Felietony
04:54
Barbie odpowie ludzkim głosem. AI rusza po nasze dzieci
Mattel, światowy gigant branży zabawkarskiej i właściciel takich marek jak Barbie, Hot Wheels czy Uno, ogłosił strategiczne partnerstwo z OpenAI, właścicielem ChatGPT. Zabawki mogą być teraz mądrzejsze od rodziców, tylko czy to dobrze?
Mattel i OpenAI: Barbie wkracza w erę sztucznej inteligencji
Celem współpracy jest stworzenie „inteligentnych” zabawek i gier, które wykorzystają możliwości AI do zapewnienia zupełnie nowych doświadczeń. Pierwszą opartą na AI zabawkę firma chce wprowadzić do sprzedaży jeszcze w tym roku.
Szczegóły projektu są na razie owiane tajemnicą, ale eksperci spekulują, że mogą to być zarówno fizyczne zabawki (np. rozmawiająca Barbie), jak i cyfrowi towarzysze zabaw czy gry reagujące na działania użytkownika w czasie rzeczywistym.
Zabawka odpowie, skąd biorą się dzieci?
Obie firmy podkreślają, że kluczowe będą kwestie bezpieczeństwa i prywatności najmłodszych. Mattel ma doświadczenie w tej dziedzinie — już w 2015 roku stworzył interaktywną lalkę Hello Barbie, która korzystała z prostych algorytmów rozpoznawania mowy.
Teraz jednak możliwości technologiczne są znacznie większe, a generatywna AI, jak ChatGPT, pozwala na prowadzenie dynamicznych, naturalnych rozmów i odpowiadanie na właściwie każdy temat.
W dobie kontrowersji wokół właściwej edukacji seksualnej dzieci niespodziewanie to zabawki mogą jako pierwsze odpowiedzieć pociechom na nurtujące je pytania. Nie wiemy też, jakie wzorce kulturowe, polityczne i religijne będą zakodowane w nowej Barbie czy innej interaktywnej zabawce.
Jedno jest pewne, nie na każdym rynku „wiedzące za dużo”, amerykańskie zabawki będą mile widziane.
To nie tylko Mattel. Tylko czekać na chińskich naśladowców
Chociaż producent Barbie jako pierwszy otwarcie wchodzi w dużą współpracę z liderem branży AI, pamiętajmy, że nie ma on żadnej wyłączności. Należy spodziewać się w krótkim czasie prawdziwej lawiny inteligentnych zabawek z Azji. Do Polski przyjadą niekontrolowane w żaden sposób produkty z Temu czy AliExpressu, oparte na równie niekontrolowanych modelach językowych.
Co więcej, te chińskie zabawki mogą mieć dziury bezpieczeństwa i jeśli nawet producenci zadbają o odpowiednie słownictwo i zakres tematyczny rozmów, to już włamujący się do nich hakerzy niekoniecznie. Niesie to ryzyko zarówno nakłaniania dzieci do różnych czynności, jak i wycieku zdjęć i nagrań wideo z zainstalowanych kamer w zabawkach.
I jeśli myślicie, że to tylko pieśń przyszłości, to jesteście w błędzie, już w wakacje 2024 roku świat obiegła informacja o odkryciu naukowców z Uniwersytetu Bazylei. Badacze sprawdzili 12 zabawek interaktywnych renomowanych firm (Tamagotchi, Toniebox, Tiptoi czy Endurino), wskazując na niepokojące zbieranie danych behawioralnych o dzieciach przez producentów. Mało tego, często dane te były wysłane do producenta bez dodatkowych zabezpieczeń.
Zagrożenia dla prawidłowego rozwoju dziecka
Wielokrotnie podnoszono, że interaktywne, grające i świecące zabawki mogą negatywnie wpływać na rozwój dzieci. Zbyt intensywne bodźce dźwiękowe i świetlne prowadzą do przestymulowania układu nerwowego, co objawia się rozdrażnieniem, problemami ze snem, koncentracją czy opóźnionym rozwojem mowy.
Dzieci bawiące się takimi zabawkami rzadziej nawiązują dialog z opiekunami, a ich kreatywność i aktywność poznawcza są ograniczone. To teraz dołóżmy do tego 100% skupienie się zabawki na dziecku, pełną interakcję i kreatywne formy zaczepiania dziecka z zastosowaniem sposobów dopasowanych do jego preferencji.
To nie będzie zwyczajna zabawka, to będzie coś na kształt uzależniającego przyjaciela. Zabawka może zniechęcić dziecko do interakcji z rówieśnikami, jak i z dorosłymi, ograniczając rozwój społeczny i emocjonalny, w tym rozwijanie empatii czy zdolności pracy w grupie. Natłok bodźców negatywnie wpłynie też na koncentrację, sen i rozwój aparatu mowy. Z kolei schematyczne zabawy, prowadzące dziecko „za rękę”, mogą ograniczyć kreatywność i zdolność do samodzielnego rozwiązywania problemów.
O ile jeszcze w przypadku tak potężnego koncernu, jakim jest Mattel, nie wątpię w udział psychologów, pedagogów czy logopedów w tworzeniu finalnego produktu, o tyle już w firmach skupionych na niskich cenach budżety badawcze mogą być znacznie mniejsze.
Młodzi rodzice widzą już, jak zbyt szybko wprowadzone technologie potrafią uzależniać dzieci. Coraz lepiej są też przygotowani na niebezpieczeństwa czyhające na dzieci w Internecie. Gdy jednak uporali się w mniejszym lub większym stopniu jednym problemem, rynek już szykuje kolejny. Sztuczna inteligencja idzie po nasze dzieci, czy nam się to podoba, czy nie.
LECH OKOń