DAJ CYNK

Test telefonu HTC Wildfire S

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

HTC Wildfire okazał się być hitem pod względem sprzedaży. Tajwański koncern idąc za ciosem zaprezentował jego następcę - model Wildfire S, który z założenia miał naprawić braki poprzednika. I chyba mu się udało, bo nowa "eska" to bardzo przyjemny w użyciu smartfon. Dodatkowo operatorzy komórkowi mocno go promują, co w połączeniu z dobrymi opiniami bardzo dobrze wróży wynikom sprzedaży. Konkurencja jednak nie śpi i także ma niemało do zaoferowania. Jak na jej tle wypada nowy HTC?

HTC Wildfire okazał się być hitem pod względem sprzedaży. Tajwański koncern idąc za ciosem zaprezentował jego następcę - model Wildfire S, który z założenia miał naprawić braki poprzednika. I chyba mu się udało, bo nowa "eska" to bardzo przyjemny w użyciu smartfon. Dodatkowo operatorzy komórkowi mocno go promują, co w połączeniu z dobrymi opiniami bardzo dobrze wróży wynikom sprzedaży. Konkurencja jednak nie śpi i także ma niemało do zaoferowania. Jak na jej tle wypada nowy HTC?

Zestaw

W zestawie z HTC Wildfire S dostajemy ładowarkę z adapterem na USB (bardzo podobną do tej od Apple), zestaw słuchawkowy i dodatkową parę gąbek, kabel USB oraz instrukcję obsługi. W tym względzie tajwański producent niczym się nie wybił - jest standardowo dla tej półki cenowej.

Obudowa

Trzeba przyznać, że mały HTC, zapakowany w równie niewielkie pudełko, robi wrażenie. To, co od razu rzuca nam się w oczy, to jego wręcz miniaturowe wymiary - tylko 101,3 x 59,4 x 12,4 mm przy masie wynoszącej zaledwie 105 gramów. "Eska" dobrze leży w dłoni, a konstrukcja jest bardzo dobrze przemyślana. Tylna klapka z gumowaną powierzchnią powoduje, że urządzenie trzyma się w ręku bardzo stabilnie.



"Małe jest piękne" - chyba z takiego założenia wyszli inżynierowie tajwańskiego koncernu przy projektowaniu dzisiejszego bohatera testu. HTC Wildfire S jest po prostu ładny. Niewielkie wymiary, zaokrąglone krawędzie, odpowiednio wyprofilowana obudowa - to wszystko sprawia, że nowy HTC może przypaść do gustu nie tylko panom, ale także płci pięknej, z reguły wrażliwszej na piękno;)

W stosunku do zwykłego Wildfire, pozbyto się optycznego trackball’a, dzięki czemu jeszcze bardziej można było zmniejszyć wymiary całego telefonu. Jego brak z pewnością odczują na początku użytkownicy starszej wersji, lecz po krótkim przyzwyczajeniu się, nie ma żadnych problemów z obsługą urządzenia.

Prawie cały przedni panel zajmuje pojemnościowy wyświetlacz o przekątnej 3,2 cala i rozdzielczości 320 na 480 pikseli. W stosunku do poprzednika poczyniono więc dość duży postęp. To właśnie za mała rozdzielczość ekranu była wymieniana jako jedna z głównych wad pierwowzoru "eski". Wciąż jednak zagęszczenie pikseli na cal (DPI) jest dosyć niskie i wynosi około 160 ppi. Z tego powodu są one bez problemu widocznie, lecz nie rzucają się w oczy aż tak, jak u poprzednika. Z racji zwiększenia rozdzielczości, także szczegółowość wyświetlanych grafik wzrosła, dzięki czemu wszystko wygląda po prostu lepiej. Odwzorowanie barw i kontrast stoją na standardowym dla tej półki, przeciętnym poziomie i niczym szczególnym się nie wyróżniają. Czułość dotyku stoi na bardzo wysokim poziomie. Warto dodać, że wyświetlacz chroniony jest przez odporne na rysy szkło Gorilla Glass.

Nad ekranem umieszczony został głośnik rozmów telefonicznych, a na jego prawym krańcu ukryta jest mała, niepozorna dioda. Niby to tylko drobny szczegół, lecz bardzo przydatny. Kiedy HTC Wildfire S podłączymy do ładowarki, świeci się ona ciągłym pomarańczowym światłem, a po naładowaniu zielonym. Powiadomienie (np. nieodebraną wiadomość) telefon sygnalizuje miganiem diody na zielono, a bardzo niski stan akumulatora - na czerwono.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News