DAJ CYNK

To cacko powinien mieć każdy posiadacz smartfonu. Wielki test mobilnych DAC

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

To cacko powinien mieć każdy posiadacz smartfonu. Wielki test mobilnych DAC


Szukamy najlepszego sposobu, by podłączyć słuchawki do smartfona. W tym celu przetestowaliśmy 19 DAC-ów USB w cenie do 1000 zł.

Przez wiele lat najprostszym sposobem, żeby posłuchać muzyki ze swojego smartfona, było wpięcie pary słuchawek w poczciwe gniazdo jack 3,5 mm. A potem przyszedł iPhone 7 (lub Motorola Moto Z, jeśli chcemy być precyzyjni) i zabawa się skończyła. 

Coraz więcej smartfonów, szczególnie z wyższych półek cenowych, w ogóle nie przewiduje możliwości podłączenia słuchawek przewodowych. Nie tylko nie mają gniazda jack, ale w ich pudełku nie znajdziemy nawet adaptera, który pozwoliłby wykorzystać w tym celu port USB-C.

Wielu z nas przeszło nad tym do porządku dziennego i po prostu przerzuciło się na słuchawki Bluetooth. Jest to jakieś rozwiązanie, ale mimo licznych zalet tego typu konstrukcji, nadal pod wieloma względami ustępują one swoim „archaicznym” kuzynom. Słuchawki przewodowe nigdy się nie rozładują, nie mają żadnych opóźnień i mogą się pochwalić znacznie lepszą jakością dźwięku w tej samej cenie (przynajmniej potencjalnie). Nie powinno więc nikogo dziwić, że wiele osób nie chce się rozstawać z poczciwym gniazdem jack.

Dobra wiadomość jest taka, że wcale nie trzeba tego robić. Na rynku znajdziemy wiele adapterów DAC zaprojektowanych specjalnie z myślą o smartfonach. Ich ceny startują od kilkudziesięciu złotych i pozwalają nam w prosty sposób podłączyć klasyczne przewodowe do telefonu lub tabletu. Albo komputera – często uzyskamy w ten sposób znacznie wyższą jakość niż za pośrednictwem wbudowanej karty dźwiękowej.

Ale który model DAC-a wybrać? Czym się kierować i czy warto dopłacać do droższych konstrukcji? Postanowiłem to sprawdzić i przygotować przegląd najciekawszych produktów tego typu dostępnych na polskim rynku.

Czym jest DAC/AMP?

Na początek warto byłoby w dwóch słowach wytłumaczyć, czym jest układ DAC, jaką pełni rolę i rozwiać przy okazji kilka mitów.

DAC to skrót od digital to analog converter, co na polski tłumaczy się jako „konwerter cyfrowo-analogowy”. Jego rolą jest przekształcenie zer i jedynek, w których zapisujemy i przetwarzamy muzykę na komputerze lub smartfonie, w sygnał elektryczny, z którego potrafią zrobić użytek nasze słuchawki lub głośniki.

Praktycznie każde urządzenie cyfrowe odtwarzające dźwięk posiada jakąś formę DAC-a. Mają go komputery (jako element karty dźwiękowej), mają go „stare” smartfony z gniazdem jack i mają go nawet nowe modele pozbawione wyjścia słuchawkowego. Tyle tylko, że w tym ostatnim przypadku jego rola ogranicza się de facto do obsługi wbudowanych głośników.

Bardzo często jednak pod terminem „DAC” mamy na myśli konkretne urządzenie, pełniące rolę zewnętrznej karty dźwiękowej na USB. Technicznie rzecz biorą bardziej poprawnym określeniem byłoby „DAC/AMP”, ponieważ tego typu akcesoria łączą w sobie funkcję konwertera cyfrowo-analogowo oraz wzmacniacza, ale nie ma sensu popadać w drobiazgowość. Ważne, że jest to szeroka kategoria, do której zaliczają się zarówno audiofilskie cuda wielkości magnetowidu (i kosztujące nieraz trzy wypłaty), ale także proste adaptery, które jeszcze do niedawna dodawane były do pudełek ze smartfonami.

I to właśnie DAC-ami w tym drugim rozumieniu będziemy się skupiali na łamach tego przeglądu. Warto pamiętać, że opisane urządzenia nie są prostymi przelotkami z jednej wtyczki na drugą, a znacznie bardziej skomplikowanym sprzętem, w całości odpowiedzialnym za przetwarzanie dźwięku.

Jak wybieraliśmy?

Wspomniałem już, że DAC-i to bardzo szeroka kategoria sprzętu. Na potrzeby niniejszego przeglądu postanowiliśmy się więc skupić na urządzeniach, spełniających kilka konkretnych kryteriów.

Szukamy DAC-ów stricte pod kątem wykorzystania ze smartfonem. To z miejsca wyklucza rozwiązania stacjonarne. Staraliśmy się również wybierać urządzenia o gabarytach zbliżonych do klasycznego pendrive’a, które nie będą zajmowały zbyt dużo miejsca w kieszeni.

Ze względu na szeroką kompatybilność skupiłem się na urządzeniach wykorzystujących złącze USB-C. Kompatybilność z iPhone’ami stanowiła jednak ważne kryterium podczas wystawiania oceny, w związku z czym znajdziecie na ten temat stosowne informacje przy opisie konkretnych modeli.

Na podobnej zasadzie skupiłem się na urządzeniach wyposażonych w złącze jack 3,5 mm. Piszę o tym, ponieważ część DAC-ów w zestawieniu wyposażona jest również w gniazdo zbalansowane. Jego obecność traktuję jako zaletę, jednak nie brałem go pod uwagę podczas odsłuchów.

Wreszcie bardzo istotnym kryterium była cena. W zestawieniu znajdziecie zarówno urządzenia budżetowe, jak i konstrukcje nieco droższe. Będzie więc okazja zastanowić się, czy warto dopłacać do modeli z wyższej półki. Żeby jednak nie odlecieć za bardzo w kosmos (w końcu rozmawiamy o produktach audiofilskich) postanowiłem trzymać się górnego limitu 1000 zł.

Jak testowaliśmy?

DAC-i uwzględnione w zestawieniu oceniałem na podstawie walorów użytkowych oraz testów odsłuchowych. Do tych ostatnich wykorzystałem kilka par słuchawek różniących się ceną, charakterystyką oraz zapotrzebowaniem na moc. Konkretne modele to: Aune E1, HiFiMan RE-400, CCA C12, Beyerdynamic DT990 Pro 80 Ohm i Sony MDR-MV1. Punkt odniesienia dla testowanego sprzętu stanowił DAC/AMP xDuoo XD-10 Poke.

Muzyka wykorzystywana do odsłuchów pochodziła z serwisu TIDAL i odtwarzana była w jakości HiFi i/lub Master. Playlistę z utworami testowymi znajdziecie TUTAJ.

Wreszcie dla formalności dodam, że w trakcie testów DAC-i podłączane były zarówno do komputera Mac Mini z procesorem M1, jak i kilku różnych smartfonów z Androidem. Nie powinno mieć to wpływu na wrażenia z odsłuchów, ale będzie miało znaczenie dla kilku obserwacji związanych z używaniem sprzętu.

IKKOLOT Magic-ARC


IKKOLOT Magic-ARC


IKKOLOT Magic-ARC to najtańszy DAC w naszym zestawieniu. Znajdziemy go w sklepach za ok. 59 zł.

Wygląd i wykonanie

Pod względem wyglądu akcesorium przypomina klasyczną przejściówkę, którą jeszcze do niedawna można było znaleźć w zestawach ze smartfonami. Dużym plusem są niewielkie gabaryty takiego urządzonka, które praktycznie nie zajmuje miejsca w kieszeni.

Obsługa i funkcjonalność

W zasadzie trudno mówić tu o jakiejkolwiek obsłudze – Magic-ARC podłączamy do portu USB-C, a cała reszta obsługi odbywa się z poziomu systemu. Nie znajdziemy tutaj nawet dedykowanej aplikacji, ale ta nie jest w gruncie rzeczy potrzebna.

IKKOLOT Magic-ARC

Dźwięk

Producent nie podaje, jaki DAC siedzi w IKKOLOT Magic-ARC, ale wiemy, że urządzenie odtwarza dźwięk w rozdzielczości maksymalnie 24-bit/96 kHz. Nie ma wsparcia dla DSD ani MQA.

Jeśli chodzi o brzmienie, jest dużo lepsze niż można by się było spodziewać za tak małe pieniądze. Nie jest to może poziom innych urządzeń z tego zestawienia, ale w przypadku większości smartfonów odczuwalna zmiana nadal będzie na plus.

DAC gra neutralnie, z lekką tendencją do wpadania w V. Bardzo dobrze zgrywa się ze słuchawkami o średnicowym charakterze, gdzie delikatny dołek w środkowej części pasma potrafi „odmulić" przekaz. Przykładowo, HiFiMan RE-400 nabrały dzięki temu energii i klarowności, co w ich przypadku stanowi zmianę bardzo na plus.

IKKOLOT Magic-ARC

Unikałbym połączeń z cieplejszymi słuchawkami, gdzie problemem może być wymykający się spod kontroli bas. Niskie tony potrafią w niektórych kombinacjach przysłonić średnicę, co zasadniczo nie powinno mieć miejsca. Magic-ARC kuleje także pod względem rozdzielczości, ale w tym segmencie jest to zupełnie wybaczalne.

Ciekawostką jest to, że mimo braku informacji o mocy na wyjściu jack, DAC poradził sobie z Beyerdynamic DT990 Pro w wersji 80 Ohm, zapewniając zadowalającą głośność. To oznacza, że nie trzeba się bać podłączania do Magic-ARC nieco bardziej prądolubnych słuchawek (oczywiście w granicach rozsądku). 

Podsumowanie

IKKOLOT Magic-ARC to jedno z bardziej pozytywnych zaskoczeń niniejszego zestawienia. Dla osób, które szukają sensownego DACa do telefonu w możliwie jak najniższej cenie jest to opcja w zasadzie idealna.

IKKOLOT Magic-ARC | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Niska cena
  • Bardzo kompaktowe wymiary
  • Zaskakująco dobra jakość dźwięku w odniesieniu do ceny
  • Przyzwoita moc na wyjściu

Minusy:

  • Słabo kontrolowane niskie tony
  • Wymaga doboru synergicznych słuchawek

Ikko Zerda ITM02


IKKO Zerda ITM02


Ikko Zerda ITM02 to nieco bardziej obiecujący krewny opisanego wyżej modelu Magic-ARC. Tym razem do czynienia z DAC-iem pełną gębą, który w polskich sklepach bez trudu znajdziemy już za 199 zł.

Wygląd i wykonanie

Opisywany model wygląda jak malutki biały pendrive. To jeden z niewielu modeli w zestawieniu, którego obudowa wykonana została w całości plastiku. Niestety nie prezentuje się to zbyt dobrze. Otrzymany przez nas do testów egzemplarz już posiadał niewielkie odbarwienia, a z czasem na pewno nie będzie lepiej.

IKKO Zerda ITM02

Z pewnością dużym plusem jest odłączany przewód. Niestety kabelki otrzymane w zestawie są słabej jakości i kojarzą się z akcesoriami dołączanymi do najtańszych smartfonów. Przypuszczam, że dość szybko będzie trzeba zacząć myśleć o znalezieniu dla nich zastępstwa.

Obsługa i funkcjonalność

Na obudowie Ikko Zerda ITM02 nie ma żadnych przycisków, a cała obsługa urządzenia odbywa się z poziomu smartfona. Producent nie przewidział dla DAC-a dedykowanej aplikacji i w gruncie rzeczy nie jest ona absolutnie do niczego potrzebna.

