jest brzoza, nie wiśnia!
- Spoko, wisienki mam w słoiczku.


Jak nazywa się foka bez oka?
- F.

 #489278  autor: tamara
 14 lip 2011, 19:09
Przychodzi baba do lekarza, ten ją zbadał i mówi:
- Ma pani raka!
- O Boże! To co mam robić? Co mi pan zaleca?
- Niech pani robi okłady z błota!
- A to pomoże?
- Nie, ale niech się pani przyzwyczaja do ziemi...

Evelina

26/02/2007 19:18

Przychodzi młody chłopak do lekarza.
- Panie doktorze. Mam jedno jądro sine.
Lekarz zbadał i mówi:
- Uuuu, rak! Trzeba amputować.
Szybko wykonał operację i pożegnał się z pacjentem.
- Panie doktorze, to znowu ja. Teraz mam drugie jądro całe sine.
- Rak! Trzeba amputować.
Nazajutrz znów ten sam chłopak.
- Niestety panie doktorze. Przeniosło sie na mój interes. Lekarz nie dowierza, bada, bada i w końcu mówi:
- Eeee, panu to tylko dżinsy farbują...

Wojtek

26/02/2007 19:18

Mąż do żony:
- Zrób mi herbatę
Żona do męża z zalotnym spojrzeniem:
- A magiczne słowo?
Mąż na to:
- Hokus Pokus ty stara kur** !!!

Evelina

26/02/2007 19:19

Mówi synek ludożerca do taty ludożercy:
- Tatusiu jestem głodny!
Na to odpowiada tata:
- Poczekaj chwilę przyniosę Ci coś.
Mija kilka chwil i tata wraca niosąc na plecach trumnę, synek widząc to posmutniał.
- Tato znowu ta konserwa?!

Evelina

26/02/2007 19:20

Pogrzeb - wdowa chowa swego męża. Grabarz pyta:
- Ile lat miał mąż?
- 98.
- A pani ile ma?
- 97.
- To opłaca się pani wracać do domu?

Evelina

26/02/2007 19:21

Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu. Kobieta krzyczy przerażona:
- Ale ponuro i ciemno w tym lesie. Bardzo się boję!
Na to morderca:
- No, a ja co mam powiedzieć? Będę wracał sam...

Wojtek

26/02/2007 19:23

- Mamusiu, ja chcę ciasteczko!
- Są na stole, weź sobie...
- Mamusiu, ale ja nie mam rączek!
- Nie ma rączek, nie ma ciasteczka:-)))

Evelina

26/02/2007 19:25

Idzie gostek przez pustynię i widzi głowę wystająca z piasku. Głowa łamiącym sie głosem prosi o pomoc:
- Niech pan mnie odsypie, zakopał mnie tu jakiś sadysta...
- Oj niedokładnie, niedokładnie - odparł gostek przysypując głowę.

Evelina

26/02/2007 19:26

Małego niedźwiadka Aleksa uniosła kra na środek morza.
Pewnie by umarł z głodu i chłodu, gdyby lodołamacz "Arktyka" nie wkręcił go w śrubę...

ewson

26/02/2007 19:29

Jasio pyta się mamy
-Mamusiu czy ja mam duże zęby?
-Nie kochanie tylko przestań już mówić bo mi podłogę porysujesz

=Blauten=

26/02/2007 20:39

PS.
Jasio pyta się mamy
-Mamusiu czy ja jestem gruby?
-Nie kochanie tylko jedz szybciej zupę bo muszę wanny użyć

To me k

26/02/2007 20:51

Idzie facet obok cmentarza i widzi że ktoś tam pieprz* się z laską.
Podchodzi do nich i mówi- ej stary daj też poruchać!
na co mu ten drugi odpowiada- wykop se.

˚∙•●ĂĞĂ●•∙˚

01/03/2007 16:58

-mamo mamo dostałam szóstkę!
- i co z tego i tak masz raka..

Ola.

01/03/2007 20:37

dlaczego blondynka lize szkielko od zegarka???
-bo slyszale ze tik tak ma tylko 2 kalorie

nina

01/03/2007 22:07

a co a tym takiego "czarnego"?

Przewodnik oprowadza wycieczkę po muzeum. Stają przed obrazem:
- A tu, proszę wycieczki, mamy straszny obraz. Masakra. Ojciec leży na podłodze, głowa oderżnięta, krew się leje - straszno patrzeć. A obok - syn. Szablą przebity. Krew się leje. Straszno patrzeć. A obok - córka. Zgwałcona. Pobita. Nóż w brzuchu. Krew się leje. Straszno patrzeć. A w kącie - matka siedzi.
Oczy w słup postawiła. Smutna czegoś...

nn

02/03/2007 00:13

Czym się różni ku klux klan od Nike??
... I to i to sprawia że murzyni szybciej biegają!!

Dlaczego żydzi mają długie nosy?

- Bo powietrze jest za darmo...

nn

02/03/2007 00:13

Gdzie jest najwięcej żydów ??
W atmosferze :D

aśka_a_a

02/03/2007 00:33

dwóch sadystów kupiło sobie koty
-stary jak my je rozrożnimy??
-nie wiem...
mysla i mysla...
jeden wiec wyrwal swojemu kotkowi łapke
drugiemu to sie spodobalo i zrobil to samo swojemu kotu
wiec ten pierwszy wyrwal mu drugo lapke
i znowu jego kolega zrobil to samo
taka sama sytuacja zdarzyla sie kiedy pierwszy sadyta wyrwal 2 pozostale lapki i ogonek
leza wiec 2 kotki (same glowy i tułowia)
-no i co zrobiles baranie??jak my je teraz rozrożnimy??-pyta pierwszy
drugi na to
-to mój bedzie bialy a twoj czarny!!

nina

02/03/2007 13:22

Idzie sobie człowiek przez tajgę... Strasznie mu zimno... Nagle patrzy - a tu leży futro... No to założył je na siebie i już mu tak bardzo zimno nie było, ale ciągle trochę jeszcze...
Idzie dalej, patrzy, a tu kolejne futro... To też je na siebie założył...
Idzie dalej, patrzy - a tu mała dziewczynka próbuje się ogrzać zapałkami... I aż mu się jej żal zrobiło gdy ją zjadał...

- Mamo, mamo, tata się powiesił na strychu!
- O Boże! (biegnie na górę)
- Prima Aprilis!
- Uff...
- ... w piwnicy!

Albin

02/03/2007 15:55

Co jest niejadalnego w warzywie??



Wozek inwalidzki

[ Dodano: 2011-07-14, 19:10 ]
Kolacja, siedzi matka z synem i jedzą. Nagle młodzieniec się odzywa:
- Mamo, nie lubię dziadka...
- Hmmm... To odłóż i zjedz ziemniaki.


Wigilia. Stół zastawiony "jadłem wszelakiem", rodzice śpiewają kolędy, choinka pięknie świeci lampeczkami a dziecko jak to dziecko czeka na prezenty. W końcu dzwonek do drzwi.
- To Święty Mikołaj - radośnie krzyczy mały chłopczyk - Prezenty przyniósł.
Rzuca się do drzwi, otwiera i... Do mieszkania rzeczywiście wtoczył się Św. Mikołaj, tylko tak napier***ny, że ledwo mógł na nogach ustać. Walnął się na kanapę i powiódł mętnym wzrokiem po biesiadnikach. Chłopczyk jednak nie zrażony tą sytuacją podbiegł do niego, szarpnął go za rękę i powiedział:
- Ja chcę taki duży, czerwony samochód strażacki z syreną.
- Proszszę cieebie kuuur**a barcco - odparł Św. Mikołaj i podpalił mieszkanie...

Anonim

02/03/2007 22:37

Oficer NKWD przeprowadza inspekcję w podległej jednostce. W podziemiu koszar widzi trzy trupy. Pyta więc po kolei:
- Ten, co?
- Zmarł, bo zjadł trujące grzyby.
- A ten?
- Także zjadł trujące grzyby.
U trzeciego widzi w głowie dziury od kul. Pyta zatem:
- A temu, co się stało?
- Nie chciał jeść trujących grzybów.

[Kocham ten dowcip xP]

frajerwerka.

02/03/2007 23:26

Pożar w drapaczu chmur. Zdesperowani i przerażeni ludzie stoją na dachu budynku i nie wiedząc co robić, chcą skakać bo lepsze to niż upiec się żywcem. Wtem nadlatuje Supermen i krzyczy "Rzucajcie ludzii a ja będę ich łapał i bezpiecznie odstawiał na ziemię!" Tak też zrobili. Leci jeden - supermen złapał go i postawił bezpiecznie na ziemi. Drugi - tak samo, trzeci - też. Wtem rzucają Murzyna. Leci, leci.. JEB! na ziemie. SUpermen do ludzi "Ej! Spalonych nie rzucajcie!"

-Tato! Tato! Znalazłem babcię!
-Tyle razy ci mówiłem, gówniarzu, żebyś nie kopał w ogródku!

Nieposkromniony Grzywacz :D

03/03/2007 00:10

Dlaczego murzyni mają jasne dłonie ?
Bo sie drązka trzymali jak ich wędzili :)

Lilis

13/03/2007 12:27

Przychodzi pięcioletni chłopczyk, ze zdechłą żabą na smyczy i skarbonką pod pachą do burdelu. Podchodzi do burdel-mammy i pyta:
- Czy można prosić dziewczynę z AIDS?
- Mały przecież ty masz 5 lat? Co ty byś z nią zrobił i dlaczego z AIDS?
Nie, my nie mamy dziewczyn z AIDS!
- Ale ja naprawdę potrzebuję - mówi i rozbija skarbonkę.
Szefowa widząc pieniądze staje się bardziej skłonna do negocjacji.
- No dobrze, ale, po co ci ta dziewczyna z AIDS?
- Potrzebna!
- Powiedz, to może coś się znajdzie...
- No dobra. Chodzi o to, że jak zrobię to z dziewczyną z AIDS to będę miał AIDS. I jak wrócę do domu to moja opiekunka, która mnie wiecznie molestuje też będzie miała AIDS.
A potem jak mój tatuś ją odwozi to ona mu daje na tylnym siedzeniu...
I on tez będzie miał AIDS.
A jak tatuś wraca to w nocy grzmocą się z mamusią...
i ona też będzie miała AIDS.
A rano jak tato wychodzi do pracy, to przyjeżdża pan od zbierania śmieci, wpada do nas i mamusia daje mu d@@y.
I on tez będzie miał AIDS.
I O TEGO GNOJA MI CHODZI, BO MI ŚMIECIARKĄ ŻABĘ PRZEJECHAŁ!!!!

SŁOMKA

13/03/2007 16:44

Dziewczyna do chlopaka:
-zrywam z Toba bo jestes pedofilem
a chlopak na to:
-hehe rozgadana jestes jak na 6 lat.

Duru.

13/03/2007 17:00

- Panie doktorze! Czuje się jakbym miala w sobie nowe zycie!
- To dobrze sie Pani czuje... Ma Pani tasiemca...

Radosław.

13/03/2007 17:35

jasiu z malgosia byli rodzenstwem
jasiu posowa malgosie w toalecie inagle malgosia mowi
jasiu jestes lepszy od taty
na co jasiu z duma
wiem mama mi rano mowila

motyla noga

13/03/2007 18:50

>SŁOMKA napisała:
>Dziewczyna do chlopaka:
>-zrywam z Toba bo jestes pedofilem
>a chlopak na to:
>-hehe rozgadana jestes jak na 6 lat.

spaliłaś go po maksie

Dziewczyna mówi do chlopaka:
-zrywam z tobą!
-dlaczego?
-bo jesteś pedofilem!!!
-mocne słowa jak na sześciolatke.

Czarny

15/03/2007 23:14

a propo CZARNY humor; ] :
Dlaczego wymyslono biala czekolade ??
- zeby sie murzyn mogl upierdolic :D

Grim Reaper

16/03/2007 08:34

Mamo mamo!! Jasio obgryza babci paznokcie!!!
Jasio nie obgryzaj babci paznokci bo zamkne trumne....

z raju do raju

17/03/2007 19:45

jedzie koles samochodem patrzy a tam na drzewie zawiniety samochod, calkowicie spalony, jedzie dlaej drugie drzewo a na nim wychustana babeczka, jeszcze dalej chlopak z podcietymi zylami, dalej mala placzaca dziweczynka. tak wiec koles sie zatrzymuje i pyta:
"co sie stauo kochanie???"
"mielismy wypadek, tata wpadl w poslizg, zawinal sie na drzewie i splonal zywcem, mama nie wytrzymala psychicznie i sie powiesila, a brat widzac to podcial sobie zyly, no i zostałam taka sama biedna"-odpowiedziala dziwczynka
"no zeczywiscie to twoj pechowy dzien" odpowiedzial kierwoca rozpinajac rozporek

Tomek

17/03/2007 20:59

>Czarny napisał
>a propo CZARNY humor; ] :
>Dlaczego wymyslono biala czekolade ??
>- zeby sie murzyn mogl upierdolic :D

Żeby murzyni sobie palców nie poobbgryzali

Hubert_K

18/03/2007 16:29

- "Mamo, dzieci w szkole mówią, że śmierdzę trupem... Mamo? Mamo... Maaaamooo!"

21/03/2007 02:56

Mowi dziecko do mamy:
- Mamo!! Mamo !! Chce mi sie kupe !!
+ Mama na to : CZEKAJ ZARAZ POKROJE

hehehhehe

Tomek

21/03/2007 08:20

mały murzynek do mamy: Mamo mamo, daj cyca, daj cyca!!!
- dobrze, tylko nie odchodź za daleko.

brak

21/03/2007 16:33

Idzie koleś z punktu A do punktu B. Żeby było mu szybciej decydyje się iść na skróty przez las. Wybiera taka małą, rzadko uczęszczaną ścieżke no i w drogę.
Po 1/4 drogi patrzy na drzewo, a tam facet się powiesił i dynda. Koleś przerażony, myśli, że nie ciekawie to wygląda, ale decyduje się kontunuować podróż.
Gdy doszedł do połowy swej wędrówki zobaczył, że młody chłopczyk leży w krzakach z siekierą w plecach, wszędzie krew! "Ja pier*ole! Zawracam! Albo nie! Już przecież gorzej być nie może! Jeszcze tylko drugie tyle drogi!". Jak powiedział, tak zrobił.
W 3/4 drogi nagle widzi kobietę z przestrzeloną czaszką. Jego strach sięga zenitu. Już ma dość, ale przecież już bliżej, niż dalej. Decyduje się już dojść do końca drogi.
I na samej końcówce, patrzy jak mała dziewczynka siedzi na pieńku i płacze. Kolo do niej podchodzi i pyta:
- Co się stało dziewczynko?
Dziewczynka odpowiada płacząc:
- No bo... Moja matka wściekła się na braciszka i wbiła mu siekiere w plecy. Ojciec w furii zastrzelił mamę i sam po chwili się powiesił...
Na to koleś zdejmuje spodnie i mówi:
- No to dziewczynko masz baaaaardzo zły dzień.

Misza

25/03/2007 03:07

przychodzi baba do lekarza z pługiem w plecach a lekarz:
-o żesz k%$#a !!!

Misza

25/03/2007 03:27

Zdenerwowany facet czeka na porodówce.
Nagle otwiera sie sala i wychodzi lekarz, trzymając dziecko za nogę.
Facet wstaje z uśmiechem. Nagle lekarz robi zamach i jeb, wali dzieckiem o ścianę, jeb o podłogę i na koniec z bani i poprawia uderzeniem z kolana.
Facet zdruzgotany patrzy na niego, a lekarz na to:
-hehehe, żartuję. Zmarło przy porodzie....-

Joasia

26/03/2007 01:54

Idzie sobie facet z dwiema malenkimi trumienkami pod pachami. Z wielkim trudem wchodzi do klatki, tarabani sie ,biedaczyna, na drugie piętro i nie bez wysiłku naciska dzwonek do drzwi. Po chwili otwiera kobieta a facet do niej :

-Dzień dobry! Przywiozłem Pani dzieci z kolonii...

[ Dodano: 2011-07-14, 19:11 ]
Spotyka sie dwoch kumpli po jakimś czasie wzajemnego niewidzenia. Wiadomo- uściski, pełna radośc, wymiana nowinek z życia. W pewnej chwili jeden ze starych kumpli rzuca:
- A jak tam Twoja żona ?
Nagle reflektuje sie,ze przeciez zona kolegi nie zyje i dodaje
-... dalej na tym samym cmentarzu ?

Zaczarowana

26/03/2007 11:24

W SZPITALU:)
PO OPERACJI AMPUTACJI STOPY U PEWNEGO PACJENTA,PRZYCHODZI DO CHOREGO LEKARZ I MÓWI:
-MAM DLA PANA DOBRĄ I ZŁĄ WIADOMOŚĆ, KTÓRĄ CHCE PAN USŁYSZEĆ PIERWSZĄ?
PACJENT: -NAJPIERW TĄ ZŁĄ PROSZĘ.
LEKARZ: -AMPUTOWALIŚMY PANU NIE TĘ STOPĘ...
PACJENT: - A DOBRA WIADOMOŚĆ??
NA TO LEKARZ: - STAN CHOREJ STOPY ZNACZNIE SIĘ POPRAWIŁ:)

Just your imagination...

27/03/2007 16:29

Na wycieczkę wybrała sie rodzinka sadystów! Nagle dzieci zaczynają krzyczeć, że im nudno. Tata patrzy - a drogę przebiega wiewiórka. Pomyślał trochę i bach - przejechał zwierzątko! dzieci radośnie zaczęły krzyczeć, ale niestety ich euforia ne trwała długo. Znów zaczęły sie nudzić. Tata niewiele myśląc przejechał zajączka, który akurat się nawinął pod koła!! dzieci znów uradowane!!! Przeżywają całą sytuację, chwalą ojca itd. Ale i ta sytuacja je szybko znudziła, węc proszą tatę o jeszcze jakieś "rozrywki". Ten niestety nie widział żadnego stworzonka do przejechania a bardzo mu zależało na tym, żeby zadowolić swoje dzieci, więc otworzył okno od strony swojej żony i mówi:
- kochanie wyjrzyj przez okno, czy nic nie biegnie!
Żona wychyliła główkę przez okno i w tym momencie tata przejechał bliżej drzewa, ona zahaczyła głową, która odpadła zostawiając po sobie tylko krwawy ślad!
Dzieci wydały z siebie jeden radosny okrzyk, chwala ojca, gratulują mu pomysłu itd.
Tylko najmłodsza Małgosia siedzi z tyłu w kącie i płacze!
-A ty dlaczego płaczesz - pyta tata.
- Bo ja wszystkiego nie widziałam... :)

\m/Krzemin. Po prostu Krzemin\m/

29/03/2007 21:37

Czym różni się mały żyd od dużego żyda?? Małemu nogi z pieca nie wystają:D

Jaro okrutnik

29/03/2007 23:16

jak nazywają się żydy wkopane do pasa-żydopłot
a jak gdy są wkopane po szyję- żydkiewka

buhaha

30/03/2007 11:10

-Dlaczego Kasia nie płakała jak spadła z rowerka?
-bo jej szprycha płuco przebiła.

TOMMY

31/03/2007 11:18

Co to jest ?? ma cztery łapy, jedną rękę i jest czerwone ??
- pit bul na placu zabaw...

Julitka;)

01/04/2007 11:46

Przychodzi Jezus na ostatnią wieczerzę, patrzy, a tu impreza na całego: wino się leje strumieniami, jedzenia pełno, wszyscy balują. Jezus oszołomiony pyta Piotra:
-Co się tu dzieje? Miało byś skromnie! Skąd wzieliście pieniądze na to wszystko?
-Ja tam nieeee wiem, ale podobno Judasz coś sprzedał!!!

Antek

04/04/2007 16:19

Pyta jasio dziadka:
-dziadku, dlaczego babcia biega zalana krwią?
- nie marudź mały tylko ładuj kałasza...

Bubu

04/04/2007 16:24

Wsiada Otylia Jedrzejczak z bartem Szymonem do samochodu i
mowi - "Teraz ja jestem sprite a ty jestes pragnienie

Piotrek

06/04/2007 22:41

- mamo , kupe mi sie chce...
- idz do kuchni i sobie ukrój

...::: sMoKu :::...

06/04/2007 23:00

>Krzemin. I tyle: PP napisał
>Czym różni się mały żyd od dużego żyda?? Małemu nogi
>z pieca nie wystają:D

ja znam inny: po czym poznać żyda koszykarza?nogi mu wystają z pieca

a tu z innej beczki:
Rzymianie postanowili zoorganizowac igrzyska,ale jak to kazde igrzyska,musi sie odbyc walka niewolnika z lwem,wiec wzieli niewolnika-murzyna,patrza na niego,a on 2,20 wzrostu,1,80 w barach,wielki taki,wiec moze zabic tego murzyna,to go zakopali do pasa,ale wydal im sie jeszcze wiekszy,bo sama wielka klata wystaje z ziemi,wiec zakopali go az po szyje...
igrzyska sie odbywaja,wypuscili lwa na tego murzyna.lew wyczul murzyna i leci na niego.leci,leci,a murzyn w ostatniej chwili uchylil glowe,lew sie przewrocil,zajebal glowa w mur i sie zabil,na co krzyk z trybun: "WALCZ UCZCIWIE CZARNUCHU!"

...::: sMoKu :::...

06/04/2007 23:03

czym sie rozni murzyn od opony?
na opone jak sie zalozy lancuch to nie zaczyna rapowac

jakby sie ktos pytal to nie jestem ani rasista ani antysemita;]

d i s c o b i s c u i t

07/04/2007 16:06

-mam dla pana 2 wiadomosci .jedna troche gorsza ale za to druga lepsza.
-to moze najpierw ta zla
-ma pan raka
-:O!.....a dobra?
-rozejdzie sie po kosciach

Zenon K.

07/04/2007 21:39

Było sobie dziecko, ale niestety bez raczek, bez nóżek, bez tułowia, po prostu sama głowa. Stoi sobie kiedyś ta głowa na kominku, przychodzi mama i mówi:
- Witaj synku, mam dla ciebie prezent!
- Kurna, pewnie znowu kapelusz!!
------------------------------ --

Idzie SS-man i niesie jakies puszki. Podbiega do niego mały żydek i pyta:
- Cyklon B?
- Nein, Cyclon gut, Juden be

Daniel

09/04/2007 10:42

- Jak zamordowano żonę Georga Orwella ? Po leninowsko-stalinowsku w trakcie prostej operacji lub nieskąplikowanego zabiegu chirurgicznego ?
- Chyba po kuczmowsko-putinowsku w stołowej operacji łączenia wysokoprocentowego alkoholu, mocnej herbaty, napojów gazowanych i tłustych potraw z grilla. Ale nie martw się. Teraz tak technika poszła do przodu, że i żonkę z Łubianki dostaniesz, i dzieci wam wbijemy, i spokojnie będzie można przejść do starych klasycznych metod.

Tomek

09/04/2007 11:34

Przychodzi murzyn do fotografa.
-Jakie chce pan zdjęcie? Czarno-białe, czy w kolorze? - pyta fotograf
-A chcesz wpierdol ?!

Tomek

09/04/2007 11:45

Gepetto! Gepetto! Ja kocham Enrique! - oznajmia Pinokio.
- no i co k%$#a z tego? - pyta Gepetto
- no jak to co? wywierć dziurę w dupie!

Ramzey

10/04/2007 17:58

wchodzi facet z synkiem po schodach i tak ciagnie, szarpie to dziecko. Z gory schodzi starsza sasiadka i mowi:
- co pan tak szarpie to dziecko, jeszcze mu czapeczka spadnie...
- nie spadnie, nie spadnie, przybilem gwózdkami.

kocur

17/04/2007 20:30

co jest najgorsze w seksie z 10-latka pod prysznicem?

-Że jak weźmie włosy do tyłu to wygląda na 6 :D

[ Dodano: 2011-07-14, 19:11 ]
dzieciak w etiopii mówi do swojego kolegi:
-stary wiesz co, chce mi się kupę...
na to drugi odpowiada
-weź nie szpanuj

Anuśka :*

02/05/2007 14:41

Jasio do mamy:
-Mamusiu czy ja mam dużą głowę....
-Nie Jasiu, no cos ty! Jasiu Idź do sklepu i kup 5 kilo ziemiaków.
- Dobrze mamusiu tylko daj reklamowke.
-Po co weź swój berecik! :D

Seba

03/05/2007 00:11

Kobieta wkłada chłopakowi w kinie ręke pod gacie i mówi: jaki długi, jaki miękki a jaki ciepły....
a chłopak: jeszcze nigdy sie tak nie zesrałem...

Monkov

03/05/2007 22:58

dwoje malych dzieci poszlo do nieba,..
Bog bierze na rece biale dziecko ,.. mysli mysli ,.. po chwili doczepia skrzydelka
-moje dziecko zostaniesz aniolkiem
Po chwili bierze male murzynskie dziecko, doczepia skrzydelka po czym dziecko:
-czy ja tez zostane aniolkiem ?
-nie, nietoperzem

omg

06/05/2007 16:13

wysłano do etiopi ładunek zaluzji do okien jako podarunek. po paru miesiącach przychodzi odpowiedz "dziękujemy za wasz dar serca te łóżka polowe sa świetne."

Gal Anonim

06/05/2007 17:44

tydzień później wysłano tam nadmiar rurek PCV. i ponownie przychodzi list z podziękowaniami "dziękujemy za śpiwory"

Tomek Ziomek

06/05/2007 22:34

Facet nazywal sie Wilson i mial fabryke sprzetu zelaznego: srubki, gwozdzie, nakretki, lopaty, grabie itp. Postanowil zatrudnic goscia od reklamy, zeby nakrecil mu film reklamujacy jego gwozdzie. Facet przychodzi po tygodniu i pokazuje mu film, a tam rzymski zolnierz przybija gwozdziami Jezusa do krzyza, pod spodem napis:
"Gwozdzie Wilsona utrzymaja wszystko".
Wilson wpada w szal, mowi ze nie moze czegos takie puscic w tv itp., ze to jego by ukrzyzowali za taki film itp. Kaze mu przyjsc za tydzien z innym filmem i nie ma tam byc Rzymianina krzyzujacego Jezusa. Facet przychodzi po tygodniu i pokazuje film, a tam ukrzyzowany Jezus, zolnierz stojacy obok z zalozonymi rekami i napis:
"Gwozdzie wilsona utrzymaja wszystko...".
Wilson sie wsciekl, nie moze tego puscic w tv itp., chce filmu, ale bez ukrzyzowanego Jezusa, bez Jezusa wogole. Facet od reklamy zrobil kwasna mine i poszedl. Wraca za tydzien i pokazuje trzeci film. Tam widac taka gorke i kawalek pola. Chwila ciszy.Trzask!. Potem zza gorki wybiega jakis gosc w lachmanach, dlugie wlosy, zaniedbany itp. Zbiega z tej gorki i przez pole zapierdala ogladajac sie co chwile do tylu. Chwila ciszy. Wybiegaja rzymscy zolnierze i za nim przez to pole. Jeden sie zatrzymuje przy kamerze i dyszac mowi:
"Gdybysmy mieli gwozdzie Wilsona

elorap

06/05/2007 22:57

Czym się różni winda w Polsce od windy w Etiopii??
Wplsce jest tabliczka: 600kg lub 10 osób. W Etiopii na odwrót. :]

elorap

06/05/2007 23:58

Wbiega do szpitala zdyszany facet. Od razu podbiega do niego lekarz i mówi:
-Proszę pana! Pańska żona jest w trakcie bardzo ciężkiej operacji i na 90% nie uda jej się wyjść z tego cało. Ale jeżeli to czeka ją bardzo kosztowna rehabilitacja, trwająca przynajmniej 3 lata. Jeżeli uda jej się z tego wyjść to czeka ją kolejna operacja tym razem w Niemczech, za którą także będzie musiał Pan zapłacić z własnej kieszeni. Jeszcze nikt nie przeżył takiej operacji, ale zawsze rzeba mieć nadzieje.
Facet stoi z osłupioną miną.
Na to lekarz:
-Żartowałem!!! Pańska żona nie żyje!!!

*SŁONKO*

07/05/2007 13:01

Możliwe że gdzies to juz pisałam...:)

Był sobie chłopiec który nie miał rączek ani nóżek... No i na dzień przed gwiazdką leżąc w swoim łózeczku wymyślił że poszuka prezentów... wyturlał się z łózka a potem doczołgał się do drzwi... Nacisnął głową na klamkę i już był na korytarzu... Wiedział żę rodzice schowali prezent dla niego na strychu więc tam się skierował... na strych wchodziło sie po drabinie więc chłopiec zaczął sie wspinać... Używał głównie zębów do podciągania się na szczeblach... Było mu bardzo ciężko... W końcu zęby zaczęły mu sie łamac i wypadać... ale chłopiec pomyślał żę juz jest tak daleko że teraz głupio by było mu sie cofnąć... W końcu dotarł na górę... resztkami sił doczołgał się do dużej paczki... Szczątkami zębów rozerwał papier i zobaczył... rowerek...:D

Cyberchild

07/05/2007 16:25

Dzwoni kobieta do psychiatry:
- Panie doktorze, cały czas mam paranoję, ze nie usłyszę jak moje dziecko wypadnie z kołyski

- Niech pani dywan zwinie...

Michał

07/05/2007 16:50

oddzieał noworodkowy . nowoupieczony ojciec rozmawia z lekarzem:
-jak tam mój synek?
-niestety prosze Pana mam złe wieści... Pański synek urodzil sie bez nóg..
- trudno ... to moje dziecko bede je kochał
- niestety nie ma też nóżek
- trudno to przeciez moje dziecko .. i tak je kocham
- ale ono nie ma nawet korpusu .....
- ale to moja krew ( ojciec mięknie powoli ) będe je kochał
- tak prawde powiedziawszy prosze Pana urodziało sie samo oko .....
- k%$#a Panie doktorze i tak bede je kochał ...
Ojciec z lekarzem poszli na porodówke , w inkubatorze pod kropolówką lerzy oko .ojciec wzruszony przygląda sie i macha do niego a na to lekarz:
- niech pan nie macha i tak jest ślepe ... :P

mistral m

07/05/2007 22:22

Włożył Jasio Małgosi rączkę w majteczki, ściska, międoli i mówi:
- co okresik?
- niee rozwolnionko

inż.Anulka ღ

08/05/2007 21:42

Dwóch świrów ucieka dachami. Nagle pojawia się duża przepaść. Jeden mówi do drugiego:
- Nie uda się, za daleko
- Uda się. Posłuchaj, ja zapalę tobie latarkę a ty przejdziesz po promieniu światła.
- Ty, ja nie jestem taki głupi, jak będę przechodził to zgasisz latarkę.

Michał

08/05/2007 21:58

Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy.

Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.

- I co?! Co z nią, panie doktorze.

- Cóż...Żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona, niestety będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: 25 tys. złotych.

- Oczywiście, oczywiście - na to mąż.

- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. 5 tys. miesięcznie.

- Tak, tak... - kiwa głową mąż.

- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, który zajmuje się tego typu urazami,

plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje...Koszt sanatorium - 10 tysięcy...

- Boże...

- Tak mi przykro...To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki..

- Ile? - blednie mąż.

- Miesięcznie 12 - 15 tysięcy złotych.

- Jezuu...

- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać.

Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...

Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:

- Żartowałem! Nie żyje.

Dell

09/05/2007 20:14

Wielkanoc. Rodzinka je obiad, nagle ktos puka do drzwi. Otwiera matka a tam cyganka z niemowleciem
C: Wezcie to dziecko
M: nie niepotrzebne nam
C: no wezcie , wezcie
Wkoncu wzieli. Za rok ta sama sytuacja , cyganka puka do drzwi z niemowleciem
C:Wzcie to dziecko
M: Nie , w tym roku kupilismy karpia

TAKE THIS !

26/05/2007 14:22

Teraz inny z " rozpinaniem spodni "

Wojna w Iraku. Młody zołnierz przechadza się po gruzowisku, nagle widzi : mała dziewczynka, trzyma w rękach misia , w buzi paluszek i płacze.
" Co ci sie stało dziewczynko ? " pyta żołnierz
" Wczoraj zginął mój tatuś, dziś mamusia, mój brat poszedł na wojne, dziadek i babcia wiszą bez głów na drzewie, a moją siostre gwałci pułk kawaleri powietrznej "
" Coś k%$#a czuje ze to ni jest twój szczęśliwy dzień " powiedział żołnierz rozpinając spodnie ....

sebastian

26/05/2007 22:05

afryka. na lektyce (jakby ktos nie wiedział to jest to taki tron który niosą cztery osoby) niesiony jest król plemienia murzynów. nagle jeden z niosących pada. król więc schodzi z tronu, podchodzi do leżącego, szarpie za ramie - ten nie wstaje.kopie go - ten nie wstaje. w końcu zrezygnowany mówi "cholera to już trzecia opona w tym miesiącu!"

TAKE THIS !

27/05/2007 08:38

Co robi mały Żydek na huśtawce ? Wkurwia snajpera

Co robi mały Żydek na polu minowym ? Macha rączkami i nóżkami na 20 metrów

N.

27/05/2007 22:19

Wpada córka do domu:
-Mamo! Mamo! Mam raka!
-Ojej, to straszne!
-Żartowałam. Jestem lesbijką.

-Kochanie, mówiłem Ci kiedyś, że jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie a seks z Tobą to niesamowita przyjemność?
-Nie, Henryku!
-To dobrze.

[ Dodano: 2011-07-14, 19:12 ]
Pewien Murzyn po raz pierwszy jadł kaszankę. Tak mu smakowała, że sobie pół ręki wpierdolił...

Co robi Żydówka w piecu?
-Puszcza się z dymem
lub
-Podnieca ogień.



Dyzma

06/07/2007 09:18

Małe murzyniątko wbiega do domu uradowane... Matka przygląda mu się uważnie i po chwili mówi "chuchnij" murzynek chucha, a matka z gniewem w głosie:
-"Jadłeś!"

Szyszka

06/07/2007 11:53

Ocean, tratwa z trzema rozbitkami. W środku Amerykanin, Polak, Rosjanin i Murzyn. Po kilku tygodniach kończy im się jedzenie...
Rosjanin mówi: Zjedzmy murzyna!!
Na to Amerykanin odpowiada: Nie tak nie można to takie rasistowskie... Urządzę Talk show! Będę zadawał pytania no i kto nie odpowie tego zjemy...
Zgodzili się na propozycję Amerykanina i rusza Talk show:
Pytanie 1 do Polaka: W którym roku zrzucili bombę na Nagasaki?
Polak: 1945
Amerykanin: Dobrze zostajesz
Pytanie 2 do Rosjanina: Ile było wtedy ofiar?
Rosjanin: 600 tys
Amerykanin: Dobrze zostajesz
Pytanie 3 do Murzyna: Podaj nazwiska!!

Anonim

06/07/2007 17:13

Co to jest - 3 gwoździe i krzyż??
zestaw wypoczynkowy " Jezus Chrystus"
:D:D:D:D:D:D:D

magda

07/07/2007 22:48

Siedzi dziewczynka w piaskownicy. Lewe oko spływa jej po policzku. Prawe próbuje sobie wcisnąć łopatka do oczodołu. Podchodzi facet i mówi:
-Boże. Kochanie, co ci się stało?
A ona na to:
-AAAale sobie kichnęłam!:D

Mike Portnoy

07/07/2007 23:16

Czym się różni Żyd z afro od łysego Żyda?...

Łysego trudniej podpalić...



Czym się różno Żyd z afro od łysego Żyda?...

Ten z afro dłużej będzie sie palił...




oliczeQ

08/07/2007 12:39

co to jest? male czarne i puka w szybke? - zyd w piekarniku

pewnego razu niemcy wsadzili do komory gazowej wiecej osob niz normalnie, tak ze byl straszny tlok. Zamykaja kabine a nagle jakis koles krzyczy : "Ej! My sie tu podusimy!!"

kamil

10/07/2007 10:53

przychodzi baba do lekarza a on do niej: co sie pani tak sczaja?

Anonim

11/07/2007 00:19

Oświęcim. Hitler przyjeżdża w odwiedziny do Żydów. Zwołał wszystkich i mówi:
- Każdy z was któremu uda się stąd uciec, zostanie Niemcem, dostanie niemieckie obywatelstwo i takie tam
Tego samego dnia w nocy,ociec z synem postanowili spróbowac uciec.
Ze swojego baraka wyszli bezproblemowo, przeskoczyli przez drut kolczasty, przez jeden mur, drugi, trzeci, na koncu stała siatka wysoka na 3 metry z zawieszonym na niej drutem kolczastym.
Ojciec z trudem sie na nia wspial, pokaleczyl cale ciało ale przeszedł
Syn ustał pod siatką i mowi do ojca:
- Tato tato pomóż mi przejsc
Na to ojciec spojrzal na niego i powiedział:
-Spierdalaj żydzie!

iskat

12/07/2007 21:36

Najbardziej chamski kawał jaki słyszałem:
Jaka jest niejadalna część warzywka?
- respirator:)))

iskat

12/07/2007 21:37

Aha, i jeszcze jeden:P
Dwie koleżanki rozmawiają w piaskownicy. Jedna mówi do drugiej:
- mój tata ma takiego (i pokazała odległosc az do łokcia)
- a mój tata ma takiego (pokazała tylko do przedramienia), ale też boli jak wkłada

<!>Mentos88<!>

13/07/2007 00:36

Pośrodku lasu stoi samotna dziewczynka.
Idzie przez las facet i pyta się jej:
-Dziewczynko dlaczego tu tak sama stoisz??
-Prosze Pana rodzice nie żyją, domek się spalil, nie mam nikogo, sama jestem na tym świecie...
...i facetowi tak się smutno zrobiło,że płakał kiedy ją gwałcił

Ritter von Nałęcz

13/07/2007 20:00

W obozie koncentracyjnym pewna rodzina zamożnych Żydów (tórzy pozakopywali kosztowności i pieniądze w lasku) zechciala zbduwać sobie domek, miała dość tych baraków. zaproponowała naczelnikowi tego diabelskiego przybydku, że w zamian za zdradzenie lokalizacji kosztowności, on rozkarze swoim żołnierzom zprowadzić materiały budowlane i postawic im domek. dowódca entuzjastycznie się zgodził, ale pod jednym warunkiem: "jeśli choć na ulamek sekundy wyjrzycie przez okno, wartownicy rozstrzelają was. Żydzi po chwili namysłu zgodzili się. Po tygodniu wszyscy jeńcy zgromadzili sie na placu, na którego środku został wybudowany domek szczęsliwych Żydów. Był on zasłonięty olbrzymim kawałkiem czarnej folii. Moment uroczystego odkrycia. Spod folii wyłoniła się... szklarnia.

Anonim

19/07/2007 15:42

Z życia wzięte:

Dwaj koledzy biegają sobie wieczorkiem dla poprawienia kondycji i nagle jeden z nich się potyka i przewraca, na co drugi:
Ale bym zgnił gdybyś się zabił! :D

Bartuś

19/07/2007 18:01

-Jasiu, nie hustaj dziadziusia
-Jasiu przecież ci mówię, nie huśtaj dziadziusia
-Jasiu ile razy mam powtarzać?! Przecież widzisz, że dziadziuś się powiesił

Bartuś

20/07/2007 10:48

miał być czarny humor :/

Jedzą 2 świnie przy korycie, nagle jedna puściła pawia w korytu, druga na to:
-Ja tego nie zjem, a ty jeszcze dokładasz

Stary Piechcik

20/07/2007 13:54

Przychodzi mały żyd do obozu koncentracyjnego i mówi:
-Oddajcie mi moich rodziców!!
-Już się robi. Hans podaj te dwa mydełka z pod 7!

ciemek

20/07/2007 16:51

Gadaja dwaj kumple kolejarze:
- stary jaka ostatnio laske znalazlem...piekne cialko, takie ksztaltne, nie za chude, nie za grube...
-no to super!
- no mowie ci stary, piekna alabastrowa cera, ksztaltne i jedrne piersi, ladnie wygolona wszedzie tam gdzie trzeba, no hopie przezylem normalnie niezapomniane chwile!
- a twarz, jak z twarzy tez taka fajna ?
- nie no...glowy nie znalazlem...

wiewiórki naprawiają świat!

20/07/2007 18:26

Siedzą dwie małpy na palmie i jedna je banana. Druga pyta się:
-Co robisz?
-Jem banana!
-A dlaczego on taki brązowy?
-Bo jem go drugi raz!

Dwóch przedszkolaków w piaskownicy:
-Co jesz?
-Mięsko.
-A skąd masz?
-Przypełzło.

-Tato, dlaczego babcia biegnie zakosami?
-Zamknij się i podawaj naboje!

Szczyt sadyzmu:
Dać dziecku żyletkę, powiedziec mu, że to harmonijka ustna i patrzeć jak mu się uśmiech poszerza.

-Co słychać? Jak się miewa twoja żona? - pyta gościu dawno nie widzianego kolegę i w tym momencie uprzytamnia sobie, że jego żona nie żyje. Więc szybko dodaje:
-Wciąż na tym samym cmentarzu?

