Testy sprzętu
10:17
Test Panasonic RB-M600B. Te słuchawki otworzyły mi uszy na starą prawdę
I to prawdę, którą powtarzałem wielokrotnie na łamach serwisu, jednak się do niej nie stosowałem: słuchawki nauszne prawie zawsze będą lepsze od słuchawek dousznych w tym samym segmencie cenowym. Panasonic RB-M600B w zestawieniu z moimi dotychczasowymi słuchawkami TWS pokazał mi, że ich miejsce jest co najwyżej w podcastach i audiobookach.
Nie uprzedzajmy jednak faktów. Najpierw przyjrzyjmy się samym słuchawkom. Te trafiły do mnie w kolorze beżowym. Nie jest to jednak jedna z tych ciepłych i jasnych odmian beżu, a coś, co odpowiednim świetle można wręcz uznać za szary. Są one estetyczne. Warto jednak dodać, że w sprzedaży jest także wariant czarny.
I chociaż wykonane zostały z głównie z plastiku i ekologicznej skóry w muszlach i na górnej części pałąka, to nie sprawiają wrażenia tandetnych. Przy okazji są także bardzo lekkie. Warto dodać, że nie zabrakło w ich przypadku stalowego paska biegnącego wewnątrz całego pałąka, który wzmacnia konstrukcję i chroni ją przed złamaniem.
Poza słuchawkami znajdziemy niezbędne kable
Znajdziemy tu słuchawki, krótki kabel ładujący USB-C/USB-C, oraz kabel AUX z jedną wtyczką prostą, a drugą kontową. Nieco razi fakt, że ten ostatni jest czarny, a nie w kolorze słuchawek. Z drugiej strony wygląda on bardzo solidnie, a jednocześnie jest odpowiednio elastyczny i ma odpowiednią długość nawet dla wysokich osób.
Ergonomia
Nie mogę nie wspomnieć także o ergonomii. Mam dużą głowę. Na tyle dużą, że często problemem jest dla mnie zakup czapki. Mimo to słuchawki te bez problemu na nią wchodzą. Nie mam też wrażenia, że pałąk jest na granicy wytrzymałości, z czym borykałem się z innymi, znacznie droższymi słuchawkami, z którymi miałem do czynienia kilka lat temu. W przypadku tamtych pałąk nie wytrzymał.
Czy jest więc coś, co mi nie odpowiada w nich pod względem ergonomii? Niestety, tak. Otóż wszystkie przyciski do sterowania słuchawkami znajdują się prawej słuchawce. Mamy tu więc sterowanie odtwarzaczem, ANC i włączenie trybu Extra Bass. Co gorsza, jest tu także port USB-C i gniazdo AUX. Sterowanie tym byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby przynajmniej część przycisków przewędrowała na drugą stronę. Nie znajdziemy tu także sterowania dotykowego na powierzchni słuchawek, co akurat uważam za plus. We wspomnianych wcześniej słuchawkach miałem taką funkcję i wynikało z niej więcej problemów, niż pożytku przy ich dodatkowym dotknięciu.
Ostatnią kwestią, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest pocenie się uszu. Problem ten w domu praktycznie nie wystąpił. Jednak podczas szybszego spaceru na zewnątrz już uszy były lekko mokre. Nie ma jednak mowy, aby się z nich lało. Podkreślę jednak, że testowałem to, kiedy było dość chłodno, a temperatura nie przekraczała 15 stopni Celsjusza. Nie jestem w stanie stwierdzić, jak będzie to wyglądało w trakcie upałów, ani też jak to przekłada się na potliwość cudzych uszu.
Specyfikacja
Materiały: plastik i ekoskóra
Przetworniki: 30 mm, neodymowe
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 000 Hz
ANC
Bateria: 65 godzin pracy, 50 godzin przy ANC
Ładowanie: około 4 godziny do pełna
Porty: AUX, USB-C
Procedura testowa
Jeśli czytacie ten test, to raczej nie po to, żeby dowiedzieć się lakonicznego stwierdzenia, że słuchawki grają ładnie. Zamiast tego zrobiłem sobie mały ranking wszystkich słuchawek, do których akurat miałem dostęp. Porównywanie ich na łamach tej recenzji nie ma sensu, bo mówimy tu o urządzeniach z różnych półek cenowych i różnych typów. Pozwoliło mi to jednak znacznie lepiej zrozumieć, jak grają Panasonic RB-M600B. Mimo to popełniłem wiele błędów.