Dźwięk

Ikko Zerda ITM02 bazuje na układzie AKM AK4733. To jedyny DAC na liście wyposażony w ten przetwornik, więc i brzmienie urządzenia wyróżnia się na tle konkurencji.

IKKO Zerda ITM02

Jeśli miałbym opisać brzmienie Ikko Zerda ITM02 jednym słowem, to byłaby to „bezpośredniość”. Co do zasady jest to neutralny przetwornik, jednak mający tendencję do wypychania na front wyższej średnicy. Jest to niuans, jednak wystarczający, by wpłynąć na brzmienie słuchawek: z niektórych zdejmie nieco „kocyka”, inne mogą zrobić się ciut krzykliwe. W toku testów omawiany DAC najlepiej zagrał moim zdaniem w parze z HiFiMan RE-400, którym taka odrobina dodatkowej klarowności mocno się przydaje.

Generalnie Ikko Zerda ITM02 jest takim DAC-iem, który w swojej klasie gra bardzo dobrze, ale nie z każdymi słuchawkami rozwinie skrzydła. Osobiście widziałbym go w roli partnera dla dokanałówek grających ciepłym, muzykalnym brzmieniem, którym nie zaszkodzi delikatne rozjaśnienie.

IKKO Zerda ITM02

Moc wyjściowa omawianego modelu to 70 mW dla słuchawek o rezystancji 32 omów. To niewiele, ale powinno wystarczyć do większości doków oraz wydajnych słuchawek nausznych i wokółusznych.

Podsumowanie

W swojej obecnej cenie Ikko Zerda ITM02 to absolutna okazja, obok której nie warto przechodzić obojętnie. To nieźle grający DAC, który może się okazać doskonałym wyborem dla użytkowników o ograniczonym budżecie. Trzeba jedynie brać poprawkę, że wymaga on nieco uwagi przy doborze synergicznych słuchawek, a i jakość wykonania wyraźnie ustępuje konkurentom.

IKKOLOT Magic-ARC | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Atrakcyjna cena
  • Odpinany kabel USB
  • Niezła jakość dźwięku

Minusy:

  • Plastikowa obudowa podatna na przebarwienia
  • Przeciętna jakość przewodów z zestawu

Tanchjim Space Lite


Tanchjim Space Lite


Tanchjim to producent kojarzony przede wszystkim z kilkoma niezwykle udanymi modelami słuchawek. W ofercie marki znajdziemy też kilka DACów o bardzo niecodziennym wyglądzie. Jednym z nich jest Tanchjim Space Lite, który w sklepach znajdziemy za 229 zł.

Wygląd i wykonanie

Tanchjim Space Lite to krótki „dongle” z przymocowanym na stałe krótkim przewodem USB. Uwagę przyciąga metalowa obudowa o niecodziennym kształcie. Nie dość, że wyróżnia się na tle konkurencji, to na dodatek jest bardzo solidna.

Tanchjim Space Lite

Piętą achillesową urządzenia jest natomiast tutejszy kabel. Jest bardzo sztywny i zawsze wraca do pozycji w pełni wyprostowanej, przez co np. po włożeniu telefonu do kieszeni całość brzydko odstaje. Ani to estetyczne, ani praktyczne. Co więcej, jest to jedyny produkt w zestawieniu, który cierpi na taką przypadłość.

Obsługa i funkcjonalność

Tanchjim Space Lite to prosta konstrukcja, którą wystarczy podłączyć do telefonu. Nie ma tu żadnych przycisków ani dedykowanej aplikacji.

Tanchjim Space Lite

Dźwięk

Tanchjim Space Lite bazuje na układzie Cirrus Logi CS43131, bardzo popularnym wśród urządzeń z tego segmentu. Urządzenie obsługuje pliki PCM w rozdzielczości maksymalnie 32-bit/768 kHz oraz DSD256.

Brzmienie DACa opisałbym jako neutralne, ewentualnie lekko rozjaśnione. Space Lite dobrze zgrywa się z większością słuchawek, z którymi go testowałem, przy czym najlepiej wypadają konstrukcje o ciepłej oraz średnicowej charakterystyce. Delikatne podbicie wyższych tonów średnich pozytywnie przekłada się na klarowność i otwiera brzmienie, co zaliczam na plus.

Tanchjim Space Lite

Przeciętnie wypadają basy, którym brakuje nieco zejścia. Budżetowy charakter urządzenia najbardziej daje się jednak we znaki w kontekście sceny. Ta kreślona jest wyłącznie na szerokość, bez informacji o głębi. Nie brzmi to ani realistycznie, ani efektownie. W tej klasie sprzętu można to co prawda wybaczyć, ale niedosyt pozostaje.

Jeśli chodzi o moc wyjściową, ta deklarowana przez producenta to 98 mW dla słuchawek o oporności 32 omów. Space Lite doskonale radzi sobie z wysterowaniem większości dokanałówek, a i z mniej wymagającymi konstrukcjami nausznymi powinien sobie poradzić.

Podsumowanie

W Tanchjim Space Lite czuć trochę zmarnowanego potencjału. To nie jest zły DAC, jednak sztywny kabel mocno ogranicza jego użyteczność, a i dźwiękowo znajdziemy ciekawsze opcje w porównywalnej cenie. Trzeba natomiast przyznać jedno: wygląda zabójczo.

Tanchjim Space Lite | Ocena: 7/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Bardzo solidna, metalowa obudowa
  • Neutralne brzmienie
  • Dobrze zgrywa się z większością słuchawek

Minusy:

  • Słabo odwzorowana scena
  • Krótki i bardzo sztywny przewód

Shanling UA1s


Shanling UA1s


Shanling UA1s to ulepszona wersja modelu UA1, który jakiś czas temu mieliśmy już okazję testować na portalu. Mamy tu do czynienia z kompaktowym DAC-iem przeznaczonym stricte do użytku mobilnego, za który zapłacimy 249 zł.

Wygląd i wykonanie

Urządzenie zamknięto w niewielkiej, metalowej obudowie o specyficznym romboidalnym przekroju. Nie ma tu żadnych specjalnych ozdobników, a jedynie logo producenta i zestaw oznaczeń wskazujących na parametry urządzenia. Całość wygląda niepozornie. Nie zachwyca, ale i nie przyciąga niepotrzebnie uwagi.

Shanling UA1s

Na olbrzymi plus niewielkiego Shanlinga przemawiają natomiast dwie rzeczy. Jedną z nich jest bardzo dobra jakość wykonania. Urządzenie wydaje się solidne i sprawia doskonałe wrażenie w codziennym obcowaniu. Drugą jest wymienny przewód USB, który mocno podnosi użyteczność DAC-a, a przy tym jest rzeczą rzadko spotykaną wśród modeli o podobnych gabarytach.

Obsługa i funkcjonalność

Na obudowie urządzenia nie znajdziemy żadnych przycisków, a cała obsługa odbywa się z poziomu smartfona. Dedykowana aplikacja nie jest konieczna, by korzystać z DAC-a, jednak dla chętnych jest opcja pobrania apki Eddict Player. Warto mieć natomiast na uwadze, że jest ona przede wszystkim odtwarzaczem i choć oferuje dostęp do ustawień UA1s, to są one bardzo skromne.

Dźwięk

Sercem Shanlinga UA1s jest przetwornik ESS ES9219C. Urządzenie radzi sobie z plikami PCM o rozdzielczości 32-bit/384 kHz oraz DSD256.

Brzmieniowo Shanling UA1s nie jest DAC-iem dla każdego. Sprzęt gra ciepłym, mocno basowym dźwiękiem. Doskonale zgrywa się ze słuchawkami neutralnymi i, przede wszystkim, jasnymi, ale w niektórych konfiguracjach dodatkowa porcja niskich tonów może dawać poczucie „zamulenia”.

Shanling UA1s

O czym trzeba pamiętać, to o tym, że Shanling UA1s jest źródłem o niskiej mocy. Według producenta na wyjściu mamy tylko 80 mW dla oporności 32 omów. To oznacza, że jest to sprzęt dedykowany raczej do wydajnych dokanałówek niż wymagających słuchawek wokółusznych, które może mieć problem poprawnie wysterować.

Podsumowanie

Shanling UA1s to naprawdę atrakcyjna propozycja dla osób, które szukają czegoś lepszego niż podstawowe „przelotki”, ale nie chcą rezygnować z kompaktowych gabarytów. Na plus świetna jakość wykonania i wymienny przewód. Trzeba jedynie uważać na synergię, bo nie jest to sprzęt, który polubi się z wszystkimi słuchawkami.

Shanling UA1s | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Kompaktowe gabaryty
  • Świetna jakość wykonania
  • Odpinany kabel
  • Bardzo dobrze zgrywa się z jasnymi słuchawkami

Minusy:

  • Przy cieplejszych słuchawkach może powodować wrażenie „zamulenia”

SoundMAGIC A30


SoundMAGIC A30


SoundMAGIC to w świecie chińskiego audio trochę taki dinozaur. Część czytelników być może kojarzy markę z niedrogich słuchawek dokanałowych, którymi szturmem wdarła się na rynek kilkanaście lat temu. W ofercie firmy znajdziemy również przenośnego DAC-a, SoundMAGIC A30, którymi wyróżnia się z tłumu pod co najmniej kilkoma względami. Aktualnie znajdziemy go w sklepach za ok. 249 zł.

Wygląd i wykonanie

SoundMAGIC A30 wyróżnia się niecodzienną cylindryczną obudową. Jest ona nieco większa niż najbardziej kompaktowe DAC-i w naszym zestawieniu, jednak za sprawą nietypowego kształtu nadal pozostaje bardzo poręczna i nie zajmuje dużo miejsca w kieszeni. No i, co ważne, udało się na niej zmieścić zarówno diodę sygnalizującą stan pracy urządzenia, jak i trzy duże przyciski.

SoundMAGIC A30

Przewód przytwierdzono tutaj na stałe, co w przypadku sprzętu z tego segmentu nie jest niczym niezwykłym. Za ciekawostkę można natomiast uznać fakt, że zakończono go kątową wtyczką USB-C, co z jednej strony może kolidować nieco z etui, ale generalnie ułatwia noszenie takiego zestawu w kieszeni.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, wypada ona bez zarzutu. Obudowa urządzenia jest metalowa, materiały sprawiają solidne wrażenie, a spasowanie elementów nie budzi większych zastrzeżeń.

Obsługa i funkcjonalność

SoundMAGIC A30 nie wymaga żadnego dodatkowego oprogramowania. Obsługa urządzenia odbywa się w całości z poziomu smartfona oraz z wykorzystaniem przycisków na obudowie. Z tych ostatnich korzysta się zresztą bardzo wygodnie: są duże, odpowiednio od siebie oddalone i można je łatwo zidentyfikować bez patrzenia. Od tej strony nie ma się do czego przyczepić.

SoundMAGIC A30

Warto nadmienić, że choć SoundMAGIC A30 sam w sobie nie jest kompatybilny z iPhone’ami ze złączem Lightning, to w sklepach znajdziemy bliźniaczy model SoundMAGIC A30i dedykowany urządzeniom firmy Apple.

Dźwięk

Producent wyposażył SonudMAGIC A30 w popularny przetwornik Cirrus Logic CS143131. W efekcie urządzenie radzi sobie z odtwarzaniem plików PCM 32-bit/384 kHz i DSD256.

Pod względem jakości dźwięku niewielki DAC wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. SoundMAGIC A30 to przetwornik neutralny, który bardzo dobrze zgrywał się z większością słuchawek, z jakimi miałem go okazję sparować. 