Anonim

21/07/2007 00:09

Obóz koncentracyjny. Esesman stoi tuż nad przepaścią i mówi do żydów: 'Ty rozłóż ręce', po czym wskazany żyd rozkłada ramiona, a esesman spycha go z przepaści. Po chwili mówi do drugiego: 'ty ukucnij i złap sie za kolana'. Żyd kuca, łapie się za kolana. Esesman spycha go z urwiska. Sytuacja powtarza się tak kilka następnych razy ('ty stań na baczność; ty podnieś ręce do góry'). Wreszcie ktoś woła esesmana: 'Jurgen! Jurgen!', a ten mówi rozdrażniony: 'Scheisse! że też zawsze ktoś musi mi przeszkadzać, kiedyy gram w tetrisa!'

[ Dodano: 2011-07-14, 19:13 ]
Dlaczego na mistrzostwach świata Otylia Jędrzejczak zajęła 8 miejsce?
- Bo bała się wyprzedzac.

-Jasiu, dlaczego owijasz chomika taśmą izolacyjną?
-Żeby nie pękł jak go będę pi*****ił.

-Jak się nazywa czarnoskóry zdobywca nagrody Nobla?
-Czarnuch.

Jak nazwać psa bez czterech łap?
Co za różnica i tak nie przyjdzie...


Co to jest: ma 60cm długości, i kobiety przez to krzyczą?
Martwy noworodek.

Rozmawia 2 chlopakow:
- ciekawe jak sie czuja ci ludzie z hali w katowicach
drugi mowi :
- Pewnie sie załamali


Jak powstrzymać czterech czarnuchów przed gwałtem na młodej dziewczynie?
Rzucić im piłke do kosza.

Dlaczego Stewie Wonder cały czas sie usmiechał i kręcił głową?
-bo nie wiedział że jest czarny.

Babciu, czy dziadek jest mechanikiem?
- Nie wnusiu.
- Dziwne, bo właśnie leży na ulicy pod autobusem..


Jak się nazywa murzyn na rowerze?
- Złodziej.

Przychodzi facet do lekarza.
- panie doktorze i jak tam moje wyniki badań?
- no mam dla pana dwie wiadomości, dobrą i złą. Którą chce pan najpierw usłyszec?
- Złą...
- No ma pan raka prostaty.
- O Boże... a ta dobra?
- Rozejdzie się po kościach :)

A.K #13

30/07/2007 12:01

Idzie baba do lekarza i mówie: mam telefon w dup.. , na co lekarz: a kto pani taki numer wykręcił :P

Jest 2 pedałów na basienie, 1 pedał jest w wodzie 2 pedałsie pyta jaka woda, 1 pedał mówie chujowo, na co 2 pedał to ja skacze na dupe :)

klempunia

30/07/2007 18:24

interakcyjne:
- Co trzeba zrobić żeby zostać SS-manem?
-?
- Zabić dwóch Żydów i wiewiórkę.
- Dlaczego wiewiórkę?
- A Żydów ci nie szkoda?

Todzia

01/08/2007 15:16

co jest najlepsze w seksie z 5-latką??
trzask pękającej miednicy

Adi

02/08/2007 12:43

Ilu Żydów mieści się w Toyocie Camry?
- 18 : 3 z tyłu, 2 z przodu i 13 w popielniczkach.

*nathalie*

03/08/2007 23:46

co to jest...Jedzie i w połowie drogi ginie??
pielgrzymka:)

ps.w tym czasie byl wypadek pielgrzymow we francji

Kamil

04/08/2007 16:42

>nn napisał
>Czym się różni ku klux klan od Nike??
>... I to i to sprawia że murzyni szybciej biegają!!
>
chyba co ma wspolnego :/

murzyni nie sa czarni, oni maja przezroczystą skore a wypelnieni sa gownem :D

Konrad (L)

05/08/2007 00:31

dlaczego Jezusa ukrzyżowano?
co ma wisieć nie utonie.

sorx za to ale gruube jest xD

Cahir.

05/08/2007 00:45

>Konrad (L)!!! napisał
>dlaczego Jezusa ukrzyżowano?
>co ma wisieć nie utonie.
>
>sorx za to ale gruube jest xD

grubo spalone

Dlaczego Jezus chodził po wodzie
bo co ma wisieć nie utonie.

SIW

05/08/2007 15:29

Przychodzi Arab do niemieckiego lekarza i mówi że go strasznie boli głowa, nic mu się nie chce itd. Był juz u tylu lekarzy i nic nie pomogło.
Lekarz tak go ogląda i mówi: "Wiem! Niech Pan na sra do worka, wrzuci tam 2 ząbki czosnku i zakopie. Jak się będzie Pan tak źle czuł niech Pan to wykopie i robi inhalacje." Po tygodniu przychodzi Arab do lekrza cały szczęśliwy super sie czuje i dziękuje lekarzowi. Ale z ciekawości pyta się co to była za choroba. A lekarz odpowiada: " To była tęsknota za krajem"

..::$$$::..(L)I9I6)...Czarna (L)

07/08/2007 12:00

Polak Rusek I Niemiec zostali uwięzieni na bezludnej wyspie. Zjedli wszystkie owoce warzywa i zwierzęta . A ze doskwierał im głód postanowili ze będą poświęcali swoje części ciała.Pierwszy był Niemiec obciął sobie rękę i wszyscy najedzeni poszli spać. Potem był Rusek obciął sobie nogę i wszyscy najedzeni poszli spać. Przyszła kolej na Polaka . Polak wyją penisa .A rusek ucieszona zaczął krzyczeć: Ooo polska kiełbasa . A Polak na to nie,nie chłopaki dzisiaj po jogurciku i spać.

~●MagDa●~

07/08/2007 13:19

Przychodzi baba do lekarza z betoniarką na plecach,lekarz pyta co jej sie stało,a baba sie zmieszała.

Justa

07/08/2007 15:26

Mężczyźni wg. przedziału wiekowego: 20-letni-to KELNER-rozleje zanim doniesie, 30-letni- to DRWAL- rąbie co popadnie, 40-letni- to WIRTUOZ- długo stroi, krótko gra, 50-letni- to METEOROLOG- z przodu opad, z tyłu wiatry, 60-letni- to MARYNARZ- siedzi na workach i bawi się sznurkiem.

1163982

14/08/2007 17:03

Na ulicy spotykają się żebrak i milioner. Patrzą na siebie, a milioner pyta:
-Tadek to ty?
Na to żebrak:
-Jacuś? kope lat! widze ze dobrze ci się powodzi!
- e tam nie specjalnie - stwierdza bogacz - akcje na gieldzie tanieja straciłem w zeszłym tygodniu 2 miliony. Mam trzy hotele, ale interes kiesko idzie. mam z tego jakieś 5 milionów miesiecznie. a co tam u Ciebie?
- ja... ja...juz trzy dni nic nie jadłem...
Na to bogacz:
-Stary, to musisz się wreszcie zmusić!

マイケル

14/08/2007 21:08

mały jasio chciał wiedziec jak to jest podczas uprawiania sexu, i zapytał o to babcię...babcia powiedziala ze moze mu to pokazać, no i po wszystkim jasio pyta babcię:
-babciu, dlaczego na początku było tak cięrzko a potem juz łatwiej?
a babcia na to:
-bo najpierw były strupki, a potem ropa...


;P

pan instruktor:)

14/08/2007 21:51

co robi mezczyzna po seksie z lysa kobieta?
odklada ja do kolyski

pan instruktor:)

14/08/2007 21:56

jak skini uratowali zycie zydowi?
przestali po nim skakac

pan instruktor:)

14/08/2007 22:22

bezdomny wchodzi na smietnik i szuka czegos w kartonach. nagle znalazl reke, odgrzebal kartony i zobaczyl lezaca kobiete. obszedl ja z kazdej strony podniusl jedna reke potem noge, stanol z boku i podsumowal
- kurde ktos calkiem niezla babe na smietnik wyzucil

Ritter von Nałęcz

15/08/2007 21:04

Rok 1940, gdzieś pomiedzy Oświęcimiem, a Katowicami. Niemiecki konwój transportuje Żydów do obozu koncentracyjnego w wielkiej ciężarówce, ale nagle... bum, stuk, hk, jeeeeb!padł silnik. Wnerwiony kierowca biegnie z paroma żołnierzami do najbliżeszego domostwa. Zastaje tam gospodarza-Polaka i kierowca powiedział:
- Polaczku, musisz nam pomóc, transportujemy Żydów do Oświecimia, a wysiadła nam ciężarówka! - zbulwersowany Polak odpowiada:
- Panie! Co ja ci pomogę?! Mam tylko grilla i piec chlebowy!

Anonim

18/08/2007 00:55

jedzie Cadilak z piecioma murzynami stroma droga...
Nagle Cadillak wpada w poslizg i wypada z drogi, roztrzaskuje sie o skały, wszyscy nie zyja...
co jest smutne w tej opowiesci???????????

-Ze Cadillak jest szescio,a nie piecio osobowy:p

[ Dodano: 2011-07-14, 19:13 ]
wdowa z dzieckiem na ręku

samotna kobieta z wózkiem


obie aktywnie w formie pasywnej starające się przykuć twą uwagę, choć niestety dziećmi a nie sobą.

One Shot One Kill

09/09/2007 22:43

nie no normalnie boki zrywać; /

Leży nagi mężczyzna na plaży, podchodzi do niego mała dziewczynka i pokazując na huja, pyta: co to jest?
-ptaszek- odpowiada mężczyzna, po czym zasypia.
Trafia do szpitala, a tam lekarz pyta dziewczynki co sie stało, mała odpowiada: Bo ten pan powiedział, że to jest ptaszek, więc się z nim pobawiłam, a on mnie opluł... to wzięłam kamień rozbiłam mu jajka i podpaliłam gniazdo...

Kyyrywawa Mery

16/10/2007 20:59

co jest śmieśniejsze od martwego niemowlaka?

martwy niemowlak w stroju clowna



Z więzienia ucieka skazany, który siedział tam przez 15 lat. Włamuje
się do domu, szuka pieniędzy i broni, ale tylko znajduje młodą parę w łóżku.
Rozkazuje facetowi wyjść z łóżka i przywiązuje go do krzesła. Podczas
przywiązywania dziewczyny do łóżka, całuje ją w szyję, wstaje i idzie
do łazienki.
Kiedy tam siedzi, mąż mówi do żony:
- Słuchaj, ten facet to uciekinier z więzienia, spójrz na jego ubranie.
Pewnie spędził mnóstwo czasu w pierdlu i nie widział kobiety przez lata.
Widziałem, jak całował cię w szyję. Jeśli będzie chciał seksu, nie
opieraj się, nie narzekaj, rób, co ci każe, po prostu spraw mu
przyjemność. Ten facet musi być niebezpieczny, jeśli się zezłości,
zabije nas. Bądź silna, kotku. Kocham cię.
Na to jego żona:
- Nie całował mnie w szyję, tylko szeptał mi do ucha. Powiedział, że
jest gejem i że jesteś śliczny. Spytał, czy mamy jakąś wazelinę w
łazience. Bądź silny, kochanie, też cię kocham...



Idzie hiphopowiec przez pustynie, luzik, jara joya, słucha se muzyczki i nagle pic mu sie zachciało. Zobaczył malutką oazę, więc dopadł się i żłopie wode. Juz prawie wypił całą, gdy na dnie zobaczył złota rybke, która rzecze:
- Nie wypijaj całej wody, to spełnie Twoje jedno życzenie!
- Orajta - odrzekł hiphopowiec
- Ale spełni sie ono dopiero wieczorem.
- Orajta - odrzekł hiphopowiec.
I wyszeptal rybce na uszko swoje życzenie.
Wrócił szcześliwy do domu, wieczorkiem usiadł na kanapie, zapuścił jakiś dobry bit, odpalil johnsona i siedzi i czeka aż się spełni zyczenie.
Nagle JEB! drzwi do mieszkania wykopane z buta, wpierdala mu sie do środka 30 gości z Ku Klux Klanu, odziani w swoje białe przescieradła, z płonącymi flagami i mieczami. Wpadli do pokoju, gdzie siedział hiphopowiec i ich szef podszedł do ziomka i pyta:
- Ty jestes ten typek, co chciał sie bujać jak czarnuch?


hahaha

Jennna

20/10/2007 18:03

Jasio był bardzo niegrzeczny w szkole. Po lekcjach wychowawczyni wezwała go do siebie i mówi:
- Jasiu jutro przyjdziesz do szkoły z mamą.
- Ale moją mamę przejechał walec...
- To w takim razie przyjdziesz z tatą.
- Ale mojego tatę tez przejechał walec...
- Ojej, biedne dziecko. Co teraz z Tobą będzie???
- Dalej będę jeździł walcem...

Łukanio

21/10/2007 10:19

Mama robiąć porządki w domu, słyszy jak tatuś bawi sie z Jasiem w ogródku...
- Tato ja juz mam dość tej karuzeli...
- Nie pier*** tylko właź do betoniarki

Łukanio

21/10/2007 10:29

Wyjazd szkolny na basen... wszystkie dzieci nie ufnie podchodzą do basenu, boją się wody... tylko Jasio zobaczy wodę, od razu wskoczył i jedna długość basenu, druga, trzecia.... i tak z 10 razy. Na to zaskoczona Pani opiekunka mówi:
- Jasiu jak ty wspaniale pływasz... gdzie się tego nauczyłeś?
- Tata mnie nauczył
- A! to ładnie! tatuś chodzi z tobą na basen?
- Nie! w jeziorze nauczyłem się pływać... Tata wyrzucił mnie na środku i musiałem sam dopłynąć do brzegu...
- Ojej! to straszne!
- eee tam najtrudniej było wydostać się z worka

Łukanio

21/10/2007 10:36

Niewidomy i jednoręki wypłyneli łódką na jezioro... jednoręki wiosłował i na środku jeziora wypadło mu wiosło z ręki i mówi:
- no to już dopłyneliśmy!!!
A ślepy wysiadł...

:-)

Łukanio

21/10/2007 10:54

Jasio na wakacje pojechał z tatusiem i dziadkiem na safari... po powrocie koledzy pytają się Jasia:
- no opowidaj jak było? co upolowałeś?
- no więc... upolowałem 2 słonie, tygrysa, żyrafę i jednego noplisa... (odpowiada z dumą Jasio)
- noplisa?! (pytają ze zdziwieniem koledzy)... co to jest?
- Sam dokładnie nie wiem ale biegało mi cos czarnego przed lufą i krzyczało "no! please!... no! please!..."

:-)

Zły Bałwanek

21/10/2007 11:25

Czym się różni przejechany żyd od przejechanego psa?

Przed psem są ślady hamowania:)

Evka.

15/11/2007 18:38

Co zrobić zeby 9latka bardziej płakała?

- wytrzeć GO o misia.

Pola kRaksa

15/11/2007 23:37

dlaczego dzieci w etiopii maja chude raczki, chude nozki i wielkie brzuchy?

- bo nic nie robia tylko wpierdalaja

Maarit

16/11/2007 09:09

Dlaczego Mojżesz przeprowadził Żydów przez morze?


Bo wstydził się przez miasto

Evka.

16/11/2007 14:09

Podczas seksu:

Facet: O Boże, jaka Ty jestes ciasna, o Boze jak mi dobrze...

-> Ale tato, tato, ja mam odpiero 13lat!

Wojt'

16/11/2007 18:48

Hitler przychodzi po śmierci do nieba. U bram widzi go święty Piotr.
- Hitler? Kurw*!? Ty tutaj?! Tylu ludzi zamordowałeś, co ty w ogóle tutaj robisz?! Wypierdal*j kurw* do piekła! Ale to już!
Hitler na to:
- Piotrek, ale słuchaj, może da się coś z tym zrobić, mam taki zajebisty metalowy krzyż, pierwszorzędna stal! hm?
- Ty, no nie wiem zapytajmy się Jezusa - jak pomyśleli tak też zrobili.
Jezus reaguje tak samo.
- Hitler? Kurw*!? Ty tutaj?! Tylu ludzi zamordowałeś, co ty w ogóle tutaj robisz?! Wypierdal*j kurw* do piekła! Ale to już!
św Piotr na to:
- Jezu, ale słuchaj, może da się coś z tym zrobić, on ma taki zajebisty metalowy krzyż, pierwszorzędna stal! hm?
- Ty, no nie wiem, zapytajmy się Starego - jak pomyśleli tak też zrobili.
Bóg tak patrzy... i po chwili krzyczy:
- Hitler? Kurw*!? Ty tutaj?! Tylu ludzi zamordowałeś, co ty w ogóle tutaj robisz?! Wypierdal*j kurw* do piekła! Ale to już! Jezus taki zmieszany, mówi:
- Tato, ale słuchaj, może da się coś z tym zrobić, on ma taki zajebisty metalowy krzyż, pierwszorzędna stal! hm?
Bóg z pogardą odpowiada
- Dwa razy z drewnianym się wyjebałe* a za stalowy chcesz się brać?!


suka<3333

16/11/2007 19:09

Pewna bogata dama trzymała na kominku srebrną urnę w kształcie pudełka, z prochami zmarłego męża. Pewnego dnia, stwierdziwszy, że dawno nie "zaglądała" do swojego, drogiego małżonka, otwarła urnę i z przerażeniem stwierdziła, że urna jest prawie całkiem pusta. Z krzykiem rzuciła sie na służącą:
- Ruszałaś to srebrne puzderko na kominku?!
Na to służąca, lekko zmieszana:
- Myślałam, że pani nie będzie zależalo, to przecież była taka kiepska tabaka...


Cold Mouth Prayer

18/11/2007 00:28

Stoją żydzi w kolejce do krematorium,nagle jeden z nich pyta SS-mana:
-Przepraszam najmocnie,która godzina?
-W pół do komina!!!

100% ME

20/11/2007 18:22

kolejka Żydów do ssmana, który wylicza: ten do pieca, ten do gazu, ten do pieca, ten do gazu itd... aż podchodzi dwóch Żydków, wołających: my do pieca! my do pieca! a ssman: nie, nie ja was znam, już mi dwa razy przez ruszt uciekliście..

MTK

24/11/2007 23:00

SS man wylicza :
- YY ty sie nie nadasz do pracy .. do gazu z nim
- ty do wagonu
- oo ten jaki zbudowany - do wagonu
- do gazu
- do gazu
- do wagonu
- ten wielki do wagonu
Nagle jakiś inny ss przerywa :
Przepraszam ale wagon jest już pełny
- No to co do huja pana ... wagon do pieca


MTK

24/11/2007 23:24

Sytuacja analogiczna ... SS man idzie i wylicza :
- do gazu
- do pieca
- hmm - co by nie było monotematycznie - do gazu
- do pieca
- piec
- gaz
- ...
Nagle zobaczył w kącie malutkiego chłopczyka z ogromną głową ... podszedł bliżej i mówi:
- jaki ładny chłopczyk ... DO GAZU
Na to chłopczyk:
- yyy do gazu i do gazu ... od tego gazu to już mnie głowa boli :/

---dj---

25/11/2007 19:22

co to jest - soczyste, miekkutkie i rozplywa sie w ustach???




--- lechtaczka tredowatej!!!

[ Dodano: 2011-07-14, 19:14 ]
Mamo, mamo mówią że jestem nienormalna!
- Ale kto córeczko?
- Muchy mamo! Muchy!

Janek Pieczka
26/11/2007 22:26
W lipcu na jeziorze zniknął windsurfer, WOPR podjął akcję ratowniczą.
Jeden z ratowników wyciąga na łódkę podtopionego człowieka, udziela mu pierwszej pomocy, robi sztuczne oddychanie. Drugi ratownik po chwili obserwacji swojego kolegi mówi:
- Wiesiu! To chyba nie ten!
- Skąd wiesz?
-..on ma łyżwy na nogach.

Marta
27/11/2007 15:40
hehe niektore sa naprawde swietne:D

dlaczego Żydzi nie walczyli na froncie pod czas II WŚ?
bo jezdzili na obozy

u bram nieba stoi male biale dziecko Św. Piotr mówi: o jakiee ładne z Ciebie dziecko,masz tu skrzydelka i bedziesz aniolkiem
podchodzi drugie biale dziecko teraz rude Św.P:no z Ciebie w sumie tez ladne dziecko masz skrzydelka i dolacz do aniolkow...
przychodzi czarne dziecko Św.P:no...hmm....tez jestes ladne dziecko masz tu skrzydelka i bedziesz muszka

:D

Janek Pieczka
27/11/2007 16:40
W KL do SSmana podchodzi mała dziewczynkam ciągnie go za rękę i pyta:
- Hanz?! Gdzie są moi rodzice?
Hanz ściąga rękawiczke, ślini palec i podnosi go do góry, patrzy na chmury i mówi:
- Powinni być gdzieś nad Częstochową.

رتويب®
27/11/2007 22:32
jak czarny ma być to będzie..................
.....................
.....................Czym się różni przyczepa piasku od przyczepy dzieci??

.....................Przyczepy piasku nie da sie rozładować widłami...hehe

Laponse
09/12/2007 16:05
Pewnego wieczoru lord John wpada na herbatke do lorda Toma. Siedza i pija w
milczeniu, az John pyta:
- A gdzie lady Mary?
- Lady Mary lezy na gorze - odpowiada lord Tom.
- W takim razie wpadne do niej na chwile - mowi, wstajac lord John.
Wchodzi po schodach i znika w jednym z pokoi. Po dluzszej chwili wraca,
dyskretnie poprawia garderobe i siada w milczeniu naprzeciw lorda Toma. Rozmowa
nie klei sie, wiec unosi filizanke do ust i lyka odrobine herbaty. Po czym,
wykrzywiajac sie z niesmakiem, mowi:
- Zimna jakas!
Na to lord Tom odpowiada z flegma:
- No coz, nic dziwnego, juz trzy dni jak nie zyje...

Laponse
09/12/2007 16:06
Syn zwraca sie do ojca:
- Tatusiu, kup mi rewolwer! No kup mi... Musisz mi kupic!
- Cicho! - reaguje zdecydowanie ojciec. - Nie kupie ci!
- Ale ja uwazam, z powinienes mi kupic!
- A ja uwazam, z nie i basta! W koncu, kto tu jest glowa rodziny?!
- Na razie ty. Ale gdybys mi kupil rewolwer...

Mati
09/12/2007 18:54
-Dlaczego bliźniak zabił bliźniaka?

-Bo chciał popełnić samobójstwo i się pomylił.

Blackheart
18/12/2007 00:52
-ilu zydów zmieści sie w wiadrze??
-dwie i pół szufelki

One Shot One Kill
18/12/2007 18:02
co to jest? czerwone , wisi na ścianie i drze się wniebogłosy?

dziecko obdarte ze skóry w worku pełnym soli

One Shot One Kill
20/12/2007 01:20
rany ale czarny dowcip
xD

kopiowany ale kozax

Jan Kochanowski siedzi pod lipą i cierpi, bo już od dłuższego czasu nie miał natchnienia. Wtem zobaczył unoszącą się nad nim muzę i woła:
- Wena! Wena! chodźno tutaj!
Weż mi coś podpowiedz, bo mnie skręci. Dzieciaki w szkole nie będą miały się o czym uczyć jak czegoś nie napiszę. Wena pochyliła się do ucha i coś zaszeptała. A Janek na to:
- Spadaj, to już było! Wymyśl coś lepszego.
Wena znów się nad nim pochyliła, zaszeptała, a Kochanowski znowu:
- Wena nie cuduj tylko coś wymyśl, bo ci przywalę.
Muza znów się nad nim pochyliła i znów zaszeptała.
Na twarzy Kochanowskiego zajaśniał uśmiech i mówi:
- Ty wiesz co, że to może być dobre.
Z błyskiem w oku krzyczy spod lipy w stronę dworu:
- Urszulka! Chodźże prędziutko do tatusia...

skrRRzat ! :D
22/12/2007 00:02
Mała dziewczynka do tatusia w kąpieli
- Tato, kiedy będę mieć coś takiego między nogami?
- Jak będziesz grzeczna to za chwilę...

Niemiec prowadzi malego zydowskiego chlopca do komory gazowej.
-Moooge zabrac kotka?
-Nie!
-Prooosze, moge zabrac ze soba kotka?
-Nie! Mowilem ci!
-Proooosze, chce kotka...
-Dobrze, TY MAŁY ŻYDOWSKI MORDERCO!

-Jak śpią dzieci w Sarajewie ?
-Jak zabite.

mój ulubiony :
u bram nieba staje pedofil.
Św. Piotr - Pedofilu, nie wejdziesz do nieba, byłeś złym człowiekiem, Twoje miejsce jest w piekle!
Pedofil - Dobra! Cicho! Ja nie do ciebie, ja do dzieciątka Jezus!

sama się siebie brzydzę jak to komuś opowiadam.., ale swoją drogę rozwaliło mnie... xD
Czym się różni Żyd od zapiekanki?
- Zapiekanka nie puka w szybkę.

! Różyk !
24/12/2007 11:21
co mówił Jezus spadając z krzyża????

Jeeeeeebbbbaaannnnneeee boooobry

:P

Marta
25/12/2007 21:59
Leci facet w samolocie, zarzygał juz cały woreczek i prosi stuardesse o drugi, ludzie sie gapią. Stuardessa wraca i patrzy tu wszyscy ludzie rzygają tylko facet ma w woreczku polowe rzygów. Zdziwiona pyta: jak to, a co pan zrobil z reszta wymiocin?. Facet: No pani dlugo nie wracala wiec upilem troszeczke zeby mi sie zmiescilo.

Anonim
26/12/2007 21:37
Stuardessa pyta sie w samolocie pasażerów:
-co podać?
wszyscy milczą aż jeden pasażer mówi:
-ja poproszę kawę z mlekiem
-a papuga krzyczy a ja chce whisky ty kunegundo!!
Stuardessa taka oburzona idzie po tą whisky i kawe nagle przychodzi daje papudze te whisky a pasażer pyta:
-a gdzie jest moja kawa?
na co stuardessa odpowiada :
przepraszam zapomnialam.komuś coś jeszcze podać ?
-dawaj jeszcze whisky ty zdziro-mówi papuga
stuardessa przynosi whisky i znowu zapomniała o kawie
a pasażer krzyczy :ty walona szmato natychmiast przynieś mi kawe
Stuardessa zdenerwowana wyrzuca pasażera i papuge z samolotu
a papuga mowi do pasażera spadająć z samolotu :
-ty to odważny jesteś jak na kogoś kto nie ma skrzydeł;p

savickas
02/01/2008 23:01
co oznacza skrot Fa na mydle????





From auschwitz

AgaDżaga
05/01/2008 01:37
W USA, w najbiedniejszej dzielnicy w Nowym Jorku ziedzi gdzies kobieta z Etiopii, bardzo biedna, nie miala pieniędzy, nie miała co jeść, więc chleb samorwała gównem. Przechodzi nagle Amerykanin, widzi, jak kobieta robi sobie tą 'kanapke'
-co, bida? - pyta
- no bida, bida....
wrzucił jej więc 10 dolarów
Idzie Niemiec
- co, bida?
-no, bida, bida...
wrzucił jej 10 euro
Idzie Polak
-co, bida?
-no, bida, bida...
-to po cholere tak grubo smarujesz?

BEKON
05/01/2008 10:49
Co to jest: 2 deski i 3 gwoździe?

...

...

...

Zestaw wypoczynkowy "Jezus"

Anonim
05/01/2008 23:01
PGR gdzieś na głębokim zadupiu rolnikowi urodził się się syn. Chłop chciał wiedzieć ile bobas waży. 'Tylko jak go zważyć, ja nie mam wagi do miasta daleko, ale zaraz rzeźnik ma'. Więc wziął malucha i poszedł do rzeźnika. Rzeźnik wziął dziecko i poszedł je zważyć. Po około 20 minutach wychodzi, spogląda w notatnik:
- Niemowle kilo szećset bez kości.

e.
11/01/2008 15:07
Co zrobi żaba uderzona dziesięciokilogramowym młotkiem z siłą paru tysięcy niutonów?
- Będzie uciekać równomiernie we wszystkich kierunkach

[ Dodano: 2011-07-14, 19:15 ]
,Lepszy rosół z kury niż rak skóry'' ...; D:D:D

e.
24/01/2008 07:25
Ogłoszenie w koreańskiej gazecie:
Znaleziono psa. Byłego właściciela zapraszam na grilla...

A.
26/01/2008 01:49
Czego nigdy nie powie Ci Żyd, jadąc z Tobą samochodem?

Dodaj gazu...

Lejdi Jezus
27/01/2008 01:17
Jakie jest niemieckie święto?

Chanuka w Auschwitz.

Swider
27/01/2008 07:28
Wpada facet do burdelu i mowi że chciałby dziwkę w ciąży.
-burdel mama na to- panie a skąd ja panu teraz wytrzasne dziwkę w ciąży.
-facet- zaplace podwojnie a nawet potrojnie jeśli bedzie trzeba.
wiec burdelmama obdzwonila wszystkie zanjome dziwki i mowi do gościa - przyjdz pan jutro w poludnie
Facet przychodzi, zaplacil potrojną kase i wchodzi do pokoju. Patrzy, a tu siedzi gola laska z brzuchem.
Facet uklęknąl przed nią i wlozyl jej dwie ręce w narządy rodne i grzebie. Grzebie sie tak z pól godziny az dziwka stracila cierpliwość i sie pyta
-Panie, zaplacil pan tyle kasy to pan ruchasz czy nie??





-zaraz tylko dupke nastawie!!!

hardcore

*Olga*
29/01/2008 14:48
Zorganizowano zawody we wbijaniu gwoździa w deskę za pomocą głowy. Do rywalizacji stanęło trzech zawodników: Polak, Rusek i Niemiec. Pierwszy zaczyna Niemiec:
Uderza raz.. dwa.. trzy.. - gwóźdź wbity.
Drugi Polak:
... raz.. dwa... - wbity.
Ostatni podchodzi do deski zawodnik radziecki:
Raz... - wbity !
Następuje ogłoszenie wyników:
- Niemiec zajmuje drugie miejsce, Polak pierwsze, natomiast Rosjanin zostaje zdyskwalifikowany za wbicie gwoździa złą strona.

Dzidek
09/02/2008 23:42
Wpada ucieszony mąż do domu i od progu krzyczy.
- Kochanie! trafilem szóstke w totka, pakuj się!
Żona podekscytowana pyta.
-Naprawdę, a gdzie wyjeżdżamy???
-Nigdzie, WYPIERDALAJ!!!

--->MaRtMan<---
10/02/2008 02:04
kocha sie 2 panow ten z tylu mowi wiesz ze mam aids ten z przodu az sie wzdrygnal co? a nic lubie jak spinasz dupe <lol>

Maxior
10/02/2008 02:13
jak się nazywa żyd w paski ?


pasożyd ^^

Dębove squad
18/02/2008 13:59
wisi jezus na krzyzu ze spuszczona glowa i krzyczy:
-SPIERDALAĆ!!! SPIERDALAĆ!!!

po chwili krzyz sie przewrocił, jezus podnosi głowe, wypluwa piasek z gęby i mówi:
-jebane bobry

:D:D:D:D

ღUKOCHANA CÓRECZKA MAMUSIღ
23/02/2008 01:46
NIEWIEM CZY BYLO; )

AMERYKA, GDZIES NA BROOKLYN-IE. DWAJ MURZYNI STOJA PRZED PRALNIA I JEDEN Z NICH CZYTA BILBORD :
-CZYSCI I WYBIELA TYLKO ZA 1$.
-TO MOZE SIE WYBIELIMY- MOWI DRUGI.
TEN PIERWSZY PRZYTAKNAL, ALE MOWI ZE NIE MA KASY I CHCIALBY POZYCZYC OD DRUGIEGO.
- OK, SPOKO, ALE BYSMY NIE TRACILI KASY JA IDE PIERWSZE I JAK BEDE BIALY TO I TOBIE FUNDNE, A JAK NIC Z TEGO NIE BEDZIE DAJE CI 100$.
UMOWILI SIE , TAMTEN POSZEDL SIE "PRAC" A TEN CZEKA, 30 MIN, DRUGIE 30 MINUT....
W KONCU TAMTEN WYCHODZI, BIALY, CZYSCIUTENKI, Z "BANANEM" NA MORDZIE.
- NO TO DAWAJ I MI DOLARA, JA TEZ.
- SPIERDALAJ CZARNUCHU !!! xD

Joana
24/02/2008 10:37
przybiega jasio do mamy i woła:
-mamo! mamo! tata jest gejem!
-dzieciaku, co Ty opowiadasz!? skad ci to przyszło do glowy?!!!
-aaaa....bo jak mu wczoraj robiłem loda, to miał troche gówna pod napletkiem.

ula.
25/04/2008 07:21
niedawno usłyszane:

Jedzie ojciec z dzieckiem na wycieczkę:
-Tato gdzie jesteśmy?
--W miejscu Twych narodzin.
-Czyli?
*ojciec głaszcze dziecko po główce*
--W Czarnobylu.
*i głaszcze po drugiej...*

no i oldschoole:

-Mamo, mamo! mogę ciasteczko?
--Ależ oczywiście synku weź sobie, leżą na stole.
-Mamo, mamo! ale ja nie mam rączek.
--Nie ma rączek, nie ma ciasteczek

-Mamo, Mamo dostałem 6 z polskiego!
--Z czego się cieszysz? i tak masz raka...

Pawcio
26/04/2008 12:25
W aoutobusie pewien murzyn czyta żydowską gazetę. Po pewnym czasie podchodzi do niego żyd i mówi:
-Panie murzyn. Mało panu, żeś pan murzyn?

Cichy
26/04/2008 18:37
Co jest śmieszniejsze od dwóch dzieci w jednej beczce?


jedno dziecko w dwóch beczkach xD

lola2008
26/04/2008 21:47
Jasio wraca ze szkoły z pokrwawionym nosem.
- Co ci się stało - pyta mama.
- To przez tego magika z cyrku, który podczas przedstawienia wyciągnął mi z nosa złotą monetę!
- I zostawiił cię w takim stanie
- On nie! Po przedstawieniu moi koledzy szukali następnych monet!

d(*_*)b xXxMałyxXx d(*_*)b
28/04/2008 08:54

Przychodzi facet do kiosku:
- Paczkę sportów poproszę.
Kioskarka podaje, facet czyta na paczce:
"Palenie powoduje impotencję!",
po czym rzuca paczkę na ladę i mówi:
- Da mi pani te z rakiem!

shadow.
28/04/2008 16:47
Przewodnik oprowadza dzieci po jednym z miast. Wskazuje ręką na cmentarz.
-...więc to tutaj wybudowano te nowe osiedle.

Мσηικα
28/04/2008 17:39
przyjeżdża facet na wozku do baru i mówi.:
-poproszę coś mocnego.
Na to kelner:
-Moze kawe, postawi pana na nogi :)

Sasza
29/04/2008 15:19
Na imprezie koleś zaczyna kręcić do jakiejś dziewczyny na wózku... Bawią się razem jakiś czas po czym postanawiają wyjść... Na zewnątrz chłopak przerzuca ją przez płot, robi swoje, zdejmuje i wracają na imprezę... nagle dziewczyna zaczyna płakać... Chłopak zdziwiony pyta:
- Czemu płaczesz?
- To był mój pierwszy raz...
- Trzeba było powiedzieć wcześniej... - speszony - byłbym delikatniejszy czy coś...
- To był pierwszy raz jak ktoś mnie zdjął z płotu...

 #636042  autor: TomaszBrzozek
 29 maja 2013, 14:44
- Kto Cię tak pogryzł?
- Mój pies.
- Jak to się stało?
- Wróciłem do domu trzeźwy i mnie nie poznał.


Przed ślubem:
Ona - Ciał Janek.
On - No nareszcie, już tak długo czekam.
Ona - Może chcesz żebym poszła?
On - Nie! Co Ci przyszło do głowy? Sama myśl o tym jest dla mnie straszna!
Ona - Kochasz mnie?
On - Oczywiście, o każdej porze dnia i nocy.
Ona - Czy mnie kiedyś zdradziłeś?
On - Nie! Nigdy! Dlaczego pytasz?
Ona - Chcesz mnie pocałować?
On - Tak, za każdym razem i przy każdej okazji.
Ona - Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył?
On - Zwariowałaś? Przecież wiesz jaki jestem.
Ona - Czy mogę Ci zaufać?
On - Tak.
Ona - Kochanie.
Siedem lat po ślubie:
Czytajcie od dołu...

warszawa fiskalne kasy
Kołdra 220

 #636537  autor: teksciarz01
 31 maja 2013, 20:44
Śpią Bolek i Lolek w jednym łóżku, pod miękkim kocykiem.
Nagle Bolek pyta:
- Lolek, walisz?
- No - odpowiada Lolek
- To wal SWOJEGO!!! - wściekły Bolek
;)

Pisanie tekstów

 #637840  autor: PrzemekPyza
 06 cze 2013, 15:24
Na skrzyżowaniu na światłach stał konny policjant.
Za nim zatrzymał się dzieciak na nowiutkim, błyszczącym rowerku.
- Ładny rower! - mówi policjant - dostałeś go od Mikołaja?
- Taaaakk
- To w przyszłym roku powiedz Mikołajowi, żeby Ci przyniósł lampkę - powiedział policjant i wypisał dzieciakowi mandat za brak świateł.
Dzieciak wziął mandat, popatrzył i mówi:
- Ładny koń, dostał go Pan od Mikołaja?
- He,he, tak, tak - odpowiedział rozbawiony policjant.
- To w przyszłym roku niech pan powie Mikołajowi, żeby dał mu ch*ja między nogami a nie na plecach!



Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko.
Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego, żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co?! Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby.
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta, żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?
- On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony, ale zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu, to może pojechałby przynajmniej na ryby.

tablica suchościeralna sprzedaż dźwigów

 #639155  autor: maxiu
 12 cze 2013, 19:51
SqUn pisze:Zagadka według pewnego nauczyciela z mojej szkoły (ja do dzisiaj tego nie kumam :mrgreen: )

Jest dwoje mężczyzn: Biały i Czarny...
Wyrzucają ich z samoloty jednocześnie...
(I tu pan R. zadaje pytanie :-D ) - który spadnie pierwszy?
A no oczywiście, że Biały, co Czarny po drodze będzie malował sciany!!

:lol: - jak już mówiłem do dzisiaj nie rozumiem :P

A no oczywiście, że Biały, co Czarny po drodze będzie malował sciany!!

raczej powinno być: "A CO TO ZA RÓŻNICA!"

 #639686  autor: znawca
 14 cze 2013, 21:27
Wchodzą Żyd, Murzyn, Arab i Cygan do brau, a barman mówi do nich:

- Czym mogę służyć panowie? :wink:

DLACZEGO BBCODE NIE DZIAŁA?!

 #640079  autor: DominikTelaga
 17 cze 2013, 13:09
Idą dwie zakonnice: siostra Matematyka (M) i siostra Logika (L). Siostra M mówi:
- Widzisz tego mężczyznę, który idzie za nami od dłuższego czasu?
- Tak.
- Za 2 min nas dogoni.
- Zgodnie z prawami logiki musimy się rozdzielić, a wtedy pójdzie tylko za jedną z nas. Spotkamy się w zakonie.
Do zakonu przychodzi pierwsza siostra M.
Parę min później siostra L.
Siostra M pyta się:
- O Boże, o Boże ! I co się stało?
- Zgodnie z prawami logiki mężczyzna mógł pójść tylko za jedną z nas i wybrał mnie.
- I co i co ?
- Zgodnie z prawami logiki gdy przyspieszyłam, on również to zrobił.
- I co dalej?
- Zgodnie z prawami logiki zaczęłam biec, a on zrobił to samo.
- O Boże ! I co?
- Zatrzymałam się i on zgodnie z prawami logiki zrobił to samo.
- O Boże, o Boże i co?
- Podciągnęłam do góry sutannę, a on zgodnie z prawami logiki zdjął spodnie.
- O Boże, o Boże ! I co?
- Zgodnie z prawami logiki zakonnica z zadartą suknią biegnie szybciej, niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami.

Dla każdego kto myślał inaczej 15 zdrowasiek.

mińsk mazowiecki
www

 #648310  autor: honorka321
 18 lip 2013, 17:51
Czym facet różni się od żabki?

Że nie kuma!
 #652674  autor: majonezum
 05 sie 2013, 19:02
Jedzie kierowca ciężarówki i widzi zielonego ludzika:
- Czemu stoisz na ulicy?
- Jestem bardzo głodny i jestem pedałem.
Dał mu kanapkę i pojechał dalej.
Spotyka czerwonego ludzika:
- Czemu stoisz na ulicy?
- Chce mi się pić i jestem pedałem.
Dał mu picie i pojechał dalej.
Widzi niebieskiego ludzika.
Wkurzony wysiada i pyta:
- A ty pedale czego chcesz?
- Prawo jazdy i dowód rejestracyjny, proszę.
 #653070  autor: cherry_xD
 07 sie 2013, 08:33
Praktyki... Temat rzeka.

Wiadomo, każdy dopiero zaczyna, każdy chce być postrzegany jako "dobrze rokujący", każdemu marzy się wielka medycyna, zabiegi, uratowane życia. Nikt nie chce być złapany na braku umiejętności, zwłaszcza tak prostej jak założenie wenflonu, wentylacja na maskę czy... pomiar ciśnienia tętniczego.