Urządzeniem, z którego słuchałem muzyki był Samsung Galaxy Tab Active5. Wybór ten był oczywisty z dość prostej przyczyny: ma on port AUX. Mogłem więc sprawdzić dźwięk zarówno przewodowo, jak i bezprzewodowo. Tu od razu mogę się pochwalić wynikami. Otóż mam wrażenie, że Panasonic RB-M600B nieco lepiej grają na kablu. Jednak różnica jest tak mała, że równie dobrze może to wynikać z autosugestii, a nie realnych odczuć. Jeśli chodzi o dźwięk, to postawiłem na dwa źródła: aplikację YouTube Music, z której korzystam na co dzień, oraz na pliki .FLAC, które odtwarzałem przez VLC.
Jakość dźwięku
Wyżej wspominałem o tym, że popełniłem kilka błędów. Największym z nich był tryb Extra Bass. Okazało się, że raz włączony będzie aktywny, dopóki go nie wyłączymy przyciskiem i restart urządzenia tego nie zmieni. Błędem było to, że słuchałem muzyki głównie kiedy był on włączony, nawet o tym nie wiedząc. Ten faktycznie mocno podbija tony niskie, ale robią się one przez to nieco… papkowate. Nie jest to jeszcze poziom, który by je poważnie zniekształcił, jednak podczas słuchania plików w bezstratnym formacie było to odczuwalne. Większym problemem było to, że tony niskie i średnie dość znacznie na tym ucierpiały. Po wyłączeniu go było już znacznie lepiej. Słuchawki wciąż kładły większy akcent na tony niskie, jednak środek i góra dostały o wiele więcej głębi.
Znaczenie ma także to, skąd słuchamy muzyki. W przypadku YouTube Music doszedłem do wniosku, że grają fajnie, ale nie jest to jakiś wybitny poziom. Ot, zauważalnie lepiej od moich dotychczasowych słuchawek TWS za 600 zł, jednak różnica nie jest na tyle duża, abym rezygnował z wygody, jaką tamte mi dają. Jednak kiedy do testów wszedł format FLAC, to różnica okazała się kolosalna. Panasonic RB-M600B, chociaż są dość tanimi słuchawkami, to naprawdę dużo zyskują na bezstratnych formatach audio. Niezależnie czy Wasza usługa strumieniowania, takie wspiera, czy przez pliki lokalne na urządzeniu, to warto pójść w tą stronę.
Same słuchawki też są bardzo głośne. Nie byłem w stanie zbyt długo korzystać z nich na pełnej nastawie. Nie zauważyłem też związanego z tym spadku jakości. Po ich zdjęciu, kiedy leżały obok mnie, to wszystko z nich słyszałem bardzo wyraźnie.
Redukcja szumów
Miałem cichą nadzieję, że pozwoli mi ona na wyciszenie płaczu dziecka w pokoju obok. To się niestety nie udało. Nie mniej mogę zaliczyć je na plus, ponieważ samo ich założenie zauważalnie zredukowało hałas. Po prostu włączenie ANC nie poprawiło rezultatu. Jednak inne, nieprzyjemne dźwięki jak pracujący odkurzacz, lub praca robotników zmieniających elewację w bloku obok już zostały zredukowane do poziomu, na który nie zwracałem nawet uwagi. Tym samym ANC jest i działa.
W kwestii baterii… zawiodłem
To już mój drugi poważny błąd w tych testach. Najzwyczajniej w świecie nie byłem w stanie sprawdzić, jak długo one grają na pojedynczym ładowaniu. To by wymagałoby prowadzenia notatek ze wpisaniem każdej godziny kiedy sięgnąłem po słuchawki i kiedy je odłożyłem. Producent twierdzi, że są one w stanie pracować nawet przez 65 godzin i szczerze mówiąc, wierzę w tę deklarację. Podczas testów ładowałem je tylko raz, chociaż starałem się korzystać z nich jak najwięcej. Myślę, że przez cały okres testów korzystałem z nich około 100 godzin. A mimo to tylko raz się rozładowały.
Tanie słuchawki z przyjemnym brzmieniem i na dużą głowę
Jak to często powtarzam w przypadku promocji na tanie słuchawki: najważniejsze w nich są bateria i jakość dźwięku. Tu mamy obydwa te warunki spełnione. Dodatkowo świetnie się mieszczą na dużą głowę, co jest dla mnie szczególnie istotne. A jeśli chodzi o wady, to największą, jaką potrafię wskazać, jest umieszczenie wszystkich przycisków po jednej stronie. Co prawda z funkcją Extra Bass również się nie polubiliśmy, jednak wystarczy z niej po prostu nie korzystać. Tak, jak i z kabla AUX, którego kolor zaburza mi kolorystykę słuchawek. Gdyby przyszło mi za nie zapłacić rynkową cenę 399 zł, to uważam, że byłyby to bardzo dobrze wydane pieniądze.
[SALE-930][SALE-931][SALE-932]
PAWEł MARETYCZ