SoundMAGIC A30

Widać tutaj oczywiście pole do poprawy. W parze ze sprzętem wyższej klasy da się wyłapać pewne niedostatki w zakresie rozdzielczości, ale to absolutnie jedyna rzecz, do której ewentualnie mógłbym się przyczepić. Zresztą nawet to byłoby mocno na wyrost, bo jak za te pieniądze omawiany model wypada wręcz wzorowo.

Przede wszystkim nie dodaje zbyt dużo od siebie i nie jest wybredny w kwestii doboru słuchawek. Pod tym względem jest to propozycja uniwersalna, która dobrze sprawdzi się w przypadku osób słabiej rozeznanych ze sprzętem audio lub lubiących żonglować kilkoma parami dokanałówek i nauszników. Warto jedynie pamiętać, że to w dalszym ciągu model kompaktowy o stosunkowo skromnej mocy. 

Dla słuchawek o impedancji 32 omów na wyjściu dostajemy maksymalnie 98 mW. To niezły wynik, ale w dalszym ciągu może nie wystarczyć do wysterowania bardziej wymagających sprzętów o oporności 100 omów i wyższej.

Podsumowanie

SoundMAGIC A30 jako DAC wyróżnia się z tłumu i to wyróżnia się bardzo pozytywnie. Mimo niewygórowanej ceny urządzenie oferuje świetną jakość dźwięku oraz bardzo dobrą ergonomię, dzięki czemu stanowi bezpieczny wybór dla początkujących użytkowników.

SoundMAGIC A30 | Ocena: 9/10

Plusy:

  • Wysoka jakość dźwięku
  • Neutralne brzmienie
  • Dobrze zgrywa się z większością słuchawek
  • Wygodne przyciski, ułatwiające obsługę bez patrzenia
  • Kątowy wtyk ułatwia noszenie DAC-a w kieszeni

Minusy:

  • Nietypowa konstrukcja nie każdemu przypadnie do gustu
  • Rozdzielczość mogła by być nieco wyższa

FiiO KA1


FiiO KA1


Marki FiiO nie trzeba przedstawiać chyba nikomu, kto miał na przestrzeni ostatnich lat choćby przelotny kontakt z branżą audio. FiiO KA1 to jeden z najtańszych DAC-ów w ofercie producenta. Znajdziemy go w sklepach od ok. 249 zł.

Wygląd i wykonanie

FiiO KA1 robi doskonałe pierwsze wrażenie. Kompaktowe gabaryty, metalowa obudowa i kabel przytwierdzony na stałe, ale za to w formie plecionki. Wszystko wygląda elegancko, drogo i nawet w dotyku sprawia równie dobre wrażenie. Wygląd i jakość wykonania to bez wątpienia mocny atut na korzyść niedrogiego DAC-a.

FiiO KA1

Na samej obudowie nie znajdziemy przycisków, natomiast mamy tu ładnie wkomponowaną diodę, która swoim kolorem sygnalizuje, w jakim trybie pracuje aktualnie urządzenie.

Obsługa i funkcjonalność

FiiO KA1 nie posiada żadnych przycisków na obudowie, a jego obsługa odbywa się w całości z poziomu smartfona. Wystarczy podłączyć go do urządzenia i od razu możemy korzystać.

Producent przewidział dla swojego urządzenia dedykowaną aplikację, aczkolwiek nie jest ona do niczego potrzebna. Możemy z jej pomocą włączyć lub wyłączyć wbudowany mikrofon, wyłączyć diodę statusu i w sumie na tym koniec.

FiiO KA1

Jako że FiiO KA1 posiada niewymienny przewód, wersji z USB-C nie podłączymy do starszych iPhone’ów. Na szczęście w sklepach można znaleźć też wariant dla sprzętu Apple wyposażony w złącze Lightning.

Dźwięk

Zastosowany na pokładzie FiiO KA1 przetwornik to układ ESS ES9281AC Pro. Urządzenie radzi sobie z plikami PCM 32-bit/384 kHz, DSD256, a nawet MQA.

Brzmieniowo FiiO KA1 daje się poznać jako źródło suche, aspirujące wręcz do miana analitycznego. DAC ujmuje słuchawkom mnóstwo ciepła. W bezpośrednim porównaniu z bardziej neutralnymi odtwarzaczami tutejsze brzmienie wydaje się zmatowiałe, przygaszone i „plastikowe”. Taka szkoła grania oczywiście może się podobać, jednak przypuszczam, że dla większości potencjalnych użytkowników lepszym wyborem okażą się źródła bardziej muzykalne albo chociaż neutralne.

FiiO KA1

Trzeba natomiast FiiO KA1 oddać, że od strony technicznej radzi sobie całkiem dobrze. Jak na omawiany segment brzmienie jest szczegółowe, a scena, choć kameralna, to odwzorowana została całkiem poprawnie.

Nie wydaje mi się, by były słuchawki, z którymi FiiO KA1 zagrałyby źle. Trzeba jedynie mieć na uwadze, że jest to jeden z najsłabszych DAC-ów w naszym zestawieniu, oferujący raptem 45 mW dla słuchawek o oporności 32 omów. To ogranicza jego użyteczność w zasadzie wyłącznie do wydajnych dokanałówek.

Podsumowanie

FiiO KA1 robi doskonałe wrażenie w kategorii designu i wykonania. Jeśli chodzi o jakość dźwięku, jest nieźle, aczkolwiek jego suche i „plasitkowe” brzmienie zdecydowanie nie każdemu przypadnie do gustu. 

FiiO KA1 | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Świetna jakość wykonania
  • Dobrze zgrywają się z większością słuchawek

Minusy:

  • "Suche" brzmienie, które nie każdemu przypadnie do gustu
  • Bardzo niska moc na wyjściu

xDuoo Link V2


xDuoo Link V2


xDuoo Link V2 to prawdopodobnie jeden z bardziej popularnych produktów w swojej klasie. Znana marka, prosta konstrukcja i przystępna cena rzędu 279 zł zdecydowanie działają na jego korzyść.

 Wygląd i wykonanie

Na pierwszy rzut oka xDuoo Link V2 to kolejny niewielki, poręczny DAC. Jego metalowa obudowa jest stosunkowo długa, ale za to wąska. Mimo to udało się na niej zmieścić przyciski regulacji głośności oraz start/pauza.

Wrażenie psuje nieco przytwierdzony na stałe kabel USB-C, bo choć jest on nieco dłuższy niż u rywali (ok. 6 cm), to nie mamy z tego tytułu absolutnie żadnych korzyści. Przewód jest tak sztywny, że jeśli siłą go nie przytrzymamy, i tak będzie się próbował rozprostować – czy to na biurku, czy w kieszeni. Bardzo negatywnie rzutuje to na ergonomię.

xDuoo Link V2

Jakość wykonania urządzenia jest w porządku. xDuoo Link V2 nie wydaje się może tak dobrze spasowany jak niektórzy konkurenci, jednak zastosowane materiały trzymają wysoki poziom, a całość sprawia solidne wrażenie.

Obsługa i funkcjonalność

Urządzenie do działania nie potrzebuje dodatkowego oprogramowania. Wystarczy je podłączyć do smartfona, a obsługa odbywa się z poziomu telefonu albo z wykorzystaniem umieszczonych na obudowie przycisków. Te mogłyby być nieco większe, jednak generalnie spełniają swoją rolę.

xDuoo Link V2

Producent przewidział dla xDuoo Link V2 aplikację na system Android, jednak nie znajdziemy jej w Sklepie Play. Zamiast tego musimy zainstalować plik .apk ze strony producenta, co z definicji uważam za spory minus. Zresztą nie oferuje ona nic, do czego nie mielibyśmy dostępu w inny sposób.

Dźwięk

O ile do ergonomii xDuoo Link V2 można mieć zastrzeżenia, o tyle jakość dźwięku jest zdecydowanie jego mocną stroną. To już kolejny DAC w zestawieniu na bazie przetwornika Cirrus Logic CS43131. To oznacza, że radzi sobie z odtwarzaniem plików PCM 32-bit/384 kHz oraz DSD256.

To także oznacza, że xDuoo Link V2 jest kolejnym neutralnie grającym DAC-iem na liście, który nie dodaje praktycznie nic od siebie, za to może się pochwalić niezłym jak na swoją cenę poziomem technikaliów. Sprzęt z górnej półki cenowe obnaża pewne braki w rozdzielczości, szczególnie w obrębie skrajów pasma, jednak generalnie nie jest to duży problem.

xDuoo Link V2

xDuoo Link V2 nie miał większych problemów z łapaniem synergii, a moc wyjściowa na poziomie 80 mW dla oporności 32 omów powinna wystarczyć do wysterowania większości popularnych doków oraz co bardziej wydajnych słuchawek wokółusznych.

Podsumowanie

xDuoo Link V2 to DAC o bardzo fajnym brzmieniu, którego największą bolączką jest nieporęczny przewód USB. Jeśli możemy jakoś to przeboleć, powinien bardzo dobrze sprawdzić się w roli niedrogiego przetwornika dla mniej wymagających użytkowników.

xDuoo Link V2 | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Neutralne, uniwersalne brzmienie
  • Dobrze gra na poziomie technicznym
  • Mimo kompaktowych gabarytów posiada fizyczne przyciski

Minusy:

  • Uciążliwy, sztywny przewód USB
  • Aplikacja do pobrania wyłącznie w formie pliku .apk ze strony producenta

Colorfly CDA-M1


Colorfly CDA-M1


Colorfly CDA-M1 to DAC o stosunkowo długim stażu rynkowym, szczególnie jak na realia chińskiego audio. Ma to jednak swoje plusy, ponieważ od czasu premiery jego cena spadła bardzo wyraźnie i obecnie można go upolować już za 299 zł.

Wygląd i wykonanie

Mamy tu do czynienia z niewielkim metalowym cylindrem, ściętym po jednej stronie. Wygląda to oryginalnie, ale nie kiczowato. No i sam DAC jest bardzo poręczny, szczególnie biorąc pod uwagę, że inżynierom udało się tu znaleźć miejsce na dwa gniazda jack (3,5 i 4,4 mm) oraz przyciski regulacji głośności.

Wykonanie urządzenia stoi na bardzo wysokim poziomie. Materiały są świetnej jakości, wykończenie dobrze się prezentuje i nie zbiera nadmiernie odcisków palców, a cylindryczna obudowa jest nie tylko zgrabna, ale wydaje się też bardzo solidna.

Colorfly CDA-M1

Urządzenie wyposażono w odłączany przewód USB-C. Jest on dobrej jakości i na tyle miękki, że nie powinien sprawiać żadnych problemów w kieszeni.

Obsługa i funkcjonalność

Colorfly CDA-M1 to DAC bardzo bezproblemowy – wystarczy go podłączyć i korzystać. Dedykowanej aplikacji producent nie przewidział, bo i nie jest ona do niczego potrzebna. Zamiast tego cała obsługa urządzenia odbywa się z poziomu systemu oraz za pomocą umieszczonych na obudowie przycisków regulacji głośności.

Urządzenie prosto z pudełka działa ze smartfonami oraz większością urządzeń wyposażonych w złącze USB. Jeśli chcemy podłączyć go do starszych iPhone’ów, musimy na własną rękę zaopatrzyć się w kabelek Lightning, ale na szczęście nie powinno to stanowić większego problemu.

Dźwięk

Colorfly CDA-M1 bazuje na autorskim układzie Colorfly Alpha przygotowanym razem z firmą ESS. Urządzenie radzi sobie z plikami PCM 32-bit/768 kHz oraz DSD512. Ponadto urządzenie obok klasycznego jacka 3,5 mm posiada wyjście zbalansowane 4,4 mm.