Przyjechał do nas zasuszony, odwodniony staruszek. Zadanie bojowe dla młodzieży - zbadać dokładnie, zebrać wywiad i zdać relację.
Pół godziny później sprawdzam mojego studenta. Lista chorób pacjenta długa, ale objawy wybadane coś nie pasują do tego, co widzę. Ciśnienie 140/90? Ledwo czuję tętno... Biorę ciśnieniomierz i sprawdzam na własne ucho. I co? Cisza, nic nie słychać. Może coś w okolicach 80, ale to chyba bardziej moja wyobraźnia niż tony. Za to kątem oka widzę, że student robi się ciut purpurowy.

Staruszek dostaje leczenie, ja zabieram narybek do gabinetu i grzecznie pytam, skąd takie ciśnienie? Student robi się purpurowy odrobinę bardziej i patrząc w podłogę przyznaje, że też nie słyszał. Ale było mu wstyd, że nie potrafi zbadać tak prostej rzeczy jak ciśnienie, więc wymyślił wartość, jaka wydała mu się prawdopodobna. Na szczęście tym razem jego kłamstewko nie spowodowało jakichś strasznych konsekwencji.

Ale wiecie co jest piekielne? Nie, nie ten student. Jego opiekun z uczelni. Który (przynajmniej według relacji praktykanta) wyśmiewał, karał i odsuwał od zajęć tych, którym coś nie wyszło w badaniu. Proste, prawda? Nie umiesz? Nie słyszysz? Nie masz wprawy? To ja cię wyrzucam z zajęć, żebyś się nie miał jak nauczyć.

Panu wykładowcy życzymy kontaktu z wychowankami. W roli pacjenta.









Jestem młodym chłopakiem, zaraz po szkole średniej poszedłem na studia - kierunek matematyka, jednak okazały się nietrafione trochę z lenistwa, trochę z tego, że spodziewałem się czegoś innego, nie o tym będę pisał.

Więc po pierwszym zaliczonym semestrze postanowiłem zrezygnować z studiów, odczekać i pójść na coś innego.
W sumie przede mną było kilka miesięcy wolnego, czemu by nie pójść do pracy?

No więc poszedłem do urzędu pracy (na głównym monitorze wielkimi literami jest wyświetlony napis "Witamy w PUPie", całkiem trafiony).
Otóż pomijając fakt, że urzędnicy maja totalny brak szacunku do ludzi którzy tam przychodzą (nie tylko menele i pijacy ale w większości całkiem zadbani ludzie, tyle że bez pracy). No więc drukuję sobie bilecik do kolejki, na którym jest napisany mój numerek - 5 osób przede mną. Myślę - pójdzie szybko. Czekałem jedynie 80 minut (warto zauważyć, że interesanci wychodzili po 5 minutach od wejścia - tzn urzędnicy mieli ok. 10 minut dla siebie po każdej przyjętej osobie).

Od pani urzędniczki dowiedziałem się, że w tym wieku (20 lat, tak 20 lat) bez DOŚWIADCZENIA pracy nie dostanę - mogę co najwyżej starać się o przyjęcie na staż (całe 800 złotych na rękę za normalny 8-godzinny tryb pracy). Pomyślałem spróbuję, co mi tam.

Oczywiście urząd pracy sam nigdy nie wysłał mi oferty, po prostu regularnie go odwiedzałem i sprawdzałem dostępne oferty - jako, że jest to staż urząd pracy na każdy musi dać skierowanie (co jest dość ważne w tej historii).

Kilka rozmów za mną, kilkanaście wysłanych CV - za każdym razem ten sam powód odmowy - przyjęliśmy kogoś z doświadczeniem (tak na boku gratuluję ludziom, którzy maja doświadczenie i idą pracować za 800 złotych - brawo). No tak przecież sama nazwa STAŻ sugeruje, że powinienem mieć doświadczenie w zawodzie.

Kolejna firma, kolejna odmowa, no nic, idę do urzędu po kolejne skierowanie. Dostaję skierowanie na staż, wychodzę z urzędu i tak jak zawsze, dzwonię aby umówić się na rozmowę kwalifikacyjną do firmy i dostaję odpowiedź: "Nie możemy umówić Pana na rozmowę, gdyż nie ma osoby decyzyjnej". Pytam się kiedy będzie? Odpowiedź: "Nie wiem, proszę zadzwonić za tydzień". No więc dzwonię za tydzień, znowu to samo, czekam kolejny tydzień, znowu to samo (to już 3 tydzień). Była to firma logistyczna, czemu jeszcze nie zbankrutowała? Nie wiem.

Idę do urzędu pracy po raz kolejny o tygodniowe przedłużenie skierowania na staż i co się okazuje? Ja zostaje zlinczowany za to, że pracodawca przez 3 tygodnie nie może się umówić na spotkanie, prosta odpowiedź z moich ust "Proszę więc zadzwonić i mnie umówić na rozmowę". Dzwoni więc pracownik urzędu pyta się o datę, odpowiedź: "rozmowa ma być za 3 dni". Myślę sobie fajny pracodawca, jak zadzwoni urzędnik od razu wie co i kiedy.

No nic, za 3 dni idę do firmy na rozmowę i nie zgadniecie: nie wiadomo kiedy jest rozmowa, bo brak osoby decyzyjnej. Ja pier**** cóż za profesjonalizm. Po kolejnym odczekanym tygodniu (to już czwarty tydzień, a ja ciągle się bawię z jedną ofertą pracy) wreszcie idę na rozmowę. Pracodawca mi mówi, że mu narobiłem w urzędzie złej opinii, więc mnie NIE PRZYJMIE (kary ani nic w tym stylu za zwłokę nie musiał płacić, bo on może zwlekać ile chce gdyż jest pracodawcą i daje pracę, a jak ty jesteś bezrobotnym to cię traktują jak szmatę).

Jednak dzień wcześniej dzwoniła do mnie jedna z poprzednich firm, że jednak chętnie mnie zatrudnią, bo zatrudniona osoba się nie sprawdziła. No więc mówię właścicielowi firmy logistycznej, który zwleka miesiąc z rozmową: "proszę podpisać mi papierek, że nie zostanę przyjęty to znajdę inna pracę", odpowiedział mi, że nic z tego, z powodu tego że go ponaglałem on musi jeszcze się zastanowić, więc innej pracy w międzyczasie szukać nie mogę (po prostu był chamski).

No więc idę do urzędu mówię: dzwoniła do mnie jedna z poprzednich firm, chcą mnie zatrudnić, a aktualna (spóźnialska firma) mnie nie zatrudni więc chciałbym dostać skierowanie do tej poprzedniej. A na to mi urzędnik: "Nie mogę dać Panu tam skierowania, bo ma je Pan tutaj". No to zacząłem się kłócić, że jak to? Nie mogę iść na staż bo dostałem skierowanie do jakiejś innej firmy, która się spóźnia ponad miesiąc a i tak mnie nie zatrudni, dostałem odpowiedź "Wszystko jest zgodne z przepisami, więc możesz sobie złożyć skargę". Skończyło się na tym, że złośliwy pracodawca przetrzymał moje skierowanie 2 tygodnie - więc nie mogłem się zatrudnić gdzie indziej, a poprzednia firma uznała, że nie będzie tyle czkać.
Chcę zauważyć, że nie możesz zrezygnować z skierowania które dostałeś z urzędu pracy bo wtedy zostajesz skreślony z listy osób bezrobotnych (nie przysługuje ci ubezpieczenie zdrowotne i nie możesz podjąć stażu przez 3 miesiące).
Przez ponad kolejny miesiąc nie mogłem znaleźć żadnej oferty.

No i tak dzięki urzędowi pracy nie mogłem iść do pracy (na staż), dodatkowo miałem masę nerwów ale również trochę doświadczenia życiowego - o ile można to tak nazwać.
Nigdy nie ufaj urzędnikom, a w urzędzie pokazuj się w ostateczności.

Oczywiście ani urząd pracy, ani pracodawca po mojej złożonej skardze nie ucierpiał w żaden sposób ani finansowy ani kadrowy.

Aktualnie jestem na stażu w firmie zajmującej się instalacją specjalistycznego oprogramowania - chociaż ja głownie siedzę na telefonie. Oczywiście pracy nie znalazł mi urząd pracy, a znalazłem je w ogłoszeniu.

Mam tylko duży żal do urzędu pracy o to, że przez nich zamiast 8 miesięcy pracy, mogę popracować aż 3 (bo później idę na studia).


Jestem człowiekiem, który cały dostępny czas stara się w jakiś sposób wykorzystywać. Nie lubię siedzieć nie robiąc nic.

Za czasów pracy na szpitalnym oddziale ratunkowym, w czasie wolnym (zdarzał się taki czas!), starałem się zawsze wymyślać coś żeby nie umrzeć z nudów. Nie zawsze mogłem komuś pomóc przy pacjentach, więc korzystając np. z obecności dzieci na SORze, wygłupiałem się.
I tak jednego dnia wpadłem na mega pomysł zwinięcia pielęgniarkom czerwonego obrusa, z którego zrobiłem pelerynę. Razem z trzema chłopcami, którzy czekali z rodzicami zacząłem bawić się w superbohaterów. Jednemu nawet przytwierdziłem plastrem szpatułki do rąk, żeby był prawdziwym Wolverinem.

W najlepszym momencie zabawy usłyszałem wrzask. Mamie jednego z chłopców bardzo nie spodobał się czerwony pajac z peleryną...
Najpierw zrobiła awanturę wyzywając mnie od zboczeńców i idiotów, a następnie napisała skargę, że ratownicy (już ratownicy, a nie ratownik) na oddziale zachowują się jak kretyni i zarażają dzieci patologiczną potrzebą wyróżnienia się. Cokolwiek to znaczy.

Nikt nie docenia superbohaterów!



Zainspirowana opowieściami o wszechimperialnej dominacji emerytów i rencistów, korzystających z usług służby zdrowia oraz całkowitym ich przekonaniu o tym, iż młodzi ludzie nie mają prawa chorować, przytaczam moją historię choroby z ostatniego pół roku.

Zacznę od tego, że zimą wypadł mi dysk i to tak niefortunnie, że wyrosła mi w kanale rdzeniowym wielka przepuklina, uciskająca nerw odpowiedzialny za prawą nogę, kanalizację i szeroko pojęte życie seksualne. Gdy odczuwałam już tak silny ból, że chciałam skoczyć z okna oraz wstyd, że 28-latka nie może się samodzielnie ubrać, wylądowałam na sali operacyjnej, a potem na oddziale gdzie średnia wieku wynosiła ze 100 lat. Tam było ok, podobnie jak w poczekalniach u różnego typu lekarzy (neurologa, ortopedy, neurochirurga, rehabilitanta).

Ciekawie zaczęło się na ćwiczeniach rehabilitacyjnych 3 miesiące po operacji. Cykl miesiąca ćwiczeń w grupach, na które trudno się było dostać. W życiu nie czułam się tak niekomfortowo. Pomijając już kłótnie starszych pań, rytmicznie rozszerzających nogi na macie, o przewadze Rydzyka nad Duchem Świętym, brak higieny i obleśnych starych amantów bezczelnie mi się narzucających. Za każdym razem gdy wchodziłam na salę byłam obgadywana, wyzywana od smarkul, symulantek i naciągaczek, jakikolwiek dźwięk bólu przy wykonywaniu ćwiczeń był niezwykle złośliwie komentowany, podobnie jak mój strój, pozycja jaką zajmowałam (mająca świadczyć o moim zawodzie).
Sugerowano że wkręciłam się na zajęcia, bo nie chce mi się zapisać na aerobik żeby schudnąć, bo przecież tak młoda osoba nie może być chora. Nawet widoczna na plecach blizna ich nie przekonała i najtwardsza zawodniczka uparcie twierdziła, że miałam tą słynną aborcję przez plecy, za która pójdę do piekła.

Byłam w szoku, że stado bab po 70-tce potrafi się zachowywać jak niewychowane smarkule w gimnazjum. Instruktorka to lekko zlewała, bo miała na głowie indywidualne przypadki, a ja dotrwałam dzielnie do końca i straciłam wiarę w ludzkie współczucie oraz archetyp miłej starszej pani.



Mieszkam w małej wiosce. Bardzo lubię to miejsce i nie chciałbym mieszkać w dużym mieście. Ale jest jeden problem. Moja chałupka stoi przy żużlowej drodze łączącej moją miejscowość z sąsiednią. Dziennie przejeżdża tamtędy dużo samochodów, bo jest bliżej i szybciej.

Więc proszę sobie wyobrazić jak wygląda pranie wywieszone na suszarce albo jak wygląda świeżo umyty samochód, kiedy jadę do sklepu. Na nowo wszystko jest czarne. Zimą zaspy po kolana, po ulewie koleiny, samochód obłocony, trzeba odpalić traktor i wyciągać sąsiadów lub przejezdnych kiedy ich samochód nie da rady. Ale nie piszę tego, żeby Wam pokazać jaki mój ciężki los ale jaki jest absurd władz wojewódzkich. Już wyjaśniam.

Po dość dużej ulewie na drodze zrobiło się bajorko. Ni jak nie dało się przejechać, a jeżeli już ktoś zaryzykował, to po paru minutach prosił o pomoc mojego ojca żeby wyciągnął ich ciągnikiem. I tak w ciągu dnia z 5 razy. Moja żona robi zdjęcia, pisze do lokalnej gazety z prośbą o interwencje, bo prośby mieszkańców nie są wysłuchiwane. Gazeta się ukazała, a w niej nasz artykuł, za 2 dni zebranie wiejskie. Przyjechał sam wójt. I jakie były jego słowa?
- "Możecie sobie pisać i pisać do gazet, a ja i tak tej drogi nie zrobię".

Może dodam bardzo istotny fakt, że wójt zanim objął stołek mieszkał przy takiej samej drodze co ja. A po pół roku miał asfalt i chodnik.
Więc pytam się, co jeśli mój sąsiad zasłabnie albo moja żona zacznie rodzić a karetka nie przejedzie, bo są koleiny albo zaspy? Czy wójt wtedy za to zapłaci? Sobie potrafił drogę zrobić.




Bezmyślni rodzice.

Przedwczoraj miałam przyjemność być na koncercie. Nie będę wdrażać Was w szczegóły; bilet miałam na tak zwaną strefę golden circle, tuż przy scenie. Kto jeździ na koncerty cięższych brzmień, ten wie, jak to wszystko wygląda i w jakim stanie zazwyczaj wraca się do domu.

Przyznam, że trochę mnie zatkało, gdy obok mnie stanął mężczyzna z dzieckiem na ramionach, tak na oko 5-6 lat* i z żoną czy tam dziewczyną. Jak się okazało - z Polski (koncert był w Czechach). W oczekiwaniu na występujących, wdałam się w krótką rozmowę. Dowiedziałam się, że oni przyjechali, a synka nie mieli za bardzo z kim zostawić, on u babci nie lubi być, to wzięli go ze sobą. Hm...

Już na początku zaczął padać deszcz, który potem zamienił się dosłownie w oberwanie chmury i nawałnicę (ostatnio w tv cały czas trąbią, że powodzie). Mimo to wszyscy się świetnie bawią, pan z żoną też, dzieciak płacze, moknie, co chwilę pić, jeść, siusiu... W króciutkiej przerwie technicznej, zwróciłam panu uwagę, że może lepiej byłoby zmienić miejsce na jakieś bardziej bezpieczne, albo osłonić chłopca swoją kurtką, bo leje jak z cebra. Nie, on sobie poradzi i kim ja w ogóle jestem, że mam mu mówić co ma robić z dzieckiem. No okay, bawimy się dalej, ja odchodzę trochę na bok.
Mniej więcej w połowie koncertu zawartość żołądka dzieciaczka, wylądowała na głowach kilku najbliższych osób stojących przed panem.

Z tego miejsca pragnę podziękować rosłemu Czechowi, który dał panu bardzo dobitnie do zrozumienia co mu zrobi, jeśli zaraz nie uspokoi syna. Tatusiek nie zdążył wdać się w dyskusję, bo panie z "obhaftowanymi" włosami zgłosiły wszystko u ochroniarza, który zainterweniował. I bardzo dobrze.
Oby jak najmniej takich tłumoków, bo psują innym zabawę i przy okazji narażają własne dziecko.

*Może niektórym w głowach się nie będzie mieścić i będą się buntować, że dziecko w tym wieku nie może wejść. Więc uprzedzę. Może, pod warunkiem, że jest pod stałą opieką. Poza tym żadnych innych ograniczeń wiekowych nie było.




Wakacje to i dużo festiwali, i różnych imprez. A co za tym idzie utrudnienia w ruchu ulicznym przez natłok ludzi.

Mieszkam niedaleko miejscowości w której co roku odbywa się Tydzień Ewangelizacyjny, odbywają się tam seminaria biblijne, różne koncerty, zajęcia dla dzieci, itd, wszystko na tle biblijnym, poznawanie Boga. Ogólnie fajna impreza, każdy może przyjść zobaczyć, jak się podoba to dobrze, jak nie to nie, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jest to na Śląsku, ale zjeżdżają się ludzie z całej Polski.

No i co może być w takiego typu imprezie piekielnego jeżeli większość ludzi to osoby przyjazne dla otoczenia?
Ano to, że jest to organizowane na wsi w której droga główna nie jest jakoś wybitnie szeroka, bez chodników tylko wąskie pobocze. Przyjedzie z 2 tysiące ludzi w jedno małe miejsce i wszyscy chcą iść w tym samym czasie na seminarium, a ty akurat chcesz jechać do pracy. Żeby przejechać z mojej miejscowości do innej, muszę przejechać przez tą, w której akurat jest ta ewangelizacja.

I jak się nie wściekać, jak cała gromada ludzi wejdzie ci na drogę i nie przesunie się ani milimetr, choć widzą nadjeżdżający samochód?! To że oni mają wakacje i nigdzie się im nie spieszy, nie oznacza tego że ludzie mieszkający w okolicy nie mają obowiązków. A przez to, że oni uważają że są świętymi krowami, ja muszę czekać dobre 10 minut żeby przypadkiem kogoś nie rozjechać. A klakson to myślą chyba, że to zachęta aby jeszcze więcej ludzi wyszło na drogę. Szczególnie, że ruch nie jest bardzo duży, więc tak trudno przepuścić jedno auto?

Nie rozumiem także pukania się w głowę kiedy z zawrotną prędkością 5km/h podjeżdżam żeby choć trochę się ruszyć do przodu, a chłopak wlatuje mi pod maskę i wykonuje taki gest?!





Historia 'pypy' skłoniła mnie do napisania swoich przeżyć z Urzędem Pracy.

W wieku 18 lat przerwałam edukację w Technikum z przyczyn osobistych. Podjęłam pracę 'na czarno' gdyż pracodawca nie był skłonny dać mi nawet śmieciówki. Po pół roku walki z wiatrakami zmieniłam pracę. W nowej firmie dostałam pracę na pełny etat, łącznie z umową o pracę i całą resztą dodatków. W między czasie podjęłam się edukacji w trybie zaocznym, bo zawsze chciałam mieć min.wykształcenie średnie. Jednak po 13 miesiącach pracy w firmie zmienili nam treści w umowie, co było mi bardzo nie na rękę, więc podziękowałam firmie za współpracę, nie podpisałam aneksu i zostałam zwolniona.

Z racji tego, że przepracowałam ponad rok, przysługiwał mi zasiłek dla bezrobotnych, więc zarejestrowałam się w PUP. Przez pół roku byłam w urzędzie 3 razy 'podpisać' się. Liczyłam na jakąkolwiek pracę z ich strony, ale propozycji nie było, a pieniądz jeszcze jako taki był. Wizyty wyglądały mniej więcej tak: 'Pani podpisze, dziękuję, do widzenia'. Po okresie zasiłkowym, przy kolejnej wizycie urzędniczka zaproponowała mi extra ofertę pracy. Praca na produkcji, po 12h dziennie za minimalna pensje. Byłoby ok, żadnej pracy się nie boję, lecz pani zostawiła na koniec wisienkę na torcie: praca była 60km od mojego miejsca zamieszkania. Po szybkiej kalkulacji wyszło, że większą część pensji musiałabym wydać na paliwo. Pytam pani jak miałyby wyglądać moje dojazdy (PUP wie że mam prawko, nie wie i nie musi wiedzieć o samochodzie). 'Uprzejma' pani poinformowała mnie, że z miasta powiatowego jeździ autobus o godz 4.30, fajnie tyle że do tego miasta muszę dojechać 20km. Musiałam odmówić takiej wspaniałej ofercie.

Kolejna wizyty wyglądały tak jak te w czasie pobierania zasiłku. Ukończyłam szkołę, pojechałam na kolejna wizytę ze świadectwem w ręku i nadzieją na większe szanse w znalezieniu pracy. I jest! Eureka! Pani ma dla mnie ofertę stażu. W agencji nieruchomości. Wymagania: wykształcenie średnie i dobra obsługa komputera. Czyli wszystko co posiadam. Skierowanie w ręku, za kilka dni rozmowa z pracodawca. Pełna nadziei jadę na spotkanie. Rok bezrobocia dał mi trochę w kość, psychicznie. Pani w agencji miła, rzeczowa, informuje mnie, że wszystko ze mną ok, ale ona chce kogoś z doświadczeniem (moja mina wtf? Doświadczenie na staż?). Pytam więc jakie to doświadczenie na być, pani mówi że najlepiej chciałaby studenta zaocznego uczącego się w kierunku nieruchomości. Pytam więc panią dlaczego wpisała w ofertę min wykształcenie średnie, odpowiedź najbardziej szczera z możliwych - bo panie w urzędzie jej tak kazały, nie miały ofert dla tego rodzaju wykształcenia, więc to był warunek zamieszczenia ogłoszenia. Wróciłam więc do pupu z ciśnieniem i zrobiłam dym.

Ja wszystko rozumiem, statystyki itd. Ale do ku'rwy nędzy, to że jestem bezrobotna, nie znaczy, że można pomiatać moim czasem i pieniędzmi. Mnie było stać na takie wycieczki bez celu, ale co z ludźmi, którzy odmawiają sobie chleba czy obiadu żeby jechać na darmo bo urząd tak chce? Nie ogarniam! Teraz mam pracę na okres próbny i czuje, że na tym się skończy. Czekam na kolejne wku'wy z przybytku dla bezrobotnych.




Słońce, plaża, cieple, wygazowane piwo... jak to się mówi.

Plaża z bardzo małą ilością suchego piachu, mocno ubita. Zgarniam sobie tą niewielką ilość piachu pod głowę. Wtedy poczułam pod palcami patyk wbity na sztorc, to go wyciągam. Ciągnę - nie idzie, kopię i znalazłam, co znalazłam: wbity w plażę zardzewiały gwóźdź ostrzem w górę.

Tu zabrakło mi kulturalnych słów by wyrazić swoje oburzenie i komentarz.

P.S. Plaża nad jeziorem. Gwóźdź (ok 10 cm) wbity w mokry piach (prostopadle!), tak że ok. 2 cm wystaje i jest przysypane tylko suchym piachem.




Dziś wieczorem odwiedziła mnie straż miejska. Sąsiad z dołu poskarżył się na hałas, rzekomo spowodowany przeze mnie. Hałas wywołany tym, że jeżdżę na rowerze treningowym. Dodam, że godzina młoda, było około 20.30. Panów wpuściłam, pokazałam, że rowerek stoi na prymitywnej nieco izolacji wykonanej z wykładziny i kocyka, dość grubego zresztą, złożonego na czworo. Panowie kazali zademonstrować hałas, co z radością zrobiłam, po czym uzyskałam od obu szeroki uśmiech, wywołany zapewne skalą owej „szkody”. Kazali przełożyć mi trening na nieco wcześniejsze godziny, trochę pokręcili nosem na upierdliwość sąsiada. Porozmawiali z moimi dziadkami,z którymi mieszkam, po czym w przyjemnej atmosferze zmyli się.

Średnio piekielne, prawda? Otóż owy sąsiad, niecałe 5 lat temu miał sprawę w sądzie założoną przez moich dziadków. Podstawą było zakłócanie ciszy, hardkorowymi bitami prosto z manieczek ustawionymi na taką skalę, że każdy by ogłuchł. Działo się to w czasie, kiedy moja mama umierała w domu, na łóżku. Ostatnie stadium raka płuc, z przerzutami na mózg, cała w odleżynach, cierpiąca w swojej agonii, kobieta której nie mogliśmy i nie chcieliśmy oddawać do hospicjum. Płakała, krzyczała, kiedy jeszcze była w stanie mówić przeklinała i błagała żebyśmy to ukrócili, bo ona nie może wytrzymać...

W dalszym ciągu mam łzy w oczach kiedy wspominam jak niegodziwi okazali się oni... Wielokrotne prośby z naszej strony skutkowały tylko tym, że żona sąsiada ze śmiechem stwierdziła „co mnie to, ta k*wa ma swoje mieszkanie, nie jest tu zameldowana”. Istotnie, wcześniej wynajmowałyśmy z mamą mieszkanie w tym samym mieście, nieco dalej jednak jako nastolatka nie dałam rady sama zajmować się Mamą i musiałyśmy zamieszkać z dziadkami [mój ojciec również już nie żył]. Miałam wtedy 14 lat. Niedługo potem niestety mojej Mamie nie starczyło sił i odeszła do, mam nadzieję, lepszego miejsca. Im do tej pory zdarza im się puszczać muzę tak głośno, że u nas nie można normalnie porozmawiać. Mimo sprawy w sądzie, mimo próśb moich i dziadka. Ale nikt już się nie uskarża, bo i po co. Nikt nic z tym nie robi, a oni nic nie robią sobie z nas. Denerwuje mnie to, że ci ludzie, mimo iż skrzywdzili moich dziadków, moją mamę i mnie, mimo iż sami są ogromnie trudni we „współżyciu blokowym” potrafią być na tyle bezczelni, by nadal utrudniać innym życie. Babcia ma zaleconą rehabilitację po operacji obu kolan i kręgosłupa, która polega właśnie na jeżdżeniu kilka minut dziennie na rowerku treningowym. Jest osobą niepełnosprawną i zwyczajny rower nie wchodzi w grę. Ja po ciężkiej depresji usiłuje wrócić do osoby, jaką byłam zanim to wszystko się wydarzyło, właśnie poprzez ruch i ostre treningi. Dużo mi się przytyło przez te stany nerwowe.

Nie wiem nawet jak nazwać tę sytuację. Moja babcia prawie się rozpłakała przy straży miejskiej, ze wstydu i upokorzenia. A ja po prostu siedzę i zastanawiam się – jak można być takim chamem?

[ Dodano: 2013-08-07, 08:36 ]
Dwa miesiące temu zadzwonił klient. Chce nowy numer tel, z iPhonem, proponowałam więc plan z internetem. Tłumaczyłam jak dziecku, że to smartfon, że nabije mu koszty związane z transmisją. Nie, on nie jest głupi, on wie. W końcu się zdecydował.

Na pierwszej fakturze koszmar, 3657,12 zł za połączenia z internetem, w dodatku zwykle niewielkie, ale częste. Od razu widać, że to aktualizacje. Klient zadzwonił z przysłowiową "mordą", skargi składał na mnie, na sieć, szkoda, że nie na siebie. Rozmowy odsłuchane, konsultant z działu reklamacji łagodnie wytłumaczył, że przecież Sihaja tłumaczyła, nawet kilka razy, a pan potwierdzał, że umie korzystać bez pakietu internetowego. No ale, anulujemy tę opłatę, proszę włączyć pakiet za 15 zł na miesiąc, żadnych dodatkowych kosztów nie będzie. Ok. Klient przyjął, pakiet włączony.

Za miesiąc kolejne skargi, znowu internet, znowu skarga na konsultanta. Patrzę, pakiet wyłączony, dzwonię, pytam o co kaman.

Okazało się, że pan jednak chciał przyoszczędzić i następnego dnia pakiet wyłączył, myśląc, że uda mu się znowu reklamacyjnie kosztów pozbyć. Niestety, drugi raz nie uznano reklamacji, tym bardziej, że wykorzystanie było dużo większe (pan sobie ściągał filmy - pomyślcie sobie jakie były koszty przy cenie 1 zł za 1 MB bez pakietu).
Faktura na ponad 6 tysięcy została jak jest.
Niestety, na głupotę i cwaniactwo nic nie poradzisz...



Miesiąc temu koleżanka brała ślub. O dziwo - wszystko szło gładko, aczkolwiek organizowane z niejakim pośpiechem, bo co załatwili, to zaraz się waliło. Dali radę, wesele było fajne, większość chyba wybawiła się za wszystkie czasy.

Gdzie piekielność? Pan Wielce Wielmożny Fotograf.
Znaleźli go na targach ślubnych. To, co tam pokazywał, było nawet ciekawe, dobrze zrobione, w oczy nie gryzło. Cena też normalna - ani za wysoka, ani za niska. Nic nie wzbudzało podejrzeń.
Schody zaczęły się dzień przed weselem.

Okazało się, iż WWF (jak go w skrócie nazwę) nie wyrobi się na 13, aby zrobić fotografie w domu. Po opierdzielu - przyjechał z lekkim poślizgiem, wyrobili się wszyscy.
Trochę zdziwiliśmy się, a zwłaszcza siostra Panny Młodej, która też coś tam fotografuje, kiedy WWF wyciągnął swój sprzęt - zwykłą małpkę z wymienną optyką. Pamiętajmy jednak - fotografa nie ocenia się po sprzęcie, tylko po umiejętnościach, także wszyscy nabrali wody w usta. A można było się domyślić tragedii...

W kościele WWF było pełno. Wpierniczał się między ławki, przepychał ludzi, wszędzie właził i skupiał na sobie większą uwagę, niż młodzi. Szczytem jednak było kiedy, podczas przysięgi, wsadził swoje łapsko z aparatem między głowy młodych - nie wiem, żeby zrobić portret księdza? Został delikatnie upomniany, młodzi musieli powtarzać przysięgę w zakrystii.

Na sali nie było lepiej - niemalże wchodził na stoły, dyszał ludziom w karki, zaglądał do talerzy i co chwila rzucał jakieś głupie uwagi. Przy pierwszym tańcu wchodził młodym pod nogi i też nie wiem, dlaczego. Zawsze myślałam, że można stać dalej i zrobić zoom, ale widocznie WWF tego nie wiedział, albo nie pomyślał...

Przez niego też nie udało się tradycyjne łapanie welonu, gdyż stał tak blisko, że dostał nim niechcący w twarz - naprawdę, stanie pół metra za Panną Młodą nie jest najlepszym pomysłem.

Okazało się, że nie ma pomysłu na plener ze Świadkami. Ba! Przyjechał kompletnie nieprzygotowany - nie wiedział, GDZIE TUTAJ MOŻNA ZROBIĆ JAKIEŚ ZDJĘCIA. Świadkowa chciała go odwieść od pomysłu częściowej sesji już tego dnia, że poczekają na plener właściwy. Co na to WWF? "Nie będziecie już wyglądać tak samo, poza tym po co mi świadkowie na sesji, ja Was wozić nie będę".
Skończyło się na tym, że zdjęcia zrobił, w deszczu, na boisku szkolnym. Tragedia. Panna Młoda wróciła w sukni upierniczonej błotem. Prawie się poryczała.

Prawdziwa piekielność zaczyna się teraz.

Przyszedł czas na sesję plenerową. WWF znów nie wiedział, gdzie tutaj można zrobić zdjęcia, więc znów wyszły byle jakie - nad rzeką z ujętym szlamem, znów na boisku szkolnym, na torach kolejowych... Panna Młoda tego nie chciała - ale WWF także zbył ją stwierdzeniem, że musi być gdzieś blisko, bo on jeździł nie będzie.

Po paru tygodniach przyszła zamówiona przez nich fotoksiążka z wesela i sesji. Zdjęcia są nieostre i takie właśnie wydrukowane, a do tego - wrzucone byle jakie pseudo ładne ramki (wiecie - z Diddlami i innymi kwiatkami) z, uwaga, uwaga... znakiem wodnym z adresem strony, z której zostały ściągnięte. Do tego - tu jakiś cudowny rozbłysk na zębie, w oku... Kwintesencja kiczu.
Na płycie - zdjęcia nagrane byle jak, nieposortowane i tu objawia się jego bezczelność - więcej jest zdjęć wydatnych cyców jednej z kuzynek, co to miała sukienkę z głębokim dekoltem, niż Pary Młodej. Dołączony film - zmontowany tragicznie, z urwanymi zdaniami (o ile w ogóle je słychać, bo i mikrofonik ledwo zbierał), trzęsącą się łapą.

Kiedy koleżanka to wszystko zobaczyła, przelała się czara goryczy. Poryczała się i przybiegła do mnie, co ona ma do cholery z tym zrobić?
Jak dla mnie - sprawa prosta. Nie zapłacić. Właściwie to jeszcze można pokusić się o zwrot zaliczki.
Wielce Wielmożny Fotograf nie przyjął dobrze tego, co usłyszał. Bo on zrobił dobrze i tak miało być! Co z tego, że po fakcie ewidentnie widać, iż portfolio zrobił ktoś za niego - mają mu zapłacić i to bez mała 2500zł, bo po namyśle, to on tyle się napracował i na tyle wycenia swoją pracę!
Skończyło się na policji - że młodzi nie chcą zapłacić za wykonaną usługę. Zgłoszenie przyjęte, teraz będą bawić się w sądach.

Tylko szkoda, że właściwie to ŻADNEJ pamiątki ze ślubu nie ma... Pozostały zdjęcia gości a mówię wam, że one są lepsze, niż te wykonane przez Wielce Wielmożnego Fotografa...





Nieładnie cieszyć się z czyjejś śmierci, ale kiedy wczoraj się dowiedziałam, że zmarła jedna z sąsiadek, szczerze się ucieszyłam.

Kiedy kilka miesięcy temu wprowadziłam się do pierwszego własnego mieszkania, byłam przeszczęśliwa. Okolica super, sąsiedzi też super, mieszkanie super - no żyć nie umierać. Trzy miesiące później wprowadziła się do mieszkania pode mną baba. I się zaczęło.

Babka miała około 80 lat. Przez całe życie była lekarką w jakiejś pipidówie, lokalną szychą, która na stare lata przeniosła się do Wrocławia, by być bliżej wnuków oraz życia dużego miasta. Niestety, spaczenie jakieś przez te lata szychowania jej się zrobiło, bowiem ciągle wydawało jej się, że skoro przez cały PRL dostawała szynkę spod lady, to i dzisiaj każdy napotkany śmiertelnik będzie ją całował w rączkę. Albo najlepiej nóżkę.

Szczęściem w nieszczęściu jest jej córka, miła, konkretna kobieta, która ciągle tylko tłumaczyła matkę przed sąsiadami i łagodziła konflikty.

Kobieta w pół roku nastawiła przeciwko sobie wszystkich lokatorów, od starszego małżeństwa z parteru, po dwuletnią dziewczynkę z drugiego piętra. A czym? Ano tym:

1. Ubzdurała sobie, że mieszkanie które ja zajmuję, powinno być dla jej wnusia. Pal licho, że wnusio jest na ostatnim roku studiów w Krakowie i do Wrocławia wracać nie zamierza. Mieszkanie ma być dla niego, zatem mnie trzeba stamtąd wykurzyć. We wszystkie możliwe sposoby:

- Że hałasuję w nocy: w efekcie policja była cztery razy, trzy tylko z upomnieniem, czwarty raz skończył się toczącą się właśnie sprawą w sądzie. Bo raszpla jedna wezwała policję, kiedy pewnej nocy dopadło mnie zatrucie pokarmowe. Przeszkadzała jej spuszczana woda, a kiedy w końcu zasnęłam po kilku godzinach spędzonych w łazience, o 4 w nocy obudzili mnie policjanci. Mało życiowi, mandat chcieli wlepić, którego nie przyjęłam.

- Mam psa - przez pół roku odwiedziły mnie chyba wszystkie TOZy i zakłady w promieniu 50 kilometrów od Wrocławia. Bo rzekomo psa głodzę, biję, zamykam na balkonie niezależnie od pogody. Pies grzeczny, zadbany, nie szczeka, nie brudzi na klatce. Na balkonie siedzi godzinami, bo lubi, czasem gdy było chłodno w mieszkaniu, zamykałam drzwi, w które on drapie kiedy chce wejść. Ale ona ma kota, pies go na pewno zabije, mam się pozbyć psa. Takie żądanie przedstawiła kiedyś, gdy wpadłam na nią na klatce schodowej.

- Przekupstwo: chciała mi dać 50 tysięcy za wyprowadzkę z tego mieszkania. Nie, że ja je sprzedam i jeszcze dostanę 50 tysięcy, tylko po prostu, 50 tysięcy i fora ze dwora. Mieszkanie jest warte około 300, i w sumie dopiero co zaczęłam spłacać na nie kredyt.

2. Jeden z sąsiadów jest po wylewie, ma problemu z poruszaniem. 'Od zawsze' jego żona parkowała ich samochód tuż przy wejściu do klatki. Tak się jakoś przyjęło, sąsiedzi wyrozumiali, nikt mu tego miejsca nie zastawiał, choć nie było oznaczone kopertą. Aż do czasu, kiedy wprowadziła się ona. Bo jej się należy, ona jest stara i chora. I ma siłę, by cały dzień latać po mieście w szpilkach.

3. Innemu sąsiadowi wjechała w drzwi samochodu. Najpierw udawała, że nic się nie stało, później twierdziła że to wina sąsiada, groziła znajomościami, ostatecznie chciała dać sto złotych za naprawę. Czyli wymianę drzwi kierowcy w nowym samochodzie. Skończyło się sprawą sądową.

4. Miała kota. Kota wypuszczała na klatkę schodową, żeby sobie pochodził. Kot srał gdzie chciał, można się było o niego potknąć, jeśli nie daj boże wyszedł przed klatkę, babka oblatywała wszystkie mieszkania szukając winnego, który jej ukochanego kotka naraził na niebezpieczeństwo. Poza tym wspomniana dwulatka, ma silną alergię na koty. Nie pomagały prośby, groźby rodziców, kot cały czas łaził po klatce, a dzieciak prychał i kichał.

5. Na każdym z pięter jest wnęka z miejscami dla rowerów, we wnęce jest też okno. Babsko całe okno zastawiło doniczkami z kwiatami, rowery uniemożliwiały jej dostęp do nich, więc na przemian robiła awantury, albo rysowała ramy czy cięła opony. Na to pomógł dopiero zarządca, który kazał jej te kwiaty usunąć.

6. Wystawiała worek ze śmieciami przed drzwi. I worek sobie stał. Dwa dni, trzy, szczytem było kiedy wystawiła go na korytarz i wyjechała do sanatorium. W końcu ktoś go wyniósł, kiedy smród z klatki zaczął dochodzić do mieszkań.

I zmarła. Zwyczajnie, na zawał. A w mojej klatce ludzie się po prostu ucieszyli



I zaufaj tu ludziom...

Chłopak, 25 lat narobił sporych długów, z których nijak umiał się wyplątać.
Telefony z różnych firm, w których miał długi urywały się już od jakiegoś czasu, w końcu sprawa trafiła w ręce windykacji. Wiadomo – widmo komornika nabrało już na realności.

Mnie i mojemu żal było Maćka. To miły chłopak, którego matkę znamy. Postanowiliśmy popytać wśród znajomych, czy znalazłaby się dla niego praca tu, w Niemczech (wiadomo, zarobek jest inny), żeby chociaż część długu mógł spłacić i w efekcie udało się.

Nasz znajomy, starszy już pan potrzebował kogoś, kto pomógłby jego zięciowi założyć jakąś tam instalację w domu córki, a przy okazji i jemu samemu z pracami w ogrodzie, drobnej pomocy typu 'tu wywierć dziurę, tam inną zaszpachluj', wyjście z psem dwa razy dziennie, zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu (Maciek jest z zawodu kucharzem) i takie tam drobiazgi.
Daliśmy Maćkowi znać, że znalazło się być może częściowe rozwiązanie jego problemów.
Fart tym większy, że starszy pan oferował mieszkanie (praktycznie cały dół jego domu z oddzielną kuchnią) wraz z meldunkiem, dostępem do Internetu i innymi takimi. Jeżeli chodzi o wynagrodzenie, za trzy miesiące pracy, Maciek po powrocie miałby spłacony praktycznie cały dług.
Radości nie było końca.

Maciek przyjechał na początku czerwca. Jeszcze przed przyjazdem, solennie obiecywał chęć jak największej pomocy starszemu panu, zapewniał o swojej chęci do pracy, wyrażał wdzięczność do tego stopnia, że po którymś 'bardzo wam dziękuję' zaczęło się nam już powoli aż głupio robić. Schody zaczęły się już przy odbieraniu Maćka z dworca.
Chłopak śmierdział jak gorzelnia. Zapytany (retorycznie) czy coś pił, stwierdził, że tylko jedno piwo, a w zasadzie pół, bo w autobusie wylało mu się ono na koszulkę i stąd ten nieprzyjemny zapach. Oczy mówiły co innego, no ale cóż... Mój z miejsca się wkurzył i już był gotowy kupować chłopakowi bilet powrotny do Polski, ale udało się mnie, naiwnej, przekonać go, że może jest zbyt restrykcyjny i żeby dał mu szansę.

Instalacja została założona dobrze. Być może dlatego, że tym, co najważniejsze zajmował się zięć starszego pana, a Maciek był do pomocy, czyli od 'przynieś, wynieś, pozamiataj', a nie od konkretnej, wymagającej znajomości rzeczy pracy. Jak się później okazało, nie raz trzeba było Maćka szukać po całej posesji, bo akurat dzwoniła jego dziewczyna i on potrzebował 'dłuższej chwili dla nich', a ten zięć to jakiś nienormalny, chyba nie rozumie co to bezbrzeżna tęsknota.