Colorfly CDA-M1

Żeby nie trzymać nikogo w niepewności, to już na starcie dodam, że Colorfly CDA-M1 jest poważnym pretendentem do tytułu najlepiej grającego DAC-a do 500 zł. Dźwięk dochodzący z tego niewielkiego urządzonka naprawdę urzeka, aczkolwiek jest tu kilka „ale”, które trzeba wziąć pod uwagę.

Przede wszystkim jest to DAC, który stoi bardziej charakterem niż technikaliami. Colorfly CDA-M1 z neutralnością niewiele ma wspólnego. Zamiast tego mamy tu wyeksponowany midbass oraz wypchniętą średnicę, co razem daje ciepłe, gęste i bardzo bezpośrednie brzmienie z przytemperowaną górą. Dodajmy do tego bardzo wiarygodną, trójwymiarową scenę, a dostajemy dźwięk, który potrafi oczarować.

Niestety warunkiem jest znalezienie słuchawek, które złapią z Colorfly CDA-M1 synergię, bo pod tym względem jest on dość kapryśny. Na pewno unikałbym modeli, które same z siebie mocno eksponują tony średnie, bo zrobi się zbyt gęsto i nieprzyjemnie. Ale już w parze ze słuchawkami grającymi na planie V DAC rozwija skrzydła. 

Co ciekawe, spośród mojego testowego zestawu najlepiej wypadł w połączeniu z dużymi Beyerdynamic DT990 Pro 80 Ohm, serwując muzykalne, angażujące brzmienie oraz trzymając w ryzach niepokorne wysokie tony Beyerów.

Colorfly CDA-M1

Trzeba natomiast uczciwie przyznać, że od strony technicznej jest tu pewne pole do poprawy.  Rozdzielczość jest OK, ale już scena, choć angażująca, kulała nieco pod względem precyzji. Na całe szczęście nie psuło to w żaden sposób wrażeń z odsłuchów. Z kolei dla równowagi moc na wyjściu 3,5 mm jest bardzo przyzwoita i wynosi 100 mW przy oporności 32 omów.

Podsumowanie

Jak już wspomniałem, Colorfly CDA-M1 to jeden z lepszych DAC-ów do 500 zł i nawet w jego pierwotnej cenie (449 zł) byłbym go gotów śmiało polecić. Za 299 zł naprawdę nie ma się nad czym zastanawiać… no, chyba że będziecie go próbowali sparować z mocno średnicowymi słuchawkami.

Colorfly CDA-M1 | Ocena: 10/10

Plusy:

  • Rewelacyjne, bardzo angażujące brzmienie
  • Realistyczna, trójwymiarowa scena
  • Świetna jakość wykonania
  • Wyjście zbalansowane
  • Wymienny przewód
  • Bardzo atrakcyjna cena

Minusy:

  • Potrafią być nieco kapryśne, jeśli chodzi o dobór odpowiednich słuchawek
  • Rozdzielczość mogłaby być ciut wyższa
  • Scenie brakuje odrobinę precyzji

HiBy FC3


HiBy FC3


HiBy FC3 to DAC o bardzo niepozornym wyglądzie, który w sklepach znajdziemy za 329 zł.

Wygląd i wykonanie

Z wyglądu HiBy FC3 to jeden z bardziej „pendrive’owatych” DAC-ów w naszym zestawieniu. Mamy tu minimalistyczną prostokątną obudowę z subtelnymi zdobieniami, takimi jak wygrawerowana po zewnętrznej stronie nazwa modelu czy dyskretnie wkomponowana dioda, sygnalizująca stan pracy urządzenia.

Urządzenie jest malutkie i solidnie wykonane. Moją jedyną obawą byłoby to, czy ostre krawędzie obudowy nie porysują w kieszeni wyświetlacza telefonu. Poza tym zastrzeżeniem jest to chyba jeden z wygodniejszych przetestowanych przeze mnie DAC-ów, przynajmniej z grona umieszczonego w tym zestawieniu.

HiBy FC3

Przy okazji warto wspomnieć, że przewód USB-C jest odłączany. Jeśli natomiast chodzi o kabelek z zestawu, nie jest on wybitny, ale swoją rolę spełnia całkiem dobrze.

Obsługa i funkcjonalność

HiBy FC3 wystarczy podłączyć do smartfona i działa bez żadnego dodatkowego oprogramowania. Niestety tu pojawia się pewien problem, ponieważ urządzenie nie pozwala na regulację poziomu głośności z poziomu systemu, a wyłącznie za pomocą umieszczonych na obudowie fizycznych przycisków. Bywa to uciążliwe, szczególnie że zmiana głośności odbywa się bez żadnego wyraźnego feedbacku.

Jak wspomniałem, HiBy FC3 nie wymaga do swojego działania aplikacji, ale jeśli chcemy, ze Sklepu Play możemy pobrać odtwarzacz HiBy Music, który nie tylko odpala pliki muzyczne, ale wyposażono go również w rozbudowany korektor.

Warto nadmienić, że prosto z pudełka HiBy FC3 nie podłączymy do starszych modeli iPhone’ów. Na szczęście jest to problem, który bardzo łatwo rozwiązać – wystarczy zaopatrzyć się na własną rękę w przewód z wtyczką Lightning.

Dźwięk

Sercem HiBy FC3 jest układ ESS ES9281 Pro. DAC radzi sobie z plikami PCM 32-bit/384 kHz i DSD128, a także z formatem MQA.

Brzmieniowo jest to niestety jeden z większych zawodów w całym zestawieniu. Generalnie HiBy FC3 stara się grać neutralnie, choć przez wyraźny dołek w średnich rejestrach wychodzi to tak sobie. Bas ma słabe zejście, wysokim tonom brakuje zróżnicowania, a całość pozostawia po sobie nijakie wrażenie.

HiBy FC3

Niestety na poziomie bardziej technicznym nie jest wcale dużo lepiej. Rozdzielczość dźwięku wypada gorzej niż u konkurencji, a problemy z separacją mocno rzutują na odwzorowaniu sceny.

Moc na wyjściu to 70 mW dla słuchawek o oporności 32 omów, co powinno zupełnie wystarczyć do większości doków.

Dla jasności, HiBy FC3 dźwiękowo nie gra aż tak źle, jak mogłoby się wydawać na podstawie kilku ostatnich akapitów. Na pewno stanowi krok naprzód względem wyjścia audio w budżetowych smartfonach. Nie da się natomiast ukryć, że można znaleźć sprzęt dużo lepiej grający za znacznie niższe pieniądze.

Podsumowanie

W próżni HiBy FC3 mógłby się wydawać atrakcyjną propozycją. Na pewno jest to jeden z lepiej wyglądających DAC-ów w zestawieniu, a i jego cena prezentuje się całkiem przystępnie. Niestety w porównaniu z konkurencją jak na dłoni widać (słychać?) niedociągnięcia w kwestii jakości audio. Na pewno nie nazwałbym go moim faworytem.

HiBy FC3 | Ocena: 7/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Kompaktowe gabaryty
  • Odłączany przewód USB

Minusy:

  • Niezbyt atrakcyjne brzmienie
  • Niska rozdzielczość
  • Słaba separacja i scena

iBasso DC03 Pro


iBasso DC03 Pro


iBasso DC03 Pro to o tyle intrygująca propozycja, że producent tego niedrogiego DAC-a zjadł swego czasu zęby na projektowaniu przenośnych odtwarzaczy klasy premium. O ile jednak rzeczone „empetrójki” firmy potrafiły wypalić pokaźnych rozmiarów dziurę w portfelu, o tyle tutaj mamy do czynienia z przetwornikiem w bardzo rozsądnej cenie. Za iBasso DC03 Pro zapłacimy w Polsce 319 zł.

Wygląd i wykonanie

Choć iBasso DC03 Pro w znacznej mierze trzyma się formy „pendrive’a z gniazdem jack”, wizualnie wyróżnia się z tłumu mocno futurystyczną estetyką. Obudowa urządzenia to połączenie aluminiowej ramki oraz dwóch tafli szkła, co w połączeniu z kilkoma przetłoczeniami i elegancko wkomponowaną diodą statusu wygląda interesująco. Na pewno może się podobać, choć przypuszczam, że nie każdemu.

iBasso DC03 Pro

Jak wspomniałem, producent zastosował tutaj porządne materiały, w tym aluminium i szkło. Konstrukcja sprawia solidne wrażenie, spasowanie elementów jest bez zarzutu, a przyczepić mogę się najwyżej do tego, że błyszczące elementy obudowy mocno się palcują.

Urządzenie posiada odpinany przewód USB, a jeśli mamy być precyzyjni, to nawet dwa przewody: jeden zakończony wtyczką USB-C, a drugi Lightning. W jednym i drugim przypadku kabelek jest nieco sztywny, ale za to solidnie wykonany i w oplocie.

Obsługa i funkcjonalność

Co do zasady iBasso DC03 Pro wystarczy podłączyć do smartfona i już możemy z niego korzystać. Aplikacja nie jest potrzeba, aczkolwiek w tym konkretnym wypadku wydaje mi się, że warto po nią sięgnąć – bez problemu pobierzemy ją ze Sklepu Play.

Dlaczego? Głównie ze względu na to, w jaki sposób rozwiązano regulację głośności. Ta odbywa się niezależnie na poziomie systemu i samego urządzenia. W tym drugim przypadku producent zastosował szalenie precyzyjną 100-stopniową podziałkę, co problemem samo w sobie nie jest, jednak przeklikanie się przez nią za pomocą przycisków na obudowie DAC-a jest procesem strasznie mozolnym. 

Aplikacja rozwiązuje ten problem, bo możemy ustawić sprzętową głośność za pomocą suwaka. Do tego dostajemy dostęp m.in. do trzech poziomów gainu, filtrów cyfrowych, a nawet opcji zmiany regulacji balansu kanałów. Do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko korektora.

Dźwięk

iBasso DC03 Pro wyposażono w podwójny przetwornik Cirrus Logic CS43131. Urządzenie odtwarza pliki PCM 32-bit/384 kHz oraz DSD256.

Brzmieniowo iBasso DC03 Pro postawiłbym oczko albo i dwa oczka wyżej od większości tańszych DAC-ów w zestawieniu. Urządzenie gra neutralnie, jedynie nieznacznie rozjaśniając przekaz. Fajnie zgrywa się z cieplejszymi słuchawkami, którym dodaje nieco bezpośredniości, nie zmieniając jednak nadmiernie ich charakteru. W tandemie z parami nieco jaśniejszymi średnica może się zrobić nieco kliniczna, jednak cały czas w granicach rozsądku.

iBasso DC03 Pro

Ogólnie nie uważam, by iBasso DC03 Pro był DAC-iem wybrednym, jednak dobór synergicznych słuchawek z pewnością w jego przypadku procentuje. No i w dalszym ciągu trzeba brać poprawkę na moc wyjściową. Tutejsze 98 mW przy oporności 32 omów to niezły wynik, który poradzi sobie z wszystkimi dokami i sporą gamą słuchawek wokółusznych, ale najbardziej wymagających modeli wysokoomowych zdecydowanie nie wysteruje.

No i dla formalności dodam jeszcze tylko, że pod kątem technikaliów również jest bardzo dobrze. DAC charakteryzuje się niezłą rozdzielczością, a scena prezentowana jest w sposób bardzo wiarygodny, nawet jeśli w gęstszych realizacjach wkrada się na nią nieco chaosu. Ogólnie duży plus.

Podsumowanie

iBasso DC03 Pro to bardzo udany DAC, którego jedynym poważnym problemem jest uciążliwa regulacja głośności. Na szczęście z nawiązką nadrabia to brzmieniem i ogólną jakością dźwięku. W mojej ocenie jest to jeden z fajniejszych wyborów w swojej cenie.

iBasso DC03 Pro | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Świetna jakość dźwięku
  • Przyjemne brzmienie, bardzo bliskie neutralności
  • Bardzo dobra rozdzielczość i scena
  • Interesujący design
  • Dobra jakość wykonania
  • Przewód Lightning w zestawie

Minusy:

  • Uciążliwa regulacja głośności
  • W połączeniu z niektórymi słuchawkami brzmienie może się zrobić nieco zbyt bezpośrednie

Tanchjim Space


Tanchjim Space


Tanchjim Space to kolejny w zestawieniu model chińskiego producenta. Tym razem mamy do czynienia z produktem pozycjonowanym znacznie wyżej, wycenionym na 449 zł.

Wygląd i wykonanie

Tanchjim Space swoim wyglądem bez dwóch zdań wyróżnia się z tłumu. Mamy tu do czynienia z krótką, zwartą obudową z charakterystycznym „garbem” oraz okienkiem, dzięki któremu możemy podejrzeć podzespoły. Całość (oczywiście z wyjątkiem okienka) wykonano z aluminium i wygląda to ciekawie. Osobiście uważam, że to jeden z ładniejszych modeli w zestawieniu, a już na pewno ma u mnie plusa za niewielkie gabaryty.

A jednak mimo kompaktowych wymiarów udało się tu producentowi zmieścić dwa gniazda jack (3,5 i 4,4 mm) oraz przyciski regulacji głośności. Te ostatnie są specyficzne, ponieważ zamiast fizycznie je rozdzielić, producent zdecydował się połączyć je w jeden element, ale o różnej wysokości. Korzystanie z nich wymaga nieco przyzwyczajenia, ale na dłuższą metę rozwiązanie to zdaje egzamin, ponieważ umożliwia wygodną bezwzrokową obsługę.

Tanchjim Space

Na minus trzeba natomiast wspomnieć o ostrych krawędziach obudowy. Nosząc DAC-a w kieszeni z telefonem warto zachować ostrożność, bo możemy skończyć z porysowanym wyświetlaczem.

Przewód, podobnie jak w przypadku innych modeli z tego segmentu, jest odłączany. Niestety mamy tu do czynienia z bardzo sztywnym, podwójnym kablem podobnym do tego z modelu Space Lite.  Na całe szczęście jego wymiana nie stanowi żadnego problemu.

Obsługa i funkcjonalność

Tanchjim Space wystarczy podłączyć do smartfona i od razu zacząć korzystać. Nie potrzeba do tego dedykowanej aplikacji (zresztą producent żadnej nie przygotował), a obsługa urządzenia odbywa się z poziomu systemu oraz umieszczonych na obudowie przycisków regulacji głośności. Te ostatnie, tak jak już wspomniałem, wymagają trochę przyzwyczajenia, ale można z nich korzystać bezwzrokowo.

Fabrycznie DAC nie posiada opcji podłączenia do starszych modeli iPhone’ów, ale bez problemu możemy temu zaradzić we własnym zakresie – wystarczy dokupić przewód zakończony wtyczką Lightning.

Dźwięk

Na pokładzie Tanchjim Space znajdziemy podwójny przetwornik Cirrus Logic CS43131. Urządzenie radzi sobie z plikami PCM 32-bit/768 kHz oraz DSD256. Posiada także złącze zbalansowane 4,4 mm.

Tanchjim Space

Tanchjim Space to DAC neutralny, wypadający wręcz wybitnie, jeśli chodzi o warstwę techniczną. Nie dodaje od siebie zbyt dużo, jeśli nie liczyć delikatnej górki na midbasie, wprowadzającej do brzmienia nieco ciepła i energii. Wokale prezentowane są nieco sucho, ale za to bezpośrednio i bardzo blisko odbiorcy. Wysokie tony są z kolei łagodne, ale naturalne i zróżnicowane.

Osoby szukające przepastnej sceny mogą czuć pewien niedosyt, bo ta jest raczej kameralna. Nadrabia to natomiast swoją precyzją.

Jako źródło neutralne Tanchjim Space nie powinien mieć żadnych problemów z łapaniem synergii. Ba, bez problemu radził sobie nawet z bardziej wymagającymi słuchawkami, takimi jak Beyerdynamic DT990 Pro 80 Ohm, co zawdzięcza sporemu zapasowi mocy. Na wyjściu 3,5 mm producent deklaruje 125 mW przy oporności 32 omów, co spokojnie powinno wystarczyć większości popularnych zestawów. 

Tanchjim Space

W zasadzie jedyne, na co uważałbym w kontekście doboru słuchawek, to że Tanchjim Space nie dodaje nic od siebie ani nic za bardzo nie tuszuje. Jeśli nie podoba nam się to, w jaki sposób gra nasza obecna para, to omawiany DAC absolutnie niczego nie zmieni.

Podsumowanie

W mojej ocenie Tanchjim Space to jedna z mocniejszych propozycji w tym zestawieniu. Urządzenie charakteryzuje się nie tylko ciekawym designem, ale przede wszystkim świetną jakością dźwięku. To propozycja, której warto się bliżej przyjrzeć, szczególnie jeśli rozglądamy się za neutralnym DAC-iem, który nie będzie dodawał zbyt dużo od siebie.

Tanchjim Space | Ocena: 9/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Świetna jakość dźwięku
  • Neutralne, bardzo uniwersalne brzmienie
  • Duża moc na wyjściu
  • Dobrze zgrywa się z większością słuchawek
  • Złącze zbalansowane

Minusy:

  • Nietypowe przyciski wymagają nieco przyzwyczajenia
  • Brzmienie może wydawać się nieco suche i mało ekscytujące
  • Sztywne przewody w zestawie

FiiO KA3


FiiO KA3


FiiO KA3 prawdopodobnie jeden z bardziej popularnych DAC-ów, który trafił do naszego zestawienia. Urządzenie znajdziemy w sklepach już za 429 zł.

Wygląd i wykonanie

Tradycyjnie dla producenta mamy tu do czynienia z elegancką, minimalistyczną wręcz konstrukcją. Obudowa ma 5,6 cm długości, jednak przy grubości 1,2 cm może być już w pewnych sytuacjach ciut nieporęczna. Mimo to wizualnie robi bardzo dobre wrażenie.

Nie znajdziemy tu przycisków, a z wartych uwagi elementów mamy kolorową diodę sygnalizującą stan pracy urządzenia. Producentowi udało się także zmieścić dwa gniazda jack (3,5 i 4,4 mm).

FiiO KA3

Obudowa urządzenia wykonana jest w całości z aluminium. Materiały w dotyku sprawiają doskonałe wrażenie, a spasowanie elementów również trzyma wysoki poziom.

DAC posiada odpinany przewód USB-C. Ten dołączony do zestawu wydaje się całkiem solidny, aczkolwiek mocno się plącze, co psuje nieco wrażenia podczas używania urządzenia.

Obsługa i funkcjonalność

Podobnie jak pozostałe DAC-i w artykule, także FiiO KA3 wystarczy podłączyć do smartfona, by móc od razu z niego korzystać. Cała obsługa odbywa się z poziomu systemu. Chętni mogą jednak pobrać aplikację FiiO Control ze Sklepu Play.

FiiO KA3

Znajdziemy w niej kilka przydatnych ustawień, w tym m.in. wybór poziomu podbicia, różne filtry dolnoprzepustowe czy regulację balansu kanałów. W zasadzie z bardzie praktycznych opcji zabrakło wyłącznie equalizera. A jeśli chodzi o samą apkę, to warto do niej zajrzeć, choć nie widzę sensu trzymania jej cały czas pod ręką.

Przewodu Lightning w zestawie nie znajdziemy, ale bez problemu można go podpiąć we własnym zakresie.

Dźwięk

FiiO KA3 bazuje na przetworniku ESS ES9038Q2M. DAC radzi sobie z formatami PCM 32-bit/768 kHz i DSD512. Obok klasycznego jacka 3,5 mm posiada także złącze zbalansowane 4,4 mm.

Jak na cenę omawianego modelu, dźwięk dochodzący z FiiO KA3 oceniłbym jako poprawny. DAC ma swój specyficzny charakter. Próbuje być nieco analityczny, przez co brzmi surowo, wręcz sterylnie. 

FiiO KA3

Paradoksalnie takie granie okazuje się dość uniwersalne, dzięki czemu testowany model dobrze radził sobie z większością utworów oraz słuchawek, ale w żadnym z testowanych zestawów nie było czegoś, co nazwałbym pełną synergią. Ot, grało to dobrze, ale nie wybitnie.

Na pewno plusem jest spory zapas mocy. Dla słuchawek o oporności 32 omów dostajemy na wyjściu 3,5 mm zupełnie rozsądne 130 mW. To wystarczy, by wysterować nie tylko dokanałówki, ale także nieco bardziej wymagające słuchawki wokółuszne.

Podsumowanie

FiiO KA3 to dobry DAC, na którego korzyść z pewnością przemawia szeroka dostępność oraz atrakcyjny design. Jeśli jednak zależy nam na wysokiej jakości dźwięku, można w tej cenie znaleźć znacznie lepsze opcje.

FiiO KA3 | Ocena: 7/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Świetna jakość wykonania
  • Dobrze zgrywają się z większością słuchawek
  • Wyjście zbalansowane

Minusy:

  • Surowe, analityczne brzmienie, które nie każdemu przypadnie do gustu
  • Jakość dźwięku "tylko" dobra
  • Plączący się kabel

Dunu DTC-500


DUNU DTC-500


Dunu to kolejna marka kojarzona przede wszystkim ze słuchawkami. W ofercie producenta znajdziemy jednak pewnego bardzo interesującego DAC-a – Dunu DTC-500. Aktualnie można go dostać w sklepach już za 399 zł.

Wygląd i wykonanie

Spotkałem się kiedyś z opinią, że Dunu DTC-500 wygląda trochę jak niedokończony model samochodu sportowego i faktycznie coś w tym jest. Klasyczny „pendrive’owy” format jest tutaj przełamany charakterystycznym wybrzuszeniem, które na szczęście nie dodaje urządzeniu zbyt dużo objętości, ale prezentuje się… intrygująco. Nie nazwałbym może tego DAC-a ładnym, ale na pewno zapada w pamięć.

DUNU DTC-500

Ciekawym akcentem stylistycznym jest tutaj okienko, dzięki któremu można zajrzeć do środka urządzenia. Prześwituje też przez niego dioda sygnalizująca stan urządzenia, którą najchętniej bym wydłubał, bo świeci wyjątkowo ostrym światłem. Swoją rolę spełnia, ale przy okazji koszmarnie razi po oczach, szczególnie jeśli słuchamy muzyki w ciemnym pomieszczeniu.

Prawie cała konstrukcja wykonana została z aluminium. Spasowanie elementów mogłoby być ciut lepsze, ale generalnie nie mam do niego większych zastrzeżeń. Warto natomiast uważać na krawędzie obudowy, żeby przypadkiem nie porysować sobie od nich smartfona.

Dunu DTC-500 wyposażono w odpinany przewód USB-C. Jednocześnie kabelek dołączony do zestawu jest chyba moim ulubionym spośród wszystkich, jakie przewinęły mi się przez ręce podczas przygotowywania zestawienia – miękki, solidny i bardzo estetyczny.