U starszego pana też nie było najlepiej. Dosłownie o wszystko trzeba było Maćka prosić. Kiedy starszy pan wskazywał mu (Maciek mówi jedynie po polsku), że trawa w ogrodzie jest już wysoka i należy ją ściąć, albo że jest sucho i gorąco, wypadałoby ją podlać, Maciek albo wykonywał swoją pracę powolnie z telefonem komórkowym w jednej ręce, albo mówił 'Morgen, morgen!', co miało oznaczać, że zrobi to jutro. Z chęci do pracy, jaką miał przed przyjazdem nie zostało nic.
Z psem, który nauczony jest wychodzenia na spacer o regularnych porach, wychodził kiedy Maćkowi się zachciało, albo i nie wychodził, jak mu się nie chciało, a spacer trwał jakieś 20 minut, podczas gdy pies, owczarek niemiecki, przyzwyczajony był do godzinnego spaceru i atrakcji typu rzucanie aportu, czego się Maćkowi robić nie chciało.

Obiady – temat rzeka. Starszy pan po zawale, który miał miejsce w zeszłym roku, odżywia się zdrowo. Maciek, ze względu na to, że nie miał nigdy czasu ani ochoty 'stać przy garach' (tak to określił – kucharz!), serwował co drugi dzień frytki z gotowymi klopsami, które się po prostu wrzuca do rozgrzanego oleju i ewentualnie skroił jakiegoś ogórka, albo wrzucał do piekarnika mrożoną pizzę. Rzadkością była jakaś zupa, nie mówiąc już o pełnowartościowym, zdrowym obiedzie. W efekcie starszy pan gotował sobie oddzielnie, jak miał w zwyczaju dotychczas.

Zakupy były robione raz w tygodniu. To akurat było Maćkowi na rękę, wszak wsiadał w samochód i na cały tydzień był z tym przecież spokój (poza pieczywem oczywiście, ale piekarnia jest nieopodal). Dostawał pieniądze i listę, co ma kupić. Poza gotowym jedzeniem typu mrożone frytki, pizze, lasagne, spaghetti, które jadał sam, miał kupować też produkty, które odpowiadają starszemu panu i coś na śniadanie i kolację. Kwota, którą wydawał, była czterokrotnie wyższa od tej, jaką starszy pan zwykł wydawać na siebie samego. Maciek kupował sobie oczywiście wszystko, co najdroższe, bo w jego mniemaniu to było właśnie najlepsze. No i raz na tydzień musiał mieć całą skrzynkę piwa dla siebie, 'bo jak to, u Szwabów być i piwa się dobrego, bawarskiego nie napić?!'. Starszy pan nie pije alkoholu wcale.

W pewnym momencie, a konkretnie w zeszły piątek, starszy pan (jak mniemam w obliczu niemal rozpaczy) zadzwonił do nas (DOPIERO! Czyli po prawie dwóch miesiącach pobytu Maćka), że on nas BARDZO PRZEPRASZA, ale że nie może chłopakowi dłużej pomagać.
My na początku nie wiedzieliśmy o co chodzi. Dopiero podczas rozmowy telefonicznej, starszy opowiedział nam jak to wszystko wygląda i że on w zasadzie lepiej i oszczędniej radził sobie sam, niż z pomocą Maćka, który robi o wszystko łaskę i w ogóle nie robi tego, po co przyjechał. Miarkę cierpliwości przelała sytuacja, kiedy starszy pan zastał pijanego Maćka, który próbował rąbać drewno (ciekawe po co, w lipcu?). Suma summarum wyszło na to, że chłopak potraktował swoją i tak lekką pracę jak wakacje zagraniczne, za które ktoś mu jeszcze płaci.
Mnie zrobiło się wstyd, w Lubym zagotowało się nie na żarty. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak zażenowanego i wściekłego w jednym. Bądź co bądź, poręczyliśmy za niego.

Maciek dostał swoje 'ciężko zarobione' pieniądze, starczą na większą część długu i wrócił do Polski.
Ja nie chcę go nigdy więcej widzieć.

Jako wisienkę na torcie powiem tylko, że Maciek rozgoryczony stwierdził, że tym Szwabom to się w dupach poprzewracało. A jemu było wolno zachowywać się tak jak chciał i tak, jak się zachowywał, bo za czasów wojny Niemcy nakradli, to on teraz sobie na starym Niemcu poużywa za wszystkich.

Trzęsie mną do teraz.





Natchniona http://piekielni.pl/52710, postanowiłam opisać tegoroczną kolonię zuchową, na której byłam opiekunem męskiej szóstki (z braku męskiej kadry i po wcześniejszym poinformowaniu rodziców).

Był sobie chłopiec, powiedzmy Michaś. Michaś przyszedł do mnie drugiego dnia kolonii i stremowanym głosikiem wyszeptał "druhno, bo ja nie zdążyłem" - cóż, zdarza się, kazałam wziąć ręcznik, mydło, czyste majtki, spodenki i heja pod prysznic. Dziecko umyte, ubranka przeprane, ja się zastanawiam co jest powodem (bezglutenowiec - nie wiedziałam jakie ma objawy alergii, więc obwiniałam siebie, że nie dopilnowałam).

Dzień następny - sytuacja podobna. Czwartego dnia zadzwoniłam do rodziców, żeby zapytać, co się dzieje i czy zdarzało się w domu (po drugim razie dieta była przestrzegana jeszcze bardziej restrykcyjnie niż wcześniej) - odpowiedź - nie, skąd, nigdy! Znaczy kiedyś w przedszkolu raz, ale przecież on do drugiej klasy idzie, a od tamtej pory nic.

Sytuacja trwała, codziennie lub co drugi dzień to samo - czyste ubranka - prysznic - pranie. Po dwóch tygodniach spytałam się Michasia, gdy był pod prysznicem, czy w domu też tak często nie zdąża - odpowiedź zwaliła mnie z nóg - "tak, druhno".
Czemu rodzice nic nie powiedzieli? Czemu nie wpisali w kartę albo nie odpowiedzieli mi szczerze na pytanie przez telefon? Nie zawsze byłam w pobliżu, czasem dzieciaki robiły coś same (np. grały w piłkę, czy były na zajęciach w drużynach harcerskich, kiedy nasza kadra miała odprawy/spotkania programowe) - wtedy inne zuchy czuły zapach i wytykały Michasia palcami. Warto było?

Od razu wyjaśnię - była nas szóstka kadry, ale Michaś to dziecko nieufne i zamknięte w sobie, i ciężko mu podejść do kogoś, kogo słabo zna (byłam jedyną osobą kadry z jego gromady, więc jedyną osobą kadry, którą znał wcześniej) - a jak każdy, czasem musiałam iść pod prysznic, źle się czułam i nie było mnie w podobozie, czy leciałam do sklepu po rzeczy na zajęcia. Zostawiałam dzieci pod opieką innego opiekuna, ale Michaś do nikogo innego nie podchodził.




Dorabiam sobie pracując na nocnych zmianach w sklepie monopolowym (w godzinach 19.00 - 07.00). Chwilę po 20.00 do sklepu wchodzi [Ch]łopiec. Na oko 12 lat.

-[Ch] Dobry wieczór, poproszę Okocim mocne w butelce. Najlepiej zimne.
-[J] Przepraszam, ale nie mogę ci sprzedać piwa.
-[Ch] A dlaczego? Mój dziadek zawsze tutaj kupuje.
-[J] Ale twój dziadek jest pełnoletni.
-[Ch] Ale to dla niego jest to piwo.
-[J] Przykro mi, ale nie.


Za jakieś 10 minut przyjeżdża... tak, [D]ziadek.

-[D] Witam. Dlaczego pan nie sprzedał mojemu wnukowi piwa?
-[J] Przecież pański wnuk ma góra 12 lat!
-[D] To co. Przecież to miało być dla mnie piwo.
-[J] Ale polskie prawo zabrania sprzedaży alkoholu osobom nieletnim.
-[D] Panie! Przepisy są po to, żeby je łamać. Da pan to mocne!

Spotkałem się z różnymi przypadkami, ale żeby dziecko do monopolowego przysyłać?






ewna dziewczyna związała się z chłopakiem. Po 3 miesiącach znajomości była już pewna, że to ten jedyny. Wspólne zamieszkanie, "wspólny" kredyt, zaręczyny... a żeby jeszcze bardziej scementować związek wzięli sobie szczeniaczka. Taki substytut dziecka.

Oboje pracowali sporo, często nikogo nie było w domu przez kilkanaście godzin. Nie pomyśleli o wzięciu urlopu, aby pieska wychować i uspokoić.

Szczeniak (naprawdę maleństwo) oczywiście załatwiał się gdzie popadło z potrzeby i ze strachu, gryzł meble i tapety, a po powrocie państwa do domu dostawał wciry. Państwo psa "dyscyplinowali", potem brali na krótki spacerek, wracali i zasiadali każde do swojego kompa lub przed TV, bo w końcu kredyt wzięty, sprzęt kupiony i związek trzeba scementować wspólnie grając na konsoli.
Piesek smutny snuł się pod nogami i przeszkadzał w używaniu Kinecta, na dodatek dalej się załatwiał i drapał ściany.
Rozwiązanie? Wzięli drugiego szczeniaka.

Zdarzyło się w końcu, że chłopak miłość swojego życia porzucił, a psy zabrał ze sobą. Ona została sama z telewizorem, konsolą, laptopem i dwoma "pracami" po 3/4 etatu, aby to wszystko utrzymać.

Smutno jej jednak było tak wracać codziennie po 23 do pustej kawalerki i o 7 rano znów wychodzić.
Rozwiązanie?
Zgadliście. Szczeniaczek.

Jej reakcja, gdy zwróciłam jej uwagę, że gotuje kolejnemu pieskowi piekło? "Jestem dorosła i wiem, co robię". Ta...







W tamtym roku moja siostra pojechała na kwaterkę nad morze (jedzie tam jako pomoc, czyli obiera ziemniaki, zamiata schody, umyje toaletę itp., a w zamian oni za darmo jej dadzą przejazd autobusem, wyżywienie i nocleg).

Razem z nią było jeszcze dużo znajomych na takich samych zasadach i jedna taka nowa dziewczyna, która myślała że przez cały pobyt zamiecie raz stołówkę i będzie mogła na cały dzień iść nad morze się poopalać. Widać było, że dziewczyna w domu nic nie robi, tylko siedzi przed telewizorem i leniuchuje.

Pewnego dnia przełożona kazała jej umyć sedesy.
Po kilku chwilach dziewczyna przychodzi do kierowniczki i pyta się czy może iść na plażę (5 minut drogi), bo skończyła. To ok. poszła. Po 30 minutach kierowniczka przychodzi z pielęgniarką do kwaterki i się pyta mojej siostry i innych osób.
(K)- Kwaterka (P)- Przełożona

(P)- Kto czyścił kible?
(K)- Ilona (ta dziewczyna), przecież pani jej kazała.
(P)- Gdzie ona jest? Wróciła już z plaży?
(K)- Jeszcze nie, poszła z przyjaciółką.
(P)- Kto ma do niej numer telefonu?
Wtedy odzywa się jakiś chłopak że ma i że już zaraz zadzwoni.

Po 10 minutach były oby dwie dziewczyny.
(I)- Ilona (P)- przełożona

(P) - Ilona, ty myłaś toalety?
(I) - Tak, a czy coś się stało?
(P) - Zapraszam do mnie, to sobie pogadamy!!!

Jak się później okazało Ilona polała domestosem całą klapę i jakiś dzieciak siadł na to i dostał poparzenia chyba trzeciego stopnia.
Ilona dostała opieprz i wyjechała do domu na własny koszt.






Jadę sobie na zakupy. Przede mną jedzie Renault Kangoo. Nic szczególnego - prędkość ~70, spokojna jazda. Nagle samochód zjeżdża na środek, następnie na prawe pobocze, prawie lądując w rowie, po czym zatrzymuje się tak jakby po skosie. Ja awaryjne, wyskakuję z auta "pewnie coś się stało". Idę do gościa, głowa spuszczona w dół, myślę - zasłabł, trza ratować. Podchodzę bliżej, a kierowca przegląda faktury. Cały stos na kolanach i czegoś szuka. Podszedłem, to zapytam:

- (pukam w szybę, kierowca odsuwa) Wszystko w porządku?
- Tak, dlaczego pan pyta?
- Bo jeździ pan od krawężnika do krawężnika po całej drodze.
- Eee, zagapiłem się tylko na jedną fakturę.

No tak. Ale co by było, gdyby ktoś szedł poboczem? Jakby coś jechało z naprzeciwka? O tym szanowny nie pomyślał.




Mieszkam na blokowisku. Otóż przy wejściach do każdej z bram, obok domofonów przymocowane są pojemniki na reklamy z widocznym napisem do czego służą. Od dłuższego czasu w takowym pojemniku przed moją bramą zaczynam widywać oprócz makulatury różne śmieci od wypalonych papierosów po puszki czy też odpady organiczne. Jeśli już sięgasz po reklamę nie chcesz jej dostać utytłanej w czymś.

Któregoś dnia, wracając ze sklepu z zamiarem udania się do mieszkania, widzę pewnego pana pozbywającego się szklanej butelki. Nie trudno zgadnąć, że włożył ją między stertę gazet mając parę metrów za sobą kontener na szkło. Na moją prośbę o przeniesienie jej, w akcie oburzenia rzucił butelkę, która rozbiła się obok moich nóg...
A wystarczyło przejść kilka metrów by udać się do kontenera...

[ Dodano: 2013-08-07, 19:14 ]
Pamiętajcie, alkohol nad wodą prowadzi do nieszczęść.

Mój kolega wraz ze swoimi znajomymi wybrał się pewnego dnia nad staw. Rozłożyli ręczniki i leżeli cały dzień grając w karty, rzucając ringo i sącząc piwa.

Staw jest spory, ale nie jakiś wielki, kolega ten, który w liceum trenował pływanie, nie raz przepływał go wpław. Przy stawie nie ma ratowników.

Po kilku godzinach miłej zabawy, usłyszeli krzyk. Mniej więcej na środku stawu jakiś mężczyzna zaczął się topić. Kolega niewiele myśląc rzucił się do pomocy, a że akurat opalali się przy molo, do którego przywiązany był kajak, to odciął go i popłynął nim do mężczyzny, by być szybciej. Gdy dopłynął z kajaka wyskoczył i już wpław wyciągnął faceta na brzeg. Mężczyźnie nic wielkiego się nie stało, jak się okazało złapał go skurcz i trochę spanikował, ale ostatecznie napił się tylko trochę wody.

Jednak w międzyczasie ktoś zadzwonił po pogotowie, a wraz z pogotowiem przyjechała policja. I stało się nieszczęście. Po badaniu alkomatem okazało się, że tonący był trzeźwy, ale kolega miał w wydychanym powietrzu niecałe pół promila alkoholu. Panowie policjanci stwierdzili, że koledze należy się mandat za pływanie kajakiem pod wpływem alkoholu, ale nie dostanie go, gdyż sprawa zostanie skierowana do sądu, ponieważ jako, że był pod wpływem alkoholu dojdzie zarzut narażenia na niebezpieczeństwo (tonącego) oraz... kradzieży kajaka.

Finał: „Sąd po rozpoznaniu sprawy uniewinnia oskarżonego od zarzucanych mu czynów, a kosztami postępowania obciążą skarb państwa.” – I wiesz, że państwo dobrze wydaje pieniądze z Twoich podatków.





Treść będzie o pewnej polskiej sieci sklepów ARHELAN - wszystko zasłyszane od dwóch pracujących tam kasjerek, z dwóch różnych sklepów.
Pomijam piekielne fakty z ich relacji z klientami, raczej będzie mowa o piekielnym kierownictwie. W większości tych sklepów jest kierownik i zastępca kierownika. Jak łatwo się domyślić, dwie osoby pracujące ze sobą kilka lat na takich stanowiskach, wspólnie obmyślają plany jak gnębić i okradać swoich podwładnych.

1. Okradanie z premii. Jedna z dziewczyn dostawała o wiele niższą premię niż pozostałe koleżanki lub nie dostawała wcale, ponieważ kierowniczki twierdziły, że jej się nie należy ("jest mało produktywna"), chociaż pracowała jak inne. Pojechała więc z tą sprawą do biura, które mieści się kilkanaście kilometrów od "jej" sklepu. Tam jedna z pań pokazała jej rozpiskę wszystkich przyznanych jej premii. Okazało się, że do biura wysyłana była rozpiska przyznanych pracownicom premii, która w rzeczywistości całkowicie odbiegała od tych, które były przyznawane. Więc gdzie reszta pieniędzy? U szanownych pań kierowniczek w kieszeni. Sprawa rozeszła się na cały sklep, biuro odwiedziło jeszcze kilka innych osób z podobnymi rezultatami. Koniec końców premie nagle, szczęśliwie wzrosły i co jakiś czas dziewczyny kontrolują to w biurze.

2. "Jak ci się nie podoba praca to wypier*****, na twoje miejsce czeka 1000 innych osób".

3. Oszukiwanie na dniach urlopowych. Wykorzystałaś 17 dni urlopu i więcej ci się nie należy. Dlaczego? Dlatego, że panie kierowniczki same podrabiają dokumenty typu wniosek o urlop, podpisują się za pracownika i w ten sposób skracają nieświadomej osobie urlop o kilka dni (a nuż się nie zorientuje). Sprawa jest dosyć poważna, jedna z dziewczyn zagroziła skierowaniem sprawy do sądu (podrabianie dokumentów - wniosek o urlop jest dokumentem kadrowym). Sprawa jednak nie znalazła się przed wymiarem sprawiedliwości, ponieważ obie strony doszły do porozumienia i dziewczyna dostała gratisowo 4 dni wolnego.

4. To woła o pomstę do niebios. Szefostwo wymyśliło sobie fundację, mającą na celu pomoc domom starców w okolicy. Cel szczytny, o ile byłby prawdziwy. W związku z akcją przeprowadzoną przez szefostwo i ich fundację, w tej sieci sklepów przez kilka dni stały pudełka/kosze na produkty żywnościowe i chemię, które miały być później przekazane jednemu z domów starców. Jakież było zdziwienie, kiedy po skończonej akcji produkty z tych pudełek trafiały z powrotem na półki sklepowe. Trzeba sobie zwiększyć obroty naiwnością klientów...

5. Kontrole z Sanepidu wyglądają w ten sposób: przychodzi pewna pani, krąży po sklepie, znajduje jakiś zgniły owoc i idzie do kierowniczki sklepu... na kawę i ploteczki. Pomimo wielu, bardzo wielu uchybień, do których pani z Sanepidu mogłaby się przyczepić, sklepu nigdy nie dostają kary. Łapówki?

Piszę o tym tutaj, bo wiem, że sieć rozwija się w zastraszającym tempie i pewnie w ciągu kilkunastu lat, będzie znana w całej Polsce. Do tej pory ma 58 sklepów i ciągle się rozwijają.

Nie polecam.







racowałem kiedyś w sklepie komputerowym. W sumie to było coś w rodzaju sklepu i serwisu. Miałem tam z kolegami taki warsztacik, gdzie składaliśmy komputery, ludzie kupowali, wszystko było OK.

Pewnego dnia przyszedł do nas pan. Zaczął rozglądać się po sklepie, popytał, zdawało się, że zna się na rzeczy. Okazało się, że kupuje komputer dla syna, myślał o takim "składaku". Wymyślił jakie tam chce podzespoły itp. Nie wspomniał nic o zainstalowaniu systemu.

[JA] - A system jaki pan chce?
[Pan] - A żadnego, ja tam sobie wszystko sam zrobię.

Myślę ok, klient nasz pan.

Zaczęliśmy z kolegą składać, wszystko poszło dość sprawnie, dwa dni później pan dostał komputer. Byłaby to kolejna udana transakcja, gdyby nie to, że po godzinie pan wrócił do nas. Nie aby podziękować, nie aby dopytać. Pan przybył by wypie****ić komputerem o ladę, a następnie z krzykiem oznajmić, że jesteśmy wszyscy dziećmi kobiet lekkich obyczajów i takie tam. Uspokoiłem go (kolega był na papierosie) i kazałem wytłumaczyć o co chodzi.

[P] - Bo włącza syn komputer, klika, klika i nie działa! [w tym momencie pominę falę nieprzyzwoitych określeń] Chce zwrotu kasy.

Pomyślałem logicznie - gość nie chciał systemu, może w tym problem.

[J] - A system pan instalował?

[P] - A po co mnie to, tu o gry chodzi, a nie o jakieś systemy i inne badziewie!

[J] - Proszę pana, system jest niezbędny....

[P]-Sam jesteś ku*wa niezbędny! Nie naciągniesz mnie na kasę! Ma działać!

[J] - Niech mi pan da dojść do słowa. Proponowałem panu system jak pan zamawiał ten komputer. Stwierdził pan, że sam sobie to zrobi.

[P] - Bo ja tego nie potrzebuję! Jesteś kłamliwym sku****lem, biednego człowieka na pieniądze naciągasz! Dawaj mi tu frajerze kierownika!

W tym momencie tylnymi drzwiami wszedł [K]olega (ten co był na papierosie). Prawie dwa metry, 90 kg, wygląda groźnie.

[K] - Ja jestem kierownikiem. W czymś pomóc?

Facecik skurczył się na jego widok, krzyczeć przestał i wręcz wyszeptał:

[P] - No wie pan, bo ja chciałem o system prosić...

Został na miejscu jak mu go instalowałem, co chwilę nerwowo oglądał się na kolegę. Zapłacił i pospiesznie wyszedł.

Jednak dobrze jest pracować z kierownikiem :)




Wczoraj wybrałam się na zakupy z przyjaciółką do pobliskiej Galerii. Na pierwszy ogień wzięłyśmy Empik. Akurat była wyprzedaż na wszelkiego rodzaju cacuszka: słuchawki, lampki, kubki etc. Akurat tym pierwszym byłam zainteresowana, bo i cena niska (raptem 4,90) a i zapotrzebowanie było.
Więc wybrałam jedne i biegiem do kasy. Sprzedawca miły, paragon wciśnięty niedbale do kieszeni, wychodzimy.

Ucieszona nowym zakupem od razu rozpakowałam urządzenie, podłączyłam do telefonu i sprawdzam. Okazuje się że jedna z nich nie działa. Po chwili wahania decyduję się na reklamacje. Pięć złotych bez dziesięciu groszy nie majątek, ale muzyki na tym nie posłucham, a paragon w kieszeni. Zawracam więc, załatwiam sprawę, ten sam sprzedawca podaje mi kolejne opakowanie z tego typu przecenionymi słuchawkami, prosi żebym sprawdziła czy sprawne. Sytuacja się powtarza: jedna ze słuchawek milczy jak zaklęta. Kasjer stwierdza, że nie ma sensu iść po trzecią parę, zwraca mi pieniądze, wszystko cacy, bez niepotrzebnych komplikacji.

W czym więc piekielność?
Ano w tym, że słuchawki zostały pieczołowicie włożone z powrotem do pudełka, zaklejone kawałkiem taśmy żeby wyglądały na nieotwierane, po czym odwieszone na półkę, z której zostały wcześniej zdjęte.
Nie ma to jak robić ludzi w konia.






Jestem osobą dziwną. Nie słodzę herbaty, nie solę frytek i nie używam wszelkich "sosów do wszystkiego". Ponieważ pracownicy barów fastfood mają z tym wyraźny problem, raczej unikam podobnych przybytków (poza jednym gdzie przynajmniej widzę co mi wkładają do kanapki, chociaż też się dziwią dlaczego ja nie chcę sosu). Ale w rejonie górskim nie można zbytnio wybrzydzać, człowiek zmęczony i głodny, a miejsc w których można coś zjeść niewiele. Idziemy więc do "rejonu gastronomicznego" ulokowanego na trasie pewnej atrakcji turystycznej niedaleko Zakopanego.

Proszę o zapiekankę (sprzeczne ze wszelkimi moimi założeniami żywieniowymi ale czasami można), BEZ SOSU. Ketchup pani chce? Nie, proszę bez sosu. Majonez? Sos czosnkowy? Inne? Proszę BEZ SOSU. Pani pokiwała głową, idzie przygotować zapiekankę. Dostaję zapiekankę... z ketchupem, majonezem, sosem czosnkowym i czymś jeszcze. Komentarz pani - sos jest obowiązkowy, skoro nie podałam jaki chcę, to pani uznała że da mi wszystkie.

Czuję się jak u Barei - "Kawa i Wuzetka są obowiązkowe dla każdego, bijemy się o złotą patelnię!".







Tym razem nie o sklepie komputerowym, a o powrocie z niego.

Wracałem z pracy piechotą, szczególnie że była ładna pogoda, niedaleko mam do domu. Przy okazji zrobiłem drobne zakupy. Wkraczałem już na osiedle i cieszyłem się na myśl o pysznym obiadku i poobiedniej drzemce. Nagle podbiegł do mnie jakiś szczyl, wyrwał reklamówkę, którą niosłem w ręce i gdzieś zwiał. Nawet go nie goniłem, bo w środku miałem paczkę papieru toaletowego, żel pod prysznic i farbę do włosów dla żony.

No nic, gówniarz mi dzionek zepsuł, właśnie myślałem czy dać sobie spokój czy wrócić do sklepu po nowe zakupy, gdy z pobliskich krzaków podszedł do mnie ten szczyl i z pyskiem do mnie:

[SZ] - Co ty ku**a gościu za g**no kupujesz?!

[J] - ... [seria przemyśleń i próba zrozumienie o co chodzi]

[SZ] - No się pytam, na ch*j mi takie badziewie! Trzymaj to [wcisnął mi w rękę moją reklamówkę] i spie****aj z takimi łupami!

I poszedł.

Miałem być smutny, bo trafiłem na takiego kretyna czy szczęśliwy że odzyskałem zakupy?





Długo zastanawiałam się, czy to tutaj napisać. Wiadomo przecież, że nie należy mierzyć wszystkich jedną miarą. Ale fakty pozostają faktami, więc historię przytaczam.

Znajoma pracowała swego czasu w sklepie spożywczo-monopolowym, oddalonym jakieś 100 metrów od dworca PKP. Ze względu na lokalizację codziennie przewijały się tam setki podróżnych oraz naprawdę wielu bezdomnych. Łatwo się domyślić, że w takim układzie często zdarzało się, że ktoś prosił o coś do jedzenia. No właśnie: nie o pieniądze, a o coś do jedzenia. Mało kto był w stanie odmówić takiej prośbie, bo jeśli ktoś prosi nas o chleb, to chyba naprawdę jest głodny.

Finał jest nad wyraz zaskakujący. Co bezdomni robili z zakupionymi produktami? Gdy tylko ich darczyńca oddalił się dostatecznie, ci wracali do sklepu i próbowali towar zwrócić, ewentualnie odsprzedać innym klientom.

A co później? "Pani da wino lipowe".





Historia "szpitalna" dotycząca piekielności sytuacji. Wczoraj (wtorek, 30 lipca) przytrafił mi się wypadek przy pracy. Kawałek drewna, które ciąłem piłą tarczową, wystrzelił w powietrze i uderzył mnie z impetem w brodę. Lekko zamroczony, z zakrwawionymi ustami, pobiegłem do domu, by jakoś się "ogarnąć". Wszystkie zęby na miejscu, kości wydają się całe, rana jednak paskudnie krwawi. Decyzja: jedziemy do szpitala.

Po odstaniu swojego w kolejce (akurat przywieźli kogoś z wypadku samochodowego), zostałem przyjęty przez chirurga. Diagnoza: otwarta rana brody i poważne stłuczenie przedsionka jamy ustnej, wymagające szycia. Lekarz stwierdził, że nie podejmie się zabiegu, ponieważ nie ma doświadczenia z takimi urazami i mógłby coś zepsuć. Powiedział, że musi zająć się mną chirurg szczękowy. Lekarz i jego asystent zaczęli szukać szpitali, które posiadają oddział chirurgii szczękowej, gdyż nie było takiego na miejscu.
W tym momencie historia zrobiła się mocno piekielna.

W najbliższym szpitalu, w mieście oddalonym o ok. 30 km, akurat trwał remont i nie mogli przyjmować pacjentów. W drugim, w tym samym mieście, dwa miesiące wcześniej zlikwidowano oddział szczękowy, nie informując o tym jednak na stronie placówki, więc rozmowa telefoniczna nic nie dała. W dwóch szpitalach w innym mieście kilkakrotnie nikt nie odbierał. Szpitalny koordynator także nie okazał się pomocny - "ja nic nie wiem". Dopiero gdy moja ciotka zadzwoniła do szpitala oddalonego o ok. 2h drogi i wykorzystała swoje znajomości, okazało się, że zostanę przyjęty. Najlepiej skwitował to miejscowy chirurg: "Co by pan załatwił bez znajomości..." Teraz pozostał jedynie dojazd na miejsce.

Na szczęście zostałem przyjęty bez problemów, ranę szybko zszyto i opatrzono. Noc spędziłem na oddziale, dzisiaj dodatkowo okazało się, że dwa zęby trochę się ruszają i muszą zostać unieruchomione za pomocą drutu. W szpitalu muszę zostać do końca tygodnia.






Słowo wstępu. Jak już pisałem, pracuję na nocki w sklepie monopolowym. Wziąłem sobie dwa dni, a raczej noce wolnego. Żeby się wyspać. Mój dom znajduję się w pobliżu remizy OSP i bardzo blisko drogi.

Noc z poniedziałku na wtorek, godzina 02.40. Obudził mnie pisk opon i trzask. Mercedes Sprinter uderzył w znak drogowy. Na prostej drodze. Jak się okazało później, znajomy przedsiębiorca. Pękła chłodnica, więc wezwali straż. Syrena alarmowa wyje, za chwilę przyjeżdżają, później laweta. O spaniu mogłem zapomnieć.

Noc z wtorku na środę. Godzina 03.15. Syrena alarmowa wyje. Ja nie śpię. Za chwilę przejeżdża jeden wóz strażacki, później jednostka z sąsiedniej miejscowości, policja, karetka. Nie śpię, to pojadę zobaczyć, co się stało.
Ford Transit leży na dachu. Kto był kierowcą? No właśnie. Ten koleś, który obudził mnie zeszłej nocy...





Dostałem tydzień urlopu.
Byłem bardzo przepracowany, więc spędzam go po prostu w domu.
Plan zakładał, że odeśpię, odpocznę, obejrzę trochę zaległych filmów, poczytam.
Jednym słowem cisza, spokój i błogie lenistwo.

Od wczoraj, do parku na przeciw moich okiem przybyła grupa Holendrów, którzy wielbią Jezusa.
Wspomagani przez polskich wyznawców tańczą, śpiewają i głoszą swoje "świadectwa" wydzierając się w dwóch językach przez megafony. Zaczynają o poranku i kończą otwartą jadłodajnią przy muzyczce, do której schodzą się dzieci i dorośli mieszkańcy (jak zaobserwowałem, gównie miejscowe żuliki).

Od dziś próbuje ich zagłuszać puszczając swoje pieśni i modlitwy sąsiadka z góry. Pani złożyła im wizytę, bo dosłyszała słowo Jezus skandowane przez tłum i megafony, ale na miejscu ktoś ją poinformował, że to "obca wiara" a co gorsze dostrzegła czarnoskóre dzieci!
Puszcza teraz na cały regulator pieśni kościelne i do tego śpiewa sama lub z koleżankami.

Koło południa nawiedzili mnie Jehowi, a chwilę później rozdzwoniły się dzwony któregoś z kościołów (mieszkam w połowie drogi między dwoma, odległymi o jakieś 120m).

I jak tu nie dojść do wniosku, że bez wszelkich religii świat byłby piękny?!

[ Dodano: 2013-08-07, 19:20 ]
Kiedyś napisałem tutaj w ramach dygresji, że żona kolegi uciekła za granicę zostawiając go samego z synem i że byłby to materiał na osobną historię. Rozwinę.

Wiadomo, nie raz zdarza się ludziom tak, że poszukują pracy za granicą - na przykład kobiety często szukają pracy jako opiekunka do dzieci albo jakaś pomoc dla osób starszych. Jedno wyjeżdża - drugie zostaje, taka sytuacja może być chwilowa i taka w przypadku mojego przyjaciela miała być. Po pół roku jednak żona napisała kulturalnie maila, że nie wróci, bo ma nową rodzinę - jest w ciąży i poznała cudownego Włocha, jest taki och i ach, ma taki cudowny włoski temperament!

Fatalnie z jej strony, wiem, Wy też wiecie, ale cóż, zdarza się - samotna wyjechała, poznała tam kogoś, chce ułożyć sobie życie. Tak, tak, tak bywa.

Tylko jak to się stało, że ten cudowny Włoch ma na imię Michał i jest kuzynem mojego przyjaciela, to już nie umiała wyjaśnić. W ogóle mój przyjaciel nie podejrzewał Michała o włoski temperament, nieźle się kamuflował. I ta narodowość też jakaś taka niejasna do teraz nam się wydaje, w końcu jakby nie patrzeć to Płock w Polsce jest, a Warszawa gdzie kuzyn pracował to chyba nawet stolica!

Oczywiście wszystko wydało się na rozprawie rozwodowej. Kumpel z kuzynem nie utrzymywał kontaktów, więc nie wiedział, że on też za granicę wyjechał. A już na pewno nie podejrzewał swojej ukochanej żony o to, że przez kilka miesięcy miała romans w Polsce, a jak zaszła w ciążę to nagle wymyśliła ten wyjazd zawodowy, bo akurat pasował do ich ówczesnej sytuacji materialnej i zabrała ze sobą Włocha Michała z Płocka.

Zdradziła, trudno, ale nie miała nawet odwagi się do tego przyznać i po ludzku rozwieść. Przez pół roku wodziła męża za nos pisząc i dzwoniąc, zapewniając o swojej wielkiej miłości i tęsknocie. A mąż czekał wierny jak pies.

Nie ma co puentować.

[ Dodano: 2013-08-07, 19:23 ]
A propos wynajmowania mieszkań...

Kilka lat temu z mężem wynajmowaliśmy przytulne mieszkanko w jednej z sypialnianych dzielnic Warszawy. Wszystko legalnie, umowa, kaucja, spis sprzętów i stanu, w jakim je zastaliśmy. Właścicielka fantastyczna, sympatyczna i bezproblemowa, z sąsiadami trochę gorzej (pisałam o tym w jednej z wcześniejszych historii), dojazd do pracy w miarę dobry. Nawet przeszło nam przez myśl wykupienie mieszkania, bo właścicielka mówiła, że kiedyś je będzie sprzedawać.

To "kiedyś" nastąpiło po niecałym roku naszego tam mieszkania. Ale nic to - właścicielka miała drugie mieszkanie na tym samym osiedlu, dosłownie dwa bloki dalej. Taki sam metraż, trochę wyżej i bliżej ulicy, ale za to czynsz niższy. Akurat się zwolniło, więc super, byliśmy zdecydowani, mieliśmy tylko podejść do mieszkania razem z właścicielką i zobaczyć, czy nie będzie dla nas za głośno. A potem w zasadzie tylko się wprowadzać.

O umówionej godzinie stawiliśmy się pod mieszkaniem, właścicielka z mężem dotarła kilka minut później. Włożyła klucz do zamka, przekręca... i nic. Może nie ten klucz? Nie, klucz właściwy, na dodatek nie daje się wyjąć. Ani prośbą, ani groźbą, ani kombinerkami. Trudno, zamek trzeba wiercić, założy się nowy, odliczy od czynszu.

 #653239  autor: osawolow
 07 sie 2013, 19:35
Po kilkunastu minutach udało nam się wejść do mieszkania, które stanowiło obraz nędzy i rozpaczy:
- ściany podrapane, poobijane, pomazane, ze śladami butów, w tym na suficie
- w mieszkaniu ciemno, bo okna zaklejone były gazetami, czarną folią i taśmą
- wszystkie żarówki wykręcone
- żaluzje zdemontowane ze wszystkich okien oprócz jednego, za to z urwanym sznurkiem i tym pokrętłem do zasłaniania
- pralka odłączona i wystawiona na środek łazienki
- duża, trzydrzwiowa szafa w sypialni pomazana czymś na czarno, z powyłamywanymi szynami od przesuwanych drzwi
- kabina prysznicowa zdemontowana, wymontowane rolki, drzwi stały w przedpokoju
- szafki kuchenne z powyłamywanymi drzwiczkami, jedna trzymała się ściany tylko na jednym haku
- na środku większego pokoju przewrócony kredens
- sedes nie myty chyba od pięciu lat
- na balkonie bajzel składający się z mokrych kartonów, połamanych krzeseł i szklanych pokrywek od garnków
- wyłamane pokrętła od regulacji temperatury na kaloryferach wszystkich oprócz łazienkowego
- rozmontowana bateria od prysznica - była słuchawka, ale bez przewodu. Słuchawkę znaleźliśmy w piekarniku.
- z mebli ostał się w całości jeden regał, za to pomalowany na brązowo farbą olejną. Bardzo dokładnie, z kawałkiem ściany i podłogi.

Właścicielka tylko stała pośrodku tego wszystkiego i płakała. Bo wcześniej mieszkała tam taka fajna dziewczyna, studentka. Spokojna, zawsze wszystko na czas płaciła, więc właścicielka nie miała powodu przyjeżdżać i sprawdzać, co z nią czy z mieszkaniem. Ostatni czynsz jej rozliczyła z kaucji, bo skoro mieszkała u niej pięć lat, to jaki numer mogła wywinąć?

Doprowadzenie mieszkania do stanu względnej używalności zajęło nam nieco ponad tydzień. Malowane było chyba ze trzy razy, bo te czarne maziaje cały czas przebijały przez farbę. Szafę i szafki naprawiono, nowe rolki do kabiny dokupiono i zamontowano, okna myłam po cztery razy każde bo oprócz taśmy użyła chyba jakiegoś kleju. Wreszcie udało nam się przeprowadzić, z czynszem za pierwszy miesiąc obniżonym o połowę, bo w sumie oprócz malowania i skręcania szafek kuchennych wszystko zrobiliśmy sami.

Mogłabym teraz napisać, że jak się ma miękkie serce do wynajmujących, to trzeba mieć twardą dupę, ale to jeszcze nie koniec atrakcji zafundowanych przez byłą lokatorkę.

Pewnego dnia obudziliśmy się bez prądu. Panienka od kilku miesięcy nie płaciła rachunków, a że wszystko w mieszkaniu żarło prąd, łącznie z kuchenką... Nie mam pojęcia dlaczego właścicielka nie sprawdziła tego wcześniej w elektrowni. My rozliczając poprzednie mieszkanie, tak jak wcześniejsi jego lokatorzy, zostawiliśmy specjalną teczkę z fakturami i potwierdzeniami zapłaty.

Ciągle przychodziły do niej listy polecone. Awizo oczywiście nie odbierałam. Przychodziły też różne pisma z kilku firm windykacyjnych. Przychodzili również smutni panowie w czarnych kurtkach, którym bardzo długo tłumaczyłam, że nie nazywam się Karolina K. tylko zupełnie inaczej i żeby się ode mnie odchrzanili. Do jednego wybitnie odpornego wezwałam policję, bo mi się do mieszkania władował, a przy moim półtora metra wzrostu mogłam na niego co najwyżej nakrzyczeć. Pomijam już przedstawicieli Providenta, którzy nie potrafili zrozumieć, że nie zmieniłam danych osobowych i nie przeszłam operacji plastycznej i naprawdę nie brałam u nich żadnej pożyczki i uparcie zwracali się do mnie "pani Karolino". W pewnym momencie profilaktycznie przestałam reagować na dzwoniący domofon, ale spryciarze i tak jakoś wchodzili do klatki.

Z tego, co wiem, właścicielce mieszkania nie udało się do dziś polubownie rozwiązać sprawy zniszczeń. Kwoty szkód może nie były duże, bo szafki udało się naprawić, ściany odmalować i tak dalej. Nie wiem, czy ścigała dalej tę dziewczynę, czy odpuściła sprawę, ale zapewne przy następnych lokatorach nie była już tak cudownie wyrozumiała i nieobecna jak przy nas. Klucze oddawaliśmy nowym lokatorom w jej obecności, w mieszkaniu.




Wybrałam się do kościoła.

Siedzę sobie potulnie w ławce, ksiądz spowiada ludzi, wierni dopiero się schodzą, msza się jeszcze nie zaczęła więc kościół w połowie pusty.

W pewnym momencie staje nade mną starsza pani. Staje i wymownie patrzy, ale nie odzywa się ani słowem.

- Pomóc w czymś pani? - pytam grzecznie.
- To moje miejsce - oznajmiła mi. Przesunęłam się więc, robiąc jej miejsce obok siebie.
- Masz wyjść z tej ławki, to moja ławka - zażądała.
Przyznam, że mnie zatkało.
- Chyba nie potrzebuje pani całej ławki tylko dla siebie? - zapytałam.
- Nie twoja sprawa, to moja ławka. Jestem tu co tydzień a ty nie i to moja ławka, wynoś się natychmiast. Idź stać pod ścianą. Pospiesz się.

Myślę sobie: co jest do diabła? Od kiedy w kościele nie wolno mi zająć dowolnego miejsca?
Zauważyłam, że ludzie zaczynają na nas patrzeć, nie miałam jednak zamiaru ustępować tej kobiecie.
- Wynoś się, nie usiądę koło ciebie, bo nie jesteś prawdziwą chrześcijanką. - ostatnie zdanie wygłosiła teatralnym szeptem, tak by pół kościoła mogło je usłyszeć
- Proszę więc zająć inne miejsce - wzruszyłam ramionami i od tamtego momentu zaczęłam ją ignorować.

Może powinnam była zająć inną ławkę dla świętego spokoju, przyznam jednak, że (choć to niewłaściwe w takim miejscu) chciałam zrobić babie na złość.

W końcu usiadła koło mnie.
Całą mszę czułam jak kipi nienawiścią, rzucała mi spojrzenia, które nie pozostawiały złudzeń. ;)
Na słowa księdza "przekażcie sobie znak pokoju" ostentacyjnie odwróciła się ode mnie. Szczerze mówiąc niewiele mnie to wszystko obeszło. Wychodząc z kościoła słyszałam jak skarży się na mnie koleżankom.

Prawdziwie chrześcijańska postawa.




W pewnym pociągu jedzie sobie pani z pieskiem. Piesek jest ładny, zadbany, bezproblemowy, nikomu więc nie przeszkadza. Pani opowiada współpasażerom, że jedzie na wakacje do miasta X (stacja końcowa) z miasta Y (stacja początkowa), więc spędza w pociągu jakieś 5 godzin.
Żali się, że pieskiem nie miał się kto zająć, więc musiała zabrać go ze sobą. Nikomu obecność zwierzaka nie wadzi, bo ani nie szczeka, ani nie gryzie, leży sobie spokojnie pod siedzeniem swojej pani.

Idzie konduktor. Pani pieska bierze i chowa do wielkiej torby, stojącej na podłodze. Konduktor sprawdza bilety i idzie dalej. Kiedy tylko pani traci go z oczu, wyjmuje pieska z torby i znów się żali, że przejazd psa
tyle kosztuje, a ona pieniędzy nie ma, ale poradzi sobie, bo torba pieska schowa i się nie wyda.

Podróż mija spokojnie, do końca podróży jeszcze jakieś 3 godziny i nagle piesek załatwił swoją potrzebę fizjologiczną wprost na pociągową podłogę. Radosny strumyczek psich siuśków "ozdobił" nie tylko okolicę
siedzenia właścicielki psa, ale także popłynął nieco dalej, ku oczywistemu niezadowoleniu współpasażerów owej pani. Zapachu nie da się zignorować, więc pasażerowie próbują nakłonić panią, aby po pupilu posprzątała. Pani prycha z oburzeniem, że niby dlaczego ona, przecież
jej to nie przeszkadza, a w pociągu i tak śmierdzi, więc co to za różnica. Zakłada nogę na nogę, wtyka w uszy słuchawki i wypina się na cały świat. W końcu jedna starsza kobieta wstała i wytarła to co pozostawił po sobie pies. Właścicielka patrzyła na to z pogardą, komentując tylko "I co, aż tak ciężko było?"

Ludzie poszli więc po konduktora i złożyli skargę, że pani przewozi psa nielegalnie, pies brudzi, a pani to olewa. Wobec tego panią wyproszono z pociągu prawie dwie godziny przed jej stacją.

Była oburzona i czuła się zraniona. Rozpłakała się na tą ludzką nieczułość i rzucając przekleństwami, wraz z pieskiem opuściła pociąg. A smród się unosił do końca podróży.





Znacie typ "wujka", "szwagra", "kolegi", któremu po paru głębszych zbiera się na amory? Tia, ja też. Przyczepił się taki ostatnio na jakiejś imprezie. Głupie uśmieszki, niewybredne żarty. Spokojnie acz stanowczo kazałam panu spie**alać. Reszta towarzystwa orzekła wtedy, że jestem niedotykalska i nie mam poczucia humoru.

Jak to jest do cholery, że przyzwalamy na to, żeby obcy, pijany, dwa razy starszy dziad łapał młodą dziewczynę za kolana w ramach "żartu", ale sprzeciw z jej strony jest już "brakiem poczucia humoru". No bo przecież to takie miłe, takie zabawne.




W niedzielę byłam z tatą na giełdzie. Kupiliśmy, co mieliśmy kupić i wracamy do auta - było koło godziny 10:30, termometry wskazywały 30 stopni ciepła.
Wzdłuż drogi, na poboczu ustawione były auta (wiadomo, po co za parking płacić, jak na poboczu za darmo można stać). I właśnie jedno z tych aut ustawionych na poboczu przykuło moją uwagę - bordowe renault. Dlaczego? Bo w tym aucie siedział wielki, czary pies! Tak, w 30 stopniowym upale, w pełnym słońcu, jakiś „inteligent” zostawił psa w samochodzie i tylko lekko mu uchylił wszystkie szyby!

Nie namyślając się długo chwyciłam za telefon i dzwonie na policję – pies leżał na tylnym siedzeniu i nie zareagował jak podeszłam do auta. I tu wielkie ukłony w stronę policji. Od momentu zadzwonienia na 112 do ich przyjazdu minęło około 15 minut (a to tylko, dlatego, że najpierw podjechali od innego wejścia na giełdę). Panowie policjanci do sprawy podeszli profesjonalnie – jeden z nich, poszedł nadać komunikat (przez radiowęzeł na giełdzie wzywali właściciela samochodu), a drugi wybił szybę w samochodzie i wypuścił psa. Całą akcję oglądał tłum gapiów (wcześniej oczywiście nikt nie widział biednego psiaka). Natomiast tata poszedł do sklepu po wodę dla psinki.

Finał? Niestety nie wiem. Po pół godzinie, właściciel samochodu nadal się nie zjawił. Zbliżała się godzina 12, czyli pora przyjmowania przez tatę leków, których (niestety) nie wziął ze sobą. Panowie policjanci powiedzieli, że jak chcemy to możemy jechać, tylko oni chcieliby spisać moje dane - na wypadek, gdyby właściciel odmówił przyjęcia mandatu, miałabym być świadkiem zdarzenia.

A mnie się wydaje, że jak pan/pani właściciel kazał czekać miłym policjantom w tym upale, to oni mu się już odpowiednio odpłacą.




Będzie niesmacznie.

Moja ciocia ma niewielką działkę naprzeciw mojego domu. Na działce stoi stara chatka, mały parterowy stary domek, z polową toaletą ze słynnym serduszkiem nad drzwiami.

Lata 90. Dom stał pusty, więc kiedy ciocia otrzymała propozycję wynajmu, bez zastanowienia się zgodziła, zawsze to dodatkowy grosz.
Do domu wprowadziła się piekielna rodzina - mąż, żona i kilkoro dzieci. "Znajomi znajomego". Od razu zaczęły się całonocne libacje, krzyki dzieci których nie sposób było nie słyszeć mieszkając naprzeciwko. Patologia pełną parą, bieda aż piszczy, a na flaszkę zawsze jest, jak to często bywa.

Do domu nie było doprowadzonej wody - trzeba było nosić ją ze studni wiadrami. Wyobraźcie sobie ośmiolatka, który próbuje donieść do domu dwa pełne wiadra wody, część rozlewa bo nie może unieść, ojciec patrzy na to stojąc w drzwiach, podchodzi do małego i daje mu "z liścia". Mały się przewraca i calusieńki mokry wraca z wiadrami do studni. Zimą.

Zaznaczę też, co później będzie istotne, że toaleta była na zewnątrz, więc zazwyczaj zimą załatwiali się do wiadra, które później maluchy wynosiły.

Byłam wtedy dzieckiem, więc nie do końca rozumiałam powagę sytuacji, ale moi rodzice często kupowali dzieciakom słodycze, oddawali moje zabawki i stare ubrania. Wiadomo - żal.

Cioci też było żal dzieciaków, więc kiedy po kilku miesiącach przestali płacić czynsz - odpuściła. Dom i tak stałby pusty. Jedyny rachunek jaki mieli do zapłaty to prąd. Po kolejnych kilku miesiącach za prąd również przestali płacić. Ciocia długi czas płaciła i słuchała wiecznych obietnic, że oddadzą co do grosza. W końcu miarka się przebrała. Poprosiła ich o oddanie domu. Walka trwała długo, od błagania poprzez groźby. W końcu się wyprowadzili.

Zaraz po wyprowadzce ciocia chciała wysprzątać dom. Zawołała mnie, czy nie pomogłabym jej w sprzątaniu. Zgodziłam się chętnie, ale kiedy otworzyła drzwi buchnął ze środka potworny odór.
Tak. Wiadra z wszelkimi możliwymi wydzielinami ludzkiego ciała były porozlewane po podłodze i ścianach. Na największej ścianie widniał napis "Ty ku**o!". Zniszczone meble, pocięte prawdopodobnie siekierą.

Wdzięczność ludzka nie zna granic.




O tym jak się nie wynajmuje mieszkania.

Szukaliśmy z mężem jakiegoś niedrogiego mieszkania, najlepiej dwupokojowego. Lokalizacja nie była aż tak istotna, byle nie w jakichś groźnych dzielnicach. A co najważniejsze umeblowanego.

1. Jeśli nie ma mebli to uparcie nie twierdzimy, że są. Kłamstwo ma krótkie nogi.

2. Mieszkanie do odświeżenia, oznacza mieszkanie do pomalowania i drobnych napraw, a nie do generalnego remontu. W końcu pani stwierdziła, że trzeba tylko: położyć płytki w kuchni i łazience, pomalować 2 pokoje ale wcześniej zagruntować, szpachlować etc. (nie znam się na tym) położyć panele i wymienić okna. Rzecz jasna my mamy sami za to wybulić, bez jakichkolwiek kosztów z jej strony.

3. Jeśli jest kaucja powinno się o tym wspomnieć. A nie chwilkę przed podpisaniem umowy żądać wyłożenia określonej sumy z kosmosu.

4. Jeśli mieszkanie nie jest wyremontowane, nie powinno się twierdzić, że jest. Czegoś takiego się nie ukryje. Pan starał mi się wpierać, że odchodząca farba, pozdzierane linoleum, tapeta, która wygląda jak boazeria (pewnie pamiętała czasy głębokiej komuny) oraz łazienka pomalowana farbą olejną, to remont jak się patrzy.

5. Jeśli idziesz pokazać mieszkanie, zadbaj żeby było posprzątane. Szczyt wszystkiego, to było mieszkanie w którym na podłodze było wszystko, bałam się wejść. Pan twierdził, że posprząta. Na pytanie ile już tak stoi to mieszkanie brudne, Pan mówi, że tylko 3 miesiące.

6. Jeśli się z kimś umawiasz na spotkanie, to odbieraj telefon/oddzwaniaj/odwołaj spotkanie. Pan zadzwonił dwa dni później, że nie miał czasu, ale teraz jest wolny. My też nie mamy...

7. Mieszkanie ładne, wszystko pięknie. Do remontu ale można mieszkać. Zaproponowaliśmy, że my wyremontujemy w zamian za czynsz... Nie, pan sam będzie remontował. A kiedy, skoro my będziemy tam mieszkać? No w czasie naszego mieszkania tam. No jak? A no tak. Pan sobie zostawia zawsze jeden komplet kluczy i zawsze sprawdza co się dzieje w mieszkaniu. Podziękowaliśmy szybko. Pan był bardzo zdziwiony.





Gdy byłem jeszcze dzieciak na moim podwórku był plac zabaw. Ulokowany był po środku czegoś w rodzaju deptaka wśród bloków. Przekrój sytuacji wyglądał tak: bloki, chodnik, trawnik, chodnik, plac zabaw, chodnik, trawnik, bloki. Sam plac zabaw wyglądał jak przerośnięta plaża: masa piachu, otoczone wszystko barierkami, piaskownice i kilka huśtawek, karuzel czy drabinek. Same sprzęty pozostawiały wiele do życzenia: farba obdrapana, pordzewiałe, skrzypiące, ledwie wbite w ziemię (podczas korzystania z huśtawki całość kiwała się razem z dzieckiem, drabinki miały przechyl jak szczyt drapaczy chmur itp... Ogólnie - cholernie niebezpieczne.

Zbliżały się wybory na prezydenta miasta. I nagle na nasze podwórko wjechały duże sprzęty, usunęły stare zabawki, a na trawniku postawiono przepiękny ogród jordanowski - drewniane domki, mostki, huśtawki, drabinki. Pełno ławeczek, całość otoczona wysokim płotem i zamykana przez dozorcę na noc. Po prostu szał i cudo.

Całość trwała mniej więcej do miesiąca po ogłoszeniu wyników na prezydenta miasta. I nagle zaczęły mieszkańcom przeszkadzać krzyki dzieci - tych dzieci, które krzyczały na starym placu zabaw ulokowanym 3 metry dalej niż obecnie.

Efekt tego był taki, że ogród jordanowski zwinięto. Całość byłaby do przeżycia, gdyby sprzęty z niego ulokowano na miejscu starego placu zabaw. Ale nie. Na stary plac zabaw wróciły stare, te same zabawki, które były na nim wcześniej. Tak samo kiepsko zamontowane. W takim samym stanie technicznym. Nawet nie odmalowane.




Siostra poszła do ginekologa do ZOZu. Nie zrobił wywiadu, nie słuchał co mówiła (bolesne miesiączki itd.), tylko od razu zrobił jej USG i mówi:
- Ja tu widzę jakiś pęcherzyk, to może być mięśniak albo martwy płód, może cysta, ale nie wyczuwam tętna. Nie wiem co to jest.
Siostra mówi, że niemożliwe, żeby to był martwy płód, bo ma regularne krwawienia itd.
A ten wydarł się na nią:
- Każda z was tak mówi, że okres był, seksu nie było, a potem się okazuje, że ciąża.

W drugim USG ginekolog nadal nie wiedział, co to jest to "coś" na ekranie. Siostra popłakała się u niego w gabinecie, a on ją bez pardonu odesłał i kazał zrobić badanie krwi (na wykazanie ciąży).

Bilans? Wysłałam siostrę do innego ginekologa, zrobił jej USG, wykazało 5 cm mięśniak w macicy. Leczenie w toku. Ale jakbym dorwała tego pierwszego konowała...

[ Dodano: 2013-08-07, 19:37 ]
Jakąś godzinę temu odebrałam telefon, który rozłożył mnie ze śmiechu na czynniki pierwsze. Ale po kolei.

Od jakiegoś czasu spotykałam się z pewnym mężczyzną, niech będzie Tomek. Ogólnie bardzo fajny, przystojny, miło się rozmawiało, dużo wspólnych zainteresowań itp. jedno mnie tylko czasem irytowało, a mianowicie jego podejście do "mamusi" (jak zawsze ją nazywał). Przykładowo - siedzimy na kawie w restauracji, dzwoni mamusia, oj głowa ją boli, nie może wstać, czy inne licho. Tomuś zwija się, przeprasza potem 100 razy, no ale mamy nie może zostawić. Wspominał kilka razy, że mama już najlepsze lata ma zdecydowanie za sobą, kłopoty z sercem itp. No dobrze, rozumiem, ale ostatnia sytuacja sprawiła, że przestałam rozumieć.

Idziemy z Tomkiem w stronę centrum handlowego. I spotykamy kogo? Mamusię - wysoka, w jej wieku marzyłabym o takiej figurze jaką ona miała, bardzo ostry makijaż, lifting, szpileczki, mogłabym nawet przysiąc, że wstrzykiwała sobie tu i ówdzie botoksik, bo nie wierzę, że 60-kilkuletnia kobieta nie ma ani jednej zmarszczki na twarzy. Oczywiście przez chwilę poczułam się jak na rentgenie, kilka razy mnie zmierzyła, na moje "dzień dobry" zero odzewu.

M - Tomeczku! Oj jak dobrze, że cię widzę, odwieziesz mnie do domu, co? Bo taki upał, a już czuję jak mi duszno, boję się że zemdleję.

Pomyślałam, że jakbym ja w tej temperaturze miała tyle ton tapety, to też bym czuła, że mnie przydusza.
No nic, Tomuś przeprasza i leci za mamusią. I od tamtej pory (tydzień temu) usłyszałam go dopiero przed chwilą - w telefonie. Czego się dowiedziałam? A tego, że (uwaga, cytuję) "już nie możemy się więcej spotykać, bo mama mówi, że rude kobiety i do tego z lokami to murowane nieszczęście i to przeważnie dz*wki co puszczają się na prawo i lewo. Ale dzięki za znajomość."

Myślałam, że zaliczę zgon ze śmiechu na miejscu.
Drogi Tomku! Wiem, że czytujesz Piekielnych. Słuchaj dalej swojej mamusi, a na pewno znajdziesz odpowiednią kobietę dla siebie (a raczej dla swojej mamy).





O metodach wychowawczych.
Leciałam do Anglii jakiś miesiąc temu. Podróż raczej niedługa, około 3 godzin w samolocie, nie było by to w żaden sposób uciążliwe, gdyby nie jedna rodzinka. Siedzenia za mną zajęte były przez matkę z dwójką dzieci, przedział wiekowy plus-minus 4-7 lat. Ja zajmuję się czytaniem książki, ale młodemu z tyłu bardzo się nudziło, więc zaczął kopać moje oparcie dla zabawy. Po 5 minutach łudzenia się, że mu zaraz przejdzie odwróciłam się do jego mamy.

- Przepraszam, czy mogłaby Pani zwrócić uwagę dziecku?
- Ale o co chodzi?
- Kopie moje oparcie od paru minut.
- No i?
- Przeszkadza mi to.
- To jest dziecko, musi się pobawić.
- Być może, ale jest to niegrzeczne.
- Pani jest niepoważna. Proszę mnie nie pouczać.
Tu włącza się młody:
- Mamo, czy jestem niegrzeczny?
- Oczywiście, że nie, to ta pani jest niekulturalna kochanie.

Aha.





O metodach wychowawczych.
Leciałam do Anglii jakiś miesiąc temu. Podróż raczej niedługa, około 3 godzin w samolocie, nie było by to w żaden sposób uciążliwe, gdyby nie jedna rodzinka. Siedzenia za mną zajęte były przez matkę z dwójką dzieci, przedział wiekowy plus-minus 4-7 lat. Ja zajmuję się czytaniem książki, ale młodemu z tyłu bardzo się nudziło, więc zaczął kopać moje oparcie dla zabawy. Po 5 minutach łudzenia się, że mu zaraz przejdzie odwróciłam się do jego mamy.

- Przepraszam, czy mogłaby Pani zwrócić uwagę dziecku?
- Ale o co chodzi?
- Kopie moje oparcie od paru minut.
- No i?
- Przeszkadza mi to.
- To jest dziecko, musi się pobawić.
- Być może, ale jest to niegrzeczne.
- Pani jest niepoważna. Proszę mnie nie pouczać.
Tu włącza się młody:
- Mamo, czy jestem niegrzeczny?
- Oczywiście, że nie, to ta pani jest niekulturalna kochanie.

Aha.





Nie tyle piekielnie co śmiesznie.

Jest taka bardzo popularna sieć drogerii założona przez Dirka Rossmanna ;)
Drogerię tę bardzo lubię i często zaglądam, irytujący dla mnie (jak i pewnie sporej części osób) jest jedynie fakt, że z reguły ochroniarze w tymże obiekcie za punkt honoru biorą sobie chodzenie za klientem krok w krok, jakby każdy mógł być złodziejem.
Ja rozumiem, taka praca, wymogi, nakaz czy inne ustrojstwo, za to mu płacą i nie zwracam na to większej uwagi, po prostu rejestruję fakt, że podczas wybierania przeze mnie tamponów stoi za mną młody chłopak i dyszy mi w kark. Niektórzy jednak są bardzo pomocni, gdy spytam, gdzie co leży.

Dziś również wpadłam do mojej mekki kosmetycznej i natrafił mi się wyjątkowy pracuś. Ja robię kroczek w lewo, on robi kroczek w lewo, ja podchodzę do półki z szamponami, on przypadkiem znajduje się przy półce z szamponami.
Goniłam się z panem ochroniarzem przez dobre 20 minut, bo i lista zakupów długa była, aż w końcu nie wytrzymałam i kiedy sięgając po mydło spostrzegłam czubek buta pana ochroniarza, wyłaniający się zza rogu, gwałtownie wychyliłam głowę i donośnym głosem powiedziałam: "BU!".

Chłopaczek aż podskoczył, zarumienił się i dał w długą między regały z pieluchami, żeby poobserwować potencjalne złodziejki bobofrutów.





Śmieci....temat rzeka. Zdecydowałam się napisać tę historię, bo czegoś tu nie rozumiem i być może Wy, Piekielni mnie oświecicie w mej ignorancji.

Mieszkam na terenie parku krajobrazowego, osiedle więc pięknie położone, wśród zieleni i mimo, że do centrum stąd 10 minut to człowiek się czuje, jakby już mieszkał na wsi. Mieszkańcy na ogół spokojni, wiekszość populacji w wieku emerytalnym.

Administracja osiedla wpadła z rok temu na genialny pomysł: osiedlowe śmietniki zostały obudowane gustownymi altankami z kamienia i żeby wejść do środka należy otworzyć kluczem specjalną furtkę. Każdy z lokatorów otrzymał klucz. Obok ustawiono, już niezamykane, pojemniki na szkło, papier i plastik.

Park jest odwiedzany przez mnóstwo ludzi, którzy parkują auta w okolicach śmietnika. I niestety: nieraz już przy wysiadaniu wysypują się całe worki śmieci, osobliwie z tych aut najdroższych i prosto z salonu. Rankiem obok śmietników mieszkańcy znajdują worki śmieci. Dziś rano był to nawet poremontowy gruz i skute kafelki.

Powiedzcie mi: czy to akt złośliwości, czy skąpstwo sprawia, że ludzie podrzucają nam woje śmieci? Przecież skoro stać ich na najnowsze luksusowe modele samochodów, to nie mają pieniędzy by legalnie zapłacić te 20 zł miesięcznie za wywóz śmieci z posesji?

Od dziś dyżury sąsiedzkie na balkonach z aparatami fotograficznymi. Co powoduje tymi ludźmi? Na zewnątrz bogactwo, a wewnątrz szmaciarze podrzucający komuś swój syf?







Wizytowałam znajomych, którzy mają dzieci w wieku szkolnym. Dyskusja zeszła na zbliżające się wydatki, w tym na ubezpieczenie dzieci.
W ubiegłym roku trzeba było zapłacić 56zł od jednego dziecka. Ubezpieczenie grupowe, dziecko ubezpieczone na zawrotną sumę 8000zł. W ubezpieczeniu jednak drobny myk na samym dole strony...

Ale najpierw powiem jak wygląda szkoła.
Jest to kompleks budynków z czerwonej cegły, pochodzący z roku 1894, w parku - starodrzewiu. Od ulicy zabezpieczony płotami i bramami, wejście od pieszego traktu do tegoż parku i dopiero na podwórze i do budynku.

Wracając do ubezpieczenia.
Nie obejmowało urazów i nieszczęśliwych wypadków spowodowanych spadającymi konarami, oblodzonymi gałęziami i wszystkim, co się z tym wiąże. Dyrekcja ubezpieczyła tak dzieci, równocześnie wydając zarządzenie, żeby nie chodzić pod drzewami.
Zarządzenie sobie wisiało spisane drobnym maczkiem, na tablicy ogłoszeń, której nikt nie czyta, zwłaszcza dzieci z grupy wiekowej 1-3 klasa.(tablica wisi na ich korytarzu).
Zrobiła się afera jak na dzieciaka spadła gałąź i okazało się, że owszem jest ubezpieczony, ale nie od tego.

Kto tu był piekielny?
Ubezpieczyciel ze swoją ofertą, czy dyrekcja, która ją świadomie zaakceptowała?




Gdańsk to piękne miasto z ciekawymi tradycjami, festiwalami, jarmarkami... No właśnie, Jarmark Dominikański - Coroczna zmora gdańszczan. Kto był ten wie, a kto nie miał okazji uczestniczyć nich wie, że jarmark choć tak pięknie reklamowany to ostoja w większości kiczu i tandety. Całe stare miasto zawalone straganami z chińskimi ubraniami, uliczni pseudo-grajkami, wróżbami od papużek, tatuażami z henny, goframi, kiełbasami, pieczonymi ziemniako-gulaszami postrachami sanepidu, mogłabym tak długo. W tym czasie można nad morzem kupić oscypki, obwarzanki krakowskie, poznańską metkę, kurtkę z owieczki, świeżą rybkę(mrożoną bo turyści najczęściej nie wiedza, że ryby, które maja za prosto z portu w czasie wakacji są pod ochroną od połowów).

Każdorazowo trafia się też hit jarmarku. Od kilku lat dominują masażery do głowy, nakrętki na butelki z syfonem, cud maści na wszystko włącznie z rakiem i te dziwne plastikowe zębatki z dziurkami na długopis, które podczas poruszania rysują na kartce fantazyjne kształty.
Są oczywiście wyjątki, prawdziwe perełki, na które warto czekać jak piwo od Cystersów, chleb ze smalcem kupiony w wielkim bochenku chleba czy mali sprzedawcy rękodzieł.

Sam jarmark skutecznie na przynajmniej dwa tygodnie wprowadza centrum miasta w chaos. Jednak tym co doprowadziło mnie dziś do załamania był dworzec kolejowy Gdańsk Główny. To stary, podobno piękny budynek (mi już spowszedniał), który prócz spełnianej przez siebie funkcji mieści również McDonald (miejsce mojej pracy) oraz KFC (budyneczek zaraz obok). Przed dworcem postawiono pomnik, jest kilka teorii co przedstawia i po co właściwie tam stoi. Najpowszechniejsza z nich to żydowskie dzieci idące do szkoły po torach.

Na dworcu bywam praktycznie codziennie. Wczoraj wieczorem/nocy było uroczyste otwarcie jarmarku zwieńczone kilkoma koncertami i pokazem sztucznych ogni.
Dziś rano dworzec tonął w śmieciach pozostawionych przez świętujących. Wszędzie walały się torby z MC oraz KFC, przerwy w kostce brukowej zostały dokładnie uszczelnione petami, porozbijane butelki na całej ulicy stale rozjeżdżane były przez samochody. Obraz tak smutny i obrzydliwy jak to tylko możliwe. Po prostu góra śmieci jak okiem sięgnąć!

Policzyłam. Od największego wysypiska śmieci, które kiedyś było pomnikiem dzieci na torach, do kosza dzieliło SZEŚĆ kroków. Śmietniki puste. Syf nie został uprzątnięty przez cały dzień (dziś pracowałam w godzinach 8-17 i nie zaważyłam żadnych zmian poza przybywająca ilością petów).

Piekielnych jest tutaj dwoje. Pierwszy z nich to władze miasta, które kompletnie nie poradziły sobie z ogarnięciem tego bałaganu. Zero organizacji i reakcji. Drugim piekielnym są uczestnicy jarmarku, którzy ten syf zostawili. Serio ludzie, śmietnik nie gryzie. Bawi mnie, że kilka dni wcześniej odbył się tatoo-konwent. Impreza, która zbiera ludzi wytatuowanych, pomalowanych, pofarbowanych, zaimplantowanych, ogólnie wariatów z całej Polski na pierwszy rzut oka. Poza "dziwadłami" na ulicy i plakatami zapraszającymi, nikt pewnie by się nie zorientowała, że taka akcja miała miejsce.

Po otwarciu jarmarku, który jest dla wszystkich i na którym głównymi uczestnikami są "normalni" ludzie, często całe rodziny z dziećmi, panuje syf, kiła i malaria.
A to dopiero pierwszy dzień...






Jestem harcerką, działam w gromadzie zuchowej (dzieciaki w wieku 7-10 lat). Niedawno zakończyła się organizowana co roku kolonia zuchowa. Dla niezorientowanych - po wpłaceniu zaliczki na taki wyjazd rodzice dostają kartę obozową, na którą wpisują podstawowe informacje o dziecku - w tym wszystkie dolegliwości i przyjmowane przezeń leki. Mamuśka jednego z działającego już od dłuższego czasu w naszej gromadzie zuszka postanowiła w żaden sposób nie poinformować kadry o sporym, wstydliwym problemie - dzieciak moczy się w nocy. Jak się o tym dowiedzieliśmy?

Już drugiego dnia rzeczony zuch spytał, czy może pójść wyprać rzeczy. Czasu brak, a przecież maluch nie ma na pewno tylko jednej pary majtek, odpowiedź więc prosta - nie, będzie na to czas za parę dni.

Po tygodniu w namiocie zaczął panować, delikatnie mówiąc, niezbyt przyjemny zapach, którego źródła ewidentnie brak. W końcu zuch wyznał swój problem. Tutaj zaczynają się prawdziwe schody - ulewne deszcze, nie ma jak wyprać i wysuszyć śpiwora. Każda bluza, ręcznik - wszystko już mokre. Dzwonimy do matki. Hmm, problem - na karcie podano błędny numer. Poszukiwania numeru właściwego zajęły cały dzień. Znaleziony! ...nie odbiera.
Po licznych próbach wreszcie słyszymy znajomy głos, który oznajmia :
- Ach, no tak, bo ja właśnie nie wiem, on bierze na to takie leki, ale zapomnieliśmy spakować...

Zdecydowaliśmy się więc na pieluchy. Do sklepu daleko, pada. Wreszcie ktoś z tych "wyżej położonych" wsiada w auto, prosimy więc serdecznie o zakup rzeczonych pieluch. Wreszcie są - na trzy dni przed końcem kolonii...

Rozumiem, pewne rzeczy faktycznie głupio jest podać poprzez wpisanie ich na kartę. Ale jeżeli zna się kadrę obozową, ma się do niej numer, ba, nawet widzi się z nią co tydzień, to czemu po prostu dyskretnie nie powiedzieć, zamiast fundować dziecku niezbyt przyjemne przygody na jego pierwszym dłuższym wyjeździe...?







Tym razem nie piekielność, ale taka obserwacja.

Nie mam telewizora. Od 7 z górą lat nie posiadam takowego odbiornika, informacje o świecie czerpię z czasopism i Internetu. Jednak gdy wyjeżdżam do babci, telewizja to jedyne okienko na świat - jakkolwiek ciężko w to uwierzyć, są jeszcze miejsca w Polsce, gdzie komórki i Internet nie mają zasięgu, telefony są radiowe i działają jak chcą, a najbliższy sklep jest w sąsiedniej miejscowości.

Teraz babcia ma 22 darmowe kanały - dzięki ostatniej zmianie z TV analogowej na cyfrową. Przez kilka dni próbowałam znaleźć cokolwiek interesującego na tych programach. Udało mi się: wiadomości o 19.30-20.00, bajki na Pulsie i pojedyncze programy na TVP Historia/Kultura.

Poza tym zaobserwowałam ciągłe reklamy (dla mnie, nie posiadającej TV, to niezły szok kulturowy), często na kilku-kilkunastu kanałach na raz, ciągnące się po 10 minut. Ciągłe powtórki starych programów (to chyba urok wakacji) i prawie wcale nowych filmów w rozkładówce. Najnowszym był Harry Potter, który, jak wiemy, świeżynką nie jest. Masa dziwnych jak dla mnie reality show i seriali: Dlaczego Ja, Trudne Sprawy, talent show, kilka telenowel, generalnie poziom "jestem pijany na imprezie, zróbmy sobie jaja z ludzi".

Nie udało mi się za to trafić w ciągu dnia na żaden film dokumentalny (a pamiętam, że kiedyś telewizja publiczna nadawała ich sporo przed południem), reportaż (poza powtórkami na TVP Historia), program naukowy (chyba że za taki uznamy ten na niemieckiej licencji na TV 4). A do tego dowiedziałam się, że mają zlikwidować nawet wieczorynkę.

Uznajcie, że marudzę, ale dla mnie, która styczność z telewizją ma rzadko, to był naprawdę jakościowy szok. Nie było nic dla osoby, która chciałaby obejrzeć program na poziomie, jakiś nowszy serial (z ciekawszych leciał 2 sezon kryminału, który w USA ma już sezonów 7), szukała w miarę inteligentnej rozrywki. A reklamy to już w ogóle bajka... Ktoś mi wyjaśni, dlaczego? I po co jeszcze komuś telewizja (bo sam telewizor dobrze działa pod konsolą)?





Zakopane. W centrum miasta jest mały park, w którym od zawsze były dwa place zabaw - jeden dla małych i jeden dla większych dzieci. Były bardzo atrakcyjne, sama bawiłam się na jednym i drugim w okresie dziecięcym. Około rok temu zaczęto robić remont i "przemeblowanie" parku, place zabaw stoją teraz odnowione, bardzo ładnie i ciekawie zrobione. Praktycznie od zera.

Ale dzieci tam nie ma. Czemu? Bo kilkunastu okolicznych mieszkańców wyraziło sprzeciw.
Bo dzieci są za głośne.
Place są zamknięte.

[ Dodano: 2013-08-07, 19:39 ]
Wezwanie do jakiegoś staruszka. Jak to bywa lista chorób pokaźna, a objawy pasują przynajmniej do połowy z tej listy. Żeby ustalić cóż to takiego, trzeba panu wykonać dokładniejsze badania niż te, które jesteśmy w stanie wykonać na miejscu.

Szykujemy się do zabrania go do szpitala, wyglądał słabawo, twierdzi, że nie je i przyjmuje mało płynów. Informujemy pacjenta o jego sytuacji, która wyglądała dość średnio. Poprosiłem córkę o listę leków przyjmowanych przez jej ojca, na to słyszymy odpowiedź:

C - A mnie panowie zbadają?
J - Proponuję przychodnię. Tam na pewno ktoś taki się znajdzie. Tymczasem zabieramy pani ojca do szpitala, więc proszę o nazwy.
C - Ale ja wezwałam pogotowie bo myślałam, że mnie zbadacie też!
J - Jest pani pacjentką?
C - Nie.
J - W takim razie zachęcamy panią do wizyty w przychodni.
C - Ale ojciec od trzech dni już tak! Gdybym wiedziała, że mnie nie zbadacie to bym nie wzywała!

Troska o bliskich podobno jest najważniejsza.




Mieszkam nad sporym zbiornikiem wodnym. Ma ładne zejście, plażę, mini smażalnię ryb, gofry i kilka budek z napojami i lodami, ale pozwolenia od miasta na kąpielisko, a co za tym idzie parkingu i dobrej drogi dojazdowej nie ma. Wczoraj pół polski się zjechało chcąc ochłodzić swoje mocno nagrzane organizmy. "Jezioro" jest bardzo duże, więc i wiele osób się zmieści. Niestety, położone jest na absolutnej wsi. Dwie drogi na krzyż. Mieszkam 50 metrów od tego miejsca. Pomijam, że wczoraj jechałam do domu bite 20 minut oraz to, że zostałam zatrąbiona, kiedy próbowałam wjechać w bramę mojego domu, ale inne zachowania ludzi przerosły moją wyobraźnię.

Ustawiłam się do skrętu na podwórko, i czekam, czekam, czekam. W końcu udało mi się, wykonuję manewr i pach! Przed moją bramę wyskakuję matka z dwójką dzieci, ciągnąc za sobą dmuchaną orkę i męża. Zauważyła mnie w ostatniej chwili skierowała swe oczka na wybranka i drze się z odległości 10 metrów: PATRZ ROMAN, NA TĄ PO#EBANĄ PANIĄ! CO ONA ROBI! NAWET PRZEJŚĆ SIĘ NIE DA! IDIOTKA! Oddychałam głęboką z osiemdziesiąt razy, wjechałam do garażu. Stoję i zaciskam pięści. Nie chciałam się kłócić, no bo po co?

Wychodzę zamknąć bramę i widzę, że jakiś samochód pakuje mi się na plac. Na pytanie co robi, odpowiada, że on tylko na chwileczkę i zaraz sobie pojedzie (w aucie żona i jej koleżanki smarują się jakimiś maściami dzierżąc w ręku parawan i piłkę plażową). I wtedy coś we mnie pękło. Grzecznie odpowiadam, że po drugiej stronie ulicy mój sąsiad ma parking płatny, 5 złotych za CAŁY DZIEŃ. Pan jednak nie chciał przyjąć tego do wiadomości i dalej upierał się, żeby zaparkować u mnie. Wesoła rozmowa trwała kilka minut, do momentu, w którym mój tata wypadł z mieszkania z szaleńczą miną i paczką gwoździ. Niezadowolony kierowca odjechał rzucając na koniec:
- aaa... dom też macie brzydki!

Za chwilę przeganiałam ludzi z podjazdu do domu, którzy zasłonili całkowicie mi bramę. Jeden człowiek nawet przerzucał nam palety przez ogrodzenie, (prowizoryczne) bo on nie ma gdzie zaparkować! I co on ma teraz zrobić! Wam się te palety może przydadzą!

Droga zakorkowana była tak, że z dość szerokiej dwukierunkowej zrobiła się jednokierunkowa szczelina. Po całym zajściu moja ładna ulica usłana jest papierkami, butelkami, opakowaniami po przenośnym grillu i innymi świństwami.

Czekam na kolejny taki weekend!






W latach 90 miałam piekielnych, patologicznych do szpiku kości sąsiadów. Niemal każda historia o nich nadaje się na piekielnych, ale opiszę jedną sytuację, która mówi wszystko.

Nieopodal mojego domu w tamtych latach był bar. Zwykła wiejska tania knajpa dla miejscowych żulików, otwarta do ostatniego klienta.

Sąsiedzi doczekali się licznego potomstwa. W tamtym czasie ich najstarsza córka miała ok. 7 lat, była mniej więcej w moim wieku. Niedawno urodził im się najmłodszy syn.
Sąsiedzi byli stałymi bywalcami baru - zazwyczaj zamykali w domu dzieci i wracali nad ranem, po drodze wrzeszcząc i awanturując się.

Późna noc. Przeraźliwy dzwonek do drzwi. W progu owa siedmiolatka z niemowlakiem na ręku. Rodzice zamknęli ich w domu z chorym niemowlakiem, który tak strasznie płakał, że mała spanikowała. Wybiła szybę w kuchni na parterze i wyskoczyła z małym przez okno. Niemowlak miał wysoką gorączkę, zabrało go pogotowie.

Mała bohaterka - "za karę" - kilka dni chodziła z siniakiem pod okiem.

Nie wiem czy odebrano im dziecko, bo dość szybko wyprowadzili się gdzieś do rodziny i tyle o nich słyszano.





Pamiętacie klienta, który nie potrafił odgadnąć ile gier jest w trylogii oraz dla którego 219zł to były na przemian 2 stówy albo 3 stówy? (http://piekielni.pl/37898)
Wrócił...

Podchodzi do mnie i jeszcze nie skojarzyłem, że go znam. Jeszcze nie.
- Proszę, a może pan podejść?
- Tak oczywiście - odpowiadam zdziwiony formą pytania.
- Bo tutaj jest puste pudełko (zamówienie przedpremierowe GTA V).
- Tak bo jest to pre-order.
Chwila namysłu i już coś mi zaczynało świtać w głowie, że znam skądś ten wyraz twarzy.
- Czyli w środku nie ma płyty?
- Nie.
Tutaj następuje moment, w którym wiele osób zastanawia się o co się go jeszcze spytać, czym mu jeszcze zepsuć dzień dzisiaj.
- A o co chodzi z tym?
I podaje mi do ręki preorder na konsolę PlayStation 4 o wartości 100zł.
Tłumaczę, że można zamówić konsolę i odebrać ją po premierze ale trzeba uiścić wpierw kwotę zaliczki.
- A kiedy ta konsola wychodzi?
- Stawiam, że październik albo listopad tego roku.
- Ale tego roku?

Tutaj mnie trafiło niczym grom z jasnego nieba, niczym opłata dla cygana za wywóz gruzu. Niemożliwe. To on. Wrócił. Silniejszy. A ja byłem na to nieprzygotowany.

- Tak tego roku.
- Ale tego roku 2013 czy następnego?
- 2013.
Odwraca pudełko i z drugiej strony jest wizualizacja kilku gier, które mają być dostępne na PS4 po premierze.
- A jak te gry mam odpalić?
- Nie rozumiem.
- No jak mam je uruchomić na Ps3?
- Nie ma jak, bo to jest tylko wizualizacja, a poza tym te tytuły będą dostępne na PS4 (nie chciało mi się tłumaczyć, że Watch Dogs dostanie też na PS3 bo to nie miało sensu).
- No dobrze ale gdzie te gry są?

I obraca pudełko, szuka informacji o tym, że proszek w środku należy podlać gorącą wodą co da w efekcie gry instant. Ja na spokojnie tłumaczę jeszcze raz coś co już powiedziałem.

- A GTA V kiedy wychodzi?
- 17go września tego roku (tak powiedziałem to celowo)
- Ale tego roku?
- Tak.
- A wyjdzie przed PlayStation 4?
- Tak.
- Ale tego roku czy następnego?
- Tego roku.
- Ale 2013 tak?
- Tak. 2013. Za niecałe 2 miesiące.
- Ale przed tym czy po tym? - i wskazuje na pre order PS4.
- Przed tym. Wpierw wychodzi GTA V a potem PS4.
- Aha - stwierdził ale jego mina nadal wskazywała wyraźnie na to, że próbuje ustalić ile razy jeszcze w tym roku będzie wrzesień. Myśląc, że to koniec myliłem się, bo oto wrócił mój koszmar w postaci ceny danego produktu.
- A ile kosztuje Księga Czarów?
- 159zł.
- Czyli stówę?
- Nie. 159zł.
- Czyli ile?
- 159zł.
- Czyli dwie stówy?
- Nie proszę pana, 159zł.
- Czyli stówa i pięć dych?
- Nie. 159zł.
- Czyli stówa?
- Nie proszę pana. 100 złotych + 50 złotych + 9 złotych.
- Czyli 159zł?
- Tak! - powiedziałem z niekrytą radością niemalże klaszcząc dłońmi.
- Czyli stówę?
I w pi*du cały misterny plan poszedł się je*ać.
Po chwili zostałem wybawiony z opresji przed klienta, który przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się tej rozmowie i miał wyraźnie poprawiony humor.