Obsługa i funkcjonalność

Pod względem obsługi Dunu DTC-500 jest prosty do bólu. Wystarczy go podłączyć do telefonu i korzystać, a cała obsługa odbywa się z poziomu systemu. Aplikacji nie ma, bo i nie jest potrzebna.

DUNU DTC-500

Jeśli chodzi o możliwość podłączenia do starszych iPhone’ów, to oczywiście istnieje, ale pod warunkiem, że na własną rękę zakupimy przewód z wtyczką Lightning. W zestawie go nie znajdziemy.

Dźwięk

Sercem Dunu DTC-500 jest przetwornik ESS ES9038Q2M. Urządzenie radzi sobie z formatami PCM 32-bit/768 kHz oraz DSD256. Posiada także złącze zbalansowane 4,4 mm.

DUNU DTC-500

Już od pierwszych chwil po podłączeniu Dunu DTC-500 daje się poznać jako bardzo dobre źródło, które kusi świetnym brzmieniem. Pod względem charakteru jest to bardzo delikatna V-ka z nieznacznie podbitymi skrajami pasma. To kontrastowe granie z dużą dawką energii, które może się podobać. Jednocześnie omawiany DAC nie dodaje od siebie na tyle dużo, by nie do poznania zmienić charakter podłączonych słuchawek. Ot, co najwyżej delikatnie go ubarwia.

Z rzeczy, które mniej mi się podobały, wskazałbym najwyżej lekko dudniący bas oraz potencjalną tendencję do nadmiernego wyostrzania wyższej średnicy. Są to jednak niuanse, które spokojnie można zignorować. Nieco bardziej irytujące mogą być szumy pojawiające się po podłączeniu co bardziej czułych słuchawek. Pewnie większość użytkowników nigdy ich nie usłyszy, ale kiedy wiadomo, czego szukać, to trudno zapomnieć o tym, że gdzieś tam są i czasem dają o sobie znać.

DUNU DTC-500

W kwestii synergii Dunu DTC-500 raczej nie ma zbyt dużych wymagań. W przypadku słuchawek, które same w sobie grają V-ką, może się zrobić nieco agresywnie, ale podejrzewam, że i takie granie znajdzie swoich amatorów. Na plus trzeba na pewno wskazać stosunkowo dużą moc na wyjściu, bo przy impedancji 32 om wynosi ona 100 mW.

Podsumowanie

Dunu DTC-500 to świetny DAC o uniwersalnym bardzo angażującym brzmieniu. Jeśli nie przeszkadzają komuś szumy po podłączeniu czułych słuchawek oraz najbardziej agresywna dioda po tej stronie Rio Grande, na pewno będzie z tego wyboru zadowolony.

Dunu DTC-500 | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Atrakcyjne, angażujące brzmienie
  • Dobrze zgrywają się z większością słuchawek
  • Niezła jakość wykonania
  • Wyjście zbalansowane

Minusy:

  • Rażąca po oczach dioda statusu
  • Krawędzie obudowy mogą porysować smartfona
  • W parze z czułymi słuchawkami mogą pojawić się szumy

iBasso DC04 Pro


iBasso DC04 Pro


iBasso DC04 Pro to bardziej zaawansowany krewny wspomnianego już wcześniej w zestawieniu modelu DC03 Pro. Obecnie w sklepach można go dostać za 549 zł.

Wygląd i wykonanie

Wizualnie iBasso DC04 Pro to po prostu większa wersja tańszego brata. Mamy tu dokładnie ten sam futurystyczny design, w którym prostą bryłę przełamują charakterystyczne wcięcia i przetłoczenia, a także identyczne wykonanie.

Pod względem tego ostatniego nie mam żadnych zastrzeżeń. Aluminiowa rama uzupełniona przez szklane elementy sprawia dobre wrażenie, a spasowanie elementów jest bez zarzutu. Irytować może jedynie tendencja błyszczących elementów do palcowania. Co natomiast może być nieco problematyczne, to gabaryty DAC-a, który przy niecałych 6 cm długości i 2,3 cm szerokości bywa uciążliwy w transporcie.

iBasso DC04 Pro

Przewód oczywiście jest wymienny, a w zestawie znajdziemy od razu dwa: jeden zakończony wtyczką USB-C, a drugi Lightning. W jednym i drugim przypadku kabelek jest nieco sztywny, ale za to solidnie wykonany i w oplocie.

Obsługa i funkcjonalność

Co do zasady iBasso DC04 Pro wystarczy podłączyć do smartfona i już możemy z niego korzystać. Aplikacja nie jest potrzeba, aczkolwiek w tym konkretnym wypadku wydaje mi się, że warto po nią sięgnąć – bez problemu pobierzemy ją ze Sklepu Play.

iBasso DC04 Pro

Dlaczego? Podobnie jak w przypadku tańszego iBasso DC03 Pro, chodzi przede wszystkim o regulację głośności. Ta odbywa się niezależnie na poziomie systemu i samego urządzenia. W tym drugim przypadku producent zastosował szalenie precyzyjną 100-stopniową podziałkę, co problemem samo w sobie nie jest, jednak przeklikanie się przez nią za pomocą przycisków na obudowie DAC-a jest procesem strasznie mozolnym. 

Aplikacja rozwiązuje ten problem, bo możemy ustawić sprzętową głośność za pomocą suwaka. Do tego dostajemy dostęp m.in. do trzech poziomów gainu, filtrów cyfrowych, a nawet opcji zmiany regulacji balansu kanałów. Do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko korektora.

Dźwięk

iBasso DC04 Pro wykorzystuje podwójny przetwornik Cirrus Logic CS43131. Urządzenie odtwarza pliki PCM 32-bit/384 kHz oraz DSD256. Posiada także wyjście zbalansowane 4,4 mm.

Jak się okazuje, iBasso DC04 Pro jest podobny do swojego tańszego brata nie tylko pod względem wyglądu, ale i brzmienia. Ponownie dostajemy źródło neutralne, acz z lekką nutą rozjaśnienia. Jest bezpośrednio, wręcz nieco klinicznie, ale to bardzo przyjemne granie, które dobrze zgrywa się z większością słuchawek.

iBasso DC04 Pro

Do pełni szczęścia oczekiwałbym nieco lepszego odwzorowania szczegółów oraz zejścia basu. Nie żeby iBasso DC04 Pro doskwierał w tym zakresie na jakieś ewidentne braki, jednak w tej cenie można już oczekiwać ciut więcej.

Nie mam natomiast absolutnie żadnych zastrzeżeń do oferowanego przez DAC zapasu mocy. Na wyjściu 3,5 mm dostajemy 125 mW przy oporności 32 omów, co z nawiązką wystarczy do wysterowania większości dużych słuchawek.

Podsumowanie

iBasso DC04 Pro to fajny DAC, o ile jesteśmy gotowi zaakceptować nieco uciążliwą obsługę. Czy jest to najlepsza propozycja w swojej cenie? Żeby tak było, musiałby być o jakieś kilkadziesiąt złotych tańszy. Mimo to osobom szukającym neutralnego źródła z lekkim pazurem mogę go śmiało polecić.

iBasso DC04 Pro | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Dobra jakość dźwięku
  • Uniwersalne, neutralne brzmienie
  • Dobrze zgrywają się z większością słuchawek
  • Wyjście zbalansowane
  • Przewód Lightning w zestawie

Minusy:

  • Uciążliwa regulacja głośności
  • W połączeniu z niektórymi słuchawkami brzmienie może się zrobić nieco zbyt bezpośrednie
  • Duże gabaryty mogą utrudniać noszenie w kieszeni

HiBy FC4


HiBy FC4


HiBy FC4 to na pierwszy rzut oka bardzo prosty DAC ze złączem zbalansowanym, który jednak przykuwa uwagę swoją obiecującą specyfikacją. Urządzenie w sklepach znajdziemy za 579 zł.

Wygląd i wykonanie

Często na łamach tego zestawienia pojawiały się już porównania DAC-ów do pendrive’ów, jednak w przypadku żadnego innego modelu porównanie to nie wydaje się tak bardzo na miejscu, jak w przypadku HiBy FC4. Omawiany model prezentuje się minimalistycznie, ale jest w tym minimalizmie pewien urok. Ba, osobiście uważam, że to prawdopodobnie najładniejszy sprzęt na liście.

HiBy FC4

A jak wygląda sprawa z wykonaniem? Tu czar nieco pryska, bo obudowa może i jest metalowa, ale w środku wydaje się pusta, a co za tym idzie, niezbyt solidna.

Przewód USB jest odłączany, podobnie jak w przypadku większości urządzeń tej klasy. W zestawie znajdziemy wyłącznie kabelek USB-C; w Lightning musimy zaopatrzyć się we własnym zakresie.

Obsługa i funkcjonalność

HiBy FC4 wystarczy podłączyć do smartfona i działa bez żadnego dodatkowego oprogramowania. Niestety tu pojawia się pewien problem, ponieważ urządzenie nie pozwala na regulację poziomu głośności z poziomu systemu, a wyłącznie za pomocą umieszczonych na obudowie fizycznych przycisków. Bywa to uciążliwe, szczególnie że zmiana głośności odbywa się bez żadnego wyraźnego feedbacku.

HiBy FC4

Jak wspomniałem, HiBy FC5 nie wymaga do swojego działania aplikacji, ale jeśli chcemy, ze Sklepu Play możemy pobrać odtwarzacz HiBy Music, który nie tylko odpala pliki muzyczne, ale wyposażono go również w rozbudowany korektor.

Warto nadmienić, że prosto z pudełka HiBy FC4 nie podłączymy do starszych modeli iPhone’ów. Na szczęście jest to problem, który bardzo łatwo rozwiązać – wystarczy zaopatrzyć się na własną rękę w przewód z wtyczką Lightning.

Dźwięk

HiBy FC4 bazuje na podwójnym przetworniku ESS ES9218PC. Urządzenie odtwarza pliki PCM 32-bit/768 kHz, DSD256 oraz MQA. Posiada także wyjście zbalansowane 4,4 mm.

Brzmieniowo naprawdę trudno mi pod jego adresem powiedzieć coś złego. To doskonałe technicznie, neutralne granie. No, może nieco nudne, biorąc pod uwagę, że DAC nie dodaje nic od siebie, więc cały ciężar tego, by muzyka brzmiała angażująco, spoczywa na słuchawkach.

HiBy FC4

W kwestii synergii HiBy FC4 raczej nie powinny sprawiać problemów. Jedynie w przypadku słuchawek grających mocnym V zaobserwowałem, że nieco bardziej niż zwykle ucieka średnica, ale nawet w takim zestawieniu DAC radził sobie dobrze. Wysterowanie dużych słuchawek także nie powinno sprawić kłopotu, ponieważ na wyjściu 3,5 mm dla oporności 32 omów mamy tutaj całkiem konkretne 110 mW.

Podsumowanie

HiBy FC4 to w swojej klasie bardzo dobry przetwornik, który okaże się bezpiecznym wyborem do większości zastosowań. Pewna zastrzeżenia można mieć do komfortu obsługi, szczególnie w kontekście regulacji głośności, jednak ogólnie urządzenie pozostawiło po sobie bardzo dobre wrażenie.

HiBy FC4 | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Atrakcyjny design
  • Bardzo dobra jakość dźwięku
  • Bezpieczny, neutralny charakter
  • Dobrze zgrywają się z większością słuchawek
  • Wyjście zbalansowane

Minusy:

  • W połączeniu z niektórymi słuchawkami może być trochę nudno
  • Problematyczna regulacja głośności

Shanling UA3


Shanling UA3


Shanling UA3 to kolejny DAC z nieco wyższego segmentu cenowego, który znajdziemy w polskich sklepach za 599 zł.

Wygląd i wykonanie

Prosto i bez fajerwerków – tak w najprostszych słowach można opisać design Shanlinga UA3. Urządzenie zamknięto w prostej obudowie o kształcie spłaszczonego cylindra, na której znalazło się logo producenta, przyciski do regulacji głośności i sterowania odtwarzaniem oraz dyskretna dioda LED. Tyle. Na pewno nie jest to produkt, który afiszuje się ze swoją ceną, ale też nie można mu odmówić, że prezentuje się bardzo elegancko.

Shanling UA3

Sam DAC do małych nie należy, ale dzięki obłej obudowie nie stanowi to wielkiego problemu. Pozytywnie wrażenie wywarła natomiast na mnie jakość wykonania. Urządzenie jest bardzo solidne i sprawia świetne wrażenie w dotyku.

Przewód USB jest odłączany. Ten dołączony do zestawu jest niezłej jakości i nie widzę powodu do jego wymiany.

Obsługa i funkcjonalność

Shanling UA3 pod względem obsługo okazuje się bardzo wygodny, ale na użytkowników czeka pewna niespodzianka. O ile teoretycznie wystarczy go podłączyć do telefonu, tak fabrycznie głośność maksymalna jest ograniczona. Warto zmienić ją z poziomu aplikacji Eddict Player, ponieważ w innym wypadku DAC może mieć problemy z poprawnym wysterowaniem części słuchawek.

Shanling UA3

Szczęśliwie jest to jedyne większe zastrzeżenie w kontekście komfortu obsługi, bo cała reszta wypada bardzo dobrze. Urządzeniem możemy sterować z poziomu systemu oraz fizycznych przycisków. Te ostatnie są z kolei wyjątkowo wygodne – głównie za sprawą kształtu, który ułatwia bezwzrokową obsługę.

Fabrycznie Shanling UA3 podłączymy wyłącznie do urządzeń ze złączem USB. Jeśli chcielibyśmy skorzystać z niego w parze ze starszym iPhonem, trzeba na własną rękę zaopatrzyć się w przewód Lightning.

Dźwięk

Shanling UA3 bazuje na przetworniku AKM AK4493SEQ. DAC radzi sobie z plikami PCM 32-bit/768 kHz i DSD512. Ma również wyjście zbalansowane 4,4 mm.

Brzmieniowo omawiany DAC opisałbym jako neutralny, aczkolwiek nie stroniący od tego, by dodać od siebie nieco ciepła. W efekcie basy są nieco gładsze i bardziej obfite niż u niektórych konkurentów, ale na pierwszy plan wysuwa się charakter samych słuchawek. Bardzo podoba mi się taka prezentacja, szczególnie że technicznie granie Shanlinga UA3 również stoi na bardzo wysokim poziomie.

Shanling UA3

Złapanie synergii nie powinno sprawiać żadnych problemów. DAC doskonale dogaduje się z większością słuchawek. W przypadku tych najczulszych zdarza się mu co prawda wyciągnąć niepotrzebne szumy, ale to raczej wyjątkowa sytuacja, a nie coś, na co cały czas trzeba by było uważać.

Jeśli natomiast chodzi o drugą stronę skali, tutejsze 125 mW dla 32 omów rezystancji powinno wystarczyć do napędzenia większości słuchawek, włącznie z dużymi konstrukcjami wokółusznymi. Jeśli chodzi o efekty, te bywają różne. W przypadku modeli o nieco wyższej oporności (Koss KSC75 i Beyerdynamic DT990 Pro) brakowało w mojej ocenie nieco dynami, by można je było nazwać poprawnie wysterowanymi. W przypadku najpowszechniejszych na rynku słuchawek 32 om nie powinno być jednak najmniejszego problemu.

Podsumowanie

Shanling UA3 to kolejny DAC, który czaruje swoim specyficznym brzmieniem oraz skromnym, ale za to bardzo eleganckim designem. Na jego niekorzyść działa jedynie stosunkowo wysoka cena, szczególnie że trudno przymknąć przez nią oko na kilka drobnych potknięć wymienionych w tekście. Jeśli jesteście w stanie ją przełknąć, to jest to kolejny model, z którego z pewnością będziecie zadowoleni.

Shanling UA3 | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Dobra jakość wykonania
  • Atrakcyjne, neutralne brzmienie z nutą ciepła
  • Dobrze zgrywa się z większością słuchawek
  • Wyjście zbalansowane

Minusy:

  • Fabrycznie ograniczona głośność maksymalna
  • Miewa problemy z wysterowaniem bardziej wymagających słuchawek

Violectric Chronos


Violectric Chronos


Violectric Chronos to przedstawiciel niemieckiej myśli technicznej, którego w polskich sklepach znajdziemy aktualnie za 699 zł.

Wygląd i wykonanie

Jak na swoją cenę Violectric Chronos prezentuje się strasznie kiczowato. Choć sama bryła urządzenia jest stosunkowo prosta i mamy tu kilka estetycznych akcentów, np. szlif wokół krawędzi obudowy, tak cały efekt psuje wielkie logo umieszczone po zewnętrznej stronie DAC-a. I to nawet nie chodzi o to, że jest takie duże, tylko że się… świeci. Całe. Zresztą umieszczona po drugiej stronie obudowy czerwona „tabliczka znamionowa” wcale nie prezentuje się dużo lepiej. 

Przyznam szczerze, cały ten projekt wydaje się dla mnie nieco niezrozumiały, bo wygląda to trochę tak, jakby producent celowo próbował zaprojektować najbrzydszego mobilnego DAC-a na rynku. Jeśli taki był cel… cóż, cel osiągnięto.

Violectric Chronos

Jakość wykonania również rozczarowuje. Głównie ze względu na zastosowanie plastików, podczas gdy większość rywali w podobnej i niższej cenie może się pochwalić sprawiającymi dużo lepsze wrażenie obudowami z aluminium lub innych stopów metali. Mówiąc krótko, samym wyglądem Violectric Chronos raczej nikogo do siebie nie przekona.

Na całe szczęście producent przynajmniej nie zdecydował z odpinanego przewodu USB. W zestawie znajdziemy zresztą aż trzy kabelki: USB-C, microUSB i Lightning.

Obsługa i funkcjonalność

Pod kątem obsługi Violectric Chronos to jeden z prostszych DAC-ów w swoim segmencie cenowym. Wystarczy podłączyć go do telefonu, a cała obsługa odbywa się z poziomu systemu oraz umieszczonych na obudowie przycisków regulacji głośności. Aplikacji nie ma, bo i żadnej nie potrzebujemy.

Violectric Chronos

Warto wspomnieć, że urządzenie prosto z pudełka jest kompatybilne nie tylko z urządzeniami posiadającymi port USB-C, ale także starszymi iPhone’ami ze złączem Lightning, a nawet leciwymi urządzeniami z gniazdem microUSB.

Dźwięk

W przypadku Violectric Chronos producent nie chwali się zastosowanym przetwornikiem. Wiemy jedynie, że urządzenie radzi sobie z formatami PCM 32-bit/384 kHz oraz DSD256. Nie posiada natomiast popularnego w tej cenie wyjścia zbalansowanego.

Brzmieniowo Violectric Chronos to absolutnie najwyższa półka. Mamy tu do czynienia z neutralnym DAC-iem, który praktycznie nic od siebie nie dodaje, a pozwala błyszczeć samym słuchawkom. Przede wszystkim jednak urządzenie doskonale radzi sobie z technikaliami. Scena i separacja są wręcz fenomenalne. Z kolei słuchawki z wysokiej półki cenowej potrafią rozwinąć skrzydła i zagrać pełnią swoich możliwości, co nawet w przypadku innych modeli za podobne pieniądze wcale nie jest takie oczywiste.

Violectric Chronos

Do pełni szczęścia zabrakło nieco wyższej mocy. Na wyjściu dostajemy maksymalnie 60 mW dla słuchawek o oporności 32 omy. W teorii oznacza to, że Violectric Chronos może mieć problem z bardziej wymagającym sprzętem niż słuchawki dokanałowe i bardzo wydajne słuchawki nauszne. Szczęśliwie w praktyce wydawał się radzić sobie z wysterowaniem bardziej wymagającego sprzętu lepiej niż sugerowałaby to sucha specyfikacja. 

Przykładowo w parze z Beyerdynamic DT990 Pro 80 Ohm zbliżałem się co prawda do końca skali głośności, ale za to nie zaobserwowałem żadnych problemów z ograniczoną dynamiką lub słabo kontrolowanymi skrajami pasma, które często zdarzają się na tych słuchawkach przy słabszych źródłach.

Podsumowanie

Jeśli zamkniecie oczy i nie potrzebujecie ani złącza zbalansowanego, ani dużego zapasu mocy, Violectric Chronos może to absolutnie ścisła czołówka naszego zestawienia. Trudno o lepiej grającego DAC-a o równie neutralnym charakterze. Nie da się natomiast ukryć, że jest brzydki jak noc, a „oryginalne” podświetlenie nie pozwala nam tego faktu łatwo zignorować. Jeśli Wam to nie przeszkadza, bez dwóch zdań mamy tu do czynienia ze świetną propozycją – szczególnie w aktualnej, obniżonej cenie.

Violectric Chronos | Ocena: 8/10

Plusy:

  • Rewelacyjna jakość dźwięku
  • Neutralne brzmienie
  • Doskonale zgrywają się z większością słuchawek
  • Mimo niskiej mocy całkiem skutecznie wysterowuje większe słuchawki
  • Trzy różne przewodu w zestawie

Minusy:

  • Kiczowaty design
  • Plastikowa obudowa
  • Braki w funkcjonalności w porównaniu z podobnie wycenionymi rywalami

Astell&Kern HC3


Astell&Kern HC3


Astell&Kern (w skrócie AK) od lat próbuje pozować na najbardziej prestiżową markę na rynku audio. Nie powinno w związku z tym nikogo dziwić, że reprezentant firmy w naszym rankingu – model Astell&Kern HC3 – do tanich nie należy. W polskich sklepach znajdziemy go za 700 zł, co i tak stanowi wyraźną obniżkę względem jego oryginalnej ceny wynoszącej 1000 zł.

Wygląd i wykonanie

Z wyglądu AK HC3 trudno pomylić z jakimkolwiek innym sprzętem. Masywna, prostopadłościenna bryła z geometrycznym motywem, matowe wykończenie… wygląda to elegancko i od strony czysto wizualnej może się podobać. Nie mam też najmniejszych uwag do jakości wykonania, bo ta stoi na bardzo wysokim poziomie.

Astell&Kern HC3

Gorzej to wszystko wypada od strony praktycznej. Nie dość, że AK HC3 należy raczej do tych większych dongle’i, to na dodatek ostre krawędzie obudowy są bezwzględne czy to dla obudowy telefonu, czy też samych kieszeni. Na dodatek to jeden z nielicznych DAC-ów w tej cenie, gdzie przewód USB-C zamontowano na stałe, a sama wtyczka jest tak masywna, że potrafi kolidować z założonym na smartfona etui.

Obsługa i funkcjonalność

Podobnie jak inne urządzenia w zestawieniu, także AK HC3 wystarczy podłączyć do smartfona i można z niego od razu korzystać. Nie mamy tu żadnych fizycznych przycisków, więc cała obsługa urządzenia odbywa się z poziomu systemu.

Astell&Kern HC3

Dla chętnych przewidziano aplikację. Można ją pobrać ze Sklepu Play, jednak jej funkcjonalność jest bardzo ograniczona i obejmuje tak naprawdę wyłącznie regulację głośności.