Spytam ponownie jak już kiedyś pytałem.
Dlaczego Ja?






avoir vivre prawdziwego pasażera relacji Paryż - Londyn.

1. Przyjedz na dworzec 5h wcześniej niż radzi Twój organizator podróży. Nie zapomnij wspominać o tym wszystkim współpasażerom (oczywiście w kontekście 'olaboga ile można czekać?!')

2. Rzuć się jako pierwszy do zapakowania bagażu - walcz o dobre miejsce dla niego w luku bagażowym! W końcu bagaż też musi mieć wygodnie!

3. Poczekaj aż wszyscy pozostali pasażerowie zapakują swój bagaż. Teraz już wiesz, że to odpowiedni moment do wyciągnięcia czegoś ultra hiper ważnego z twojej torby. W tym celu wywal wszystkie inne torby, dostań się do swojej i.. pozwól innym by posprzątali.

4. Stan do walki o najlepszy fotel. W tym celu używaj łokci i innych nieczystych zagrywek by wyeliminować pozostałych wyimaginowanych zawodników. W końcu nie możesz pozwolić by twoje numerowane miejsce czekało na ciebie zbyt długo. Przecież to pewne że wszyscy chcą usiąść na twoim fotelu numer 31!

5. Teraz już jesteś gotowy do podróży. Pozostaje tylko poinformować całą swoją listę kontaktów ze wyjeżdżasz. Akurat zajmie ci to czas w drodze do Londynu.





Zadzwoniła do mnie ostatnio miła pani z banku. Tego, co to się niedawno połączył z innym. I zagaja, jak to od dawna mam u nich konto i jak to dobrze, że są regularne wpływy na rachunek. Dlatego oni (bank) przygotowali... uwaga, w ramach REWANŻU propozycje dodatkowej gotówki, kapitału, pomocy, wsparcia itp.

Nie mogłam od początku zrozumieć jaką pomoc bank mi proponuje i dlaczego wychodzi z tak szlachetną propozycją, ale jak zapewne się domyślacie, pani za pomocą tysiąca synonimów, proponowała mi zwykły KREDYT, oczywiście z uporem omijając to słowo. Przytoczyła bardzo realistyczne wizje tego, co mogę z pieniędzmi zrobić - wakacje, remont, nowe auto itd. Dopiero kiedy zapytałam wprost czy ma na myśli kartę kredytową, kredyt gotówkowy, odnawialny czy też może w odwrotną stronę, jakąś lokatę, z niechęcią odpowiedziała, że "gotówkę kredytowaną". Szczerze przyznam, że takiego określenia jeszcze nie znałam:)

Wracając do sprawy, kiedy po dziesięciu minutach dowiedziałam się wreszcie o co chodzi, pani zaproponowała dokonanie symulacji, żebym poznała szczegóły tej mega hiper okazyjnej oferty tylko specjalnie dla mnie i w ramach podziękowania za długoletnią współpracę.

Otóż bank może mi zaproponować 20000 zł w 15 minut na moim koncie. Przyznam, że dobrze wiedzieć, że można tak dużą gotówkę dostać bez formalności, gdyby nagle zaistniała taka potrzeba. Oprocentowanie też niezłe, około 10%. Szkoda tylko, że RRSO czyli całkowite roczne oprocentowanie wynosi.. 49,50%
Serdecznie pozdrawiam zatem kochany bank i spieszę donieść, że w poniedziałek zamykam konto. Bo, że bank musi zarabiać to ja wiem, ale w tak perfidny i bezczelny sposób naciągać się nie pozwolę:)


P.S. Dla tych co nie wiedzą - banki informują o kredycie zawsze z oprocentowaniem nominalnym - w tym przypadku wynosiło 10%. O RRSO (roczna rzeczywista stopa oprocentowania) banki nie wspominają. Mają obowiązek powiedzieć tylko kiedy klient zapyta wprost.






Order piekielności dla pana, który zostawił małego jamiczka w aucie.

Około 14 wybrałam się na zakupy do Tesco. Temperatura w słońcu przekraczająca 35 stopni. Na parkingu wiele samochodów, ale w oczy rzucił mi się jeden, z piszczącym jamnikiem w środku. Okna pozamykane, żar leje się z nieba.
Spisałam numer rejestracyjny i biegiem do "informacji", że pies się zaraz ugotuje. Po chwili zjawia się pan właściciel mówiąc, że on tylko dokończy zakupy i jedzie dalej, a psu nic nie będzie. Dopiero po groźbie wezwania policji, straży miejskiej, TOZ'u, CIA i "strażników teksasu" pan doszedł do wniosku, że nie warto narażać się na koszty i poszedł po psa zostawiając go tym razem przywiązanego przed marketem - w cieniu.

Rozumiem, że pies może poczekać, ale osobiście wolę wziąć smycz i niech poczeka przywiązany przed wejściem niż w aucie nagrzanym do 40 stopni.









Przed chwilą zadzwonił do mnie Mój Drogi Operator Komórkowy. Po standardowym "tutaj 'super_opiekun' .... rozmowa będzie rejestrowana..." przedstawił mi hiper ekstra super ofertę.

Rozmowa przebiegała tak:
SO - super opiekun

SO: Chciałam Panu przedstawić (...) przygotowaną po wielu analizach historii Pańskiego rachunku, jako bardzo dobremu klientowi i specjalnie dla Pana ofertę (...)
Dzisiaj daję Panu wyjątkowo pół roku darmowych rozmów do wszystkich w (nazwa operatora).

ja_2: Mhm, i ...?

SO: I specjalnie ode mnie dodam dla pana 500 minut rozmów do wszystkich sieci w Polsce.

ja_2: ...

SO: 500 minut to bardzo dużo. Dzwoni Pan do przyjaciół, znajomych w innych sieciach... Czy ma Pan przyjaciół, znajomych u innych operatorów?

ja_2: No...tak (nie ma co kłamać skoro i tak przeprowadzili "wiele analiz" mojego konta na którym widać, że codziennie dzwonię ok 1-2 godz. na numery poza siecią).

SO: A to wszystko za jedyne 61,9zł miesięcznie w abonamencie

ja_2: Tak, coś jeszcze?

SO: W takim razie dodam Panu ode mnie telefon alcatel idol. To taki cienki smartfon. Podam Panu jego parametry - ma aparat 8Mpix i dużo pamięci i jest cienki.
(nie ma jak precyzyjny opis telefonu ;) !)

ja_2: Może mi Pani podać jeszcze raz nazwę tego telefonu?

SO: Alcatel idol. Ja Panu podam parametry 8Mpix, cienki...

ja_2: Dziękuję, sprawdzę go na Internecie.

SO: W takim razie proszę poszukać dowodu osobistego żeby podać kilka danych, a ja w międzyczasie przeczytam Panu kilka zgód..
Wystarczy, że Pan powie "tak" i kurier przyjedzie do Pana w ciągu 3-5 dni.

ja_2: Wie Pani co, ja rozumiem, że Pani jest tylko ankieterem i dostała ten numer telefonu, ale gdybyście Państwo spojrzeli wcześniej na moje konto to zauważylibyście, że w tej chwili już mam darmowe rozmowy ze wszystkimi sieciami w Polsce, a nie tylko z (nazwa operatora), i Internet - i już za to zapłaciłem. Za ponad pół roku do przodu.

SO: Eee...

ja_2: Czy dobrze rozumiem, że oferują mi Państwo coś za co już zapłaciłem i podobno mam? A w zasadzie chcą mi to Państwo okroić tylko do (nazwa operatora) i jeszcze mam za to dodatkowo zapłacić 62 zł miesięcznie?
Czy chcą mi Państwo zabrać to za co już zapłaciłem?

SO:...

ja_2: Do usłyszenia. Miłego weekendu.

Komentarz chyba zbyteczny.







Pozdrawiam salon Lovely Look znajdujący się w opolskim Realu.
To świetnie, że dopiero nakładając farbę na głowie klientowi mówicie mu, że usługi wykonujecie tylko i wyłącznie w "pakietach". Tak więc, mimo iż na cenniku każda usługa jest wyceniona pojedynczo - musisz zapłacić czy chcesz czy nie za stylizację bądź cięcie 30 złociszy więcej.

Nie, nie ma tego zapisanego ani na ich stronie, ani na tablicy informacyjnej.




Mieszkam niedaleko baru, knajpa całkiem w porządku, zjeść można, napić się i jakąś komunię wyprawić - ogólnie nikt nie ma w okolicy z właścicielami problemu nawet jak muzyka głośniej gra na jakiejś osiemnastce. Piekielnymi są, jak można się spodziewać, niektórzy klienci.

Jako że są wakacje ostatnio mam problem z wypitymi dzieciakami, którego mimo usilnych prób nie mogę rozwiązać. Problem jest taki, że szczają mi do ogrodu. Nie wiem czy to upośledzenie typowej "gimbazy" w tym roku tak narosło, czy to zwykła ludzka złośliwość. Wszędzie dookoła rosną krzaki, pełno murków i uliczek, nawet w barze jakieś wc jest, ale nie, cała gówniarzeria uparcie mimo próśb i gróźb leje mi przez płot na trawnik, ewentualnie dla odmiany na róże, śmiechem reagując na moje krzyki.

Ostatnio nie wytrzymałem podlewając pomidory jak jeden taki stanął pod bramą, wyciągnął interes i zaczął robić swoje pod moje nogi. Mój atak z konewką w ręku nie przyniósł efektu, bo pojawili się koledzy w znacznej przewadze liczebnej, co wymusiło mój odwrót. Może mi ktoś wyjaśni jaki to ma sens, bo sam nie jestem w stanie zrozumieć?

 #653241  autor: cherry_xD
 07 sie 2013, 19:49
Historia nie moja, ale [Z]najomego. Zamieszczam ją, bo może ktoś z Was będzie wiedzieć, co zrobić w tej sytuacji.

Kilka lat temu [Z] kupił dosyć spore jezioro z zamiarem zarobku - chciał zarybić je szlachetnym narybkiem, tj. karp, lin, węgorz itp. oraz wybudować rybaczówkę dla wędkarzy. Narybek wpuszczono dość szybko, w związku z tym m.in/ okoliczni właściciele domków letniskowych mieli tymczasowy zakaz połowów. Pływać też nie można było, bo istniał problem z zatrudnieniem ratownika wodnego. Jak wspomniałam, zakaz był tymczasowy - max. sezon lub dwa. Ale to chyba i tak przelało czarę goryczy...

Wśród właścicieli były osoby wysoko postawione - sędziowie, prokuratorzy, biznesmeni przez duże B - jednym słowem ludzie z kasą. Zamiast spokojnie pogadać z [Z] zaczęli robić mu na złość, kłusować, blokować budowę rybaczówki, a w końcu nawet pisać pozwy sądowe.

Koronnym argumentem przeciwko zakazowi połowu miał być rzekomy przepływ jeziora. Jedne ekspertyzy zaprzeczały temu, inne potwierdzały. Istny cyrk. Rozprawa goniła rozprawę, pozew gonił pozew... Znajomy tracił siły i nerwy, ale wygrywał.

Aż do feralnej sprawy, zgodnie z wyrokiem której znajomemu odebrano jego własność! Tak, to nie żart. Zapłacił kilka lat wcześniej grube pieniądze (~100tys. zł), posiada wszelkie dokumenty mówiące o jego własności... Ale zabrano mu ją, bo jezioro przepływowe rzekomo nie może być własnością prywatną, a jedynie należeć do Skarbu Państwa i Związku Wędkarskiego.

Nie wiem, czy będzie się odwoływać od wyroku (chciał odwoływać się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu). Kontakt z nim zupełnie się urwał. Mężczyzna załamał się i wcale mu się nie dziwię. A wszystko to dlatego, że ludzie nie potrafili wytrzymać bez jeziora, z którego notabene teraz też nie korzystają.



Pamiętacie historie o pracownikach drogerii, którzy oceniają klientów po wyglądzie? Skargi na to, że jak się człowiek na zakupy nie wystroi jak stróż w Boże Ciało, to jest traktowany per noga? Sytuacja w której uczestniczyłam dzisiaj rano, bije wszystkie te opowieści na głowę!

Jakiś czas temu kupiłam sobie spodnie. Ostatnio doszłam do wniosku, że przydałaby się do nich jakaś bluzka. Wskoczyłam więc dzisiaj w nowe spodnie i poleciałam na zakupy. Spodnie może nie jakieś super eleganckie, ale japonek czy trampków do nich nie założę. Wiadomo, jak buty, to i torebka bardziej "wyjściowa" żeby nie wyglądać jak cudak. Efekt finalny był taki, że gdybym pracowała np w banku czy biurze, spokojnie mogłabym iść tak ubrana do pracy.

Już jakiś czas temu upatrzyłam sobie pewien sklep. Wejść tam nigdy nie miałam czasu, ale na wystawie wisiały fajne ciuszki, więc w pierwszej kolejności tam skierowałam swoje kroki.

W sklepie, dwie młode pracownice. Jedna za ladą, druga "na sklepie". Obie sympatyczne, uśmiechnięte, co mi coś upadnie czy się zaczepi o inny ciuch, dziewczyna podbiega, pomaga, pyta czy pomóc, nie nachalnie, jest tak jak w sklepie być powinno.

Po chwili, do sklepu wchodzi druga klientka, pani lat ok 40, zwykłe dżinsy, koszulka i jakieś klapki. Ubrania czyste, niewygniecione, chociaż skromne. Dziewczyna na klientkę nawet nie spojrzy, co jej coś upadnie, ekspedientka podziwia sufit albo paznokcie.
Ja, w międzyczasie, dotarłam w okolice przymierzalni i tam sobie buszowałam między wieszakami. Pani była dużo szybsza, bo już po chwili słyszałam jak pyta o przymierzalnie. Dziewczyna pokazuje kabiny, malutkie, ciasne i bez lustra. Pani pyta o lustro, ekspedientka odpowiada, że lustro tylko obok przymierzalni, klientka wchodzi i co chwilę wybiega z kabiny żeby się przejrzeć.

W pewnym momencie i ja postanowiłam przymierzyć to co mi zalegało na rękach, więc skierowałam się stronę kabin. Zostałam zatrzymana przez ekspedientkę, która odsłoniła kotarę po drugiej stronie pomieszczenia. Moim oczom ukazała się ogromna przymierzalnia z dwoma lustrami, krzesełkiem i wentylatorem (w sklepie było dość ciepło). Druga klientka, która akurat wyszła ze swojej kabiny, zapytała oburzona czemu ona nie mogła wejść do tej przymierzalni, skoro pytała wyraźnie o lustro? Odpowiedź sprawiła, że na chwilę zgłupiałam po czym oddałam dziewczynie wszystkie ciuchy i po prostu wyszłam. Co takiego strasznego powiedziała ekspedientka?
- Bo tę przymierzalnię mamy zarezerwowaną dla takich klientek jak ta pani, dla reszty są te mniejsze.

Z takim chamstwem już dawno się nie spotkałam. Mimo, że ubrania ładne i ceny przystępne, to ja już tam na pewno nie wrócę i znajomym też odradzę...




Młodzież w komunikacji miejskiej może zaskoczyć.
Było już o tym jak to plecakom, torebkom i innym siatkom może dać się we znaki zmęczenie i troskliwy właściciel kładzie je na wolnym obok siebie miejscu, ale dzisiaj pewien młodzian zaskoczył mnie niezmiernie.

Otóż wsiadłam sobie do tramwaju, a że po chorobie osłabiona jestem szukałam wzrokiem miejsca wolnego. Nie zdziwiło mnie, że na co drugim miejscu zmęczona siateczka, ale dotarłam do "czwórki" zajętej przez jednego młodego chłopaka. Rozkraczony na oba siedzenia po jednej stronie - dość ciepło, krocze musi odetchnąć (jeszcze się przegrzeje i nie daj Bóg się nie rozmnoży), chłopak maksymalnie wychylony do przodu, że łokciami opierał się o siedzenie na przeciwko zaś w dłoniach dzierżył swojego ajfona i radośnie oddawał się kontemplacji jakiejś gry, na siedzeniu obok położył sobie wodę mineralną. Pełen relaks, lato w mieście.

Jako, że słabo mi było, przeprosiłam chłopaka i zapytałam o możliwość zwolnienia mi miejsca zajętego przez mineralkę - brak odzewu. Nic to, szturchnęłam delikwenta - odepchnął mnie, ramieniem nie przerywając gry. Na następnym przystanku doszło do mnie dwóch sojuszników, również chętnych spocząć na miejscach zajętych przez członki wspomnianego osobnika płci męskiej. Zapytałam, czy ma bilety na wszystkie cztery siedzenia - brak odzewu. W końcu jeden z sojuszników, starszy pan ryknął "bilety do kontroli!!" - chłopak się ocknął pozbierał w sekundę i pomknął na drugi koniec tramwaju oczekiwać zbliżającego się przystanku. Połowie tramwaju humor się poprawił na długo.




Historię tę opisuję z uwagi na to, że chcę napisać tu o piekielnej ubezpieczalni jak i po to, że jestem w kropce i może ktoś podpowie mi coś ciekawego.

2 miesiące temu miałam stłuczkę. Ewidentnie wina drugiego kierowcy, który wjechał w bok mojego auta, ale nie o niego tu chodzi. Policji nie wzywaliśmy, oświadczenie spisane, kontakt ze sprawcą jest. Do ubezpieczalni sprawa zgłoszona na drugi dzień, bo nie można było się dodzwonić na infolinię. Po kilku dniach przyjechał rzeczoznawca, zdjęcia auta porobił. Auto sprawcy również załapało się na sesję, bo sprawca po stłuczce postawił auto niedaleko mojego. Dla mnie lepiej.

I od tamtej pory zaczynają się schody. Przez długi czas zero odzewu od firmy ubezpieczeniowej na literę G. Dodzwonić się do nich też ciężko, a gdy to już się udawało to nikt nic nie wie, konsultanci przy każdej rozmowie pytają o to samo i mówią, że sprawa jest nadal otwarta. Nawet po miesiącu gdy już powinno być po wszystkim, bo ubezpieczalnie mają 30 dni na wypłatę ubezpieczenia. Po wielu próbach kontaktu i prośbach w końcu przyszła wycena na maila (później okazało się, że na adres pocztowy korespondencja nie dochodziła, bo adres jak i nazwisko zostało niby źle napisane ...). Po ponownym kontaktowaniu się dowiedziałam się, że sprawa jest nadal otwarta i, że zostało już wysłane pismo na nowo podany adres.

Jest! W końcu coś dotarło. Ta sama wycena i pismo informujące, że sprawy nie można dokończyć, ponieważ sprawca nie dostarczył oświadczenia co jest zupełną nieprawdą, bo oświadczenie wysyłałam osobiście. Była również informacja, że sprawa się przedłuży o kolejne 30 dni. Na drugi dzień specjalnie sprawca podjechał do biura G......i aby przedstawić oświadczenie. Po tym w ten sam dzień zadzwoniła do mnie osoba decyzyjna w tej sprawie, że oświadczenie miał i te działanie były niepotrzebne i jeżeli będzie coś wiadomo to jesteśmy w kontakcie. No to znowu czekam.

Minęło ponad 1,5 miesiąca, dzwoni telefon, pan informuje mnie, że na dniach będzie w moim mieście i musimy jeszcze raz opisać zdarzenie. No ok, niech im będzie. Nie dość, że pana przyjąć musiałam w domu, to z pamięci opisywać wszystko ze szczegółami, nawet informacje po co byłam w tym a nie innym miejscu (później dowiedziałam się, że nie miał on prawa pytać mnie o takie rzeczy). Wykonałam 5 różnych rysunków zdarzenia, a przypominam była to zwykła stłuczka. Powiem tyle, że jak prawie 2 miesiące po zdarzeniu i tak pamiętałam bardzo dużo, a czasem zapominam co się działo wczoraj.

Wychodząc, pan dał mi do zrozumienia, że próbuję wyłudzić pieniądze, bo auto nie ma rys i wgniecenie wygląda jakby stało, ja karpik na twarzy bo WTF (szkoda, że przy rozmowie nie było nikogo z rodzinki).
Dodał jeszcze, że oświadczenie sprawcy nieco różni się od mojego, niestety nie wiem o co może chodzić. Powiedział, że mam 2 opcje. Mogę napisać mu pismo, że zrzekam się ubezpieczenia i przeciw mnie nie będą wyciągnięte żadne konsekwencje albo sprawa pójdzie dalej, bo na pewno przyjdzie odmowa ubezpieczenia i będę chodzić składać zeznania. Pan z firmy G dzwonił jeszcze kilka razy czy podjęłam jakąś decyzję nadal sugerując mi, że mam jeszcze czas na zrzeczenie się pieniążków.

Postanowiłam,że poczekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo to w końcu są moje pieniądze. Nie po to człowiek tyle lat płaci składki, żeby potem go w ciula robiono. Dodam również, że w chwili obecnej jestem w 9 miesiącu ciąży, auta nie mam od 2 miesięcy co jest mi bardzo nie na rękę, ponieważ niewskazane są mi spacery. Myślę, że sprawa nie powinna tak wyglądać ale nie mam dużej wiedzy na ten temat, dlatego może ktoś tutaj jest w stanie mi coś podpowiedzieć.

Dodam, że odmowa jak na razie nie przyszła, pewnie znów wszystko przeciągnie się o kilka tygodni, a ja nie wiem jak z nimi walczyć - czytałam o tej firmie same negatywne opinie. Podobno robią tak specjalnie aby tylko nie wypłacać pieniędzy. Jestem też ciekawa czy faktycznie sprawa może skończyć się w sądzie z ich strony. Jestem osobą nerwową ,już teraz chodzę i myślę, że chcą zrobić ze mnie jakiegoś przestępce.

Przestrzegam wszystkich użytkowników przed tą ubezpieczalnią i mam nadzieję, że jak najmniej z was będzie miało z nimi do czynienia!







Zasłyszane od recepcjonistki w przychodni.

Przychodzi sobie do przychodni Pani, dość już starsza. Pani - co istotne - ma kulę i z daleka widać że utyka.
Pani we łzach błaga o wejście do chirurga, bo boli, oj boli, oj tak boli... Chodzić nie można, tak boli!
Ale co poradzić jak w poczekalni pełno ludzi, a najbliższy termin na sierpień?
Pani płacze, szlocha, serce się kraje. W końcu recepcjonistka mówi - no, niech pani zajrzy, może chirurg panią jakoś przyjmie.
Pani podziękowała i poszła do poczekalni.

Zostawiając kulę opartą o recepcję.
CUD!







Od urodzenia mam problemy zdrowotne, kardiologa, ginekologa i neurologa odwiedzam częściej, niż ulubioną ciotkę, tabletki łykam jak cukierki, operacji nie chce mi się już zliczać, a za pieniądze wydane na prywatne wizyty postawiłabym sobie już dawno różowy pałac.

Dziś będzie o niedawnej wizycie u ginekologa właśnie (co ważne dla późniejszych wydarzeń, mimo, że pełnoletnia od kilku lat jestem, wyglądam na jakieś 16-17 lat, szczególnie, że nie robię makijażu).

Na początek rys sytuacyjny: gdy miałam 11 lat zapadła decyzja, że trzeba mnie leczyć hormonami, ponieważ dojrzałam za wcześnie i nie rozwijałam się tak, jak powinnam.
Przez lata regularnie odwiedzałam moją zaufaną panią ginekolog (do której specjalnie jeździłam wiele kilometrów z mojego miasta do rodzinnej, malutkiej miejscowości), robiłam badania. Od zawsze słyszałam jednak jedno ostrzeżenie: jeśli będę chciała mieć dzieci, to nie mogę zbyt długo zwlekać, ponieważ już teraz będą problemy z zajściem w ciążę, a z czasem będzie ich coraz więcej, bo mogę nie donosić, płody będą uszkodzone, bo moja choroba wolno acz systematycznie pogłębia się.

Kilkanaście miesięcy temu postanowiliśmy z narzeczonym, że jeśli mamy zdecydować się na dziecko, to właśnie teraz jest odpowiedni moment, bo mimo mojego bardzo młodego wieku wiem, że to ostatni dzwonek. Rodzice każdej ze stron poinformowani, że decydujemy się na ten krok, rozumieją, że taka sytuacja jest ze mną, będą dla nas wsparciem i psychicznym i finansowym (mimo, że oboje pracujemy, a ja jestem jeszcze w trakcie studiów).

Zaczęło się dbanie o siebie, witaminy, ścisła kontrola gina, badania nas obojga etc.

Starania nie przyniosły jednak efektu i po prawie roku bezowocnych badań stawiłam się w gabinecie lekarza, by kolejny raz potwierdzić, że dziecka pod sercem nie noszę.

Partner czeka w poczekalni, obok kilka pań w wieku różnym, w tym dwie 65+, które przyszły z wnuczkami chyba.

Wychodzę zapłakana z gabinetu z wydrukiem usg, na którym nic nie ma (lekarz dał, żeby mi dokładnie pokazać, bo nie wierzyłam), narzeczony mnie przytula i sam ma łzy w oczach, pociesza, że będzie dobrze, że coś na to poradzimy, no co jeden babiszon donośnie syknął i BARDZO GŁOŚNO zwrócił się do drugiej, mówiąc:
- Patrzy pani, dzieciaka jej zrobił to ryczą tera, puszczalska jedna, tera to co jedna smarkula nogi rozkłada i ma za swoje, dziwka!
na co babsko nr 2 kiwając głową równie głośno powiedziało:
- Ale tego dzieciaka żal, matko boska! jeszcze zabiju, te aborcje zrobio, zaglodzo a puszczać się dalej bedo.

Gdyby mnie pielęgniarka nie złapała, to oczy wydrapałabym.

Niektórzy najwyraźniej jednak nie rozumieją, że jak młoda, to niekoniecznie do lekarza z niechcianą ciążą idzie i jak wielką tragedią jest dla kogoś o silnym instynkcie macierzyńskim fakt, że nigdy tego dziecka mieć nie będzie.








Jako że ani Nutricia Polska, producent Bobovity, ani Państwowa Inspekcja Sanitarna w Chorzowie, a także Carrefour w Chorzowie, nie poczuwają się do obowiązku poinformowania klientów o możliwości znalezienia się pleśni w obiadkach Bobovita junior-obiadek, warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym, jestem zmuszony zrobić to ja.

W kwietniu 2013 roku zakupiłem w hipermarkecie Carrefour w Chorzowie, ul. Parkowa 20 kilkanaście sztuk słoiczków marki Bobovita, w tym obiadek - warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym w ilości trzech sztuk, seria 570200/L:05.01.2015. Po otwarciu pierwszego z nich odczuwalny był smak pleśni zarówno przeze mnie, jak i przez żonę. Uznaliśmy, że być może nie zwróciliśmy uwagi i słoiczek był nieszczelny. Otwierając drugi upewniliśmy się, że jest on szczelnie zamknięty, wieczko nie było wypukłe i podczas odkręcania wydało charakterystyczne 'pyk'. W tym słoiczku również wyczuwalny był smak pleśni.

Przypomnieliśmy sobie wtedy z żoną iż w marcu mieliśmy już taki przypadek z jednym ze słoiczków Bobovita, nie pamiętaliśmy jednak którym. Uznaliśmy wtedy, że na pewno był otwarty i został wyrzucony do śmieci.

Mając na uwadze niedawną aferę wywołaną przez Panią Kamilę T. z Lublina, która rzekomo znalazła w kaszce firmy Nestle szczura i od razu powiadomiła o tym opinię publiczną poprzez Facebooka, a który to szczur okazał się być grudką kaszki, zaniechałem podzielenia się tym z wszystkimi pochopnie i pod wpływem emocji, by nie szkodzić wizerunkowi firmy.

Podzieliłem się więc najpierw z tym wyjątkowym odkryciem firmie Nutricia Polska i poinformowałem ich o fakcie wyczuwania pleśni. Po zapewnieniu mnie iż to jest niemożliwe, a jeśli już, to na pewno słoiczek był nieszczelny, odwiedziła mnie Pani przedstawiciel i zabrała ode mnie otwarty słoiczek do badań. Jednocześnie kupiła do badań, jak się później okazało, w Carrefourze słoiczki tej samej serii w ilości sztuk 2.

Kilka dni później otrzymałem od Nutricia Polska takie pismo:

http://images.tinypic.pl/i/00424/5ozj23kbmt5a.jpg

Fragment pisma:

"...Eksperci ds. zapewnienia jakości natychmiast po otrzymaniu informacji przystąpili do badań. Sprawdzili zapisy dotyczące dnia produkcji wyrobu i potwierdzili, że proces ten przebiegał prawidłowo.

Dodatkowo specjaliści przeprowadzili badania tzw. prób trwałościowych (obiadki z tej samej partii produkcyjnej, przechowywane na terenie zakładu produkcyjnego zgodnie z wymogami systemu zapewnienia jakości) - wyniki potwierdziły prawidłową jakość przebadanego produktu. Smak i zapach były właściwe.

Udostępniony przez Pana otwarty słoiczek (zawierający około 90% produktu) oraz zakupione przez naszą przedstawicielkę dwa słoiczki obiadku z tą samą datą przydatności i w tym samym sklepie gdzie Pan dokonał zakupu przekazałam do badań w Dziale Zapewnienia i Kontroli Jakości. Testy wykazały, że zapach i wygląd obiadków były zgodne z charakterystyką w normie jakościowej. Smak produktu z zamkniętych słoików był właściwy. Eksperci nie stwierdzili zapachu i smaku pleśni..."

Pomyślałem - niby wiem jak smakuje pleśń, moja żona wie jak smakuje pleśń, ale może coś z nami jest nie tak, bo Pani zapewniała mnie jeszcze przez telefon, że taki posmak jest charakterystyczny dla tej potrawy (?). Sprawdziłem w Carrefourze na półkach - po otrzymaniu od nich pisma słoiczki tej samej serii stały tam nadal, więc uznałem - jakby coś rzeczywiście znaleźli, nawet gdyby mówili inaczej, to przecież by partię usunęli z półek.

Jednak tego samego dnia, kiedy Pani z Nutricia odwiedziła mnie zabierając słoiczek, udałem się z drugim otwartym do Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Chorzowie i zgłosiłem, że obiadki tej serii mogą zawierać pleśń. Otwartego słoiczka ode mnie nie przyjęto, z uwagi na to iż nie wiadomo ile i w jakich warunkach mogłem go przechowywać, co jest dla mnie zrozumiałe. Sanepid przyjął zgłoszenie i obiecał się zająć sprawą.

W dniu 29.07.2013, czyli ponad 3 miesiące po zgłoszeniu, odebrałem z poczty takie oto pismo z Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Chorzowie:

http://pics.tinypic.pl/i/00424/zlsqjcsagtkw.jpg

"W dniu 18.04.2013r. przeprowadzono kontrolę interwencyjną w sklepie Carrefour ul. Parkowa 20 w Chorzowie, w trakcie której pobrano do badań Obiadek Bobovita Warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym.

Badania sensoryczne wykazały zapach charakterystyczny dla użytych warzyw, pozostałych surowców i użytych przypraw, smak - swoisty z wyczuwalnym posmakiem obcym. W związku z powyższym w celu dalszej weryfikacji pobrano do badań laboratoryjnych w/w próbki w kierunku oznaczania pleśni.

Badania wykazały w 3 na 5 próbek obecność 1 kolonii pleśni, w związku z czym podjęto działania zgodnie z kompetencjami. Przesłano informacje do Inspekcji Weterynaryjnej nadzorującej producenta, która podjęła stosowne działania."

Czyli jednak smak nas nie mylił.

Tego samego dnia poinformowałem o tym Nutricia Polska, przesyłając im skan pisma od Sanepidu i informując, że wynik ich "badań" zasadniczo różni się od wyniku badań Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

Firma skontaktowała się ze mną informując, że kontrola na zakładzie produkcyjnym nie wykazała żadnych nieprawidłowości i wszystkie produkty są najwyższej jakości. Poinformowano mnie również, że jestem jedyną osobą, która taki fakt zgłosiła i że przykro im, że mam takiego pecha. Wg nich najprawdopodobniej wina leży po stronie Carrefoura, który nieodpowiednio przechowuje/transportuje słoiczki i nawet jeśli było charakterystyczne pyk przy otwieraniu, to istnieje możliwość iż były mikronieszczelności, dzięki którym rozwinęła się pleśń. Na moje pytanie dlaczego wobec tego nie rozwinęła się w innych słoiczkach Bobovita (skoro są seryjnie niewłaściwie przechowywane/transportowane), tylko akurat w wołowinach w sosie pomidorowym kupionych przeze mnie jak i przez Sanepid, nie uzyskałem logicznej odpowiedzi.

29.07.2013, po otrzymaniu pisma z Sanepidu, odwiedziłem Carrefour, kupiłem 2 sztuki tego słoiczka, jednak z inną datą ważności - 570200/L:21.02.2015 i po otwarciu jednego z nich znowu to samo - smak pleśni.

W rozmowie telefonicznej z Panią z Nutricia Poland poinformowałem o tym fakcie i spytałem czy poinformują i ostrzegą klientów chociaż o tym, że słoiczki tej serii z tego konkretnego sklepu mogą zawierać pleśń (skoro przerzucają winę na stronę sklepu), lecz Pani powiedziała, że nie ma ku temu podstaw, bo ich kontrole niczego nie wykazały i wszystko jest w należytym porządku.

Zadzwoniłem więc do Sanepidu w Chorzowie i poinformowałem Panią, żeby skontrolowali również słoiczki tej serii, bo wg mnie z tymi również jest coś nie tak. Powiedziano mi, żebym przyszedł i złożył pismo. Odpowiedziałem, że jestem sam z dzieckiem, gdyż żona pracuje do godz. 22 i nie dam rady ich odwiedzić, ale zgłaszam to telefonicznie. Przecież i tak muszą jechać kupić te produkty do badań jak poprzednim razem. Pani mówi, że ona nie może opuszczać budynku, a inne osoby są w "terenie". Czyli krótko mówiąc pleśń w obiadkach dla małych dzieci - nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Po kilku minutach Sanepid zgodził się bym wysłał mu zgłoszenie mailem, co uczyniłem.

Pani z Sanepidu poinformowała mnie również, że:
- Był dzisiaj już u nich jakiś Pan z Nutricia Polska.
- Oni zakładu nie mogą kontrolować i robi to Inspekcja Weterynaryjna, któremu oni to przekazują. A kontrola Inspekcji Weterynaryjnej nic nie wykazała.
- Że tak naprawdę ilość pleśni była tak niewielka, że gdyby to było danie dla dorosłych, to nawet by o tym nie poinformowali, ale że to jest jedzenie dla małych dzieci, no to... wypadałoby.
- Na moje doniesienie o tym, że przedwczoraj kupiłem również słoiczek z pleśnią, Pani z Sanepidu zasugerowała mi, że być może mi się wydaje i może to być nie pleśń, a... tymianek, użyty w tej potrawie.

Moim celem nie jest psucie wizerunku marki Bobovita, gdyż kupowałem produkty tej firmy przez dwa lata będąc zadowolony i nie spotkała mnie przez ten czas, żadna niemiła niespodzianka. Ale skoro żadna ze stron nie kwapi się do ostrzeżenia klientów, to w takim razie poczuwam się do obowiązku poinformowania rodziców, by sprawdzali dokładnie i próbowali słoiczki tych serii, kupionych szczególnie w tej lokalizacji, gdyż mogą natrafić na pleśń, która to w składzie potrawy dla dzieci nie ma prawa się znajdować w żadnej ilości.

Uważajcie na "tymianek".








Żeby nie było - mam ogromny szacunek do osób niepełnosprawnych (sam mam taką w rodzinie), ale to co niektórzy sobie wyobrażają przechodzi ludzkie pojęcie.

Historia w placówce Poczty Polskiej, dosyć nowy urząd - wybudowany kilka lat temu. Niestety nie ma okienka do obsługi wyłącznie osób niepełnosprawnych, zatem ludzie, grzecznościowo, przepuszczają je do okienka. Razem ze mną przez przejście prowadzące do urzędu przechodził człowiek o kulach z częściowo amputowaną nogą. Nie wyglądało jakby miał problemy z poruszaniem się o kulach.

Pan podszedł do okienka i poprosił o przepuszczenie w kolejce, bo jest niepełnosprawny. Puścili go zatem wszyscy, nawet pani, która stała o lasce, na oko ok. 80 lat. Okazało się, że chce załatwić sprawę związaną ze swoim kontem w "Banku pocztowym", a to nie to okienko (stanowisko banku pocztowego było ok. 10 metrów obok). Dialog mniej-więcej taki:

[K] Klient
[P] Pani z okienka

[K] Chciałem zrobić przelew w banku pocztowym.
[P] Ale ja bardzo Pana przepraszam, ale to nie jest to okienko. Musi Pan podejść tu obok, do banku pocztowego.
[K] Ale mnie to g*wno obchodzi. Masz mnie obsłużyć!
[P] Ale proszę Pana, przykro mi, ale nie mam dostępu do kont banku. Proszę się nie denerwować.
[K] Ale ja k*rwa nie mam nogi!

Pani w okienku niemal się popłakała, bo zaczął ją wyzywać itp. W końcu powiedziałem facetowi, że jak nie zrozumie to go wezmę i sam zaniosę do tego stanowiska. Pokazałem palcem gdzie ma usiąść, a tam jest pracownik. Zaczął mnie od różnych wyzywać, ale poszedł. Najbardziej mi szkoda tej starszej pani, która chciała tylko wysłać list, a zmęczyła się niemiłosiernie.

Nie mam słów... a poczta ma bardzo uprzejmą obsługę i nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się taka sytuacja.



Od 6 lat mieszkam na stałe w Szwecji, a w moim mieszkaniu w Polsce mieszka mój przyjaciel. Na potrzeby historii nazwijmy go [E]di.

Godzina 7:30. Budzi mnie dźwięk telefonu. Myślę sobie, komu życie niemiłe, żeby mnie budzić o tej porze... Patrzę, a na telefonie wyświetla się Edi. Nigdy wcześniej nie dzwonił o tej godzinie, wiec wiedziałem, że to musi być coś pilnego, zapewne z coś z mieszkaniem. Odbieram:

[Ja]: Siema, co się stało?
[E]di: Policja cię szuka.
[J]: (wtf?) Jak mnie policja szuka? Co się stało?
[E]: Nie wiem, wpadli tu we dwóch o 7 rano, zostawili nr telefonu i kazali się skontaktować w godzinach 14-15.
[J] Ok, dzięki..

Szybki rachunek sumienia.. W Polsce bywam maksymalnie raz w roku. Nie przypominam sobie żadnego spotkania z policją, nic też głupiego nie zrobiłem, za co mogłaby mnie policja ścigać..
Dzień cały w nerwach, bo jeżeli policja wpada do mnie do mieszkania to musi być to coś poważnego. Nic nie mogę sobie przypomnieć, więc czekam do 14 i dzwonię:

[P]olicjant: Dzielnicowy, słucham.
[J]: Dzień dobry, z tej strony Misio Pysio, czy rozmawiam z starszym aspirantem Piekielnym Piekielskim?
[P]: Tak, słucham.
[J]: Był Pan u mnie dzisiaj w mieszkaniu o 7 i mnie szukał. Chciałbym się dowiedzieć o co chodzi?
[P]: Jest Pan poszukiwany w celu ustalenia Pana adresu pobytu, ponieważ został pan ukarany grzywną w wysokości 200zł.
[J]: Ale jaką grzywną? Za co?
[P]: Niestety nie mam wglądu do akt sprawy.
[J]: Proszę Pana, ja od 6 lat mieszkam w Szwecji, do Polski przyjeżdżam raz do roku i nie przypominam sobie żadnego kontaktu z policją.
[P]: To może być sprawa z wcześniejszego okresu.
[J]: Tylko ja sobie nie przypominam nawet wcześniejszych przygód z policją, więc chciałbym wiedzieć za co mam zapłacić.
[P]: Niestety nie mam wglądu do akt sprawy.
[J]: Dobrze, to poproszę nr konta, na który mogę zapłacić tę grzywnę. (Dla świętego spokoju. 200 zł to nawet nie pół dnia pracy, a nie chciałem znów mieć przyjemności gościć policji w domu, a podczas przyjazdu do Polski bym sobie to wyjaśnił).
[P]: Musi pan osobiście wpłacić i pokwitować.
[J]: Słucham?? Dopiero wróciłem z urlopu i nie mam możliwości przyjazdu do Polski.
[P]: Aktualnie jest wystawiony wniosek o ustalenie adresu. Jeżeli nie pojawi się Pan w najbliższym czasie, zostanie wystawiony wniosek o doprowadzenie Pana siłą, co będzie się wiązało np. z zatrzymaniem pana na granicy.

Więc podsumowując: policja wpada do mnie do mieszkania z samego rana, każą zapłacić jakąś grzywnę, nie mam pojęcia za co i mało tego, muszę po to specjalnie przyjechać do Polski, bo inaczej będę poszukiwany jak jakiś kryminalista..

Jak ktoś ma jakąś rade co z tym zrobić, z chęcią jej wysłucham.
Kocham Polskę, ale patrząc na to co się tam dzieje, cieszę się, że ułożyłem sobie życie w innym kraju..

[ Dodano: 2013-08-07, 19:51 ]
Historii z pomarańczową siecią na głównej nie brakuje, to i ja dorzucę swoje 3 grosze.

Pomarańczowy numer miałam jeszcze z czasów raczkowania 'Idei' i od tamtej pory każdą płatność regulowałam w terminie, ale jako że oferta nie powalała, a większość rodziny w innej sieci - zapadła decyzja o przeniesieniu numeru. Wizyta w salonie, wszystko załatwione. Minął rok, a tu nagle w skrzynce - niespodzianka! - pismo z intrum justitia z informacją o odkupieniu długu od O. Szok, bo w ciągu tego roku żadnego telefonu, pisma, faktury - nic. (Pewnie niektórzy wiedzą jak działają takie firmy - zaczęły się telefony, pogróżki, wizyty przysadzistego "windykatora terenowego" etc.)

Co się okazało po telefonie do pomarańczowych?

Że po wypowiedzeniu umowy wystawiona została jeszcze faktura, ale nie mogli jej wysłać, bo musieli usunąć dane z systemu (dodam, że zanim odcięli dostęp do elektronicznego systemu saldo było równe 0).
Tak, że jeśli nie jesteście jasnowidzami, to lepiej omijać tą sieć z daleka.

Ostateczny koszt faktury na jakieś 50 zł wyniósł prawie 500.







Kiedy chodziłam jeszcze do podstawówki, bodajże 3 klasa, moja szkoła zorganizowała w Dzień Ziemi akcje sprzątania świata.
Wyglądało to mniej więcej tak, że każda klasa razem ze swoją wychowawczynią dostawała tak ze trzy duże worki i razem z tą wychowawczynią wyruszała w świat sprzątać.
Akcja fajna, bo można nauczyć dzieciaki jak szanować ziemię i pracę innych, to moja wychowawczyni była piekielna.
Pani typu zawsze szpileczki, krótkie spódniczki, masa pierścionków i ogólnie taka elegancka.
Ale do rzeczy, udajemy się całą klasą w skazany nam rewir i zaczynamy akcję. I tu kilka kwiatków zachowania wychowawczyni.

1. Nie sprzątała z nami. Już naprawdę nie mówię o jakimś zbieraniu każdego peta, ale mogłaby ten jeden raz ubrać się "roboczo" wdziać tą rękawiczkę i nas zachęcać, pokazywać nam. Motywować. Ale nie. Pani idzie sobie elegancka obok nas i tylko paluszkiem pokazuje, a tu jakiś śmieć został, a tam papierek, zbierajcie, zbierajcie. Kulminacyjnym momentem było, gdy zjadła jakiegoś batona i WYRZUCIŁA papierek pod nogi, każąc nam to sprzątnąć. Nie ma to jak szacunek dla czyjejś pracy i pokazanie dzieciom, że nie powinny śmiecić, bo to nieładnie.

2. Już na samym początku mieliśmy rozdane takie foliowe jednorazowe rękawiczki, żeby śmieci nie dotykać gołymi rękoma. Podarły ci się rękawiczki? Nie obchodzi mnie to. Co z tego, że mam jeszcze jakieś 20 par, nie dostaniesz drugich. Sprzątaj tak. - rozumowanie owej wychowawczyni.

3. Kazała mojej koleżance wrzucić do worka NIEŻYWEGO KOTA (!!!). Koło śmietnika zdechło się zwierzątku, bywa. Ale kazać wziąć 9-latce do rąk zdechłego kota i wrzucić do wora na śmieci?! Już pomijam względy higieniczne i te rzeczy, bo szkoda słów.

I w takiej oto "przyjaznej" atmosferze upłynął nam ten dzień i akcja Sprzątamy Świat.




Historia sprzed około roku. Praktyki w SOR.
Do SOR zgłasza się 40-letni [F]acet, chodzący o własnych siłach. Towarzyszy mu jego własna matka. Wchodząc do gabinetu [M]atka lamentuje "ratujcie go, bo umiera". [L]ekarz się pyta pacjenta co się dzieje.

[M] - Słabo mu, ratujcie go, bo umiera.
[L] - Proszę panią, nie panią pytam.
[M] - Niech pan go ratuje bo umiera.
[L] - Pan ma 40 lat przeszło, chyba potrafi za siebie
mówić, chyba że jest ubezwłasnowolniony.
[M] - Słabo mu, nie ma siły chodzić. Ratujcie go.
[L] - Niech pani wyjdzie z gabinetu.
[M] - Pan jesteś lekarz? I tak się pan zachowuje? Pan ma ludzi leczyć, a nie wyrzucać.
Po wyjściu matki lekarz zwraca się do pacjenta:
[L] - Proszę mi powiedzieć co się panu dzieje?
[F] - Doktorze bardzo mi słabo od samego rana, bardzo źle się czuję.
[L] - A coś się wydarzyło? Jakiś stres?
[F] - Przez tydzień piłem wódkę i od wczoraj nie piję.

Lekarz zlecił podstawowe badania krwi i zlecił podanie elektrolitów. No bo cóż, na kaca czy na zespół odstawienny raczej nie ma lekarstwa.

Po 2 godzinach facet został wypisany ze szpitala, bo wszystko było ok. Matka oczywiście swoje, ze co to za lekarz co wypisuje umierających ludzi. Ogólnie jazgotała.
Godzina nie minęła jak karetka z powrotem przywiozła tego faceta, bo podobno zasłabł w aucie w drodze do domu.
I matka dalej mogła sobie poużywać na lekarzu, że jej facet umiera, a lekarz go nie chce leczyć.
Szkoda, że mamusia nie interesowała się synkiem jak przez tydzień pił. Najlepiej mieć pretensje do wszystkich, że człowiek na kacu przychodzi do szpitala, a oni go odsyłają.
A naprawdę chorzy czekają w kolejce.








Jak kupować przez Internet? Krótki poradnik.

Kup tą samą rzecz, ale w 2 różnych rozmiarach.

Zapłać za jedną sztukę i pod żadnym pozorem nie kontaktuj się ze sprzedającym. Nie pisz żadnego: przepraszam za pomyłkę, proszę o wysłanie tylko rozmiaru M.

Nie odbieraj przez tydzień telefonu i nie odpisuj na maile.

Po tygodniu oczernij sprzedawcę na popularnym forum internetowym - jakim to jest złodziejem co ma Twoje pieniądze, a nie wysyła towaru.

A jak już oczernisz, i sprzedawca zadzwoni do Ciebie po raz 5968956598, gryząc się w język, żeby nie użyć niecenzuralnych słów, to odbierz i zaszczebiotaj słodkim głosikiem 'ojej, faktycznie, hihi, tylko rozmiar S poproszę'.

I gotowe!








W związku ze zbliżającymi się obchodami Powstania Warszawskiego urząd miasta planuje wielkie święto, składanie kwiatów, przemówienia, kamery, bajery bo wybory za pasem, trzeba się lansować za wszelką cenę - wiadomo o co chodzi.

Zaproszono również powstańców, ludzi starszych, schorowanych, po przejściach, między innymi zaproszono dziadka pani która napisała do gazety co ich spotkało. Pani ta poprosiła urzędników aby zapewnili jej dziadkowi krzesło, zwykłe, najtańsze składane krzesełko, bo dziadek nie ustoi w upale przez całe obchody..

Jak była odpowiedź urzędasów z Ratusza? Absolutnie nie ma możliwości zarezerwowania krzesła, jeżeli dziadek chce mieć pewność, że się na krzesełko "załapie" musi przyjść DWIE godziny wcześniej i sobie na nim usiąść!!

Dziadek powiedział tylko, że swoje już zrobił, a o krzesło nie zamierza już walczyć...

Szkoda ,że nie będę w Warszawie, sam bym poszedł i dziadkowi krzesło zajął. Acha, ten pan ma 91 lat...

Wielkie brawa dla urzędników z Ratusza i dla pani HGW za wzorowe dobranie sobie współpracowników.

Wstyd i hańba...


Piszę trochę z bezradności, a trochę z nadzieją, że ktoś doradzi.

Od zawsze korzystałam z rodziną z usług TP (najpierw stacjonarka, potem jeszcze internet). Jakieś 3 lata temu przy kolejnym podpisywaniu umowy zaznaczaliśmy, że będziemy się przeprowadzać i czy wtedy można zerwać/rozwiązać umowę. Oczywiście nie było problemu. Dodatkowo dostaliśmy w gratisie jakiś pakiet telewizji (której nawet nie zainstalowaliśmy nigdy). Przyszedł czas przeprowadzki i wymówienia umowy z, wtedy już, Orange.

Teoretycznie wszystko powinno być OK z tym, że... No właśnie. Okazało się, że nie możemy rozwiązać umowy, ale możemy przenieść numer wraz z usługami. Nie było nam to na rękę, bo telefon stacjonarny już od dłuższego czasu tylko się kurzył, ale skoro tak no niech im będzie. To poprosimy o przeniesienie usług. I czego dowiadujemy się w odpowiedzi? Że nie ma możliwości przeniesienia usługi, bo sieć nie dysponuje "wolnym kablem" w naszej nowej okolicy. Czyli jakby na to nie patrzeć: mamy płacić, ale nie mamy możliwości korzystania z usług (szczerze przyznaję, że nie pamiętam, czy dotyczyło to i telefonu i internetu, czy tylko jednej z tych usług). Wysłaliśmy więc reklamację. Oni nam kolejną nic nie wnoszącą decyzję. Więc odwołanie.

Trwało to kilka miesięcy i nagle kontakt z ich strony się urwał. Pomijam fakt, że chyba dwa miesiące zajęło im zmiana adresu z starego na nowy (i tam wysyłali pisma, ale mieliśmy jeszcze klucz do starej bramy i skrzynki), a ich pisma wysyłaliśmy w jedno miejsce, a odpowiedzi przychodziły z innego (to był czas zaraz po połączeniu się TP z range).

Ale skoro cisza to uznajemy, że przyjęli nasz tok rozumowania (podłączcie to będziemy płacić).
Jakżeśmy się mylili.

W zeszłym tygodniu na konto mojej mamy wszedł komornik. Orange sprzedało dług, czy też podała nas do sądu, ten wyrokiem nakazał spłatę należności, więc konto zablokowane.

PODOBNO wysłali do nas pismo z informacją o oddaniu sprawy do sądu, ale wróciło do nich. Nie, nie wysłali kolejnego. Nie, nie dostaliśmy informacji o żadnej rozprawie (ponoć sprawę rozpatrywał sąd internetowy, więc jak mniemam w trybie zaocznym). Nie, nie otrzymaliśmy żadnej decyzji, ani wyroku (od którego można by się odwołać). Gdyby nie ten komornik na koncie, to nawet byśmy nie wiedzieli, że mama jest "skazana".

Czy ktoś może coś doradzić co zrobić z tym fantem przed wybraniem się do prawnika, bo kwota nie jest oszałamiająca, a przez koszty komornicze wzrosła o 30%, ale wolimy dać te pieniądze prawnikowi niż im.









Zostaliśmy wezwani do kolejnego "upadł i nie rusza się". Wezwanie, wbrew pozorom, o częstej treści. Wobec takiego opisu (dyspo nie dał rady wyciągnąć ze zgłaszającego więcej) dostaliśmy nakaz jechania na sygnałach, no bo kto to wie co tam się stało...

I znów - trzeba wybrać jakąś trasę. W szczycie jest taki problem, że żadna trasa do miasta nie jest dobra, ale wybieramy taką, gdzie wiemy, że przez kawałek są pasy BUS/TAXI (w połowie drogi niestety się kończą). Zawsze można jakoś z tego skorzystać. Pierwsza część trasy jakoś minęła, druga była gorsza.
Wcisnęliśmy się na pas dla autobusów i jedziemy. Po prawej słupki wzdłuż chodnika, po lewej siatka odgradzająca pasy ruchu od torów tramwajowych. Przed nami końcówka pasu autobusowego. Co teraz... Dwa pasy obok zawalone.

Nie chcąc specjalnie mocno zwalniać kierowca otwiera szybę i ręka macha, że chce wjechać na pas, bo jakoś nikt na widok kończącego nam się busowego nie postanowił nas wpuścić. Nic...
Zwolnił nieco i zaczyna się pchać na pas obok. Nic... Auta, którym wpychamy się na pas wpychają się na pas obok próbując ominąć ambulans. Przed nami się zatrzymują bo przecież karetka wyje "to trzeba się zatrzymać" (nie wiem skąd to przekonanie). I teraz my stoimy, oni stoją. Cofnąć już nie możemy bo ustawiliśmy się pod takim kątem, że za nami był słupek, na przód się nie da, bo auta wpychające się na ostatni pas zablokowały przejazd, przed nami cały czas stoją nie wiem dlaczego, a przed nimi pusto bo przecież wszyscy się zatrzymali, a dalszy ruch odjechał...

Sytuacja absurdalna. Ludzie zaczynają trąbić, a facet z przodu nie chce ruszyć. Po torach jedzie tramwaj, przez chwilę zastanawiam się czy nie wsiąść do niego, może dojechałbym na miejsce szybciej...

W końcu jakiś cudem styki przepuściły informacje i kierowcy przed nami ruszyli. Wokół nas zrobiło się tyle luzu, że kierowca dał radę wykonać manewr i udało się ich wyprzedzić.

Ludzie... Na szkoleniach z prawa jazdy powinni uczyć co robić jak jedzie pojazd uprzywilejowany... Jak to jest, że tramwaj przemieszcza się szybciej niż ambulans na sygnale...





Historia kalipso http://piekielni.pl/52577 przypomniała mi wydarzenia sprzed paru miesięcy, gdy mojego męża dopadł potworny ból pleców spowodowany przepukliną kręgosłupa.

Rzecz działa się w szpitalu na ostrym dyżurze. Mąż siedział spokojnie i czekał na swoją kolej. W pewnym momencie w poczekalni zjawiła się piekielna rodzinka. Trzy paniusie w średnim wieku, przyprowadziły starszą kobietę, która źle się czuła. Wszystkie panie zajęły ostatnie siedzące miejsca w poczekalni. W czasie gdy starsza pani weszła do gabinetu na konsultację, pacjentów zaczęło przybywać i ktoś zajął miejsce, na którym do tej pory siedziała. Gdy z niego wyszła, jedna z piekielnych kobiet (PK), zwróciła się do mojego męża (M)

PK: - Nie widzisz, że mamusia jest chora i musi usiąść?! Przecież nie będzie na stojąco czekać na wypis i recepty. Ustąp jej miejsca!
M: - Przykro mi, ale ja też jestem pacjentem, ból pleców nie pozwala mi stać.
PK: - Jaki bezczelny! Młody jesteś, nie udawaj że cię coś boli, wstań!
M: - Wypraszam sobie! A może jedna z pań mamusi miejsca ustąpi, czy panie też ciężko chore?

W tym momencie panie wpadły furię i zaczęły słać pod adresem męża stek przekleństw. Krzyki usłyszała jedna z pielęgniarek i wyszła na korytarz zobaczyć co się dzieje. Kiedy mąż wyjaśnił jej całą sytuacje, nakazała wszystkim osobom towarzyszącym natychmiast opuścić poczekalnię. Wszyscy nie-pacjenci się oburzyli, a jeden ze starszych panów jak wychodził, rzucił do mojego męża:
- I widzisz, ch... co narobiłeś?! Tak ciężko było wstać?!




Pamięci do cen jako takich nie mam.
Ale najlepsze jest to, że na etykiecie naklejonej na produkt widnieje cena 7,99, a kasa nabija mi 8,59. Sytuacja zdarza się nagminnie w Tesco. Za każdym razem, kiedy panie z POK widzą mnie z paragonem, spylają na zaplecze. Ciekawe czemu?

Ale szczytem było, kiedy kupowałam lalkę. Taką małą, siedzącą w foteliku do karmienia z łyżeczką i talerzykiem.
Cena na półce: 19,99 a kasa nabija 39,99.
Lecę do POK, idziemy sprawdzać cenę półkową, kod na cenówce, czy się zgadza z tym na opakowaniu i sprawdzić, czy wszystkie rzeczone lalki mają identyczny kod. No mają, cena, kody i wszystko inne się zgadza, a kasa nadal nabija 39,99.

Pani z POK stwierdziła, że może mi ją sprzedać za 39,99, innej możliwości nie ma, bo kasa nabija i już, i że, uwaga: moim obowiązkiem jest zapytać pracownika działu, czy cena jest dobra, czy przypadkiem któryś z pracowników nie zapomniał przełożyć cenówki, tudzież czy nie jest to stara partia towaru. Czujecie absurd?

Idąc tym tokiem: robię zakupy składające się z 20 produktów... I te 500 osób w Tesco stojących grzecznie w kolejce do pana z działu "mrożonki" i pytających, czy przypadkiem ta paczka... Obłęd!
Kłótnia i przegadywanki trwały dobre 20 minut, aż dostałam lalkę za 19,99. Dałam banknot 50 zł, a pani wydała mi 30 zł. Zapytałam więc, gdzie mój grosz. Po następnych pięciu (!) minutach odzyskałam nawet jego!

Zdecydowanie wolę zakupy w internecie...

 #653245  autor: osawolow
 07 sie 2013, 19:55
Mój partner jest po wypadku.
Codziennie wożę go na rehabilitację. Ale nie o służbie zdrowia będzie mowa.
Na godzinę, na którą ma wyznaczoną wizytę jest 10 osób, które rotacyjnie przechodzą z pomieszczenia do pomieszczenia, czy z przyrządu na przyrząd. Na te 10 osób on jest jedyną osobą w tzw. "wieku produkcyjnym", reszta to emeryci w wieku 60, 70+.
Sami starsi ludzie, siwe włosy, stateczni, wydawało by się kulturalni, a jesteśmy świadkami takiego chamstwa, że oczy przecieram ze zdumienia.

Wchodzimy na salę ćwiczeń z życzliwym dzień dobry.
3 starsze panie i jeden pan ani nie burkną litery w odpowiedzi. Dzień dobry, do widzenia, proszę, czy dziękuję nie słyszałam jeszcze ani razu, ani do nas, ani do personelu.
Wchodzą i wychodzą jak ze stodoły.

Kłócą się każdego dnia o szafki na odzież w przebieralni, aż na korytarzu słychać, a niektórzy mają niezły temperament.
Przepychają między sobą, jakby się bali, że jakiś zabieg ich ominie mimo, że personel prosi i upomina, że każdy przecież wejdzie na swój już przypisany zabieg.

W poczekalni zajmują krzesła torbami i ciuchami. A co tam, że facet stoi o kulach, młody to postoi, tylko miejsce zajmuje starszym, rehabilitacji potrzebującym.
Słyszałam już kilka komentarzy, że młodzi to teraz do niczego, bo stękają, że ich boli. "Udają gnoje, bo im się robić nie chce". Do tego wymowne spojrzenia na mojego, bo gipsu nie widać, a on śmie utykać jak kaleka.
Dziś zebrałam też parę "miłych" słów, jak podjechałam pod wejście, na te kilka sekund, żeby tylko wsiadł. Mam się przestać zgrywać, bo tu nikogo z ZUSu nie ma i nie musi udawać, może z buta zapierniczać.

Personel znosi połajanki z minami cierpiętników, bo na każdą uwagę słyszy że oni są starzy i schorowani, czekali po kilka miesięcy i im się należy, dużo więcej niż te ochłapy.

A za drzwiami cudowne uzdrowienia.
Na przystanek autobusowy lecą jak gazele, też się oczywiście przepychając i kłócąc przy wsiadaniu...

Co się do diabła z tymi ludźmi dzieje?!






Po drugiej stronie krzaka borówki, czyli kilka kwiatków z pracy sezonowej (jak się nie trudno domyśleć - zbieranie borówek).

1. Spokojnie zbieram borówki z dużego krzaka wkładam rękę głębiej, a tam baba zaczynająca drzeć się na mnie:

: To moja połówka złodzieju ty! Nie będziesz mi kradł, ja tu jestem od 7:00! (No jak każdy, bo na tą godzinę było umówione).
[Ja]: To zapraszam do mnie, pani sobie zerwie dwie borówki z mojej strony to będziemy kwita.

2. Na zbiorach byłem 5 dni, z czego przez dwa pierwsze dni było na 7:30, a resztę na 7:00. Oczywiście o zmianie nikt nie wiedział. Wszyscy przyjechali o 7:30, brama zamknięta, tłum ludzi krzyczących o otworzenie, a po drugiej stronie beztroska pani, która oznajmiła, że nikogo nie wpuści - bo spóźnienie (powtarzam, nikt nas nie informował o zmianie godziny).

3. Około godziny 12:00, pół godziny do przerwy. Zbieram sobie owoce spokojnie, raz trafi się wielka, granatowa bomba, raz czerwona. Ładna, ładna, czerwona, bomba, czerwona... PUPA. Tak, szanowna, pani spokojnie załatwiła sobie swoją potrzebę pod krzak. I tak, tą "drugą " potrzebę, oczywiście zostawiając "prezent" dla innych. Po zwróceniu uwagi, kobieta szybko podciągnęła majtki, wzięła kosz z borówkami i uciekła. Brak słów...

4. Rozumiem, że jak rodzice jadą na zbiory, to biorą ze sobą dzieci, bo nie mają gdzie ich zostawić, ale brać niespełna 3-letnie dziecko marudzące co chwile, że zimno/gorąco/mokro/brudno/jeść/pić/brzydko/niedobrze/kupa/siku itp. to przesada.

5. Jeżeli komuś się praca znudziła, to idzie oddać to co zebrał i idzie po pieniądze... tak myślałem, ale nie. Tym co się nudzi, zjadają borówki/zrzucają na ziemię/siedzą i nic nie robią. A pracodawca ma straty zamiast przychodów.




Historia nie moja, ale [Z]najomego. Zamieszczam ją, bo może ktoś z Was będzie wiedzieć, co zrobić w tej sytuacji.

Kilka lat temu [Z] kupił dosyć spore jezioro z zamiarem zarobku - chciał zarybić je szlachetnym narybkiem, tj. karp, lin, węgorz itp. oraz wybudować rybaczówkę dla wędkarzy. Narybek wpuszczono dość szybko, w związku z tym m.in/ okoliczni właściciele domków letniskowych mieli tymczasowy zakaz połowów. Pływać też nie można było, bo istniał problem z zatrudnieniem ratownika wodnego. Jak wspomniałam, zakaz był tymczasowy - max. sezon lub dwa. Ale to chyba i tak przelało czarę goryczy...

Wśród właścicieli były osoby wysoko postawione - sędziowie, prokuratorzy, biznesmeni przez duże B - jednym słowem ludzie z kasą. Zamiast spokojnie pogadać z [Z] zaczęli robić mu na złość, kłusować, blokować budowę rybaczówki, a w końcu nawet pisać pozwy sądowe.

Koronnym argumentem przeciwko zakazowi połowu miał być rzekomy przepływ jeziora. Jedne ekspertyzy zaprzeczały temu, inne potwierdzały. Istny cyrk. Rozprawa goniła rozprawę, pozew gonił pozew... Znajomy tracił siły i nerwy, ale wygrywał.

Aż do feralnej sprawy, zgodnie z wyrokiem której znajomemu odebrano jego własność! Tak, to nie żart. Zapłacił kilka lat wcześniej grube pieniądze (~100tys. zł), posiada wszelkie dokumenty mówiące o jego własności... Ale zabrano mu ją, bo jezioro przepływowe rzekomo nie może być własnością prywatną, a jedynie należeć do Skarbu Państwa i Związku Wędkarskiego.

Nie wiem, czy będzie się odwoływać od wyroku (chciał odwoływać się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu). Kontakt z nim zupełnie się urwał. Mężczyzna załamał się i wcale mu się nie dziwię. A wszystko to dlatego, że ludzie nie potrafili wytrzymać bez jeziora, z którego notabene teraz też nie korzystają.





Jakichś parę miesięcy temu, miała miejsce 50 rocznica ślubu moich dziadków. Mówię konkretnie o dziadku, który wtedy świetnie się czuł, ale zdiagnozowano u niego raka płuc. Podjął się leczenia i miał się stawić na badanie tomografem w celu wyznaczenia miejsca naświetlań.

Przygotowano go do badania, pielęgniarki wycofały się za szybę, do pomieszczenia kontrolnego i rozpoczęły pogaduszki.

Będąc w tomografie dziadek zaczął się dusić (pewnie alergia na kontrast), a te ślepe krowy nic nie zauważyły, bo były zajęte pogadanką. Dopiero przechodząca przez korytarz pielęgniarka, zauważyła, że coś się dzieje i wpadła do pomieszczenia kontrolnego krzycząc: "Nie widzicie, że pacjent umiera?". Dopiero wtedy łaskawie wzięły się do ratowania dziadka, ale było już za późno.

Taki dobry człowiek, który wychował ośmioro dzieci, cieszący się wnukami i prawnuczką umarł w tak niegodny sposób. Z wielką przyjemnością wysłałbym im koński łeb i list z "podziękowaniami" za dopuszczenie do śmierci dziadka, ale na takie sz*maty szkoda konia uśmiercać.







O blondynie co była mistrzem kierownicy.

Nigdy nie oceniałam ludzi po wyglądzie. Nigdy też nie sugerowałam się stereotypami, ale pani w platynowej fryzurze wręcz mnie powaliła...

Kilka dni temu wracam sobie spokojnie z pracy, przechodząc obok dworca PKP. Dzień zapowiadał się tak samo jak każdy inny, do czasu aż dało się usłyszeć krzyki pewnej pani. Odwracam się, może coś poważnego się dzieje...

Okazuje się, że pani w nowym, srebrnym autku trąbi średnio co pięć sekund, w międzyczasie krzycząc "halo, no halo!". Tylko jakoś autko przed nią nie specjalnie reagowało. Może dlatego, że stało puste na parkingu?

Panią w blondzie uświadomił dopiero inny kierowca, który minął auta na parkingu...







Moja mama zachorowała na raka, niestety zbyt późno wykryty i nieoperacyjny. Żadnej możliwości wyleczenia, opieka paliatywna. W takiej sytuacji należy się chorej tzw. dodatek pielęgnacyjny /ok.190zł/. Wniosek się składa w ZUS-ie właściwym ze względu na zameldowanie, potem ten wniosek przesyłają do ZUS-u właściwego ze względu na miejsce przebywania /podczas choroby opiekuję się mamą 200km od jej domu/.
W tym ZUS-ie lekarz orzecznik bez "widzenia i badania" chorej, orzeka o niezdolności do samodzielnej egzystencji i przesyła papiery tam, gdzie zainteresowana je składała, czyli ZUS-u właściwego ze względu na miejsce zameldowania. Na tej podstawie ten ZUS wyda decyzję o przyznaniu w/w niezdolności.

Zastanawiam się po co te papiery tak błądzą i po jaki czort te miejsca zamieszkania i zameldowania, skoro NIKT PACJENTA NIE WIDZI I NIE BADA?

I jeszcze jedno - mama dostała te świadczenie na rok, na pewno wyzdrowieje, wiem że ZUS jej tego życzy.










iedyś w maju, wracałem samochodem z pracy po nocnej zmianie. Podjechałem pod bramę mojego podwórka, wysiadam z zamiarem jej otwarcia, podbiega sąsiad, pan w wieku ok. 70 lat.

- Dzień dobry, panie Adrianku, czy podwiózłby pan mojego wnuka do szkoły, bo mi samochód nie chce zapalić?
- Nie ma sprawy, silnika nawet nie zgasiłem, to jeszcze mogę śmignąć.
- Super, sąsiedzi muszą sobie pomagać.
- Jasne i oczywiste.

Wsiadł [M]łody, ja kieruję się w stronę oddalonej o kilometr od nas szkoły podstawowej.

-[M] Gdzie pan jedzie?
-[J] Twój dziadek prosił, żebym odwiózł cię do szkoły.
-[M] Ale dlaczego jedziemy w tę stronę?
-[J] (WTF?) Bo przecież tam jest szkoła.
-[M] Ale mnie rodzice przepisali do miasta do szkoły.

Zawróciłem i pojechaliśmy do oddalonej o... 17km szkoły.

Wczoraj grzebałem trochę przy aucie. Poszedłem do domu napić się wody i już zostałem. Zapomniałem o aucie. Otwarte drzwi, a co za tym idzie zapalone światło wewnątrz (5 żarówek: dwie z przodu, trzy z tyłu) i włączone radio. Dzisiaj wsiadam, przekręcam kluczyk - ni drgnie.

Idę do sąsiada, czy nie podjechałby swoim autem do mnie, żeby kable podpiąć, żebym mógł zapalić. Sąsiad gały na wierzch i mówi:
- Co ja, pomoc drogowa jestem? Po assistance sobie zadzwoń, albo autobusem jedź.

Poszedłem do domu bez słowa. Ja za taksówkę mogłem robić i to za darmo jechać łącznie 34km, ale dziadzio 20m, to już nie.
Przyjechał po mnie kolega. Bezinteresownie.











Nie wiem jak wielu z Was o tym słyszało, warto jednak tutaj coś napisać.

Słyszeliście o panu Emilu? To człowiek, który jeździł i "ośmielał się" piętnować nadużycia Straży Miejskich dotyczące fotoradarów czyli np. niezgodne z instrukcją jego ustawienie, dokonywanie pomiarów w miejscach bezpiecznych (wtedy fotoradar robił za tzw. fotokasownik - aby nazbierać jak najwięcej mandatów i pieniędzy z tego tytułu).
Człowiek ten ma teraz problemy. W sądzie w Sulechowie toczy się sprawa karna przeciwko niemu. O co chodzi? Już wyjaśniam.

Pani komendant Straży Miejskiej z Kargowej, do spółki z panem Leszkiem W. człowiekiem, z którym dokonywała pomiarów prędkości zastawiła na pana Emila pułapkę, jak twierdzą niektórzy. Wyglądało to tak, że kiedy pan Emil przyjechał do Kargowej w dniu 3 sierpnia 2012 r. pani komendant usiłowała zatrzymać pana Emila - mimo tego, że nie posiadała takich uprawnień - stając przed maską jego samochodu. W odpowiednim momencie zgięła się wpół udając, że samochód ją potrącił, natomiast panu Leszkowi "przypadkowo" udało się zrobić zdjęcie uwieczniając całą tą sytuację.

Pan Emil na szczęście miał włączoną kamerę w samochodzie, która to zdarzenie uwieczniła. Widać na nagranym filmie, że w momencie, w którym pani komendant SM z zgięła się udając uderzenie samochód pana Emila stał w miejscu. Próbowano oczywiście "zabezpieczyć" kamerę pana Emila, jednak nie pozwolił na to.

W związku z tą sytuacją pani komendant udała się do lekarza celem zrobienia obdukcji. Lekarz stwierdził u niej zasinienie i obrzęk kolana prawego oraz bolesność uciskową rzepki, zaznaczając, że obrażenia te mogły powstać w czasie podawanym przez pokrzywdzoną (a więc w czasie rzekomego potrącenia jej przez pana Emila).

Ponad to prokurator Arkadiusz F. oskarżył pana Emila o przestępstwo stalkingu, jako że jeździł za panią komendant swoim samochodem i filmował ją podczas dokonywania czynności służbowych sugerując, że wykonuje je w sposób niewłaściwy.

Piekielności dodaje tutaj kilka faktów:

1) sąd wyłączył jawność rozprawy (sędzia Piotr F. wyprosił publiczność) oraz nie zezwolił panu Emilowi na korzystanie z dyktafonu w celu nagrania procesu,

2) Rada Miasta Kargowa wynajęła dla pani komendant adwokata (zapewne z pieniędzy z kasy miasta), który reprezentuje ją w procesie,

3) na stronie miasta Kargowa nie ma ANI SŁOWA o tym, że taka sprawa w ogóle ma miejsce, gdzie wszystkie sprawy gminne są dokładnie referowane,

4) brak (póki co) jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony Burmistrza czy Rady Miasta.

Jak dla mnie założona sprawa w sądzie jest próbą "uciszenia" pana Emila, ponieważ za sprawą jego działań liczba mandatów wystawionych przez SM zmalała, a co za tym idzie zmalały wpływy pieniędzy do kasy miejskiej. Piekielne jest to, że popiera to sam burmistrz Kargowej, który dotychczas sprawdzał się dobrze jako gospodarz miasta. Aż wstyd.









Ponad dwa lata temu zakupiłem pewną rzecz na allegro (o tym jaka to rzecz napiszę później, bo będzie to istotne dla tej historii).
Zapłaciłem od razu po wygranej aukcji i pełny optymizmu czekałem na paczkę, która miała do mnie przyjść kurierem.

Po około tygodniu paczki w dalszym ciągu nie było, więc skontaktowałem się ze sprzedającym, który potwierdził iż paczkę wysłał (wprawdzie nie zaraz po wygranej aukcji ale jednak już powinna do mnie dotrzeć).
W następnym dniu (sobota) paczki dalej niet... Więc lekko już podkur... nerwowany pomyślałem, że jest mała szansa aby do mnie dotarła w ten weekend. Postanowiłem więc wyładować nerwy i wziąć się za sprzątanie domu i okolic, w związku ze zbliżającym się sezonem jesienno- zimowym. W tym czasie mój balkon był miejscem, do którego niezbyt chętnie zaglądałem, bo miałem tam delikatnie mówiąc niezły syf.... a w nim między innymi opony zimowe, huśtawkę ogrodową, kosiarkę spalinową i mnóstwo narzędzi.
Otwieram więc drzwi na balkon, a na ziemi coś sobie leży.... duże pudło... czyli moja paczka. A teraz kilka szczegółów, dzięki którym mam nadzieję wyobrazicie sobie jak mocno przecierałem oczy ze zdziwienia....

1. Mieszkam w domu jednorodzinnym piętrowym.
2. Balkon jest na pierwszym piętrze.
3. Balkon jest ogrodzony płotkiem od strony placu.
4. Rzeczą, którą kupiłem był.... teleskop... z natury więc sprzęt dość delikatny.

I teraz jedyne dwie możliwości znalezienia się mojej paczki na balkonie:

1. Kurier przyjechał, nikt mu nie otworzył, więc w swoim małym rozumku uznał że po prostu wrzuci moją paczkę na balkon, przy okazji przerzucając płotek. Odległość od możliwego miejsca rzutu do miejsca upadku to około 3 metry w dal i 4 metry w górę. W tym przypadku kurier musiałby być zmutowaną Amebą.

2. Kurier przyjechał, nikt mu nie otworzył, więc Pan kurier pomyślał i zebrał się na odwagę aby wspiąć się na wysoki betonowy murek, aby z niego wejść na dach garażu, aby z niego wspiąć się na dach, po którym doszedł do miejsca gdzie jest balkon. W tym przypadku kurier musiałby być połączeniem Ameby ze skłonnościami akrobatycznymi.

Meritum:
Teleskop służy mi do dzisiaj (był bardzo dobrze zapakowany i na szczęście nie zdążył spaść deszcz w międzyczasie), a ja od tego czasu staram się odbierać paczki osobiście.






Od dnia dzisiejszego jestem przestępcą. Skazanym prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, na mocy artykułu 288 paragraf 2 Kodeksu Karnego.

Sprawa ciągnęła się lat kilka (w końcu doczołgałem się do 3 instancji), niestety jednak w brew własnemu sumieniu (i w moim odczuciu logice) zostałem uznany winnym zniszczenia mienia w postaci szyby bocznej przedniej, w samochodzie marki BMW 320 (E90) rocznik 2009 o wartości 290 zł i skazany na grzywnę.
Dlaczego?

Ano dlatego, że w czerwcu 2010 r. wielce szanowany pan mecenas zaparkował swoje czarne BWM, szczelnie zamknięte, w pełnym słońcu, zapominając o drobnym istotnym fakcie. W samochodzie owym pozostał, z wolna się gotujący około 2-letni biszkoptowy labrador. Widząc na wpół ugotowanego, drapiącego pazurami szybę psa, po prostu ją wybiłem przy użyciu balistycznej brukówki (na szczęście była pod ręką) do czego nie omieszkałem się przyznać zarówno wezwanej na miejsce zdarzenia policji, jak i przed majestatem Wysokiego Sądu wszystkich instancji.

Jestem przestępcą tym gorszym, że absolutnie nie poczuwam się do winy i nie odczuwam skruchy. Nawet gorzej, odczuwam satysfakcję, bo psiaka udało się uratować.

Dla wszystkich wątpiących, historii do dnia dzisiejszego nie opisywałem gdyż:
1. Opowieści (prawdziwych i zmyślonych) o psach pozostawionych w upalne dni, w zamkniętych samochodach jest od groma i ciut ciut.
2. Do dnia dzisiejszego miałem nadzieję (o ja naiwny), że trafię na rozsądnego sędziego.







Mój były szef "zapomniał" o mojej wypłacie za kilka dni przepracowanych przed zwolnieniem. Zwolnił mnie 5 dnia miesiąca. Po kilku dniach moich pytań kazał czekać na kolejny miesiąc do 10 (kiedy wypłacał pensję innym), potem tydzień się do niego dobijałam bez większego odzewu (SMS "Nie mogę odebrać, jestem na spotkaniu", podczas gdy koleżanka z biura daje znać, ze szef właśnie je kanapkę - i podobne akcje).

W końcu wypłacił mi zawrotną kwotę 300 zł i przysłał mi przy okazji mail na mój temat. Poza różnymi ciekawymi uwagami co do mojej osoby ("nie lubię cię", "nie dzwoń, od ciebie nie odbiorę" czy "jesteś tchórzem i leniem, bo odeszłaś z projektu" i podobne) na wyróżnienie zasługują trzy:

- nie zasłużyłam na swoją pensję i gdyby nie moja upierdliwość, to by mi nie zapłacił i robi to tylko dla świętego spokoju (tu zaznaczę - w ciągu wspomnianego tygodnia wysłałam mu 4 SMSy i 3 razy dzwoniłam)

- przez cały okres pracy pomiatałam swoją koleżanką zza biurka i on nie mógł na to pozwolić, dlatego mnie zwolnił (tą samą koleżanką, która właśnie popija ze mną piwko i której dopiero co wykręcił numer kwalifikujący się do strzelenia go w twarz - krzesłem)

- wyliczył, że przeze mnie jego czteroosobowa firma poniosła straty na niemal 60 tysięcy za... klientów, których nie pozyskałam, więc jak się jeszcze raz spróbuję do niego odezwać, to mnie pozwie o odszkodowanie

Podsumowując - bezrobocie lepsze niż taki szef ;)







Moja siostra pracuje w firmie sprzątającej i chodzi na "klatki". Szefowa kazała siostrze i jej koleżance sprzątnąć blok od góry do dołu. Włącznie z oknami, poręczami i piwnicami.
Dziewczyny kończyły już sprzątanie, kiedy wyszedł gość z psem, który nasikał na świeżo umyte drzwi. Siostra zwróciła mu uwagę, że pies nie wytrzymał i zrobił siusiu. Na co facet odparł:
- Ty tu jesteś jak d**a od s**nia, żeby to posprzątać.

Jakim trzeba być chamem i prostakiem, żeby nie szanować cudzej pracy i w ogóle człowieka.







Lato, pora zjazdów rodzinnych.

Przyjechała do nas rodzinka w składzie: ciocia, wujek, pięcioletni synek. Młode małżeństwo z udanym dzieckiem: ciekawy świata, gadatliwym, grzecznym. Trochę tylko męczył koty. Co ciekawe, złapałam z nim dobry kontakt.

Przyuważyłam, że kuzyn zabiera długopisy - te doczepione do krzyżówek, te w kubkach - no po prostu każdy, jaki mu się nawinął. Trzeba przyznać, że zawsze je odnosił, niekoniecznie w to samo miejsce, ale zawsze coś.

Podejrzewałam, że rysuje po ścianach, ale nie znalazłam żadnych bohomazów. Zlekceważyłam temat.

Jestem w moim pokoju, przylatuje kuzynek i pyta, czy może wziąć długopis. Pewnie, że mógł - zaproponowałam mu długopisy neonowe i brokatowe, ale to zależy, co rysuje. Kuzyn na to, że niczego nie rysuje. Przyszła mi taka szybka myśl, że używa tych długopisów do męczenia kotów, postanowiłam zapytać go, do czego w zasadzie potrzebny mu ten długopis.

Ojej...

Chłopczyk zaczął mi opowiadać, że ostatnio zaczęła swędzieć go dupka i używał tych długopisów do drapania się... tam. Kiedyś go bardzo swędziało i mama powiedziała mu, że nie wolno mu się drapać palcami po dupce, żeby nie roznieść zarazków, dlatego wymyślił te długopisy (tyczki pomocniczki, eh). Dlaczego nie mówił mamie lub tacie? Bo dawali mu do jedzenia czosnek, a był strasznie niedobry.

I tylko przypomniałam sobie widok mojego ojca, który ma nawyk gryzienia długopisów...

Goście pojechali. A my jak na razie żremy czosnek i czekamy.

Epilog:
Powiedziałam małemu, co zrobił źle i dlaczego.
Powiedziałam także o sytuacji cioci. Była bardzo zażenowana i obiecała, że odkupi nam długopisy - a może wystarczy je wyparzyć? Ja też nie wiem.






Będzie to historia o tym, jak pewna firma chciała mieć wykwalifikowanych pracowników tanim kosztem.

Wszystko działo się w zeszłym miesiącu. Idę sobie do pracy, przebieram się, wychodzę na halę i tu zonk - kierownik daje mi wypowiedzenie.
Jak się okazało nie tylko mnie ten zaszczyt kopnął, poza mną jeszcze 2 kolegów dostało taki bonus.
Więc co robimy? Idziemy do UP, legenda głosi, że ktoś tam znalazł pracę.
Rejestracja, te sprawy i szukamy roboty.
Po dwóch tygodniach telefon z UP, mają dla mnie pracę, super, bardzo się cieszę, rozmowa z przyszłym pracodawcą za dwa dni.

Zachodzę do UP gdzie miła pani prowadzi mnie do pokoju i opowiada jaka to wspaniała firma chce mnie na pracownika.
Wchodzę do pokoju, są tam już 4 osoby, w tym 2 kolegów z mojej poprzedniej pracy. Myślę sobie ok, ze znajomymi będzie raźniej.
Siedzimy i czekamy na rozpoczęcie castingu.

Nagle drzwi się otwierają i wchodzi nikt inny jak nasz były pracodawca i zaczyna roztaczać piękną wizję pracy w jego firmie. Ok, pogadać można.

[J]ja
[P]prezes

[J]- Panie prezesie, to jakie będą warunki umowy?
[P]- No umowa na czas określony, pierwsza na okres próbny 40 godz. tygodniowo (już to widzę jak 40 godz. tyg.), dobre zarobki.
[J]- Co do zarobków, to ile zarobimy?
[P]- No wiesz Sevchenko, jako nowy pracownik to 1600 brutto.
[J]- Jaki nowy pracownik? Pracowałem dla pana 10 lat.
[P]- Ale teraz zaczynasz od nowa.

Na to brakło już mi argumentów, razem z 2 kolegów wstaliśmy i wyszliśmy.

To jest właśnie sposób na legalne obniżenie wynagrodzenia pracownikowi oraz na posiadanie wykwalifikowanych pracowników niskim kosztem. Dochodzi do tego również dotacja dla pracodawcy z UP.








Turyści...

Mieszkam we Włoszech, w typowo turystycznym mieście. Latem jest istny nalot rodzin z dziećmi i studentów, a na wiosnę i jesień wysyp emerytów. Jedynie miesiące zimowe, kiedy leje jak z cebra, wolne są od turystów. Wielu miejscowych na turystów ma uczulenie. Ja sama staram się jednak nie wchodzić nikomu w kadr (chociaż nie jest to łatwe, kiedy średnio co 2 metry ktoś robi zdjęcie) i nie taranować (to też nie jest proste, bo wielu przewodników ma w zwyczaju zatrzymywać grupę nagle i najlepiej w miejscach gdzie nijak nie idzie ich wyminąć). Staram się też, w miarę możliwości, tłumaczyć drogę nawet tym, którzy po angielsku nie mówią prawie wcale.

Moim najbardziej "znielubionym" narodem wśród turystów są Francuzi. Jak na razie, nie spotkałam ani jednego, który zadał by sobie minimum trudu nauczenia się chociażby 2 podstawowych zwrotów w języku kraju do którego jadą.

Pewnego dnia, korzystając z wolnego przedpołudnia, wybrałam się na zakupy. Celowo, wybrałam market z dala od wszelkich atrakcji turystycznych i nie okupowany przez wczasowiczów. Wracając jednak, z daleka, wypatrzyłam parę, ewidentnie turystów i ewidentnie zagubionych. Postanowiłam, że przechodząc obok, zapytam czy mogę jakoś pomóc. Nie zdążyłam... Pani turystka, nie siląc się nawet na pytanie, czy mówię po francusku zapytała w tymże języku:

T: Pani tu mieszka?
Ja: Tak, czego państwo szukacie?
T: Rynek Głowa! (fr. marché tête)
Ja: Yyyy ale tu nigdzie nie ma takiego rynku.
T: Jest! To jest atrakcja turystyczna! Po co pani kłamie, że tutaj mieszka, jak nie wie podstawowych rzeczy??
Ja: Zaraz, chodzi o Mercato Capo??? (wł. capo - szef, głowa)
T: Jakie Capo?! Mówię przecież, że Głowa!
Ja: Dobrze, to jest jeden i ten sam rynek, musicie dojść do głównej ulicy, skręcić w prawo i przed teatrem z lwami jeszcze raz w prawo.
T: Aha, i gdzie dojdziemy?
Ja: Do Mercato Capo czy jak Pani woli, Głowa.
T: Pani jest bezczelna! Płacą pani za wysyłanie ludzi na to Capo? Albo się nazywa Capo albo Głowa! Nie może mieć dwóch nazw!
Ja: Dobrze, to proszę zapytać w informacji turystycznej, na dworcu. Wie pani gdzie?
T: No nareszcie! I po co było kłamać, że się wie jak się nie wie?

I poszli.
A ja zostałam z wrednym uśmiechem na ustach... Dlaczego? Bo gdybym wysłała ich w przeciwną stronę, informację znaleźliby po max 10 minutach. A tak, czekała ich trzydziestominutowa wycieczka w upale, a po drodze minęli oba wejścia na poszukiwany rynek. Poza tym, po francusku mówi tutaj niewiele osób, ci co mówią często się nie przyznają, więc jestem prawie pewna, że szanowna pani Francuzka miała dłuuugą wycieczkę!








O kurierach historii było sporo, ale też dorzucę jedną od siebie.

Mój tato zamówił pewną rzecz na allegro. Minęło 2 dni i dzwoni kurier: ma paczkę, ale w domu nikogo nie ma i co ma z nią zrobić. Mój tato był w pracy i koniec końców dogadał się, żeby paczkę zostawić w sklepie. Wszyscy się zgodzili, paczka odebrana i happy end.

Za kilka dni tato zamawia znowu paczkę. Czeka tydzień paczki brak. Dzwoni do sprzedającego - on paczkę wysłał. Tato dostaje numer i sprawdza na stronie, a tam "przesyłka dostarczona". Zdziwił się i dzwoni do firmy.

Finał: okazało się, że kurier nawet nie fatygował się do domu, nie dzwonił, nie pytał, ba! nawet nie napisał SMS, że zostawia paczkę W SKLEPIE.






Szukałam pomocy w walce ze śniegiem optycznym u wielu okulistów (prywatnie). W końcu, gdy trzeci z kolei przepisał mi krople do oczu i nakazał rzadszego korzystania z komputera (jakieś pół roku nawet nie dochodziłam do laptopa, a oczy kropiłam co dzień, co NIC nie dawało), zrozpaczona poszłam do pani psycholog.

Dlaczego do psycholog?
Dałam temat na forum medycznym i ktoś polecił mi panią J., która może pomóc, gdyż problemy z oczami mogą mieć związek z nerwicą czy zachwianiem emocjonalnym. Nerwus ze mnie niemały, a że Pani blisko przyjmuje i na stronie same ochy i achy... Dobra, idę. Płatne z góry w recepcji, 150 zł. Wchodzę, młodziutka pani (na moje oko ledwo po studiach) każe mi siadać i mówić. Mój monolog zajął chwilę (powiedziałam o objawach, że jestem nerwowa i że rozładowuję napięcie bieganiem i słuchaniem muzyki). Zaznaczam, że na spotkaniu nie byłam zdenerwowana, raczej pełna nadziei na poprawę i pozytywnie nastawiona do wizyty.

Jej odpowiedź?
Mam silną nerwicę, a co za tym idzie powinnam tak jak sama wspomniałam biegać z pieskiem i słuchać muzyczki, bo to pomaga. Żadnej recepty, żadnego zgłębienia tematu, żadnych pytań. Jedno zdanie za 150 zł. Cóż...






Zajmuję się szeroko pojętą fizjoterapią. Często jeżdżę na wizyty domowe, czasem też, gdy ktoś nie dałby rady sam się dostać, to podjeżdżam i zabieram do ośrodka na rehabilitację.

Jakiś czas temu miałam pacjentkę z dużymi problemami z poruszaniem. Podjeżdżałam zawsze po nią i zabierałam na rehabilitację, później odwoziłam. Rehabilitacja była regularna, 3 razy w tygodniu, ta sama pora, te same dni.
Zawsze starałam się parkować jak najbliżej. Czas sprowadzenia Pani z 4-go piętra wynosił +/- 15min.

Po jakiś dwóch tygodniach odjeżdżając usłyszałam dość charakterystyczne walenie. Oczywiście zjazd na pobocze- nic. Walenie nie ustaje... Nic, jadę do mechanika. Co się okazało? Dwa gwoździe w oponie. Nic to. Kolejna rehabilitacja, kolejna gwoździe (tym razem 3). Tu już zaczęłam się poważnie zastanawiać.

Wiecie co się okazało? Pan z parteru nie mógł przeżyć, że ktoś zostawia samochód pod jego oknem. Zmotoryzowani mieszkańcy wiedzieli o praktykach pana, ja i moja pacjentka nie.
Cóż... mogłam się zastanowić czemu najbliższe wejściu miejsce jest zawsze wolne...

Swoją drogą - Pan miał niebywałą umiejętność ustawiania gwoździ tak, żeby się wbiły ;)









Komunikacja miejska..

Wsiadam sobie gdzieś na początku pętli, jeszcze pusto, więc zajmuję miejsce. Im bliżej centrum tym więcej ludzi wsiada, naokoło mnie spory tłum. Rozglądam się czy nie ma starszych ludzi wokół - nie ma, więc siedzę sobie spokojnie i patrzę w okno.

Zaczęło się niewinnie:
- Mamo, ja chcę usiąść.
- Nie ma miejsc wolnych.

Po chwili już krzycząc:
- Mamaaaaa! Ja chcę usiąść! Mi jest niewygodnie!

I patrzy się to dziecko na mnie wymownie, już nie zwraca bezpośrednio do mamy, niby to do niej mówi, ale odwrócony jest do mnie:

- Mama ja chcę usiąść! Ja nie chcę stać! - zaczyna się płacz.
- Nie widzisz, że nie ma miejsc? Chyba cię nie posadzę NA KOLANACH U PANI. - tutaj również mamusia wzrok na mnie.

- Ja chcę usiąść! Usiąść! Bolą mnie nogi! Chcę usiąść! - dziecko już ewidentnie zaczyna krzyczeć na mnie.
- Nie widzisz, że NIKT nie chce Ci ustąpić miejsca?

Trwało to trochę.. wymowne spojrzenia, krzyki w moją stronę, płacz, chłopiec zaczął nawet coś kopać... nie, nie ustąpiłam i naprawdę nie potrafię zrozumieć jak rodzice mogą uczyć wymuszania wszystkiego histerią - na sobie i na obcych ludziach. Mamusia nawet nie kazała mu się uspokoić.

W końcu po kilku przystankach znalazło się miejsce i mały przestał krzyczeć.

A wystarczyło poprosić.








O piekielności pewnej położnej.

Ciąża ze mną przebiegała jak najbardziej prawidłowo (przynajmniej na tyle ile umiano to w 1980r zdiagnozować). Natomiast przy porodzie okazało się, że nie dość że postanowiłam przyjść na ten świat w dość nietypowej pozycji (z główką do przodu ale przy główce rączka, jakbym się już wtedy do tablicy chciała zgłaszać), to jeszcze pępowinę miałam owiniętą wokół szyi (niedobór tlenu, ja sino-żółta). Nic dziwnego, że bez pokazywania mnie mamie, zabrano mnie z sali porodowej.

Po kilku godzinach odpoczynku, mama niecierpliwie rozgląda się, woła pielęgniarki licząc na jakiekolwiek informacje o mnie. Wchodzi jedna z położnych z noworodkiem na ręku. Mama z ulgą w oczach wyciąga ręce, a na to położna:
- Gdzie z tymi łapami, to nie jej, jej pod tlenem leży.

I poszła. Mama zemdlała.

 #653510  autor: cherry_xD
 08 sie 2013, 20:46
Rok 1986. Mama ze mną (lat 6) i bratem (lat 11) sama w domu, ojciec na strajku okupacyjnym miejsca pracy. Godzina 20-ta, pukanie do drzwi - listonosz z telegramem: babcia umiera, przyjeżdżać natychmiast.

Matka w panice pakuje dzieciaki, jedzie na zakład do męża, po wielu prośbach ojca wypuszczają ze strajku warunkowo, jedziemy godzinę po ciemku jak najszybciej się da.

Dojeżdżamy na miejsce, a tam babcia hasa żwawo po domu trzepiąc pierzyny i sprzątając, "bo przeca jak doktory przyjdą to musi być czysto, jak nie to wstyd przed sąsiadkami"...




Ludzie to debile. Historia autobusowa.

Jadę sobie w niezbyt zatłoczonym autobusie do domu. Na wolnych miejscach naprzeciwko mnie siada matka z dzieciakiem, ok. 7 lat. Matka czyta książkę, dzieciak się nudzi, więc zaczął stroić do mnie miny typu pokazywanie języka, ślinienie się, durne uśmieszki. Olałam.

Zaczął mnie deptać. Powiedziałam "przestań" - przestał na 10 sekund. Za chwilę wstał i zaczął dziugać mnie palcem w brzuch. Złapałam go za łapę i mówię "odwal się, gówniarzu" (wiem, bardzo kulturalnie, ale byłam zmęczona po siłowni).
Matka, spokojnie niczym tybetański mnich, przemówiła do syna by mnie zostawił w spokoju i dalej czytała. Olał ją, więc zwróciłam się do niej bezpośrednio by ogarnęła dzieciaka.

- Zostaw panią, Tomaszku.

Przesiadłam się na inne miejsce, ale dzieciak podążył za mną. Matka nawet tego nie zauważyła. Ten dalej swoje więc by zawstydzić matkę wrzasnęłam na cały autobus, żeby zabrała ode mnie swojego rozwydrzonego smarkacza, bo mu zaraz coś zrobię.

- Da pani spokój, to tylko dziecko. Proszę się z nim pobawić.

"Ku**a, no nie. No po prostu, ku***a, no nie." - jak głosi tekst z pewnego polskiego filmu.
Zauważyłam, że tuż za nami jedzie drugi autobus, który też jedzie do mnie do domu więc w desperacji chwyciłam swoją torbę i przesiadam się na najbliższym przystanku.
I tu najlepsze.
Dzieciak w ostatniej chwili wybiegł za mną. Nie zdążył jednak wsiąść, bo autobus zamknął już drzwi. Do tego w którym była jego matka też już nie zdążył.
I tak to siedmiolatek został sam. Rozpłakał się w sekundę, w ostatniej chwili zauważyłam też jego spanikowaną matkę w drzwiach tego pierwszego pojazdu.

Przyznam perfidnie, że od razu poczułam się lepiej.
Nie ze względu na dzieciaka, jego było mi potem trochę nawet żal, w końcu głupota to przywilej jego wieku. Mam nadzieję, że ktoś ze stojących na przystanku się nim zajął do czasu, aż matka po niego nie wróciła.
Co do mamuśki - mam nadzieję, że najadła się i strachu i wstydu.



Kraków, koniec czerwca tego roku, upały, jakich nie było dawno. Przy zaparkowanym na chodniku samochodzie stoi mężczyzna z dzieckiem w nosidełku. Dziecko jest niespokojne, płacze. Inteligentny tatuś stwierdza, że to z gorąca, więc przenosi nosidełko niedaleko drzewa, do cienia. Sam ponownie opiera się o samochód. Od dziecka dzieli go około półtorametrowy pas zieleni.

I nie byłoby w tym może nic piekielnego, gdyby nie fakt, że pan tatuś zostawił dziecko w jedynym miejscu, w którym aktualnie padał cień - na ścieżce rowerowej.




Działo się to w głębokiej komunie.
Zdawałem egzamin na prawo jazdy. Po części teoretycznej, nastąpiło oczekiwanie na część praktyczną - jazdę z egzaminatorem.

Obok mnie, na jazdę czekał starszy pan. Rozpoczęła się rozmowa.

Pan ten był od piętnastu lat taksówkarzem. Zdarzyło mu się jechać ulicą jednokierunkową, gdy naprzeciwko jego auta pojawił się motocyklista w cywilnym ubraniu, jadący wprost na niego.

- Panie, czy pan jest idiotą żeby jechać pod prąd?
- O, faktycznie trochę się zagapiłem - usłyszał w odpowiedzi.

Minęło kilka tygodni, gdy nasz taksówkarz dostał wezwanie do Komendy Ruchu Drogowego.
Stawił się w określonym dniu.
- Dowód osobisty, prawo jazdy, licencję poproszę. Usłyszał na początek rozmowy.

A następnie postawione mu zostały zarzuty:
Za utrudnianie przejazdu pojazdowi uprzywilejowanemu w akcji, oraz obrzucenie wulgarnymi wyzwiskami funkcjonariuszy, zostaje mu odebrane prawo jazdy.

Gość zdębiał, w ogóle nie mógł sobie przypomnieć o co chodzi, więc oczywiście kary nie przyjął. Był pewien, że nastąpiło jakieś nieporozumienie.

Odbyła się więc rozprawa sądowa. Przed sądem czterech policjantów (wtedy jeszcze to byli milicjanci) - zgodnie zeznali, że jechali na synale radiowozem, drogą jednokierunkową, pod prąd, a kierowca taksówki zablokował im przejazd i im naubliżał.

Efekt nietrudny do odgadnięcia:
- Odebrane prawo jazdy.
- Odebrana licencja
- Wysoka grzywna.

I tak sobie siedzieliśmy na murku, opowiadając różne historie, aż przyszła pora na jazdę mojego sympatycznego kolegi.
Jazda jego po wąskich śródmiejskich uliczkach, w godzinie szczytu trwała 1 godz. 15 minut.
Po powrocie okazało się, że nie zdał.
Przed skrzyżowaniem, z chodnika prosto na niego wyjechał tyłem, parkujący tam samochód. Aby uniknąć zderzenia, egzaminowany, instynktownie zjechał na lewo i przednim lewym kołem zahaczył o ciągłą linię.

Wkurzyłem się naprawdę dopiero wtedy, gdy egzaminator, jadąc ze mną, powiedział do instruktora:

"Panie, ja bym z nim jeździł po mieście nawet 8 godzin, aż musiał bym go na czymś złapać!"





Jestem Zasłużonym Honorowym Dawcą Krwi. Co za tym idzie - mam pierwszeństwo w kolejkach do lekarza i w aptekach. W aptekach, w których robię zakupy, jak byk przy kasie są odpowiednie naklejki, poparte artykułem z ustawy itp.

Jeśli w aptece są 2-3 osoby, to spokojnie staję w kolejce i czekam jak każdy. Jeśli jednak jest tych osób ok 20... no cóż.
Przywilej to przywilej.
Przyzwyczaiłam się do tego, że nagle nie wiadomo skąd wychodzą (albo wręcz wchodzą do apteki) panie w wieku ok 50 plus z krzykiem "ja tu stałam!".
Jak również do tego, że wybucha awantura ze mną w roli głównej - dowiaduję się, że jestem niewychowana, niekulturalna, a kulturalni starsi państwo wyzywają mnie od gówien.
Norma, zawsze jednak informuję, dlaczego pomijam kolejkę, a na opornych zabieram słuchawki, by nie wdawać się w zbędne dyskusje.
Raz nawet dostałam łokciem pod żebra.

Ostatnio złapało mnie zapalenie pęcherza. Kto miał - zrozumie dlaczego raczej nie uśmiechało mi się grzecznie czekać, aż 30 osób stojących przede mną zrobi zakupy.
Przeprosiłam więc, stanęłam za osobą przy okienku objaśniając, dlaczego to robię, wskazując tabliczkę.

Pani stojąca obok mnie zaczęła krzyczeć coś na temat dzisiejszej młodzieży (kolejka dzielnie wtóruje), wyjaśniłam raz jeszcze, że jestem ZHDK, że przysługuje mi zrobienie zakupów bez kolejki. Pani najpierw zażądała okazania dokumentu, po czym stwierdziła, że sama też jest ZHDK. Zaproponowałam okazanie książeczek farmaceucie. Pani jakże elokwentnie zbyła mnie słowami "Sp******aj, gówniaro", dostałam po nerkach, pani dopadła okienka.
No cóż - kłócić z głupim się nie będę.

Poczekałam spokojnie aż pani zaspokoi palącą potrzebę, podchodzę do kasy i co słyszę od farmaceutki?

- No i po co było robić aferę? - plus monolog na mój temat.

Tak moi drodzy, korzystanie z przywilejów to robienie afer, bo przecież te karteczki o pierwszeństwie wiszą dla ozdoby.

Skargę napisałam, nie wiem, co się z nią stało.

Dla dociekliwych - Gdańsk, apteka dyżurna w Realu przy Kołobrzeskiej. Nie polecam.









No ręce opadają.
Czy my naprawdę żyjemy w takim ciemnogrodzie?

Moja mama właśnie wróciła z osiedlowego bazaru. Chciała kupić ziemniaki, pomidory - ot, jakąś zieleninę.
Podeszła do jednego ze straganów i mówi: kilogram tego, kilka sztuk tamtego...
Sprzedawca nic.
"Może jeszcze zaspany i nie słyszy" - pomyślała. Powtarza więc zamówienie. Szanowny pan dalej udaje głuchego. Mało tego. Odwrócił się tyłem i gmera gdzieś w swoich rzeczach. Mama trochę się wkurzyła i zapytała:
- Czemu pan mnie nie chce obsłużyć??
- To pani nie wie, że jak pierwszy klient jest kobietą, to kiepski utarg się szykuje? Na faceta czekam!

Powodzenia.
I gratuluję podejścia do klienta.






Czytam "Piekielnych" od roku, ale wczorajsza sytuacja zmusiła mnie do założenia tutaj konta.

Mieszkam na wsi, mamy klub piłkarski gdzie trenują dzieciaki 8-13 lat, jestem jednym z trenerów. Jedno boisko zrobiła gmina, świetna robota, ogrodzone, ale nie zamykane, każdy może przyjść pokopać piłkę bezproblemowo. Drugie, boczne jest kiepskie, ale da się grać. Na nim pod bramkami jest piach. Szerokość bramki ok 2,5m długości. Są 4 bramki, tak, że są 2 boiska idealne dla dzieciaków.

Wczoraj mieliśmy trening, podania etc. Nie było bramkarza więc stanąłem na bramce. Dzieciaki strzelają, rzucam się, lecę w piach, wstaję i czuję, że zaczyna mi "coś" lecieć po ramieniu. Patrzę, pełno krwi. Dzieciaki podbiegają, znajomy (drugi trener) też, szybko woda i okazuje się, że mam wbite ok 10 szkieł w rękę od nadgarstka do barku, plus 3 dosyć głębokie rany. Szybka jazda do szpitala. 23 szwy.

Powrót na boisko i sprawdzanie go. Pod każdą bramką, było rozsypane szkło ok 3cm długości, ostre strasznie i przysypane trochę piaskiem pod każdą. Łącznie wyzbieraliśmy ok 2kg szkła. Więc o "przypadkowym" zbiciu butelki nie ma mowy. Ktoś zrobił to specjalnie.
Znajomy pojechał po łańcuchy i kłódkę i zamknął główne boisko, ponieważ nie wiadomo czy tam też ktoś czegoś nie "wysypał".
Jedyny plus, że to ja się "nabrałem" na ten "żart", a nie któryś z dzieciaków.

Jaki to miało sens? Co ktoś chciał osiągnąć? Boisko jest na uboczu, wśród pól i łąk. Nie rozumiem... proszę o wytłumaczenie takiego zachowania.






Historia sprzed dwóch lat, w którą chyba ciężko będzie uwierzyć.

W mojej miejscowości mieszka pewna rodzina, w składzie: ojciec, jego druga żona i trzech synów ojca z pierwszego małżeństwa w wieku od 23 do 26 lat. Synowie nigdy ciężką pracą się nie skalali, po zdaniu matur osiedli na laurach i spokojnie sobie żyli z niemałej pensji tatusia.

Tatuś nie żałował na nic, fundował kochanym dzieciom wakacje, imprezy i wszystko o co go poprosili (prowadzi nieźle prosperującą firmę). Żyć nie umierać.

Pewnego pięknego dnia tatuś otrząsnął się z żałoby po śmierci pierwszej żony i postanowił poszukać nowej kobiety. Poszukiwania były na tyle owocne, że po pewnym czasie w ich domu pojawiła się takowa, w charakterze żony numer dwa. Od tamtego momentu przestał on być ukochanym tatusiem, a zaczął być "wrednym starym sknerą".

Stało się to za przyczyną jego nowej żony, której nie podobało się utrzymywanie za pieniądze swoje i męża trzech dorosłych facetów, którzy ani do pracy, ani do nauki, ani nawet do pomocy w firmie się nie garną.
Co za tym idzie skończył się wieczny dopływ kasy, a synkowie przyparci do muru, zaczęli rozglądać się za robotą. Szczęśliwym trafem znaleźli ją i po dłuższym czasie, na spółkę kupili nie pierwszej młodości, ale całkiem przyzwoity samochód "bo czymś na imprezy wozić się trzeba, jak ta stara hiena nie daje nam swojego". Wydawało się, że przyzwyczaili się do nowej sytuacji i życie dalej mijało im od imprezy do imprezy, na które jednak zarabiali już sami.

Pech chciał, że po kilku miesiącach zepsuło się stare auto ojca. Mając odpowiednie środki, postanowił sprezentować sobie nowe. I tak oto w garażu stanął piękny nowy Mercedes.

Niestety synkom zazdrość przyćmiła rozum. Nie mogąc znieść myśli, że znienawidzona macocha będzie "wozić się lepszą furą" niż oni, najstarszy z nich o imieniu Robert wracając nocą od dziewczyny wpadł na wprost genialny plan.

Wyobraźcie sobie, że podpalił garaż ojca! Oczywiście auto w nim stojące uległo zniszczeniu, straż została wezwana późno i niewiele dało się zrobić. Ślady podpalenia były podobno widoczne, zresztą chłopak szybko przyznał się do winy, o odszkodowaniu nie było więc mowy.

Wiecie co jest w tej historii najlepsze? Robert wyszedł z domu popołudniu i nie wiedział, że tatuś wraz z żoną wieczorem wyjechali do jej matki. Jakie auto uległo więc zniszczeniu? Astra, którą kupił razem z braćmi i na którą tak długo odkładał! :) Otóż młodszy brat korzystając z wolnego garażu wjechał samochodem na kanał, by coś przy nim sprawdzić i tak go zostawił na noc, by rano dokończyć robotę.

Do końca nie wiem jak skończyła się ta historia, wiem natomiast, że między braćmi nastąpił poważny rozłam i już nie macocha jest w tej rodzinie obiektem ich nienawiści.






W Polsce często narzeka się na poziom studiów, kadrę z przestarzałą wiedzą itp.

Otóż udało mi się zrobić doktorat w USA, w renomowanej (jeśli o mój kierunek chodzi) jednostce. Niestety, akurat skończyłam studia gdy amerykańska gospodarka była na dnie. Jako że większość uczelni wyższych tam podlega pod budżetówkę - nie oferowano w danym roku pracy na moim kierunku. I mówię tu o sytuacji w całym kraju (nie ma tam tak, że zatrudnia cię jednostka, w której się obroniłeś, przynajmniej nie na mojej uczelni). Finał historii - wróciłam do Polski licząc na to, że z takim a nie innym dorobkiem naukowym dostanę pracę w kraju.

Jakież było moje zdziwienie gdy usłyszałam od kierownika katedry pewnej uczelni że "on by mnie z wielką chęcią zatrudnił, ale to nie jego działka. Rekomendował mnie do prorektor, ale ta jak zobaczyła CV to stwierdziła, że jestem przekwalifikowana (mam za dużo publikacji) i tylko bym niepotrzebnie zawyżała poziom dla kadry naukowej".

Do dziś nie wiem czy śmiać się czy płakać.









Czy można winić kogoś za pogodę? U mnie w pracy można.

Kolega odpowiedzialny za plac magazynowy miał do czwartku zaaranżować przewóz materiału z pola (prawdziwego, szczerego pola, które przylega do zakładu) na plac magazynowy. Niestety cały weekend padało i to mocno. My używamy lokalnych kierowców ze swoimi ciężarówkami do tego typu prac.
W poniedziałek przyjechali, popatrzyli i stwierdzili, że nie ma szansy na wjechanie w podmokłe, grząskie pole. We wtorek to samo. W środę jeden spróbował - zakopał się w błocie - był wyciągany bardzo dużą ładowarką...

W czwartek na zebraniu produkcyjnym kolega dostał naganę z wpisaniem do akt, za nie wykonanie założonego zadania. Próby tłumaczenia kierownik nie przyjął.




Kojarzycie pojemniki na pieczywo w Lidlu? Część z nich jest tuż nad podłogą.

Wchodząc ostatnio do w/w sklepu zauważyłam ok. 4 letnią, pulchną dziewczynkę klęczącą przy pojemniku z pączkami.
Nie zwróciłabym na nią większej uwagi gdyby nie zaczęła nagle krzyczeć w kierunku alejki:
- MAMO, TATOOO, mogę pączkaa?! Prooooszę!
- Eee, nie kochanie, zostaw je już i chodź tu natychmiast!
Zdziwiło mnie nerwowe spoglądanie na mnie i "spłoszenie" w głosie rodziców, więc odwróciłam się ponownie w stronę dziewczynki.

Dopiero wtedy zauważyłam, że wkładała ona rękę do pojemnika, zbierała lukier z pączków palcami, po czym je oblizywała.
I tak w kółko.








Sąsiedzi, ach sąsiedzi...

Rodzice moi mają dziwną sąsiadkę panią S. Owa S. często lubi wyrzucać przez balkon różne śmieci, uschnięte kwiaty itd. Nie raz i nie dwa moja matula zwracała jej na to uwagę, tym bardziej, że rzeczy te zwykle lądowały na balkonie moich rodziców.

Kilka dni temu mamuśka moja sprzątała swój balkon. Usiadła w rogu i w ciszy i spokoju wyrywała chwasty ze swoich kwiatów. Nagle szelest i łuuupp... burza piaskowa. Mama wychyla się przez poręcz, patrzy do góry, a tam sąsiadka po skończonym zamiataniu opróżnia szufelkę. Taki oto dialog wywiązał się między nimi:
M (Mama): Co pani robi?
S (Sąsiadka): No przecież śmieci wyrzucam.
M: Przez balkon? Dopiero tu wyprzątałam, a pani mi tu syf robi. A gdybym tak suszyła tu białe pranie?
S: Ale ja patrzyłam i widziałam, że pani tam nie ma prania.
M: Yhym, to jak prania nie ma to można?
S: No tak.

I sobie poszła...









Od jakiegoś czasu pracuję w sklepie obuwniczym. Nie jest to jakoś długo, ale ciekawych sytuacji już się trochę zebrało. Na początek sytuacja bardziej śmieszna niż piekielna.

Już jakiś czas mamy zorganizowaną promocję na wszystko. Wszędzie wiszą rzucające się w oczy czerwone plakatu z napisem "wszystko -30%" ale i tak są ludzie, którzy potrafią się pytać o każdą parę butów z osobna czy ona również jest przeceniona. Przejdźmy do sedna.

K- klientka,
J- ja,
M- partner klientki.

K: Przepraszam, czy te buty również są przecenione?
J: Owszem, promocja obowiązuje na cały asortyment w sklepie.
M: (podchodzi do nas) I jak? Przecenione?
K: Mówiłam, że nie. Promocja jest tylko na jakiś asortyment.
M: Idziemy stąd. tylko ludzi naciągają.
J: (lekko zmieszana) Przez asortyment miałam na myśli wszystkie buty, torebki oraz preparaty wraz z wkładkami dostępne przy kasach.
K: To nie mogła pani od razu? Jakiś asortyment pani sobie wymyśliła.

Niby mnie to śmieszy, ale jestem jednocześnie zmieszana tym jak inteligencja ludzi spada. Mało piekielne ale jednak zapadło mi w pamięci. Promocja trwa, może jeszcze jakaś perełka się trafi.








Historia z dzisiaj. Sklep ze sprzętem komputerowym.

Wchodzi [K]lient, mówimy sobie "dzień dobry".
[K]: Ja chciałem kupić takie coś. Podaje mi karteczkę, a na niej napisane "Windows 7".
[J]a: Nie ma sprawy - xxx zł.
[K]: Tzn. x miliony?
[J]: Tzn. xxx zł; przykro mi, ale nie pamiętam ile to by było przeliczając na stare..
[K]: Aha... A bo ja chciałbym wziąć to na raty. Tylko, że wziąłbym to na mamę. Co potrzeba?
[J]: To proszę przyjść z mamą, potrzebne będą 2 dokumenty tożsamości i dokument potwierdzający zatrudnienie, odcinek renty czy emerytury, w zależności od tego, z jakiego tytułu Pana mama pobiera pieniądze.
[K]: Ale to niemożliwe, bo mama jest po wylewie i nie chodzi. Ale ja wszędzie za nią się podpisuję, pobieram rentę i u lekarza też podpisuję.
[J]: Czyli posiada Pan upoważnienie do podpisywania dokumentów za mamę?
[K]: Tak.
[J]: W takim razie proszę przynieść mi dokument, który to potwierdza i nie będzie problemu.
[K]: Ale ja nie mam tego na piśmie nigdzie. Ale ja przyniosę dowód i odcinek renty, podpiszę się za mamę i załatwimy to tutaj.
[J]: Przykro mi, ale to niemożliwe.

Tutaj wymiana zdań - ja swoje o tym, że potrzebuję osobisty podpis mamy, a on swoje, że przecież on wszędzie wszystko za nią podpisuje. Nagle wpadł na genialny pomysł:

[K]: To pojedzie Pani ze mną do domu i tam mama podpisze! (do wioski nieopodal). Myślę sobie - pewnie! Tylko pożegnam się najpierw z rodziną.
[J]: Niestety, jak Pan widzi jestem tutaj sama i nie mogę zamknąć punktu.
[K]: No ale to najwyżej 1,5h! No to jak?

Oczywiście! Przecież jest ryzyko, jest zabawa...

Nie wiedziałam już, jak mam z nim rozmawiać, bo próbował już podejść mnie na litość, na złość, na uśmiech, poznałam całą historię rodzinną i Bóg wie co jeszcze. Powiedziałam, że skonsultuję się z szefem i dam mu znać... Chociaż nie zdziwię się, jak wpadnie tu ot tak z odcinkiem renty i dowodem mamy.
Ja nie twierdzę, że człowiek mnie okłamuje, bo różne są sytuacje. Ale niestety, ostrożności nigdy za wiele. I nigdy nie myślałam, że sprzęt, który sprzedaję jest wart miliony zł ;)







Zraniłem małą dziewczynkę.

Chwilowo poruszam się z pomocą kul.
Mieszkam z moją dziewczyną, kilka dni temu wróciłem późnym wieczorem od kolegi, dziewczyna już spała, ja poszedłem do łazienki wziąć prysznic, rozebrałem się, odstawiłem kule podszedłem do wanny i…

- K***A!!! – krzyknąłem tak, że usłyszał chyba cały blok, chwyciłem za jedną z kul i zacząłem uderzać nią we wnętrze wanny. Po chwili do łazienki wpadła dziewczyna i zaczęła krzyczeć na mnie:
- Co Ty robisz!? Upiłeś się!? Masz się uspokoić! – krzycząc podeszła do mnie, spojrzała do wanny i… krzyknęła głośniej przerażona.

Nie, nie upiłem się, w ogóle nie piję alkoholu. Ale przestałem wymachiwać kulą, objąłem dziewczynę i zacząłem ją uspokajać. W tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc obwiązałem się ręcznikiem i poszliśmy otworzyć. Na klatce schodowej stała sąsiadka z małą córeczką. Sąsiadka zaczęła mówić dość niepewnie:

- Przepraszamy, że o takiej porze, ale słyszałyśmy krzyki, a nam… - w tym momencie przerwała jej córeczka:
- Znalazł pan Pimpusia?

Pimpusia!? Pimpuś!? To bydle nazywa się Pimpuś!?

- Pimpuś… miał… wypadek – wyjąkałem niepewnie patrząc na sąsiadkę. Odesłała córeczkę do domu, a sama weszła do środka.

Jak wyjaśniła sąsiadka Pimpuś to ukochane zwierzątko jej córki, a dziś przez chwilę nieuwagi im uciekł i pewnie przez otwarte okno dostał się do mnie. Zwierzątko było większe, niż moja dłoń i grubsze, niż pięść. A ja od zawsze boję się pająków, nawet dużo mniejszych.

I tylko mała jak mnie widzi zaczyna szlochać i krzyczy: „Pan zabił Pimpusia!”







O tym, że pracownicy call center oraz pewna grupa przedstawicieli handlowych, bywają trudni do zbycia, wie każdy. Ale facet, który zadzwonił przed chwilą do mojej firmy pobił wszystkich bezczelnością.

Gwoli wyjaśnienia, pracuję w sekretariacie pewniej dużej, wielooddziałowej firmy, należącej do Miasta. Odbieram dokumenty, telefony i weryfikuję czy i do kogo kierować daną osobę, ale nie jestem centralką - większość interesantów dzwoni prosto do odpowiednich działów, tak jak ich kierują nr na stronie internetowej. Na mój nr dzwonią właściwie tylko "wciskacze" i takich mam obowiązek raczej spławiać, bo jedynie zawracają gitarę, często nawet nie bardzo wiedzą gdzie dzwonią i nie są świadomi, że jako publiczny zakład, wszystkie umowy załatwiamy przez przetargi.

[Ja]- Firma-Taka-i-Taka, słucham?
[Wciskacz] - Dzień dobry, Bardzo-Szybko-Imię-I-Nazwisko, Nazwa-Firmy. Czy mogę rozmawiać z osobą decyzyjną? - w tym momencie mi już zapala się lampka, bo sformułowania "osoba decyzyjna" używają wyłącznie przedstawiciele handlowi i to tacy, którzy nie znają struktury miejsca, do którego dzwonią, czyli dzwonią na chybił-trafił i liczą na kontakt z "szefem".
[J] A w jakiej sprawie?
[W] W sprawie interesów firmy Nazwa-Firmy.
[J] A dokładniej? Z czym pan dokładnie dzwoni?
[W] Dzwonię z Nazwa-Firmy w sprawie poprawienia kosztów energii elektrycznej i chcę rozmawiać z osobą decyzyjną!
[J] Czyli rozumiem, że ma pan dla nas jakąś ofertę na usługi?
[W] Tak, można tak powiedzieć. Ale co to panią obchodzi?! Pani decyduje?
[J] W takim razie dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani.
[W] Jak to? Ale to chyba nie pani decyduje? Jaki jest zakres pani obowiązków?!
[J] Proszę pana, nie muszę panu podawać takich informacji, ale na pewno do mnie należy decyzja o tym czy pański telefon jest zasadny i w związku z tym informuję pana, że nie mamy zapotrzebowania na tego typu usługi, a gdybyśmy mieli, to byłby wystawiony przetarg. Dziękuję i do widzenia.

[W] w tym momencie już zupełnie pękła żyłka i jak wcześniej mówił poirytowanym tonem, tak teraz zaczął się wydzierać, że on sobie nie wyobraża, że ja mu odmawiam rozmowy z osobą decyzyjną, że on dzwonił już do tylu różnych firm i zawsze rozmawia z kierownikami, szefami i nie pozwala sobie, żeby jakaś baba go spławiała...

Cóż, mnie też żyłka pękła. Powtórzyłam jeszcze raz, że przykro mi, ale jak mówiłam, nie jesteśmy zainteresowani jego ofertą i rozłączyłam się nie zważając na to, że [W] cały czas krzyczał. Trzy sekundy później telefon zadzwonił znów i ujawnił, że [W] był tak zajęty swoim wywodem, że nawet nie słyszał co do niego mówiłam, bo jego pierwsze słowa były:

[W] Chyba coś rozłączyło. Czy to może pani?
[J] Ja. Nie widzę sensu prowadzenia tej rozmowy, szczególnie kiedy pan krzyczy.
[W] Ale to nie pani decyduje! Proszę z szefem! Ja chcę wiedzieć kiedy są te przetargi!!
[J] Wszystkie informacje są na naszej stronie, ale mogę panu powiedzieć, że na chwilę obecną żadnego przetargu nie ma.
[W] A kiedy był?
[J] Przykro mi, nie mam takich informacji. W przeciągu ostatniego pół roku na pewno nie było.
[W] Ja chcę wiedzieć kiedy był! Pani ma obowiązek udzielić mi informacji!! - zaczął znowu wrzeszczeć.
[J] Jak mówiłam, nie dysponuję takimi informacjami.
[W] To kto dysponuje do cholery!?! Przełączy mnie pani w tej chwili!!
[J - [kapitulując] W takim razie proszę dzwonić do działu technicznego...
[W] No! Do widzenia!

Nie wiem czy się dodzwonił. Mnie o numer nie prosił, a fakt, że dzwonił na sekretariat wskazuje, że telefon wziął z jakiegoś innego miejsca niż nasza strona. Z takim chamskim podejściem raczej niewiele ugra.
Ale ciśnienie mi pajac podniósł.
  • Strona 2 z 15
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 15
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 15