Warto zauważyć, że choć AK HC3 nie ma wymiennego przewodu, to teoretycznie już fabrycznie jest kompatybilny ze starszymi iPhone’ami – wystarczy skorzystać z dołączonej do zestawu przejściówki.

Dźwięk

AK HC3 oparty został o podwójny układ ESS ES9219MQ. DAC obsługuje formaty PCM 32-bit/384 kHz, DSD256 oraz MQA. Nie posiada natomiast wyjścia zbalansowanego.

O brzmieniu AK HC3 o tyle trudno coś napisać, że pod względem charakteru mamy tu do czynienia z DAC-iem bardzo neutralnym, który nic nie dodaje od siebie. Z kolei od strony technicznej wypada wręcz wzorowo, gwarantując świetne odwzorowanie sceny i szczegółów. To takie granie, które z jednej strony nie budzi większych emocji, ale mimo najszczerszych chęci nie mam się do czego przyczepić. Poziom adekwatny do ceny.

Astell&Kern HC3

Jako że mamy tu do czynienia ze źródłem neutralnym, złapanie synergii również nie powinno stanowić najmniejszego problemu. AK HC3 nie dodaje nic od siebie, więc na pierwszy plan wysuwa się charakter samych słuchawek, które w takim zestawieniu mogą bez żadnych ograniczeń rozwinąć skrzydła. Także moc na wyjściu jest wystarczająca, ponieważ dla oporności 32 omów wynosi ona 125 mW.

Podsumowanie

Astell&Kern HC3 to DAC drogi I niepraktyczny. Od tej strony niestety trudno go wybronić. Trzeba natomiast przyznać, że gra adekwatnie do ceny, czyli bardzo, ale to bardzo dobrze. 

Astell&Kern HC3 | Ocena: 7/10

Plusy:

  • Rewelacyjna jakość dźwięku
  • Neutralne, uniwersalne brzmienie
  • Wysoka jakość wykonania
  • Przejściówka na złącze Lightning w zestawie

Minusy:

  • Duża, niepraktyczna obudowa z ostrymi krawędziami
  • Przewód USB-C przymocowany na stałe
  • Duża wtyczka USB-C, która może kolidować z etui smartfona
  • Brzmienie może się wydawać nieco nudne
  • Wysoka cena
  • Braki w funkcjonalności względem podobnych cenowo urządzeń

xDuoo Link2 Bal Max


xDuoo Link2 Bal Max


xDuoo Link2 Bal Max (nie mylić z xDuoo Link V2, bo nazewnictwo jest w tym przypadku bardzo niefortunne) to sprzęt o aspiracjach niemalże stacjonarnego DAC-a, który producentowi udało się upchnąć do niewielkiej, mieszczącej się w kieszeni obudowy. To jedna z bardziej ambitnych konstrukcji na naszej liście, co jednak ma swoje przełożenie także na cenę urządzenia – aktualnie zapłacimy za nie 719 zł.

Wygląd i wykonanie

xDuoo Link2 Bal Max to jeden z większych DAC-ów w naszym zestawieniu. Przy 6,3 cm długości i masie 28 g trudno traktować go po prostu jako prostą przejściówkę z USB-C na gniazdo jack. Trzeba natomiast przyznać, że mimo dużych gabarytów urządzenie wizualnie prezentuje się dość zgrabnie, a i producent nieźle wykorzystał dodatkową przestrzeń na obudowie.

Oprócz dwóch gniazd jack (3,5 i 4,4 mm) mamy tu najbardziej rozbudowany zestaw elementów sterujących w cały zestawieniu. Są standardowe przyciski regulacji głośności, wznawianie odtwarzania, ale także suwaki odpowiedzialne za gain i tryb pracy USB.

xDuoo Link2 Bal Max

Samo urządzenie wykonano z aluminium i szkła hartowanego. Do doboru materiałów i spasowania elementów nie mam żadnych zastrzeżeń. Niestety mimo to jakość wykonania urządzenia muszę w tym przypadku wpisać po stronie wad, ponieważ xDuoo Link2 Bal Max to jedyny produkt w naszym porównaniu, który w trakcie testów zaliczył awarię. Uszkodzeniu uległo gniazdo jack 3,5 mm, które po raptem kilku sesjach uległo poluzowaniu i przestało poprawnie przekazywać sygnał z obydwu kanałów. 

Co więcej, nie był to przypadek odosobniony, bo na trzy egzemplarze DAC-a, z którymi miałem styczność na przestrzeni ostatnich miesięcy, tego typu problem wystąpił w dwóch. Nie jest to więc coś, na co mógłbym przymknąć oko, szczególnie że mówimy o najdroższym urządzeniu w całym zestawieniu.

Przewód USB jest odłączany, a w zestawie znajdziemy zarówno kabelek zakończony złączem USB-C, jak i Lightning.

Obsługa i funkcjonalność

Żeby korzystać z xDuoo Link2 Bal Max, wystarczy podłączyć go do telefonu. Obsługa odbywa się z poziomu systemu, ale także zestawu elementów sterujących na obudowie. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na dwa suwaki, pozwalające zmienić tryb pracy USB dla większej kompatybilności oraz wybrać jeden z dwóch poziomów gainu. Fajnie, że producent przewidział taką opcję, ponieważ u konkurencji tego typu ustawień trzeba zwykle szukać w dedykowanej aplikacji.

xDuoo Link2 Bal Max

A skoro o tym mowa, dla xDuoo Link2 Bal Max producent też taką przewidział, ale nie znajdziemy jej w Sklepie Play. Zamiast tego musimy pobrać plik .apk ze strony producenta i ręcznie go zainstalować. Ze swojej strony odradzam – nie jest ona niezbędna do komfortowego korzystania z DAC-a, a instalowanie aplikacji z tego typu zewnętrznych źródeł to zawsze spore ryzyko.

Dźwięk

Na pokładzie xDuoo Link2 Bal Max znalazł się podwójny przetwornik Cirrus Logic CS43131, a więc jeden z bardziej popularnych chipów w naszym zestawieniu. Umożliwia on odtwarzanie plików PCM 32-bit/384 kHz oraz DSD256. Dodatkowo DAC wyposażony został w wyjście zbalansowane 4,4 mm.

Większość urządzeń z tego segmentu cenowego celuje w brzmienie neutralne i stara się nie wychodzić przed szereg ze swoim własnym charakterem. xDuoo Link2 Bal Max robi dokładnie na odwrót. Mamy tu do czynienia z DAC-iem bardzo muzykalnym, ale i zrelaksowanym; grającym na planie V z wycofaną średnicą oraz gładkimi, niesamowicie przyjemnymi wysokimi tonami. Znajdziemy tu także wyraźny akcent na subbas, który zwykle stanowi piętę achillesową tego typu kompaktowych źródeł.

xDuoo Link2 Bal Max

Jednocześnie jednak warto zauważyć, że choć xDuoo Link2 Bal Max jest neutralny, to gra bardzo naturalnie. W zachowaniu takiej wiarygodności przekazu z pewnością pomaga doskonałe odwzorowanie sceny oraz bardzo dobra dynamika. W efekcie dostajemy brzmienie ubarwione, ale za to sprawiające angażujące i sprawiające mnóstwo frajdy. Nie każdemu taki kierunek przypadnie do gustu i nie ze wszystkimi słuchawkami wypadnie równie dobrze (sam na przykład preferuję granie nieco bardziej bezpośrednie), ale w swojej kategorii omawiany DAC to absolutna ekstraklasa.

No i warto podkreślić, że jest to także najmocniejsze źródło w naszym zestawieniu – w każdym razie jeśli weźmiemy pod uwagę moc dostarczaną na wyjściu 3,5 mm. Przy impedancji 32 omów wynosi ona 200 mW, co wystarczy do wysterowania nawet bardzo wymagających słuchawek.

Podsumowanie

xDuoo Link2 Bal Max to sprzęt bardzo ambitny, ale jednocześnie oferujący doskonałe brzmienie, którego rywale mogą mu pozazdrościć. Szkoda, że według naszych obserwacji jest to także najbardziej awaryjny DAC z całego zestawienia. W innym przypadku byłby to mój absolutny faworyt, którego polecałbym na lewo i prawo, bo mimo stosunkowo wysokiej ceny pod względem funkcjonalności i jakości dźwięku jest wart każdej złotówki.

xDuoo Link2 Bal Max | Ocena: 7/10

Plusy:

  • Bardzo wysoka jakość dźwięku
  • Atrakcyjne, bardzo muzykalne brzmienie
  • Duży zestaw elementów sterujących na obudowie urządzenia
  • Wyjście zbalansowane
  • Bardzo duża moc na wyjściu słuchawkowym
  • Przewód Lightning w zestawie

Minusy:

  • Duża awaryjność w trakcie testów
  • Duże gabaryty
  • Może mieć problem zgrać się z niektórymi słuchawkami
  • Aplikacja do pobrania wyłącznie w formie pliku .apk

Jakiego DAC-a wybrać?

Porównując kilkanaście różnych DAC-ów, które pojawiły się w naszym zestawieniu, wniosek nasuwa się jeden: że tak naprawdę trudno tutaj o zły wybór. Praktycznie wszystkie testowane przez nas urządzenia grały bardzo dobrze – przynajmniej w swojej cenie – a najważniejszych różnic należałoby szukać w oferowanej przez nie funkcjonalności i designie.

To oczywiście nie oznacza, że na liście nie znajdziemy żadnych urządzeń, które nie wyróżniałyby się na tle reszty. Moim osobistym faworytem jest Colorfly CDA-M1, który w swojej cenie stanowi fenomenalną wręcz okazję. Nie jest to może wybór, który sprawdzi się u każdego, bo i ze względu na swój charakter nie ze wszystkim słuchawkami zgra się równie dobrze. Ale kiedy już z jakimiś się zgra, to dzieje się prawdziwa magia.

Wielki test mobilnych DAC-ów

Jeśli nie jesteście do końca pewni, jakiego grania oczekujecie, warto rzucić okiem na bardziej neutralne przetworniki, takie jak np. Tanchjim Space albo iBasso DC03 Pro, które nie dodają nic od siebie, więc dobrze zgrywają się z większością słuchawek. Z kolei osoby o mocno ograniczonym budżecie mogą śmiało sięgnąć nawet po najtańszego na liście IKKOLOT MagicARC, który gra lepiej niż sugerowałaby to jego śmiesznie niska cena.

Tak naprawdę ciężko tutaj o obiektywnie zły wybór i myślę, że to dobra wiadomość. Praktycznie wszystkie testowane modele dźwiękowo okazały się co najmniej dobre, w związku z czym szukając czegoś dla siebie warto wziąć pod uwagę kryteria użytkowe, takie jak rozmiar DAC-a, czy ma mieć odpinany przewód, wyjście zbalansowane itd. Na całe szczęście tu nie potrzebujecie eksperta, bo wszystkie te informacje można znaleźć w specyfikacji poszczególnych modeli.

Tak czy inaczej w DAC-a zainwestować warto. Niezależnie od tego, czy macie do wydania 100, czy 1000 zł, jest to prosty sposób, by cieszyć się świetną jakością dźwięku ze swojego smartfona. Gwarantuję, że czekają na Was doznania, których żadne bezprzewodowe pchełki Wam nie zafundują. Oczywiście do tego potrzeba jeszcze przyzwoitych słuchawek, ale to już temat na osobny artykuł 😉
 

Za udostępnienie sprzętu do testów dziękujemy sklepom Audeos, AudioHeaven i MP3Store oraz firmom FiiO i xDuoo.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne